2020-02-22
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| ¦wit w Sandomierzu. (czytano: 800 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: http://dworekojcamateusza.pl/historia/
Gdy pracuje się na zmiany, to czasem co¶ się zatnie i nie da się spać. Niespanie 2 (nawet 3) dni to już dla mnie nic niespotykanego, zdarza się co jaki¶ czas. Bo przestawione godziny zasypiania to już norma.
Dzisiaj też.
Powinnam jeszcze skorzystać i pospać, ale nie potrafię już nawet trzymać zamkniętych powiek. Może gdyby było ciemno, ale przez okna wpada poranna szarówka. W końcu to już końcówka lutego, dni coraz dłuższe, wiosna idzie.
Zawsze gdy budzę się przy tym nasyceniu ¶wiatła, jak obuchem wraca do mnie jeden poranek.
Mieli¶my kwaterę ulokowan± w uroczym dworku. Do wszystkich turystycznych atrakcji mieli¶my kilka kroków, ale mieszkali¶my w otoczeniu drzew, jak w parku albo wręcz lesie. W¶ród tych drzew żyła niezliczona ilo¶ć ptaków. Słyszeli¶my ich ¶piewy i trele nawet przez zamknięte okna. Obudzili¶my się, gdy zaczynało ¶witać. Bez słów, które mogłyby sprofanować miejsce i czas uchylili¶my okno. Leżeli¶my jeszcze w łóżku przytuleni, zachwycaj±c się dĽwiękami budz±cego się dnia, wdychaj±c zapach ciepłej, le¶nej ziemi.
I chyba w tym szarawym jeszcze natężeniu ¶wiatła, zaklęłam cał± tę wzniosło¶ć, któr± wtedy czułam, bo od tamtej pory każdy ¶wit ma w sobie co¶ wyj±tkowego. I tę specyficzn± nutkę tęsknoty.
Jestem trochę niewyspana.
Pewnie odczuję to najbardziej w ci±gu dnia.
Ale ten ¶wit...
I te wspomnienia.....
Autor zablokował możliwo¶ć komentowania swojego Bloga |