2019-01-27
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Bieg Spełnionych Marzeń (czytano: 559 razy)
Zima, to nie jest przyjazny okres dla biegacza, ale dla mnie to nigdy nie był problem, by raz na jakiś czas pobiegać i utrzymać choćby minimum formy. Prawda jest taka, że trzeba mieć dużo większą motywację by wyjść z domu, a nawet jak jej nie brakuje, to jeszcze zdrowy rozsądek musi ocenić, czy smog nie jest za duży i czy mróz nie zaszkodzi naszemu zdrowiu. Biegam więc zimą zdroworozsądkowo. W zimowych zawodach brałam udział tylko raz i był to krakowski bieg sylwestrowy kilka lat temu, ale od jakiegoś już czasu chodził mi po głowie pomysł by wziąć udział w Biegu Spełnionych Marzeń. Jest to kameralny bieg przełajowy na dystansie 15,5 km w Mysłowicach, blisko moich rodzinnych stron. Planowałam go już 2 razy, ale jakoś nie starczyło mi motywacji i samozaparcia by ten plan zrealizować. Tym razem nie odpuściłam i choć dzień wcześniej wróciłam z intensywnego wyjazdu na nartach i moje nogi jeszcze nie zdążyły się zregenerować, to podjęłam wyzwanie. Organizator uprzedzał, że trasa może być trochę oblodzona, że są odcinki z koleinami, że zaleca założenie kolców na buty... Wyobrażałam sobie, że jakoś te odcinki ominę, że zwolnię, albo ostatecznie przejdę po tych niebezpiecznych fragmentach. Mam jednak jakiś lęk po kontuzji kolana, której nabawiłam się właśnie po upadku na śniegu. Okazało się, że lód i koleiny były jednak na całej trasie, by utrzymać równowagę i jakieś przyzwoite tempo, koncentracja musiała być włączona przez cały czas na 100%. Padający śnieg sklejał moje oczy i były momenty, że mało co widziałam. Po pierwszym okrążeniu miałam już obraz całej trasy i poczułam przypływ energii, może to za sprawą ciepłej słodkiej herbaty serwowanej przez wolontariuszy. Wyprzedziłam po drodze 2 zawodników i od 10 km biegłam już sama i tak samotnie dobiegłam do mety. Dla mnie był to przede wszystkim bieg trudny technicznie, bo choć często biegam w terenie, to jednak ponad 15 km po tak wymagającym podłożu było wyzwaniem, był to też osobisty test na odwagę, by wbrew wszelkim ograniczeniom, jakie stawiała mi głowa wziąć udział w tej biegowej imprezie. Cieszę się bardzo, że nie stchórzyłam! No i spotkałam w końcu Damiana („Damka”)w realu! Jak to powiedział „znamy się od dawna”, ale po raz pierwszy mogliśmy sobie uścisnąć dłoń. Po kilku latach korespondencyjnych za sprawą maratonypolskie.pl, wreszcie udało się przypieczętować naszą znajomość.
Spełniłam swoje pierwsze marzenie biegowe na ten rok, mam nadzieję, że to na dobry początek!
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu DamianSz (2019-01-27,20:12): Agatko wypatrywałem Cię przed startem, i potem,bez rezultatu.Cieszę się, że to Ty mnie rozpoznałaś mimo tymczasowej brody ;-) A co do biegu - sporo biegam, ale dawno nie biegłem na tak nierównej i oblodzonej trasie. Na pewno jednak takie biegi zaprocentują formą na wiosnę. A mnie głównie o to chodzi w tych zimowych startach. aspirka (2019-01-27,21:40): Damian, ja też bardzo się cieszę, że Cię wypatrzyłam no i gratuluję miejsca na podium, w tych ciężkich warunkach dałeś radę konkurencji!
|