Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [17]  PRZYJAC. [1517]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Jarek42
Pamiętnik internetowy
Biegnę więc jestem, jestem więc biegnę

Jarek Kosoń
Urodzony: 1962----
Miejsce zamieszkania: Kołczewo
228 / 295


2020-04-14

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
I Wirtualny Bieg Dziwnowskiej Ligi Biegowej 2020 (czytano: 995 razy)

PATRZ TAKŻE LINK: https://www.facebook.com/DLB-Dziwnowska-Liga-Biegowa-836363536509847/

 

Trudne czasy, więc każdy radzi sobie jak może. Nie można robić zawodów, więc robi się je wirtualnie. Taki bieg wirtualny został zorganizowany w ramach Dziwnowskiej Ligi Biegowej. Co prawda nie za bardzo wiadomo czy można biegać samotnie, ale jak się pobiegnie, to się pobiegnie.

Dystans - 6,940 km, termin - od 5 do 12 kwietnia, trasa - dowolna, zgodna z prawem. Lasy, parki, promenady i plaże odpadają, bo jest zakaz wstępu do tych miejsc.

Miałem brać udział w biegach DLB więc nie małem innego wyjścia jak pobiec. Już 5 i 6 kwietnia przebiegłem 7 km na mojej nowej polnej trasie. 7 kwietnia przerwa w bieganiu, 8 kwietnia - start.

Jakie były podstawy moje formy? W lutym zrobiłem genialny trening wytrzymałościowy. Niestety epidemia nie pozwoliła na wykorzystanie tego. Jeszcze do połowy marca treningi przebiegały nieźle. Zrobiłem dwa mocne treningi - 10x500m (8 marca) i 5 km w czasie 21:00 (14 marca). Potem zrezygnowałem z mocnych treningów, jeszcze 4 dyszki i później tylko 6 kilometrów w systemie 4 dni biegowe i dzień przerwy. 31 marca nowe obostreznia i przeszedłem na system 2 dni biegowe i dzień przerwy. Co prawda tempo tych trenigów nie było złe (4:31 - 4:52 min/km), ale odbiegało ono znacznie od moich możliwości, które określam gdzieś na 4:10 - 4:20 min/km, w zależności od dystansu i trasy. Brakowało jednego dnia w tygodniu z bardzo szybkim biegiem, a takowego nie chciałem robić, żeby w tych ciężkich czasach nie ryzykować jakąś chorobą. Wiec tak to wyglądało. Nie było źle, ale jakoś swoich możliwości nie czułem.

3 kwietnia wprowadzono zakaz wstępu do lasu. Moja trasa leśno-polna została w ten sposób wyłączona. Po szosie też nie chciałem biegać, bo nie wiadomo jak zareagowałyby na to służby porządkowe. Wiadomo - na szosie prawdopodobieństwo spotkania jest znacznie większe. Jeden się nie zatrzyma, drugi się zatrzyma i da upomnienie, trzeci da mandat do 500 zł, czwarty zgłosi do inspektora sanitarnego i tutaj od 5 tysięcy do 30 tysięcy. Ktoś by powiedział - ale cykor. Cykor nie cykor, ale jakoś chęci na spotkanie trzeciego stopnia nie mam. Po drugie - przecież jakiś zakaz wychodzenia jest jakby nie było. Absurdalny czy nie, ale jest po coś. Więc stworzyłem sobie trzecią trasę (w skrócie T3). Odmierzyłem na mapie Google odległość, tak by wyszły jakieś punkty charakterystyczne. Wyszły - 2 kilometry - droga z lewej strony, 2,5 km - kanałek. Start od budynku sąsiada. 4 kwietnia nie biegałem, więc przejechałem tę trasę rowerem. Ciężka, nierówna trasa, rozjeżdżona przez sprzęt rolniczy, początek - droga brukowana. Dodatkowo pofałdowana, więc były podbiegi i zbiegi, dobrze, że nie za bardzo strome.
5 i 6 kwietnia - pierwsze biegi na tej trasie i już mogłem któryś z nich zaliczyć jako bieg DLB, bo dystans był 7 km. Żeby było 7 kilometrów musiałem dwa dodatkowe kilometry zrobić między 2 km a 2,5 km trasy robiąc pętelki kilometrowe.

Zapisy z dziennika treningowego:
05.04 - niedziela
7 km (T3) - 32.21, 4:37 km/h
2 km - 9.00, 3 km - 13.41, 4 km - 18.25, 5 km - 23.09, ostatnie 3 km - 13.56, ostatnie 2 km - 9.12

06.04 - poniedziałek
7 km (T3) - 33.00, 4:43 km/h
2 km - 9.17, 3 km - 14.07, 4 km - 18.55, 5 km - 23.45, ostatnie 3 km - 14.05, ostatnie 2 km - 9.15

Drugi bieg było pod mocny wiatr, więc gorzej niż pierwszy, ale uzmysłowiłem sobie, że nie będzie tutaj łatwo uzyskać jakiś przyzwoity wynik.

Te dwa biegi zrobiłem z podwójnym pomiarem - zegarek i Endomondo. Okazało się, że pomiar GPS na tej trasie, przy dodatkowych pętlach, jest niedokładny. Wychodziło sporo więcej niż 7 kilometrów, ale GPS wyznaczał trasę gdzie sobie chciał. Musiałem jednak wypróbować Endomondo, bo jakoś bieg już oficjalny do DLB trzeba było udokumentować.

8 kwietnia
Z samego rana ważenie - 74,2 kg. Śniadanie - kubek mleka z kakao i kromka chleba. Takie ostatnio śniadania jadam, więc nic nie zmieniłem w tej sprawie. Miało być ciepło, ale rano było tylko 2 stopnie. Temperatura jednak szybko rosła, świeciło słońce Przed 11:00 rozpocząłem rozgrzewkę. 10 minut - tylko w domu. Cóż - tak ostatnio się rozgrzewałem. Dlaczego? Można się domyśleć. Po rozgrzewce wyjście z domu, krótka przebieżka na miejsce startu, zdjęcie na potwierdzenie biegu.

Była dokładnie godzina 11:11 (odczyt z Endomondo):

START
Włączyłem Endomondo, włączyłem stoper i pobiegłem. Długi luźny krok, spokojnie bez napalania się. Podłoże kiepskie - kamienie brukowe - takie podłoże ma ulica na której mieszkam. Próbuję biec poboczem, ale niełatwo znaleźć jakieś równe miejsce. Dobiegam do rozwidlenia dróg, gdzie jest 350 metrów od startu. Wkrótce kończą się kamienie, ale zaczyna się rozjeżdżona droga przez traktory i ciężarówki. Po prawej mijam budowle na nowo powstałych działkach. Niedawno była tu tylko łąka, a teraz ludzie budują się tutaj na wyścigi. Droga jest rozjeżdżona - dołek na dołku. Oprócz sprzętu rolniczego jeździły tu przecież ciężarówki na budowy. Ciężko się biegnie, ale się biegnie. Dobiegam do polnego skrzyżowania, gdzie jest 900 metrów od startu. Droga raz lepsza, raz gorsza, ale koleiny są wszędzie, więc trzeba mądrze wybierać gdzie stąpnąć. Teraz pod lekką, ale długą górkę. Wiatr lekko wieje w twarz, ale na szczęście nie przeszkadza to zbytnio w utrzymaniu tempa. Wydaje mi się, że jakoś wolno biegnę. Myślę sobie - żeby tylko pobiec lepiej niż w poniedziałek. Nie jest to dla mnie oczywiste.
Dobiegam do 2 kilometra - czas 8.43, więc lepiej niż w poniedziałek. Jednak jak się człowiek nastawi na szybki, startowy bieg, to jest szybko. Nie pierwszy raz zresztą tak robiłem, więc nie powinienem się dziwić. Po 2 kilometrze jest z górki i dobieg na nawrotkę przy kanale. Ktoś przybronował rozjeżdżoną, pełną kolein drogę, więc nie ma kolein, za to jest pełno grudek. Postanawiam pobiec po lewej stronie drogi po łące, gdzie ktoś też jeździł, więc jest ślad drogowy. Dobiegam do kanału, nawrót. Biegnę teraz pośrodku drogi, gdzie widać ślad jakiegoś pojazdu. Nawet dobrze się biegło, więc już po łące nie biegałem. Teraz pod górkę. Było lekko z wiatrem, więc pod tą górkę nie było tak ciężko.
Dobiegam do 3-go kilometra i nawrót. Czas - 13:12, ale ja widzę na stoperze czas jednego kilometra - 4:28. Tak sobie ustawiłem stoper, żeby pokazywał czas okrążenia (LAP), a czas całkowity jest mniejszy, czyli mniej widoczny. Patrząc na te 4:28 stwierdziłem w myślach, że nieźle, ale powinno być bliżej 4:20. Następna pętla kilometrowa - 4:28, czyli tempo utrzymuje takie samo. 4 km - 17:41. Dobiegam do 4,5 km i włączam przez pomyłkę split - 0,5 km - 2:16, czyli trochę zwolniłem, chociaż było z górki. Nawrót i próbuję trochę wydłużyć krok, ale to się nie udaje, bo następne 0,5 km robię w 2:15. W myślach dodaję sobie - kilometr w 2:31. 5 km - 22:13. Teraz jeszcze 2 kilometry do mety - z lekkim wiatrem i z górki. Zwiększam tempo wydłużając krok, a przynajmniej mi się tak wydaje. Biegnę tak biegnę, wbiegam na moją kamienistą ulicę, finisz jakiś taki niemrawy i...
META

Wyłączam stoper, wyłączam Endomondo. Czas tu i tu taki sam. Tak pokombinowałem, żeby mniej więcej tak było, a wyszło dokładnie co do sekundy. Czas 31:02. Nie spodziewałem się, że pobiegnę aż o 1 minutę i 19 sekund lepiej niż w poniedziałek. Przede wszystkim tego nie czułem na trasie. Czy to dobry czas? 19 stycznia przebiegłem 7 kilometrów (niecałych?) w Wolinie po górkach w czasie 30:19. W sumie jest jak jest, ale teraz mam niedosyt, bo można było złamać 31 minut. Ostatnie 2 kilometry przebiegłem w czasie 8:49, wiec 4:25 min/km. Przyspieszyłem więc, chociaż było gorzej niż na pierwszych 2 kilometrach (gdzie było pod górkę i pod wiatr).

Jeszcze zapis z dziennika treningowego:
7 km (T3) - 31.02, 4:26 km/h
2 km - 8.43, 3 km - 13.12, 4 km - 17.41, 5 km - 22.13, ostatnie 3 km - 13.21, ostatnie 2 km - 8.49

Dla porównania zapis z dziennika treningowego na następny dzień:
9.04 - czwartek
6 km (T3) - 28.04, 4:41 km/h
2 km - 9.17, 3 km - 13.49, 4 km - 18.37, ostatnie 3 km - 14.15, ostatnie 2 km - 9.27

Mimo, że było kilometr krócej, to o wiele gorzej niż dzień wcześniej, mimo, że biegłem ile sił w nogach. Tak właśnie biegam na zawodach - o wiele szybciej niż na treningach, chociaż jest jakaś granica, której przekroczyć się nie da. Dlatego też na treningach staram się w tym roku biegać szybko. W poprzednich latach różnie to było.

Czekam teraz jak to innym się udało ...

... Czołówka wirtualnego biegu

1. Zdzisław Kowalski 29:39
2. Arkadiusz Borysiuk 30:15
3. Przemysław Troszczyński 30:49
4. Waldemar Brząkała 30:58
5. Kosoń Jarosław 31:02
6. Robert Ling 32:35
7. Bartłomiej Karczmarek 32:48
8. Joanna Paczyńska 33:40
9. Weronika Bysiak 34:16
10. Dorota Kowalska 34:37

Wystartowało razem 27 biegaczy i biegaczek.

Jeśli chodzi o wyniki, to trudno powiedzieć kto był lepszy, kto był gorszy. Różne trasy, różne dystanse, różne podejścia. U mnie była trudna trasa, 7 kilometrów (miało być 6,940 km), podejście - tak jak na zawodach, czyli śmiertelnie poważne (jak to dziwnie wybrzmiało). W normalnym biegu trudno by było wyobrazić sobie, żeby Zdzisiek pokonał Arka i Przemka. Najważniejsze, że biegamy, chociaż do tej pory nie wiem czy można czy nie.







Link - strona DLB na facebooku
Zdjęcie - tuż przed startem. Zaraza, więc w czarnej koszulce DLB.


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu







 Ostatnio zalogowani
grzybq
05:16
kos 88
05:11
biegacz54
04:30
seba1
02:43
Arti
00:42
Śmigło
23:06
grzedym
23:05
soniksoniks
22:33
42.195
22:10
fit_ania
22:10
Citos
21:35
heelmaes
21:29
Marcin Kaliski
21:13
BULEE
20:59
uro69
20:55
Admin
20:35
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |