2019-11-30
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Dziennik treningowy - sezon 2019 (czytano: 2802 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: https://www.facebook.com/maratonpoplazy/
Miałem zacząć sezon 2019 gdzieś w grudniu 2018 roku, ale pomyślałem sobie, że zacznę dokładnie 1 grudnia, żeby było równo od początku miesiąca. Jest jeszcze wtedy znośna pogoda, więc czemu nie wykorzystać tego? Poza tym roztrenowanie już miałem prawie od początku października, więc organizm się jako tako zregenerował. Nie miałem też żadnych dolegliwości, więc co tutaj przedłużać? Poza tym może zdarzyć się coś nieprzewidzianego jak bardzo mroźna pogoda (poniżej - 5 stopni nie biegam), lub odpukać - przeziębienie czy choroba. Wtedy będę miał już zrobione kilometry i przerwa nie będzie miała dużych konsekwencji. Zaczynam powoli od szóstek, później dziesiątki i potem coraz więcej i więcej.
Cele na sezon 2019:
1. Organizacja i udział w IV Maratonie po Plaży.
2. Udział w Dziwnowskiej Lidze Biegowej i walka o zwycięstwo w swojej kategorii wiekowej.
3. Udział po raz dwudziesty pierwszy w XXI Biegu Cztery Mile Jarka.
4. Udział w bezpłatnych i w kilku płatnych biegach w zasięgu jazdy rowerem. Płatne biegi w których zamierzam wystąpić: Kamień Pomorski, Dziwnów, Wolin, Świnoujście, Gryfice, po jednym w każdej z tych miejscowości.
5. Udział w bezpłatnych marszach nordic walking, zawodach kolarskich i innych zawodach sportowych, w zasięgu jazdy rowerem.
Planowałem w 2019 roku trzy edycje Maratonu po Plaży: IV Świnoujście - Kölpinsee - Świnoujście 43 km, V Międzyzdroje - Świnoujście - Międzyzdroje 45 km, VI Niechorze - Dźwirzyno - Niechorze 47 km. Na tym chciałem zakończyć to przedsięwzięcie. Później naszła mnie myśl, żeby zakończyć już teraz. Przecież zrealizowałem główny swój cel, czyli przebiegnięcie maratonu po plaży. Zrobiłem to aż trzy razy i to w trzech różnych warunkach atmosferycznych - zimowych, wiosennych i letnich. Dodatkowo dołożyłem inną trasę niż Dziwnów - Międzyzdroje - Dziwnów, która to trasa miała być trasą stałą MpP. No i przebiegłem coś dłuższego niż maraton. 47 kilometrów to już ultramaraton. Nie chciało mi się tego już powielać. Ostatecznie pomyślałem jednak, że żal by było kończyć, bo można jeszcze coś zrobić więcej. Zamiast trzech krótszych biegów postanowiłem zrobić jeden dłuższy, dodatkowo łącząc start z moim ulubionym parkrunem Świnoujście. Wyszła trasa o długości 91 kilometrów: Parkrun Świnoujście (5 km) - Falochron zachodni Świnoujście (7 km) - Ahlbeck molo (13,5 km) - Heringsdorf molo (15,5 km) - Bansin molo (19 km) - Koserow molo (31,5km) - Peenemünde początek parku (47,5 km) - Koserow molo (63,5km) - Bansin molo (77 km) - Falochron zachodni Świnoujście (88 km) - przeprawa promowa Świnoujście (91 km). Termin - kwiecień 2019. Wcześniej nie chciałem, żeby nie było bardzo zimno, a długo trzeba będzie pokonywać tę trasę. Piszę pokonywać, ponieważ nie planuję trenować specjalnie do tego biegu, więc też nie planuję biec całej trasy. Pierwsza połówka biegiem, druga połówka biegiem przeplatanym szybkim marszem. Jeśli dałoby się biec cały dystans, to będę oczywiście biegł. Na 2020 rok mam też pomysł, a może jeszcze na 2019 rok? Ten pomysł to połączenie biegu Dziwnowskiej Ligi Biegowej z Maratonem po Plaży po wyspie Wolin (Dziwnów - Świnoujście - Dziwnów, 73 km) i po kontynencie (Dziwnów - Mrzeżyno - Dziwnów, 88 km). Połączenie biegu IV Mile Jarka z Maratonem po Plaży raczej nie wchodzi w grę, bo okres letni nie jest za dobry na bieganie ultramaratonów, a po plaży szczególnie. Poza tym IV Mile Jarka same w sobie są dla mnie superważnym biegiem, więc czy warto go przedłużać?
Niestety dwie ligi biegowe w Świnoujściu nie dla mnie. Pierwsza - z Wyspiarzem, według regulaminu, tylko dla mieszkańców Świnoujścia. Druga - z Joggingiem, w porach popołudniowych, nie pasujących mi, a poza tym niezbyt pewna.
Plan treningowy na sezon 2019 - mniejszy kilometraż niż w sezonie 2018. Trening będzie pod półmaraton, ale dłuższe wybiegania też będą. Czasowych celów nie określam, ale żeby było lepiej a przynajmniej tak samo jak w tym i poprzednim roku.
...Chociaż określę, co mi tam. 10 km - 42:00, 5 km - 21:00. Co z tego, że niezbyt to logiczne, ale jest łatwiejszy cel na 5 km i trudniejszy na 10 km. Chciałoby się 40:00 i 20:00, ale to raczej niemożliwe.
A więc 3,2,1,0, START!:)
01.12 - sobota
6 km (T1) - 29.46
1 km - 4.50, 3 km - 15.19, ostatnie 3 km - 14.27, ostatni 1 km - 4.28, ostatnie 0,5 km - 2.14
Więc zaczęła się harówka. Wolę chyba to niż roztrenowanie, chociaż roztrenowanie też ma swoje plusy. Na początek spokojnie, ale 30 minut połamane. Biegłem po nocnej gołoledzi i trochę ślisko miejscami jeszcze było. Raz ślizgnąłem się na chodniku, ale nie przewróciłem się na szczęście. Druga połówka mocniejsza.
02.12 - niedziela
6 km (T1) - 30.11
1 km - 4.45, 3 km - 15.16, ostatnie 3 km - 14.55, ostatni 1 km - 4.33, ostatnie 0,5 km - 2.17
Na 5 kilometrze czas był już tak słaby, że ciężko by było o złamanie 30 minut. Dlatego też nie szalałem i nie złamałem.
03.12 - poniedziałek
Bez treningu.
Nie można przesadzać na początku.
04.12 - wtorek
10 km (T1) - 52.13
1 km - 4.54, 3 km - 15.24, ostatni 1 km - 5.02
Pierwsza dyszka dokładnie od 16 września. Teraz już naprawdę zaczął się sezon treningowy. Nie cisnąłem jakoś mocno, bo i po co?
05.12 - środa
6 km (T2) - 31.34
3 km -15.31, ostatnie 0,5 km - 2.23
Crossowo trzeba też pobiegać, bo jak spadnie śnieg to już tam nie będę biegał. Druga połówka słabsza, ale nie ma się czym przejmować. To tylko początki treningowe.
06.12 - czwartek
6 km (T1) - 29.40
1 km - 4.53, 3 km - 15.08, ostatni 1 km - 4.34, ostatnie 0,5 km - 2.15
07.12 - piątek
6 km (T1) - 30.59
1 km - 4.59, 3 km - 15.44, ostatni 1 km - 4.52, ostatnie 0,5 km - 2.26
08.12 - sobota
Bez treningu.
09.12 - niedziela
10 km (T1) - 51.58
1 km - 4.52, 3 km - 15.28, 5 km - 26.14, ostatnie 3 km - 15.18, ostatni 1 km - 4.50, ostatnie 0,5 km - 2.22
Miał być bieg w Świnoujściu, ale doczytałem się w regulaminie, że ten bieg jest dla mieszkańców Świnoujścia, więc nie będę się pchał gdzie nie chcą przyjezdnych. I tak pobiegałem sobie, więc nie ma co żałować. Jutro też chyba dyszka, bo pojutrze ma padać deszcz.
10.12 - poniedziałek
10 km (T1) - 51.06
1 km - 4.45, 3 km - 14.59, 5 km - 25.20, ostatnie 3 km - 15.14, ostatni 1 km - 4.48, ostatnie 0,5 km - 2.23
Szybciej niż wczoraj, ale końcówka prawie taka sama.
11.12 - wtorek
Bez treningu. Zamiast 4 dni z dyszkami i szóstkami, to na razie dwa dni z rzędu dyszki.
12.12 - środa
10 km (T1) - 53.33
1 km - 4.45, 3 km - 15.24, 5 km - 26.22, ostatnie 3 km - 16.13, ostatni 1 km - 5.09, ostatnie 0,5 km - 2.33
Coś dzisiaj wolno, ale co tam - ważne że się biegało.
13.12 - czwartek
6 km (T1) - 29.55
1 km - 4.51, 3 km - 14.59, ostatnie 3 km - 14.56, ostatni 1 km - 4.41, ostatnie 0,5 km - 2.18
Złamane 30 minut więc jest nieźle.
14.12 - piątek
10 km (T1) - 52.39
1 km - 4.56, 3 km - 15.32, 5 km - 26.12, ostatnie 3 km - 15.47, ostatni 1 km - 5.00
Dyszka zrobiona. Testowałem nowe rękawiczki. Chyba trochę cieplejsze niż te stare. Na jedną rękę założyłem starą rękawiczkę, na drugą nową, więc porównanie jakieś było.
15.12 - sobota
6 km (T1) - 29.58
1 km - 4.57, 3 km - 15.19, ostatnie 3 km - 14.40, ostatni 1 km - 4.35, ostatnie 0,5 km - 2.13
Żeby złamać 30 minut musiałem drugą połówkę przyspieszyć. Miałem siły więc przyspieszyłem. Dopingowała mnie myśl, że będzie dwójka z przodu.
16.12 - niedziela
10 km (T1) - 51.48
1 km - 4.53, 3 km - 15.18, 5 km - 25.45, ostatnie 3 km - 15.31, ostatni 1 km - 4.59, ostatnie 0,5 km - 2.15
17.12 - poniedziałek
Bez treningu wreszcie :)
18.12 - wtorek
10 km (T2) - 53.36
3 km - 15.23, ostatnie 0,5 km - 2.25
Wreszcie pierwszy raz od bardzo długiego czasu przebiegłem całą crossową trasę T2. Najwyższy czas, bo jak spadnie śnieg, to biegam tylko po szosie, czyli trasie T1.
19.12 - środa
10 km (T1) - 50.29
1 km - 4.54, 3 km - 15.02, 5 km - 25.17, ostatnie 3 km - 15.01, ostatni 1 km - 4.53, ostatnie 0,5 km - 2.26
Szybszy bieg niż do tej pory. Jutro też dyszka.
20.12 - czwartek
10 km (T1) - 53.37
1 km - 5.00, 3 km - 15.46, 5 km - 26.42, ostatni 1 km - 5.10, ostatnie 0,5 km - 2.36
Wczoraj było dobrze, a dzisiaj nieoczekiwanie słabo. Jeszcze pierwszy kilometr był jako taki, chociaż 5 minut mnie trochę zdziwiło, ale już na 3 kilometrze wiedziałem, że będzie kiepsko. 1 sekundę gorzej niż 3 dni temu na trasie T2 - nieco dłuższej niż 10 kilometrów i trudniejszej, bo crossowej. Na T2 nie pobiegłem, bo coś było mokro. Jutro chyba też dyszka. Nie ma co robić szóstek, bo to strata czasu. Trzeba teraz wybiegać kilometry, a dyszka to minimum. Zastanawiam się tylko co ile dni robić przerwę w treningu. A może robić przerwę jak będzie padać, czy będzie siarczysty mróz poniżej -5 stopni, czy gdy będę przeziębiony? Jedno jest pewne - za dużo też nie można. Kiedyś trenowałem codziennie, ale od jakiegoś czasu (ze względu na starszy wiek) postanowiłem biegać 6 dni w tygodniu.
21.12 - piątek
10 km (T1) - 51.31
1 km - 4.39, 3 km - 15.02, 5 km - 25.34, ostatnie 3 km - 15.26, ostatni 1 km - 4.57, ostatnie 0,5 km - 2.27
O wiele lepiej niż wczoraj. Sinusoida biegowa. Według tego jutro będzie gorzej, chociaż będę starał się, żeby było lepiej.
22.12 - sobota
10 km (T1) - 52.15
3 km - 15.12, 5 km - 25.45, ostatnie 3 km - 15.29, ostatni 1 km - 4.53, ostatnie 0,5 km - 2.26
Starałem się, ale lepiej niż wczoraj nie dało rady. Za to było lepiej niż przedwczoraj.
23.12 - niedziela
Bez treningu.
5 dni dyszek wystarczy. Poza tym cały dzień ma padać.
24.12 - poniedziałek
10 km (T1) - 51.40
1 km - 4.59, 3 km - 15.30, 5 km - 25.58, ostatnie 3 km - 15.15, ostatni 1 km - 4.46, ostatnie 0,5 km - 2.21
Trochę mocniejsza druga połówka i czas lepszy niż ostatnio. Było 1 stopień na plusie, ale temperatura odczuwalna -5, więc pod wiatr twarz zamarzała.
25.12 - wtorek
10 km (T1) - 51.50
1 km - 4.54, 3 km - 15.14, 5 km - 25.48, ostatnie 3 km - 15.21, ostatni 1 km - 4.46, ostatnie 0,5 km - 2.21
Pierwszy dzień świąt rozpocząłem na biegowo. Temperatura 6 stopni na plusie, więc w porównaniu do wczoraj - ciepełko. Miał padać deszcz, ale nie padał, więc temperatura idealna do biegania. Mniej więcej taki sam czas jak wczoraj, tylko na odwrót - pierwsza połówka szybsza.
26.12 - środa
10 km (T1) - 51.50
1 km - 4.51, 3 km - 15.07, 5 km - 25.15, ostatnie 3 km - 15.30, ostatni 1 km - 4.53, ostatnie 0,5 km - 2.25
27.12 - czwartek
10 km (T1) - 51.50
1 km - 4.48, 3 km - 15.14, 5 km - 25.46, ostatnie 3 km - 14.54, ostatni 1 km - 4.45, ostatnie 0,5 km - 2.20
Przyspieszenie na ostatnich kilometrach i 51 minut złamane.
28.12 - piątek
10 km (T1) - 51.18
1 km - 4.54, 3 km - 15.12, 5 km - 25.35, ostatnie 3 km - 15.16, ostatni 1 km - 4.54, ostatnie 0,5 km - 2.23
29.12 - sobota
10 km (T1) - 51.43
1 km - 4.53, 3 km - 15.10, 5 km - 25.45, ostatnie 3 km - 15.24, ostatni 1 km - 4.56, ostatnie 0,5 km - 2.26
Od kilku dni prawdziwie jesienna czy wiosenna pogoda. Ciepło - od 6 do 8 stopni, tylko dużo deszczu i dużo wilgoci. Całe szczęście, że jakoś w trakcie biegu tego deszczu nie jest zbyt dużo.
30.12 - niedziela
Bez treningu.
Po 6 dniach treningowych i przebiegniętych 60-ciu kilometrach czas wreszcie na odpoczynek. Tym bardziej, że zapowiadają deszcz.
31.12 - poniedziałek
10 km (T1) - 52.00
1 km - 5.01, 3 km - 15.09, 5 km - 25.30, ostatnie 3 km - 15.53, ostatni 1 km - 5.04, ostatnie 0,5 km - 2.32
Zaskoczenie, że nie złamałem 52 minut. Ale co tam - to tylko trening.
01.01.2019 - wtorek
10 km (T1) - 52.01
1 km - 4.59, 3 km - 15.22, 5 km - 25.50, ostatnie 3 km - 15.27, ostatni 1 km - 4.53, ostatnie 0,5 km - 2.19
Czas prawie taki sam jak wczoraj, ale z zupełnie innym biegiem. Pierwsza połówka wolniejsza, druga szybsza.
02.01.2019 - środa
10 km (T1) - 51.47
1 km - 5.03, 3 km - 15.20, 5 km - 25.34, ostatnie 3 km - 15.35, ostatni 1 km - 4.56, ostatnie 0,5 km - 2.26
Druga połówka pod silny lodowaty wiatr, który zmroził mi twarz. Było 3 stopni na plusie, ale w prognozach 3 stopnie na minusie i to się czuło. Lepiej niż wczoraj o 14 sekund, a wydawało mi się że ze względu na ten wiatr będzie gorzej.
03.01.2019 - czwartek
10 km (T1) - 50.28
1 km - 4.45, 3 km - 14.50, 5 km - 25.10, ostatnie 3 km - 15.04, ostatni 1 km - 4.46, ostatnie 0,5 km - 2.23
Równe tempo i czas ponad minutę lepszy niż wczoraj. Mogłem pobiec po trasie T2 lub mało wykorzystywanej trasie T3, ale wczoraj kleiłem podeszwę buta i nie chciałem narażać za bardzo klejenia. Po raz pierwszy zastosowałem opaskę na twarz. Dzisiaj też, jak wczoraj, z powrotem było pod lodowaty wiatr. Co prawda słabszy, ale zawsze. Już mi twarz nie przemarzła.
Przechodzę na cykl - 4 dni biegu, jeden dzień wolny, lub 3 dni biegu 1 dzień wolny. Mniej a większy kilometraż. Jutro więc wolne.
04.01 - piątek
Bez treningu.
05.01.2019 - sobota
15 km (T1) - 1.22.01
1 km - 5.04, 3 km - 15.33, 5 km - 26.14, 10 km - 54.02, ostatni 1 km - 5.21, ostatnie 0,5 km - 2.37
Pierwsza piętnastka w tym roku. Co prawda tempo nie było najwyższe, ale to dopiero początek długiego biegania. Po drodze widziałem polowanie zbiorowe. Bez hobby trudno się żyje, ale przynajmniej moje nie jest tak krwawe.
06.01 - niedziela
10 km (T2) - 55.44
3 km - 15.59, ostatnie 3 km - 16.34, ostatnie 0,5 km - 2.31
Bardzo ciężko się biegło. Wykorzystałem czas, gdy jest w miarę sucho i mogłem pobiec po crossowej trasie.
07.01 - poniedziałek
10 km (T2) - 52.57
3 km - 15.04, ostatnie 3 km - 15.48, ostatnie 0,5 km - 2.24
Jutro chyba bez biegania, ponieważ zapowiadają mocny deszcz. Powinienem pobiec 15 kilometrów, ale po pierwsze - jeszcze nie jestem gotów na piętnastki co drugi dzień, po drugie - chciałem sprawdzić się na wczorajszej trasie, po trzecie - miałem wyjazd. O wiele lepiej niż wczoraj, więc nie jest źle.
08.01 - wtorek
Bez treningu.
Dużo deszczu, bardzo mokro. Może i można by było pobiec, ale już się przyzwyczaiłem do myli, że nie pobiegnę. Jutro też deszczowo, ale może coś się pobiegnie? Jak nie, to dwudniowa przerwa nie będzie tragedią.
09.01 - środa
Bez treningu.
Deszcz po pierwsze. Po drugie - co mi wczoraj weszło w kręgosłup po rąbaniu drewna. Co tego było - dwa małe pniaczki, ale nachylony ciągle byłem, bo piwnica niska, a pniak do rąbania drewna też niski. Byłem zdrowy, teraz nie za bardzo.
10.01 - czwartek
6 km (T1) - 35.27
3 km - 17.57, ostatnie 3 km - 17.30
Przez kręgosłup nie mogę szybko biegać. Jak truchtam to nie boli, szybciej nie odważyłem się biegać. Może trzeba było nie biegać, ale nie będę leżał. Dodatkowo odczuwam ból prawego achillesa, ale to już odczuwałem w tamtym roku. Kręgosłup w tamtym roku też podobnie przeciążyłem i też był podobny ból. Jutro zobaczę jaka jest sytuacja. Dodatkowo ma być śnieg z deszczem, więc nie będzie przyjemnie i miło. A mówią, że bieganie to zabawa. Jak człowiek zdrowy i piękna pogoda to tak. Jak na odwrót, to nie za bardzo. Nie wiem jak u innych. Im się więcej utyram, tym mam większą satysfakcję i przyjemność. Powinienem brać udział w ultra, w tri i w innych ekstremalnych przedsięwzięciach sportowych. W ultra planuję, w tri nie.
11.01 - piątek
Bez treningu.
Deszcz + kręgosłup = brak treningu. Może i z kręgosłupem trochę lepiej, ale dalej go odczuwam. Do tego deszcz i mokro, więc po namyśle nie biegam. Jutro też ma padać, ale pobiegnę.
12.01 - sobota
6 km (T1) - 33.16
3 km - 16.47, ostatnie 3 km - 16.29
Kręgosłup lub mięśnie przy kręgosłupie dalej czuję, więc nie mogłem biec na maksa. Ale jest lepiej niż dwa dni temu. Czas mówi sam za siebie.
13.01 - niedziela
Bez treningu.
Ze zdrowiem chyba lepiej, chociaż doszła nowość - coś drapie w gardle. Deszcz i mokro, że psa z kulawą nogą bym nie wygonił. Siebie też nie wygonię, tym bardziej, że moje zdrowie to jest jedna wielka niewiadoma. Jutro też ma padać, ale chyba pobiegnę. Dwa dni przerwy biegowej to by było trochę za dużo.
14.01 - poniedziałek
Bez treningu.
Dwa dni pod rząd to już poważna sprawa. Przyplątał się ból gardła. Oprócz tego pogoda zrobiła się zimowa. Po raz pierwszy w tym roku pada śnieg i zrobiła się zawieja. Może przy dobrej pogodzie z tym gardłem bym zaryzykował, ale w taki okolicznościach przyrody mówię stanowcze nie.
15.01 - wtorek
6 km (T1) - 31.37
Wszystko było na nie. Pogoda deszczowa, przeziębienie. Ale na szczęście kręgosłup (dokładniej chyba mięśnie kręgosłupa) odpuścił. Ubrałem się grubiej, osłona na twarz i postanowiłem zaryzykować. Przedtem zmierzyłem temperaturę. Gdyby była podgorączkowa, to bym nie biegł. Ale nie była, więc pobiegłem. Mokro, że buty przemokły. Bieg jak bieg. Cały czas miałem osłonę na twarz, bo wiało. Po czasie widać, że kłopoty z kręgosłupem mam za sobą. Czy jutro pobiegnę - któż to wie. Czosnek, płukanie gardła rumiankiem - trzeba wszystko zrobić dla zdrowia. Ale czy będzie - się zobaczy.
16.01 - środa
Bez treningu.
Do bólu gardła doszedł mocny kaszel, więc muszę sobie bieganie odpuścić. Mógłbym być uparty i biegać, ale lepiej wyzdrowieć bez ryzykowania. Czosnek, rumianek, witaminy - tym się teraz zajmę.
17.01 - czwartek
Bez treningu.
Czekam aż całkowicie będę zdrowy.
18.01 - piątek
Bez treningu.
19.01 - sobota
Bez treningu.
20.01 - niedziela
Bez treningu.
21.01 - poniedziałek
Bez treningu.
Jutro planuję lekką szósteczkę. Miałem dzisiaj pobiegać po przerwie "chorobowej", ale jest zimno, a temperatura odczuwalna w prognozie blisko -10 stopni.
22.01 - wtorek
6 km (T1) - 32.44
Po przeziębieniu został jeszcze kaszel, a i kręgosłup nie jest w 100% w porządku. Ale trzeba biegać.
23.01 - środa
6 km (T1) - 29.38
3 km - 14.58, ostatni 1 km - 4.46, ostatnie 3 km - 14.40
Kaszel dalej, ale 30 minut połamane. Coś mi się nie chciało wierzyć, ale stoper nie kłamie. Myślałem o niebieganiu, bo było -5 stopni (graniczna temperatura ujemna dla mnie do biegania), ale podniosło się do -3 i słoneczko w dodatku. Co prawda troszeczkę pod wiatr i mrozi strasznie, ale od czego jest osłona na twarz?
24.01 - czwartek
6 km (T1) - 28.52
1 km - 4.50, 3 km - 14.56, ostatnie 3 km - 13.56, ostatni 1 km - 4.26
Kaszel dalej. Szybciej, coraz szybciej. Czy to ma sens? Trochę za szybko, ale jak nogi niosą, to może niech niosą. Jutro przerwa w bieganiu.
25.01 - piątek
Bez treningu.
26.01 - sobota
10 km (T1) - 49.41
1 km - 4.50, 3 km - 15.03, 5 km - 25.09, ostatnie 3 km - 14.28, ostatni 1 km - 4.34
Połamane 50 minut. Trochę za szybko, ale tak jak niosą nogi. Ocieplenie, koło 0 stopni i trochę się zgrzałem. Pierwszy śnieg (dopiero), ale mało nasypało i tylko początek był śnieżny i śliski.
27.01 - niedziela
10km (T1) - 52.00
1 km - 4.58, 3 km - 15.25, 5 km - 26.03, ostatnie 3 km - 15.23, ostatni 1 km - 4.50
Dużo śniegu sypało, ale prawie się stopił. Początek treningu i biegu to brodzenie w bryi po kostki. Później czarna szosa i w miarę sucho. Już tak nie kozaczyłem z tempem, więc sporo wolniej niż wczoraj.
28.01 - poniedziałek
10km (T1) - 51.34
1 km - 5.02, 3 km - 15.30, 5 km - 26.06, ostatnie 3 km - 15.08, ostatni 1 km - 4.43, ostatnie 0,5 km - 2.23
Początek słabszy niż wczoraj, ale druga połówka lepsza, więc czas końcowy lepszy. Dalej mokro, padał deszcz, ale na szczęście błoto pośniegowe zniknęło.
29.01 - wtorek
10km (T1) - 50.44
1 km - 5.04, 3 km - 15.22, 5 km - 25.45, ostatnie 3 km - 14.38, ostatni 1 km - 4.39, ostatnie 0,5 km - 2.22
Ostatni bieg przed jednodniową przerwą więc można było szybciej pobiec. Co prawda nie złamałem 50 minut, ale i tak jest dobrze. Początek wolny, końcówka szybka. Następny cykl treningowy już z piętnastkami.
30.01 - środa
Bez treningu.
31.01 - czwartek
15 km (T1) - 1.18.42
1 km - 4.51, 3 km - 15.04, 5 km - 25.34, 10 km - 52.11, ostatnie 3 km - 15.43, ostatni 1 km - 4.51
Wreszcie piętnastka, w następnej serii dwudziestki, potem 25 km.
01.02 - piątek
10 km (T1) - 52.58
1 km - 4.57, 3 km - 15.48, 5 km - 26.34, ostatnie 3 km - 15.37, ostatni 1 km - 4.53, ostatnie 0,5 km - 2.22
Dyszka - oddyszka, czyli odetchnięcie między dłuższymi wybieganiami. Gorzej niż wczoraj na pierwszych 10 km, ale tak ma być.
02.02 - sobota
15 km (T1) - 1.23.15
1 km - 5.11, 3 km - 16.07, 5 km - 27.12, 10 km - 55.34, ostatnie 3 km - 16.15, ostatni 1 km - 5.06
Na szosie śnieg i lód, tyko miejscami czarno. Czas więc o wiele słabszy niż dwa dni temu. Byłby zapewne słabszy i bez złych warunków, ale nie tak.
3.02 - niedziela
10km (T1) - 52.30
1 km - 5.09, 3 km - 15.32, 5 km - 26.10, ostatnie 3 km - 15.237, ostatni 1 km - 5.04, ostatnie 0,5 km - 2.32
Wczoraj sypnęło mocno śniegiem, ale wysoka temperatura spowodowała jego stopnienie. Tylko na mojej ulicy pozostało błoto pośniegowe, ale na szosie już czarno. CO prawda miejscami ogromne kałuże do połowy szosy, ale te można było ominąć. Niestety jedno takie omijanie skończyło się upadkiem i chlapnięciem w kałużę. Musiałem omijać poboczem, bo z tyłu jechał samochód. A że pobocze jeszcze ze śniegiem, więc było ślisko. Nic się nie stało, ale jeden but całkowicie przemókł. Nie mógł ten samochód jechać 5 sekund wcześniej lub później?
4.02 - poniedziałek
Bez treningu.
5.02 - wtorek
20 km (T1) - 1.52.52
1 km - 5.05, 3 km - 16.03, 5 km - 27.15, 10 km - 55.42, 15 km - 1.24.24, ostatnie 3 km - 16.44, ostatni 1 km - 5.19
Pierwsze dwie dyszki w tym roku. Pogoda prawie idealna. No i co mnie bolało po 15 kilometrze? Kark i ręce. Zawsze tak mam, czyli te części ciała trzeba więcej trenować, chociaż trenuję. No i może podczas biegu za mocno się spinam, więc trzeba się rozpiąć, czyli rozluźnić :)
6.02 - środa
10km (T1) - 53.31
1 km - 5.09, 3 km - 15.55, 5 km - 27.06, ostatnie 3 km - 15.35, ostatni 1 km - 4.58, ostatnie 0,5 km - 2.27
Tempo słabe, ale ostatni kilometr udało mi się przebiec poniżej 5 minut. To jest taki mały sukcesik.
7.02 -czwartek
20 km (T1) - 1.49.35
1 km - 5.07, 3 km - 15.54, 5 km - 26.48, 10 km - 54.09, 15 km - 1.22.11, ostatnie 3 km - 16.06, ostatni 1 km - 5.05
Lepiej o 3 minuty niż na poprzedniej dwudziestce, więc nie jest źle.
08.02 - piątek
10km (T1) - 55.41
1 km - 5.15, 3 km - 16.27, 5 km - 27.56, ostatnie 3 km - 16.24, ostatni 1 km - 5.20, ostatnie 0,5 km - 2.42
Dwa dni temu tempo było słabiutkie, a co dopiero teraz mam mówić?
09.02 - sobota
Bez treningu.
10.02 - niedziela
20 km (T1) - 1.52.31
1 km - 5.07, 3 km - 15.59, 5 km - 27.08, 10 km - 55.21, 15 km - 1.24.17, ostatnie 3 km - 16.45, ostatni 1 km - 5.19
Prawie powtórka z 5 lutego. Jednak 20 kilometrów to już dłuuugi dystans.
11.02 - poniedziałek
10km (T1) - 53.04
1 km - 5.00, 3 km - 15.38, 5 km - 26.32, ostatnie 3 km - 15.39, ostatni 1 km - 4.58, ostatnie 0,5 km - 2.27
Lepiej niż w poprzednim mikrocyklu czterodniowym. Wczorajsza 20-stka też była nieco lepsza.
12.02 - wtorek
20 km (T1) - 1.52.31
1 km - 5.06, 3 km - 16.00, 5 km - 27.06, 10 km - 55.17, 15 km - 1.24.07, ostatnie 3 km - 16.37, ostatni 1 km - 5.05
Prawie taki sam bieg jak dwa dni temu, tylko, że dokładnie nie wiem sekundowo, bo ostatni kilometr musiałem oszacować. Wyłączyłem przez przypadek stoper na 24 kilometrze. Po prostu nacisnąłem nie ten przycisk.
13.02 - środa
10km (T1) - 54.16
1 km - 5.10, 3 km - 16.00, 5 km - 27.10, ostatnie 3 km - 15.54, ostatni 1 km - 4.54, ostatnie 0,5 km - 2.24
Dyszki słabiutkie, więc jestem przemęczony. Następny mikrocykl miał być z 25-kami, będzie 20-stkami. Ale jutro dzień przerwy, żeby zregenerować siły.
14.02 - czwartek
Bez treningu.
15.02 - piątek
20 km (T1) - 1.46.27
1 km - 5.12, 3 km - 15.48, 5 km - 26.25, 10 km - 53.07, 15 km - 1.19.59, ostatnie 3 km - 15.40, ostatni 1 km - 5.09, ostatnie 05, km - 2.32
Lepiej o 6 minut niż ostatnio. Jak w tym mikrocyklu będzie szybko, to następny mikrocykl planuję z 25-kami. 25 kilometrów to będzie max.
16.02 - sobota
10km (T1) - 52.52
1 km - 5.05, 3 km - 15.55, 5 km - 26.58, ostatnie 3 km - 14.52, ostatni 1 km - 4.34, ostatnie 0,5 km - 2.18
Goniłem wynik, żeby pobiec lepiej dyszkę niż wczoraj i udało się. Ale wczoraj było 20 km.
17.02 - niedziela
20 km (T1) - 1.46.24
1 km - 5.05, 3 km - 15.52, 5 km - 26.34, 10 km - 53.23, 15 km - 1.20.33, ostatnie 3 km - 15.00, ostatni 1 km - 4.42
Wynik o 3 sekundy lepszy niż 2 dni temu. Biegłem gorzej, ale ostatnie 3 kilometry wyraźnie przyspieszyłem. Czas więc na 25 km.
18.02 - poniedziałek
10km (T1) - 52.52
1 km - 5.02, 3 km - 15.45, 5 km - 26.24, ostatnie 3 km - 15.22, ostatnie 0,5 km - 2.21
3 sekundy słabiej niż dwa dni temu. Tylko, że dzisiaj pierwsza połówka szybsza, a druga wolniejsza. Jutro zasłużony odpoczynek, a pojutrze 25 km.
19.02 - wtorek
Bez treningu.
20.02 - środa
25 km (T1) - 2.20.57
1 km - 5.07, 3 km - 15.43, 5 km - 26.27, 10 km - 53.37, 15 km - 1.21.52, 20 km - 1.51.31, ostatnie 3 km - 17.21, ostatni 1 km - 5.32
Początek dosyć szybki, koniec wolny. Ale to pierwsza 25-tka, więc nie ma się co przejmować.
21.02 - czwartek
10km (T1) - 52.39
1 km - 5.09, 3 km - 15.48, 5 km - 26.35, ostatnie 3 km - 15.16, ostatni 1 km - 4.54, ostatnie 0,5 km - 2.28
Jako taki bieg.Końcowe 3 kilometry niezłe. Miałem nie biec, bo zapowiadano cały dzień deszcze, ale udało mi się znaleźć okienko pogodowe bez deszczu, a przynajmniej z małym deszczem. Wiosna już na całego. Żurawie skrzeczą, inne ptaszki ćwierkają, temperatura około 10 stopni, więc czuć już tę wiosnę. Zapowiadają jeszcze ochłodzenie, ale nie ma się co na zapas przejmować.
22.02 - piątek
25 km (T1) - 2.21.06
1 km - 4.59, 3 km - 15.35, 5 km - 26.28, 10 km - 54.23, 15 km - 1.23.05, 20 km - 1.52.48, ostatnie 3 km - 16.13, ostatni 1 km - 5.16
Początek jak dwa dni temu, później wolniej, ale na ostatnich 3 kilometrach nadrobiłem minutę i wynik tylko o 9 sekund gorszy. Pamiętałem te ponad 17 minut, więc starałem się jak mogłem szybko biec. Na następnym biegu, na ostatniej trójce, dam jeszcze więcej z siebie.
23.02 - sobota
10km (T1) - 53.19
1 km - 5.18, 3 km - 16.05, 5 km - 27.02, ostatnie 3 km - 15.16, ostatni 1 km - 4.50, ostatnie 0,5 km - 2.24
Musiałem się postarać, żeby przebiec dyszkę szybciej niż podczas 25-tek. Jutro przerwa. Trzeba się regenerować i nie przesadzać
24.02 - niedziela
Bez treningu.
25.02 - poniedziałek
25 km (T1) - 2.21.09
1 km - 5.03, 3 km - 15.41, 5 km - 26.30, 10 km - 54.26, 15 km - 1.22.58, 20 km - 1.52.28, ostatnie 3 km - 16.34, ostatni 1 km - 5.14
Prawie tak samo jak trzy dni temu. Tylko 3 sekundy gorzej. Te 3 sekundy, a nawet więcej straciłem na 23 i 24 kilometrze, albo inaczej - nie zdołałem uzyskać wtedy większej prędkości. Ostatni kilometr 2 sekundy lepiej, więc tutaj nie było źle.
26.02 - wtorek
10km (T1) - 53.30
1 km - 5.07, 3 km - 15.43, 5 km - 26.37, ostatnie 3 km - 15.59, ostatni 1 km - 5.01, ostatnie 0,5 km - 2.32
Starałem się pobiec szybciej niż na dyszkę podczas biegu 25-kilometrowego. Było szybciej, ale trochę wolniej niż dwa dni temu.
27.02 - środa
25 km (T2) - 2.24.21
1 km - 5.12, 3 km - 16.13, 5 km - 27.22, 10 km - 55.15, 15 km - 1.24.05, 20 km - 1.54.28, ostatnie 3 km - 17.27, ostatni 1 km - 5.30
To już ostania 25-tka. Okres ładowania akumulatorów zakończony. 6x20km i 4x25km to wszystko tej zimy. W tamtym roku było o wiele więcej kilometrów, ale ilość się nie liczy, liczy się jakość. Dzisiaj jakoś było ciężko i o ponad 3 minuty wyszło gorzej niż na poprzednich 25-kach. Może to już zmęczenie materiału się odezwało? Ale materiał, czyli moja skromna osoba, będzie teraz biegać dyszki przeplatane szóstkami.
28.02 - czwartek
Bez treningu.
Miałem zakończyć ładowanie akumulatorów dyszką, ale praca i wyjazdy spowodowały, że nie chciało mi się biegać. Dodatkowo tłusty czwartek, no i 7 pączków zjedzone, więc nie jest źle.
Można więc podsumować ten miesiąc. Po odpuszczonym chorobowym styczniu luty był udany w kilometraż. 4x25km, 6x20km, 1x15km, 11x10km, no i uzbierało się 345 kilometrów. Więcej niż w lutym ubiegłego roku, ale w sumie od grudnia o wiele mniej.
01.03 - piątek
10km (T1) - 52.33
1 km - 5.04, 3 km - 15.46, 5 km - 26.34, ostatnie 3 km - 15.02, ostatni 1 km - 4.47, ostatnie 0,5 km - 2.19
Nie chciałem szaleć, bo trochę było zimno. Końcówka mocniejsza i czas zrobił się obiecujący. Jutro szósteczka. Spróbuję mocno.
02.03 - sobota
6km (T1) - 29.00
1 km - 4.39, 3 km - 14.35, ostatnie 3 km - 14.25, ostatni 1 km - 4.31, ostatnie 0,5 km - 2.11
Pierwszy szybszy bieg od długiego czasu. Wolę chyba biegać szybciej, ale krócej. też muszę pomyśleć o bieganiu po górkach, szybko pod górę. Akurat szósteczki się do tego nadają.
03.03 - niedziela
10km (T1) - 50.42
1 km - 4.47, 3 km - 14.49, 5 km - 25.32, ostatnie 3 km - 14.54, ostatni 1 km - 4.39, ostatnie 0,5 km - 2.15
Szybciej niż dwa dni temu, ale jeszcze nie poniżej 50 minut. Pierwsze i ostatnie 3 kilometry poniżej 5min/km, środek wolniejszy. Jutro szósteczka. Trzeba będzie pędzić. Mokry dzień, padało, ale trzeba biegać, bo jak nie teraz to kiedy?
04.03 - poniedziałek
6km (T1) - 28.49
0,5 km - 2.15, 1 km - 4.33, 3 km - 14.32, ostatnie 3 km - 14.17, ostatni 1 km - 4.19, ostatnie 0,5 km - 2.07
To co poniżej 5 minut, to na pierwszym i ostatnim kilometrze. Pozostałe kilometry w tempie 5 min/km. Ostatni kilometr starałem się zafiniszować i to się udało.
05.03 - wtorek
10km (T1) - 52.02
1 km - 4.58, 3 km - 15.22, 5 km - 26.02, ostatni 1 km - 4.50, ostatnie 0,5 km - 2.24
Wolniej niż dwa dni temu. Pierwszy i ostatni kilometr poniżej 5 min/km, pozostałe kilometry już słabiej.
06.03 - środa
6km (T1) - 31.20
0,5 km - 2.27, 1 km - 4.57, 3 km - 15.38, ostatnie 3 km - 15.42, ostatni 1 km - 4.58, ostatnie 0,5 km - 2.30
Dzisiaj słabiutko. Odbiję jutro może.
07.03 - czwartek
10km (T1) - 49.22
1 km - 4.50, 3 km - 14.49, 5 km - 25.06, ostatnie 3 km - 14.23, ostatni 1 km - 4.41, ostatnie 0,5 km - 2.20
Wreszcie złamałem 50 minut. To już najwyższa pora biegać szybciej. Druga połówka szybsza, a końcówka najszybsza. Jutro szósteczka z szybkim pierwszym kilometrem. Co będzie dalej - sie zobaczy:)
08.03 - piątek
6km (T1) - 27.25
0,5 km - 2.04, 1 km - 4.12, 3 km - 13.41, ostatnie 3 km - 13.44, ostatni 1 km - 4.23, ostatnie 0,5 km - 2.10
Pierwszy bieg na maksa. Bardzo szybki pierwszy kilometr, no i potem tyle ile w nogach zostało. Pierwsza połówka pod wiatr, ale często boczny, druga z wiatrem, ale też czasem bocznym. Końcówka mogła być trochę szybsza, ale nie będę biegał w trupa, bo to trzeba zostawić na starty.
9.03 - sobota
10km (T1) - 52.41
1 km - 4.57, 3 km - 15.34, 5 km - 26.16, ostatnie 3 km - 15.33, ostatni 1 km - 4.52, ostatnie 0,5 km - 2.27
PO szybkim biegu nastał wolny. Może i chciałem szybko biec, ale jakoś się nie dało. Jutro postaram się szybciej.
10.03 - niedziela
6km (T1) - 28.34
0,5 km - 2.04, 1 km - 4.16, 3 km - 14.04, ostatnie 3 km - 14.30, ostatni 1 km - 4.30, ostatnie 0,5 km - 2.11
O ponad minutę gorzej niż 2 dni temu. Pierwsze pół kilometra tak samo, potem tylko gorzej. A i tak wyraźnie poniżej 30 minut.
11.03 - poniedziałek
Bez treningu.
12.03 - wtorek
10km (T1) - 52.17
0,5 km - 2.17, 1 km - 4.36, 3 km - 15.16, 5 km - 26.10, ostatnie 3 km - 15.09, ostatni 1 km - 4.25, ostatnie 0,5 km - 2.13
Pierwszy i ostatni kilometr dosyć szybko, pozostałe kilometry wolno. Za wolno. Czyżbym miał gonić formę przez cały sezon? Jutro szybka szósteczka, pojutrze też szósteczka już nie tak szybka, dzień przed biegiem wolne, albo spokojna szósteczka dla rozruszania organizmu. Wniosek - za szybko nie mogę zaczynać, bo może wytrzymałość jest, ale szybkości i siły niewiele.
13.03 - środa
6km (T1) - 28.15
0,5 km - 2.02, 1 km - 4.11, 3 km - 14.14, ostatnie 3 km - 14.01, ostatni 1 km - 4.17, ostatnie 0,5 km - 2.09
Pierwszy kilometr szybki, ale było pod wiatr więc nie można było się rozpędzić. Później do półmetka dalej pod mocny wiatr, więc było ciężko. Druga połówka szybsza, ale z wiatrem. Ostatni kilometr przyspieszenie, ale i tak nie było lepiej niż na pierwszym kilometrze. Jutro znowu szósteczka z pierwszym i ostatnim kilometrem bardzo szybkim. Pośrodku może być wolniej niż dzisiaj, żeby ostatni kilometr był podobny do pierwszego.
14.03 - czwartek
6 km (T1) - 29.13
0,5 km - 2.02, 1 km - 4.05, 3 km - 14.34, ostatnie 3 km - 14.39, ostatni 1 km - 4.10, ostatnie 0,5 km - 2.02
Pierwszy i ostatni kilometr szybko, pozostałe kilometry wolno. Całkowicie nie zrealizowałem zamiaru, żeby skrajne kilometry były podobne czasowo, ale ostatnie odcinki półkilometrowe już tak. Chociaż w pierwszą stronę pół kilometra jest lekko pod górkę i było lekko pod wiatr, a ostatnie pół kilometra oczywiście na odwrót. Przeszła mi przez głowę myśl (podczas biegu), żeby ostatnie pół kilometra przebiec poniżej 2 minut, ale mimo starań się nie udało. Jutro wolna (ale bez przesady) szósteczka, jak nie będzie padało, a zapowiadają deszcze. Jakoś zmoknąć nie mam zamiaru, a szczególnie nie mam zamiaru zamoczyć butów przed pierwszym startem w sezonie.
15.03 - piątek
Bez treningu.
Miałem biegać jak nie będzie deszczu. Nie było deszczu, ale nie biegałem. Jutro przed zawodami trzeba będzie trochę więcej rozgrzewki, tym bardziej, że wybieram się samochodem.
Jutro wielka niewiadoma, dlatego też początek będę się starał pobiec nie za ostro.
16.03 - sobota
9,440 km - 41.05
Start w DLB. Tylko pół minuty gorzej niż w tamtym roku, więc nie było źle.
17.03 - niedziela
Bez treningu.
Trzeba było odpocząć po biegu na maksa.
18.03 - poniedziałek
10km (T1) - 53.22
0,5 km - 2.21, 1 km - 4.51, 3 km - 15.38, 5 km - 26.48, ostatnie 3 km - 15.33, ostatni 1 km - 4.49, ostatnie 0,5 km - 2.25
Jakoś nie chciało mi się dzisiaj biegać. W porze biegu miał padać deszcz, ale nie padał, więc pobiegłem. Tylko pierwszy kilometr był jako tako. Im dalej ty ciężej i tym wolniej. Starałem się ostatnie 3 kilometry przebiec szybciej, co mi się udało i ostatni kilometr szybszy niż pierwszy. Dobre i to. Jak dzisiaj wolniej to jutro szósteczka powinna być szybsza. Przynajmniej pierwszy i ostatni kilometr postaram się jak mogę. W sobotę 91 kilometrów (maksymalnie), ale nie przygotowuję się do tego biegu (a raczej przedsięwzięcia) specjalnie. Trenuję do startu 6 kwietnia na 6,25 km (6,25 km plus 68 kilometrów w ramach Maratonu po Plaży).
19.03 - wtorek
6km (T1) - 27.45
0,5 km - 2.08, 1 km - 4.19, 3 km - 13.57, ostatnie 3 km - 13.48, ostatni 1 km - 4.11, ostatnie 0,5 km - 2.01
Wczoraj kicha dzisiaj nieźle. Na uwagę zasługuje czas ostatniej pięćsetki. Muszę zacząć finiszować ostro na treningach i to właśnie taki finisz.
20.03 - środa
Bez treningu.
W ostatniej chwili zrezygnowałem z treningu. Już się przebierałem nawet. Muszę dbać o zdrowie przed sobotnim bieganiem, a gardło co czuję.
21.03 - czwartek
6 km (T1) - 29.01
1 km - 4.34, 3 km - 14.38, ostatnie 3 km - 14.23, ostatni 1 km - 4.28, ostatnie 0,5 km - 2.13
Nie było maksa. Oszczędzam się. Jutro szóstka lub nic.
22.03 - piątek
6 km (T1) - 29.41
1 km - 4.45, 3 km - 15.07, ostatnie 3 km - 14.34, ostatni 1 km - 4.35, ostatnie 0,5 km - 2.16
Normalnie przed zawodami nie biegałbym tak szybko (jak na mnie, ale jutrzejszy bieg wykluczy mnie z biegania na kilka dni więc biegam szybciej przed.
23.03 - sobota
91 km - 15:59:35
IV Maraton po Plaży.
Parkrun w luźnym tempie, ale nie wolno. Później tyle przebiegnę ile będę miał sił, resztę przejdę. Tylko jak się ubrać. Mam dwa pomysły. Cienka koszulka z długim rękawem pod spód, zielona koszulka DLB, gruba bluza (w której codziennie trenuję) na wierzch, którą przed parkrunem zdejmę. Drugi pomysł to na odwrót - gruba pod spód, cienka na wierzch. Zależeć to też będzie od temperatury.
Dystans pokonany. Dużo było chodzenia, a pod koniec gdy zrobiło się ciemno samo chodzenie, bo nie miałem oświetlenia i się nie dało biec.
24.03 - niedziela
Bez treningu oczywiście.
25.03 - poniedziałek
Bez treningu
26.03 - wtorek
6 km (T1) - 41.03
Tyle mogłem pobiec, nic więcej. Po drodze zaczęło padać, a miało cały dzień nie padać. Zimny wiatr wychłodził mnie trochę.
27.03 - środa
6 km (T1) - 31.45
1 km - 4.48, 3 km - 15.42, ostatnie 3 km - 16.03, ostatni 1 km - 5.00, ostatnie 0,5 km - 2.30
Początek mocny, ale dalej nie było mocy. Trochę padało.
28.03 - czwartek
6 km (T1) - 28.58
0,5 km - 2.13, 1 km - 4.27, 3 km - 14.25, ostatnie 3 km - 14.33, ostatni 1 km - 4.29, ostatnie 0,5 km - 2.05
Mocno od początku. Na 5 kilometrze poczułem, ze jest szansa złamać 29 minut. Trochę wolno pobiegłem przedostatnią pięćsetkę, więc na ostatniej musiałem ostro gonić. Udało się. Mrzył drobny kapuśniaczek.
29.03 - piątek
6 km (T2) - 30.43
0,5 km - 2.10, 3 km - 15.14, ostatnie 3 km - 15.29, ostatnie 0,5 km - 2.09
Wreszcie po górkach. Tego potrzebowałem. Pierwsze i ostatnie 0,5 km szybko i pod górki szybko. A tych górek było sporo. Gdzieś tam kiedyś liczyłem. Za dwa dni powtórka.
30.03 - sobota
6 km (T1) - 29.52
0,5 km - 2.16, 1 km - 4.35, 3 km - 14.51, ostatnie 3 km - 15.02, ostatni 1 km - 4.37, ostatnie 0,5 km - 2.18
Już nie tak szybko jak dwa dni temu, ale to tylko trening. Pierwszy raz w tym roku założyłem krótkie spodenki. 15 stopni i słonce namówiło mnie do tego. Jutro po górkach.
31.03 - niedziela
6 km (T2) - 29.21
0,5 km - 2.07, 3 km - 14.53, ostatnie 3 km - 14.28, ostatnie 0,5 km - 2.03
Po górkach tym razem szybko, szybciej nawet niż po szosie. Druga połówka szybsza, a ostatnie 0,5 km już blisko 2 minut. Może tak szybko, bo jutro przewidziałem przerwę treningową?
01.04 - poniedziałek
Bez treningu.
02.04 - wtorek
6 km (T1) - 29.38
0,5 km - 2.09, 1 km - 4.22, 3 km - 14.45, ostatnie 3 km - 14.53, ostatni 1 km - 4.35, ostatnie 0,5 km - 2.14
Na pierwszej połówce było pod wiatr, mimo to pobiegłem szybciej niż drugą. Jutro po górkach.
03.04 - środa
6 km - 32.09(T2)
0,5 km - 2.11, 3 km - 16.02, ostatnie 3 km - 16.07, ostatnie 0,5 km - 2.17
Było pod górki szybko i dynamicznie, ale ogólnie to słabiutko. Jutro szóstka z pierwszym i ostatnim szybkim kilometrem. Pomiędzy wolniej.
04.04 - czwartek
6 km (T1) - 28.45
0,5 km - 2.11, 1 km - 4.25, 3 km - 14.29, ostatnie 3 km - 14.16, ostatni 1 km - 4.22, ostatnie 0,5 km - 2.10
Nie udało mi się w pełni zrealizować celu, bo pierwszy i ostatni kilometr nie były tak szybkie jak zakładałem. Po pierwszym kilometrze postanowiłem więc nie zwalniać za bardzo i na półmetku pojawiła się szansa złamania 29 minut. Szansę tę wykorzystałem. To już ostatni trening przed dwubiegiem. DLB na maksa, MpP też ile sił starczy. Planuję "tylko" 66 kilometrów. Tylko, bo maksymalna trasa wynosi 73 kilometry. Planuję zamiast na miejsce startu (73 km) dobiec do Kołczewa, czyli tam gdzie mieszkam. Można również honorowo zakończyć w Międzyzdrojach na 52 kilometrze.
05.04 - piątek
Bez treningu.
06.04 - sobota
6,240 km - 28.13
66 km - 9:51:08
07.04 - niedziela
Bez treningu
08.04 - poniedziałek
Be treningu
09.04 - wtorek
6 km (T1) - 31.51
1 km - 5.00, 3 km - 15.57, ostatnie 3 km - 15.54, ostatni 1 km - 4.40, ostatnie 0,5 km - 2.12
Organizm prawie wypoczęty. Jest o wiele lepiej niż po poprzednim ultra.
10.04 - środa
6 km (T1) - 29.18
0,5 km - 2.11, 1 km - 4.23, 3 km - 14.32, ostatnie 3 km - 14.46, ostatni 1 km - 4.31, ostatnie 0,5 km - 2.14
Szybciej coraz szybciej. Jutro po górkach.
11.04 - czwartek
6 km (T1) - 29.58
0,5 km - 2.18, 1 km - 4.41, 3 km - 14.50, ostatnie 3 km - 15.08, ostatni 1 km - 4.49, ostatnie 0,5 km - 2.22
Pada deszcz więc po górkach nie biegałem. Taki trochę luźniejszy bieg się zrobił.
12.04 - piątek
6 km (T1) - 29.30
0,5 km - 2.16, 1 km - 4.38, 3 km - 15.01, ostatnie 3 km - 14.29, ostatni 1 km - 4.33, ostatnie 0,5 km - 2.11
Miały być górki albo dyszka, ale padało i musiałem ugotować gulasz, więc ani górek nie było ani dłuższego dystansu. Została szósteczka, którą pokonałem szybciej niż wczoraj. Pierwsza połówka wolniejsza niż wczoraj, druga szybsza.
13.04 - sobota
6 km (T2) - 31.11
0,5 km - 2.02, 3 km - 15.24, ostatnie 3 km - 15.47, ostatnie 0,5 km - 2.08
Wreszcie po górkach. Trochę siły biegowej się przyda.
14.04 - niedziela
6 km (T1) - 29.28
1 km - 4.40, 3 km - 14.48, ostatnie 3 km - 14.50, ostatni 1 km - 4.37, ostatnie 0,5 km - 2.16
Taki sobie trening. Ani za szybko ani za wolno.
15.04 - poniedziałek
6 km (T2) - 31.00
0,5 km - 2.09, 3 km - 15.19, ostatnie 3 km - 15.41, ostatnie 0,5 km - 2.09
Nieznacznie lepiej niż dwa dni temu, ale pierwsze 0,5 km gorzej, znacznie gorzej - 2.02/2.09
16.04 - wtorek
6 km (T1) - 30:00:00
0,5 km - 2.11, 1 km - 4.30, 3 km - 14.45, ostatnie 3 km - 15.15, ostatni 1 km - 4.44, ostatnie 0,5 km - 2.15
Taki sobie trening. Nic szczególnego, poz tym, że uzyskałem czas 30 minut z dokładnością do setnej części sekundy. Do złamania 30 minut zabrakło więc 0,01 sekundy. Jutro znowu po górkach, ale muszę się postarać o coś bardziej energetycznego.
17.04 - środa
6 km (T2) - 30.44
0,5 km - 2.04, 3 km - 15.31, ostatnie 3 km - 15.14, ostatnie 0,5 km - 2.06
Pierwsza połówka wolniejsza niż dwa dni temu, ale druga szybsza i czas w sumie lepszy. Muszę pierwsze i ostatnie 0,5 km starać się biegać poniżej 2 minut.
18.04 - czwartek
6 km (T2) - 29.10
0,5 km - 1.57, 3 km - 14.31, ostatnie 3 km - 14.38, ostatnie 0,5 km - 2.01
Miał być ogień i było ogień. Wystarczyło wydłużyć krok (łatwo powiedzieć) i pierwsze 0,5 km poniżej 2 minut. Ostatnie 0,5 km jeszcze powyżej 2 minut, ale jutro poprawka. Co prawda może być gorzej (zmęczenie), ale trzeba próbować. Trzy razy pod rząd po górkach, bo najbliższy bieg DLB będzie po górkach, więc tak sobie wymyśliłem. Miałem pobiec dyszkę jeszcze kiedyś przed tym biegiem, ale chyba już nie pobiegnę. Bieg DLB będzie na dystansie 6,7 km, więc szósteczki są dobre.
19.04 - piątek
6 km (T2) - 29.44
0,5 km - 1.59, 3 km - 14.49, ostatnie 3 km - 14.55, ostatnie 0,5 km - 1.55
Było do przewidzenia, że dzisiaj będzie gorzej niż wczoraj. Czas gorszy, czyli słabsze średnie tempo, za to pierwsze i ostatnie 0,5 km poniżej 2 minut, a ostatnie pół, to dzida!!!:) No takie treningi to już jest coś.
20.04 - sobota
5 km - 21:18
Parkrun Świnoujście nieoczekiwanie. Czas bardzo dobry, ale 21 minut czeka w tym roku na złamanie.
21.04 - niedziela
Bez treningu.
22.04 - poniedziałek
6 km (T2) - 29.46
0,5 km - 1.56, 3 km - 14.48, ostatnie 3 km - 14.58, ostatnie 0,5 km - 2.01
Prawie tak samo jak w piątek, tylko ostatnie 0,5 km powyżej 2 minut.
23.04 - wtorek
6 km (T2) - 29.41
0,5 km - 1.56, 3 km - 14.49, ostatnie 3 km - 14.52, ostatnie 0,5 km - 2.01
Prawie jak wczoraj, tylko druga połówka nieznacznie szybsza. Niestety na ostatnim 0,5 km nie udało się złamać 2 minut, ale przeszkadzały mi dwa psy, które zaczęły do mnie doskakiwać. Musiałem je trochę postraszyć, a że nie miałem czym, to trochę za nimi pobiegałem. Taki biegowy sposób.
24.04 - środa
6 km (T1) - 27.54
0,5 km - 2.01, 1 km - 4.08, 3 km - 13.58, ostatnie 3 km - 13.56, ostatni 1 km - 4.16, ostatnie 0,5 km - 2.04
Wreszcie po szosie. Co prawda to nie jest najlepszy wynik w tym roku, ale nie najgorszy. Pierwsze i ostatnie 0,5 km powyżej 2 minut, ale po szosie staram się biegać szybko pierwszy i ostatni 1 km, a nie 0,5 jak po górkach. Warto by było teraz przebiec kilometr poniżej 4 minut. Długi, mocny krok i będzie. Jutro ostatni trening przed biegiem DLB na dystansie 6,750 m. Po górkach będzie, 3 raz w tym tygodniu.
25.04 - czwartek.
6 km (T2) - 28.51
0,5 km - 1.59, 3 km - 14.31, ostatnie 3 km - 14.21, ostatnie 0,5 km - 1.55
Świetny czas, za to pod górki jakoś nie za bardzo dynamicznie. Jakoś nie czułem, że lecę szybciej niż poprzednio, więc nie ma się co starać. Jak jest moc, to sama odda.
26.04 - piątek
Bez treningu.
27.04 - sobota
6,680 km - 29.00
Start w DLB.
28.04 - niedziela
10 km (T1) - 51.16
3 km - 15.21, 5 km - 25.46, ostatnie 3 km - 15.08, ostatni 1 km - 4.43, ostatnie 0,5 km - 2.19
Pierwsza dyszka od wielu dni. Cóż - trzeba zacząć trenować do półmaratonu. Jutro też dyszka.
29.04 - poniedziałek
15 km - 1.20.22
1 km - 4.40, 3 km - 15.00, 5 km - 25.37, 10 km - 53.05, ostatnie 3 km - 16.07, ostatni 1 km - 4.57, ostatnie 0,5 km - 2.25
Miała być dycha, było 15. Może to za szybko, ale co tam, trzeba robić teraz objętość. Początek dosyć szybki, bo z wiatrem, druga część dystansu wyraźnie wolniejsza.
30.04 - wtorek
10 km (T2 + 1) - 54.45
0,5 km - 2.05, 3 km - 15.22, ostatnie 3 km - 16.05, ostatnie 0,5 km - 2.14
Pierwsza dyszka w tym roku po górkach. Jutro 15.
01.05 - środa
15 km (T1) - 1.22.06
1 km - 5.03, 3 km - 15.09, 5 km - 26.59, 10 km - 54.57, ostatnie 3 km - 15.58, ostatni 1 km - 4.47, ostatnie 0,5 km - 2.21
Druga piętnastka wolniejsza niż pierwsza, chociaż końcówka szybsza.
02.05 - czwartek
10 km (T2 + 1) - 54.23
0,5 km - 2.02
To wszystkie pomiary. Zapomniałem zapisać. W pamięci został czas tylko pierwszego pół kilometra. Szybciej niż dwa dni temu, więc jakoś do przodu. Dzisiaj odbywał się w Międzyzdrojach Bieg po Kulturę. Muszę oszczędzać siły, więc nie pojechałem. Szkoda. Jutro ostatnia piętnastka w tym tygodniu, dzień przerwy i w niedzielę wyjazd do Świnoujścia na bieg długości 5 km z kawałkiem. W poniedziałek zaczynam drugi tydzień przygotowań do półmaratonu 20-stką.
03.05 - piątek
15 km (T1) - 1.17.38
1 km - 4.47, 3 km - 15.00, 5 km - 25.24, 10 km - 51.50, ostatnie 3 km - 15.03, ostatni 1 km - 4.36, ostatnie 0,5 km - 2.15
Ponad 4 minuty lepiej niż dwa dni temu. Nie spodziewałem się, ale jest moc jako taka. Kończę pierwszy tydzień przygotowań do półmaratonu DLB. Teraz dwa dni przerwy, przy czym jutro bez treningu, pojutrze 5,160 km na zawodach w Świnoujściu. W następnym tygodniu planuję dwie dwudziestki, jedną piętnastkę i dyszki w środku.
04.05 - sobota
Bez treningu.
05.05 - niedziela
5,160 (4,600)km - 22.50
START w Świnoujściu.
06.05 - poniedziałek
20 km - 1.47.35
1 km - 4.46, 3 km - 15.16, 5 km - 26.06, 10 km - 53.09, 15 km - 1.20.58, ostatnie 3 km - 15.33, ostatni 1 km - 4.51
Niby 14-15 stopni, ale długi rękaw, czapka na głowę, rękawiczki na ręce. Jeśli chodzi o bieg, to wyszedł w niezłym dla mnie tempie. To był chyba ostatni bieg dla moich starych butów. Dziury na palcach w podeszwie się zrobiły. Można biegać, szczególnie latem, ale bez przesady. Uzbroiłem nowe buty (przeplotłem i zawiązałem sznurówki) i jutro pobiegnę w nich po górkach. Chyba, że będzie trochę padać i pobiegnę jeszcze w starych, żeby nowe się od razu nie ubrudziły. Po asfalcie na dłuższych dystansach jeszcze w nich nie będę biegać, bo jeszcze się nie starły zgodnie z nachyleniem szosy.
07.05 - wtorek
10 km (T2 + 1) - 54.06
0,5 km - 2.07, 3 km - 15.19, ostatnie 3 km - 15.46, ostatnie 0,5 km - 2.11
Nowe buty, nowa bezszwowa technologia. Nawet nie wiedziałem, że kupiłem takie buty, a konkretnie dwie pary na zapas. A może wiedziałem, ale było to już dawno temu. Do tego nowe skarpety, ale w starej technologii. Nie czułem jakiegoś dyskomfortu podczas biegu i po. Dłuższe dystanse jeszcze nie będę biegał na razie w tych nowych butach. Jutro 20 km w starych.
08.05 - środa
20 km - 1.51.48
1 km - 4.53, 3 km - 15.43, 5 km - 26.46, 10 km - 54.26, 15 km - 1.23.20, ostatnie 3 km - 16.36, ostatni 1 km - 5.12
O wiele słabiej niż 2 dni temu. Tyle miałem dzisiaj sił.
09.05 - czwartek
10 km (T2 + 1) - 54.59
0,5 km - 2.08, 3 km - 15.18, ostatnie 3 km - 16.12, ostatnie 0,5 km - 2.20
Słabiej niż 2 dni temu. Jeszcze do 3-go kilometra tak samo, później wolniej, chociaż pod górki bardziej energetycznie. Przemęczenie tygodniem treningu? Jutro 15 kilometrów w szybszym tempie, dlatego też rezygnuję z 20-stki.
10.05 - piątek
15 km (T1) - 1.17.38
1 km - 5.04, 3 km - 15.40, 5 km - 26.26, 10 km - 53.27, ostatnie 3 km - 15.28, ostatni 1 km - 4.41, ostatnie 0,5 km - 2.20
Było szybko, ale 3 maja było szybciej. To koniec dwutygodniowych przygotowań do półmaratonu DLB. Teraz trzeba zmniejszyć kilometraż i odpocząć. Jutro wyjazd (pierwszy raz rowerem w tym roku) do Wapnicy, na bieg i marsz NW.
11.05 - sobota
2,8 km - 11.49
START w Wapnicy.
12.05 - niedziela
Bez treningu.
13.05 - poniedziałek
6 km (T2) - 30.42
0,5 km - 1.56, 3 km - 15.27, ostatnie 3 km - 15.25, ostatnie 0,5 km - 1.59
Kilka dni przed półmaratonem - rozluźnienie szósteczkami. Pierwsze i ostatnie 0,5 km - poniżej 2 minut. Trzeba trochę wyrobić szybkości, bo chciałoby się złamać 20 minut na 5 km. Chociażby na Parkrunie Kołobrzeg. Treaz do czwartku szósteczki, naprzemiennie górki i szosa.
14.05 - wtorek
6 km (T1) - 29.06
0,5 km - 1.56, 1 km - 3.54, 3 km - 14.24, ostatnie 3 km - 14.42, ostatni 1 km - 4.08, ostatnie 0,5 km - 2.03
Najszybszy pierwszy kilometr od dłuższego czasu. Później zwolnienie i ostatni kilometr starałem się też zrobić szybki.
15.05 - środa
6 km (T2) - 30.40
0,5 km - 1.59, 3 km - 15.09, ostatnie 3 km - 15.31, ostatnie 0,5 km - 1.56.00
Pierwsze i ostatnie 0,5 km poniżej 2 minut. Ostatnie 0,5 km dokładnie w 1:56:00 z dokładnością do setnych części sekundy. To się nazywa dokładność. W końcówce dałem z siebie wszystko, i to wszystko dało 4 sekundy poniżej 2 minut. Czas na łamanie 1.55.
16.05 - czwartek
Bez treningu. Były 3 opcje. Pierwsza - jak zwykle trening do czwartku, piątek wolny, druga opcja - piątek trening na trasie 4 km trochę wyluzowany, trzecia opcja - bez treningu w czwartek, w piątek trening na 6 km bez szaleństw, ale nie wolno. Wygrała opcja trzecia, bo cały dzień w czwartek miał padać deszcz. Deszcz odpuścił, ale już nie będę zmieniał. Prawdę mówiąc - co bym nie wybrał, to większych różnic w półmaratonie nie powinno być. Chociaż zauważyłem, że dzień po przerwie w treningach jakoś jestem słabszy.
17.05 - piątek
6km (T1) - 27.51
1 km - 4.32, 3 km - 14.14, ostatnie 3 km - 13.37, ostatni 1 km - 4.17
Miało być szybko, ale nie za szybko, dlatego nie mierzyłem pierwszego i ostatniego 0,5 kilometra. Długi swobodny krok. Druga połówka znacznie szybsza, bo i pierwsza była zaczęta z rezerwą szybkościową. Tak więc zrealizowałem plan.
18.05 - sobota
21,1 km - 1:37:11
START w DLB. Mocno, ale bez szaleństw na początku. Potem będę się starał trzymać równe i mocne tempo z długim krokiem. Jak bezpośredni rywale to czytają, niech się dostosują :) No bo lepsi pobiegną do przodu i nie zamierzam ich ścigać. Fajnie by było jakbym biegł z kimś, ale na małych biegach czasem o to trudno...
Założenia zrealizowałem, chociaż czas mógłby być lepszy.
19.05 - niedziela
Bez treningu.
20.05 - poniedziałek
6 km (T2) - 28.35
0,5 km - 1.59, 3 km - 14.25, ostatnie 3 km - 14.10, ostatnie 0,5 km - 2.00
Już po czasie widać, że było szybko i dynamicznie pod górki. Zapisałem w dzienniku treningowym - BSzg, czyli bardzo szybkie górki. Nie dość, że szybkie, to jeszcze starałem się wydłużyć szybkie bieganie tam gdzie górki są krótsze.
21.05 - wtorek
6 km (T1) - 28.40
0,5 km - 2.04, 1 km - 4.12, 3 km - 14.14, ostatnie 3 km - 14.26, ostatni 1 km - 4.17, ostatnie 0,5 km - 2.04
Tak jak można było przypuszczać - po wczorajszych szaleństwach dzisiaj już nie było tak energetycznie, chociaż źle nie było. Dzisiaj jeszcze wyprawa rowerem do Wolina, więc będzie podwójny trening.
22.05 - środa
6 km (T2) - 28.18
0,5 km - 1.58, 3 km - 14.17, ostatnie 3 km - 14.01, ostatnie 0,5 km - 1.58
Dalej ostro. Pod górki - wydłużony krok i dodatkowo większa amplituda ruchu nóg, czyli stopy bardziej pod pośladkami. Nigdy tak nie biegałem, czas więc zacząć, bo na rozgrzewce rozciągam te nogi do takiego biegania. Ciekawe na ile starczy mi jeszcze pary?
23.05 - czwartek
6km (T1) - 27.46
0,5 km - 1.57, 1 km - 3.58, 3 km - 13.59, ostatnie 3 km - 13.47, ostatni 1 km - 4.03, ostatnie 0,5 km - 1.59
Świetnie. Już zaczynam biegać poniżej 4 min/km, co prawda na krótkich odcinkach, ale zawsze. wczoraj przyszła przesyłka z DECATHLONU, gdzie zrobiłem spore zakupy. Dzisiaj wypróbowałem dwie rzeczy - spodenki lykrowe i czapeczka letnia z daszkiem. Takie obcisłe spodenki to pierwsze takie moje spodenki. Zawsze chciałem spróbować pobiegać w takich spodenkach i spełniłem swoje marzenie. Czy lepiej się biega? Na pewno inaczej, a czy lepiej - trudno powiedzieć. Czapeczka taka sama jaką zgubiłem w poprzednim roku. Kupiłem ją specjalnie do VI Maratonu po Plaży.
24.05 - piątek
6 km (T2) - 28.30
0,5 km - 1.57, 3 km - 14.08, ostatnie 3 km - 14.22, ostatnie 0,5 km - 2.03
Znowu szybkie górki, ale woniej niż dwa dni temu. Nowe spodenki nie pomogły, czyli same nie biegają. Pierwsza połówka szybsza, druga wolniejsza. Jutro sprawdzian na 5 km. Mógłbym pojechać na Parkrun Świnoujście, ale mi się nie chce, więc będzie Parkrun Kołczewo, czyli mój osobisty parkrun.
25.05 - sobota
5 km - 20.35
Parkrun Kołczewo #11. Wracam do biegania sobotnich piątek na mojej trasie w Kołczewie. Co prawda po szosie a nie po parku, za to w szpalerze drzew...
0,5 km - 1.57, 1 km - 3.57, 2 km - 4.10, 3 km - 4.13, 4 km - 4.15, 5 km - 4.00, ostatnie 0,5 km - 1.56
Rekord trasy! Pierwsze i ostatnie 0,5 km sporo poniżej 2 minut, więc jest moc. Tym razem przedstawiłem czasy poszczególnych kilometrów. Widać co trzeba zrobić, żeby zejść poniżej 20 minut na 5 km. Pierwszy kilometr swobodnie, chociaż to "swobodnie" dało czas poniżej 4 minut. Właśnie na pierwszym kilometrze nie wolno szaleć, a zawsze to robiłem. Teraz będę zaczynał "spokojnie". Chyba, ze jest to trening i specjalnie trzeba będzie biec na maksa.
Spis Parkrunów Kołczewo:
1. 22:44 - 04.02.2017
2. 22:46 - 11.02.2017
3. 21:30 - 10.03.2017
4. 21:01 - 29.04.2017
5. 21:56 - 10.06.2017
6. 21:07 - 24.06.2017
7. 21:12 - 01.07.2017
8. 20:56 - 08.07.2017
(20:19 - rekord w Parkrun Świnoujście - 23.09.2017)
9. 21:59 - 21.10.2017
10. 21:06 - 04.11.2017
11. 20.35 - 25.05.2019
Trasa nie jest łatwa - dwie górki, czyli dwa podbiegi. Co prawda są i dwa zbiegi, ale jak każdy wie, to nie rekompensuje tych podbiegów...
... dzisiaj jeszcze przeciąłem trasę T2 ze zwisających gałęzi i trawę na dobiegu do chodnika.
26.06 - niedziela
Bez treningu? W poniedziałek zapowiadają deszcze, więc może w niedzielę pobiegnę po górkach, a w poniedziałek zrobię sobie wolne...
6 km (T2) - 28.24
0,5 km - 2.01, ostatnie 0,5 km - 1.57
Jednak trening. Po pierwsze - nie złapałem czasu 3 kilometrów (intensywnie nad czymś myślałem, po biegu już nie wiem na czym), po drugie - było szybko, po trzecie - jakaś gałąź mocno przerysowała moje podudzie. Jutro wreszcie wolne, czy będzie padało czy nie.
27.05 - poniedziałek
Bez treningu.
28.05 - wtorek
6km (T1) - 26.53
0,5 km - 1.55, 1 km - 3.57, 3 km - 13.26, ostatnie 3 km - 13.27, ostatni 1 km - 4.13, ostatnie 0,5 km - 2.07
Najszybciej w tym roku. Pierwsze 0,5 km starałem się biec luźno, więc wybiegałem dobry czas. Za szybko jednak było, więc potem wolniej. Ostatni kilometr nie za bardzo dynamiczny, ale może być.
29.05 - środa
6 km (T2) - 27.40
0,5 km - 1.54, 3 km - 13.51, ostatnie 3 km - 13.49, ostatnie 0,5 km - 1.58
Szybko, coraz szybciej. Obym nie przesadził, ale jeszcze brakuje siły w nogach. Dlatego też ćwiczę w ramach ciężarków więcej przysiadów i wspięć na palce, ostatnio też na jednej nodze.
30.05 - czwartek
6km (T1) - 28.59
0,5 km - 2.05, 1 km - 4.16, 3 km - 14.24, ostatnie 3 km - 14.35, ostatni 1 km - 4.29, ostatnie 0,5 km - 2.12
To ostatni trening przed startem w zawodach przebiegnięty na hamulcu. Trzeba energię zostawić na sobotę.
31.05 - piątek
Bez treningu.
01.06 - sobota
9,440 km - 40.44
Start w DLB. 45 sekund zabrakło do granicy "marzeń".
02.06 - niedziela
Bez treningu. Trzeba odpocząć i się trochę zregenerować. Trochę po sobotnim biegu bolały łydki.
03.06 - poniedziałek
6 km (T2) - 30.40
0,5 km - 2.04, 3 km - 15.12, ostatnie 3 km - 15.28, ostatnie 0,5 km - 2.11
31-32 stopnie i słońce. Słabszy tempo treningu, ale czy temperatura tutaj zaważyła? Myślę, że to nie miało dużego wpływu, bo biegłem dłuższe odcinki w cieniu, a i chłodny wiaterek powiewał. Jutro będzie lepiej.
04.06 - wtorek
6km (T1) - 28.59
0,5 km - 2.03, 1 km - 4.08, 3 km - 14.10, ostatnie 3 km - 14.49, ostatni 1 km - 4.38, ostatnie 0,5 km - 2.15
Było lepiej, ale na poziomie ulgowej szóstki z 30 maja przez zawodami (dokładnie ten sam czas, ale początek szybszy, koniec wolniejszy). Już trochę chłodniej - 24/23 stopnie.
05.06 - środa
6 km (T2) - 29.41
0,5 km - 1.57, 3 km - 14.49, ostatnie 3 km - 14.52, ostatnie 0,5 km - 1.59
Temperatura 32/33 stopni ze słońcem. Pokazałem sobie, że 6 kilometrów mogę biegać w każdej temperaturze, bo złamanie 30 minut na górkach to jest coś. Chciałem się kogoś spytać, czy czasem nie zabłądziłem do Afryki, ale nie miałem kogo. "Kenijski" trening po prostu. Miałem bliskie spotkanie z przyrodą. Biegnę sobie i przede mną myślałem, ze kot czy pies. Patrzę, a tutaj warchlaczek. Minąłem go jakieś metr. Wcale się nie przestraszył, tylko zachrumkał (a może mi się tak wydawało?). Młode, to głupie. Już się oglądałem naokoło, czy w pobliżu nie ma jego mamy, czyli "dzikiej lochy". Jakbym zobaczył, to bym zrobił taki trening szybkościowy, że ho ho. W domu po biegu dużo piłem i jeszcze więcej się pociłem. Jutro zapowiadają taką samą pogodę, ale już pojutrze o wiele niższa temperatura.
06.06 - czwartek
6km (T1) - 28.20
0,5 km - 1.58, 1 km - 4.00, 3 km - 13.51, ostatnie 3 km - 14.29, ostatni 1 km - 4.28, ostatnie 0,5 km - 2.08
Trochę "zimniej" niż wczoraj - 30 stopni. Pierwsza połówka szybsza.
07.06 - piątek
6 km (T2) - 30.24
0,5 km - 2.00, 3 km - 15.06, ostatnie 3 km - 15.18, ostatnie 0,5 km - 2.12
Już o wiele chłodniej, a ja nie miałem siły biec. Może jutro to odbiję, bo jutro planuję sprawdzian na 5 kilometrów. Widziałem tego samego dziczka co poprzednio. Może jakiś samotny się błąka. Zachrumkał do mnie i szedł w moją stronę żeby się przywitać?
08.06 - sobota
5 km - 21.14
0,5 km - 2.00, 1 km - 4.03, 2 km - 4.20, 3 km - 4.19, 4 km - 4.19, 5 km - 4.09, ostatnie 0,5 km - 1.56
Parkrun Kołczewo #12. Pierwszy i ostatni kilometr w porządku, pozostałe kilometry do poprawki. Pierwszy kilometr w tempie jaki powinien być, czyli nieco ponad 4 min/km. Na pierwszej połówce było pod wiatr, więc ciężko się biegło, z wiatrem jakoś lekko też nie było. Temperatura 24 stopnie, więc też nie sprzyjała.
09.06 - niedziela
6 km (T2) - 28.46
0,5 km - 1.58, 3 km - 14.30, ostatnie 3 km - 14.16, ostatnie 0,5 km - 2.05
O wiele lepiej niż poprzednio na górkach. Druga połówka szybsza, ale końcówka powyżej 2 minut. A mogłem się przyłożyć. Jutro chyba bez treningu, bo trzeba kiedyś odsapnąć. Niestety mój znajomy warchlaczek zdechł i leżał przy drodze.
10.06 - poniedziałek
Bez treningu.
11.06 - wtorek
6km (T1) - 28.43
0,5 km - 2.02, 1 km - 4.10, 3 km - 14.00, ostatnie 3 km - 14.43, ostatni 1 km - 4.24, ostatnie 0,5 km - 2.05
Temperatura 28/26 stopni i słońce. Gorzej niż poprzednio na tej trasie. Zdecydował 4 kilometr. Po biegu zmierzyłem tętno 10 sekund i wyszło 22/16 - bezpośrednio po biegu i po 1 minucie. Tak to się kiedyś mierzyło. Czyli przeliczając na tętno na minutę wychodzi 132/96.
12.06 - środa
6 km (T2) - 29.37
0,5 km - 1.58, 3 km - 14.40, ostatnie 3 km - 14.57, ostatnie 0,5 km - 2.07
Dzisiaj nogi nie niosły. Druga połówka wolniejsza niż pierwsza i prawie o minutę gorzej niż poprzednio na tej trasie. Temperatura 26/23 stopni, więc w trakcie biegu ochłodziło się o 3 stopnie.
13.06 - czwartek
6km (T1) - 28.17
0,5 km - 2.03, 1 km - 4.13, 3 km - 13.49, ostatnie 3 km - 14.18, ostatni 1 km - 4.21, ostatnie 0,5 km - 2.06
Lepiej niż ostatnim razem na tej trasie. Lepszy 4 kilometr niż poprzednio.
14.06 - piątek
6 km (T2) - 30.05
0,5 km - 2.06, 3 km - 15.04, ostatnie 3 km - 15.01, ostatnie 0,5 km - 2.02
Coś noga nie podawała, ale może to i lepiej, bo jutro sprawdzian na 5 kilometrów.
15.06 - sobota
5 km - 21.15
0,5 km - 2.00, 1 km - 4.03, 2 km - 4.12, 3 km - 4.16, 4 km - 4.24, ostatni kilometr - 4.18, ostatnie 5 km - 2.06
Parkrun Kołczewo #13. Kiedyś ta 13 musiała się pojawić.
Temperatura 28/30 stopni, słońce. Wszystko nieźle szło do 3 kilometra, ale tutaj było lekko pod wiatr i trochę pod górkę. W sumie to dobrze, że nie cisnąłem więcej, bo za kilka dni 5 km DLB.
16.06 - niedziela
6 km (T2) - 29.40
0,5 km - 2.01, 3 km - 14.50, ostatnie 3 km - 14.50, ostatnie 0,5 km - 2.10
Jakoś niespecjalnie się biegło, ale 15 sekund lepiej niż 2 dni temu.
17.06 - poniedziałek
Bez treningu
18.06 - wtorek
4,4 km - 18:21
Start w DLB. Początek nie za szybki, równe tempo. Dzień przed biegiem i w dniu biegu częste nawadnianie.
... cele zrealizowane, chociaż szału nie było. 4:10 min/km więc mniej więcej tak jak na ostatnich sprawdzianach 5-kilometrowych.
19.06 - środa
6 km (T2) - 32.17
0,5 km - 2.12, 3 km - 15.53, ostatnie 0,5 km - 2.30
30 stopni i słońce nie zachęcało do jakiegoś szybszego treningu, szczególnie, że wczoraj było szybko. Trudno mówić o jakiś szybkich podbiegach.
20.06 - czwartek
6 km (T1) - 30.51
0,5 km - 2.21, 1 km - 4.52, 3 km - 15.28, ostatnie 3 km - 15.23, ostatni 1 km - 5.02, ostatnie 0,5 km - 2.28
26/29 stopni i jako dalej nie mam sił do biegania. Ostatni kilometr żenujący wprost.
21.06 - piątek
Bez treningu.
22.06 - sobota
76 km - 12.26.59
85 km - 14.28.58
VI Maraton po Plaży.
23.06 - niedziela
Bez treningu.
24.06 - poniedziałek
Bez treningu.
25.06 - wtorek
6 km (T1) - 39.53
Jakoś tam przetruchtałem. Chociaż mięśnie już nie bolały, to ciężko się biegło, szczególnie, że było 31/32 stopnie i słońce.
26.06 - środa
6 km (T2) - 35.04
0,5 km - 2.16, 3 km - 16.59, ostatnie 3 km - 18.05, ostatnie 0,5 km - 2.34
35 stopni i słońce. O wiele lepiej niż wczoraj, ale na drugiej połówce wyraźnie wolniej. Muszę zastanowić się na d treningiem. Docelowy jest półmaraton DLB na jesień, więc coś dłuższego wypadałoby czasem przebiec.
27.06 - czwartek
6 km (T1) - 29.56
0,5 km - 2.09, 1 km - 4.25, 3 km - 14.38, ostatnie 3 km - 15.18, ostatni 1 km - 4.45, ostatnie 0,5 km - 2.23
Już znacznie lepiej, chociaż całego dystansu nie wytrzymałem.
28.06 - piątek
6 km (T2) - 31.41
0,5 km - 2.02, 3 km - 15.23, ostatnie 3 km - 16.18, ostatnie 0,5 km - 2.18
Początek mocny, później coraz wolniej. Jutro sprawdzian na 5 kilometrów.
29.06 - sobota
5 km - 21.57
0,5 km - 2.03, 1 km - 4.07, 2 km - 4.29 (śr), 3 km - 4.29 (śr), 4 km - 4.21, ostatni 1 km - 2.19, ostatnie 0,5 km - 2.09
Parkrun Kołczewo #14. Cel - 20.30, czyli 2.06 min/km. Rozpocząć swobodnie.
Coś słaby wynik wyszedł. Początek idealnie, później na 2 kilometrze nie zmierzyłem czasu i tak jakoś niby szybko, a wolno. Na 3 kilometrze ponad 13 minut, więc było wiadomo, że trzeba walczyć o złamanie 22 minut.
30.06 - niedziela
Bez treningu. Trzeba odpocząć i od poniedziałku biegać dyszki (docelowo 5 km - 3 sierpnia (Kamień Pomorski), 9,5 km - 17 sierpnia (Dziwnów), 21,1 km - 5 października (DLB)), a w sobotę następny sprawdzian na 5 km, żeby pobiegać w trefie szybkości startowych.
Podsumowanie czerwca:
1x84 km = 84 km
1x9,5 km = 9,5 km
17x6 km = 102 km
3x5 km = 15 km
1x4,5 km = 4,5 km
7x0 km = 0 km
--------------------------
razem 225 km biegu (108 km startowych) i 48 km jazdy rowerem
01.07 - poniedziałek
10 km (T2 +1) - 58.37
0,5 km - 2.18, ostatnie 3 km - 17.32, ostatnie 0,5 km - 2.29
Tylko 27/26 stopni ciepła. Mimo to mój organizm nie pozwolił na szybki bieg. Dzień przerwy i tak słaby bieg. Też do przemyślenia. To ostatni raz na tej trasie od 3-go kilometra. Ominę w ten sposób szuter i wysokie trawy na polnej drodze. W zamian, żeby była dyszka - albo dodatkowe kilometry po szosie, albo po górkach.
02.07 - wtorek
10 km (T1) - 52.44
0,5 km - 2.08, 1 km - 4.24, 3 km - 14.48, 5 km - 25.46, ostatnie 3 km - 15.38, ostatni 1 km - 4.42, ostatnie 0,5 km - 2.15
O wiele lepiej niż wczoraj, ale temperatura 21 stopni. Dzisiaj wzbogaciłem się o kompresyjne spodenki biegowe - bezpłatnie. Po prostu założyłem moje spodenki pływackie i pobiegłem. Nawet fajnie się biegło, no i od razu pomyślałem, że trzeba będzie zrobić jakiś triathlonik. Spodenki mam, czepek (z imprezy 3x1000), okulary pływackie, rower, kask, buty też mam. Oficjalny triathlon to nie, bo rower raczej nie nadaje się na oficjalne zawody (względy estetyczne), no i do pływania wartałoby mieć piankę (w Lidlu można kupić za 99 zł, więc to nie byłby problem). Zresztą czas byłby tak słaby, że nie warto nawet próbować. Bieganie na tak, ale reszta już na nie. Co innego pomęczyć się sam ze sobą dla satysfakcji, czy czegoś tam innego.
03.07 - środa
10 km (T2 + 4km) - 53.09
0,5 km - 2.09, 3 km - 15.23, ostatnie 3 km - 15.59, ostatnie 0,5 km - 2.21
Nowa konfiguracja trasy. Tak jak szósteczki po górkach plus po górkach 4 km. Nawrót 1 kilometr od startu daje te 4 kilometry.
04.07 - czwartek
10 km (T1) - 49.55
0,5 km - 2.09, 1 km - 4.27, 3 km - 14.28, 5 km - 24.55, ostatnie 3 km - 14.37, ostatni 1 km - 4.21, ostatnie 0,5 km - 2.05
Półmetek 24.55, czyli wiedziałem, że można i trzeba powalczyć o złamanie 50 minut. Powalczyłem i złamałem. Jutro bez treningu. Co prawda mógłbym biegać codziennie, ale trzeba odpuścić jeden dzień, żeby po pierwsze odpocząć trochę, po drugie, żeby treningi były bardziej energiczne, po trzecie, żeby zobaczyć po dniu przerwy na co mnie stać w sprawdzianie na 5 kilometrów.
05.07 - piątek
Bez treningu.
06.07 - sobota
5 km - 21.15
Parkrun Kołczewo #15
1 km - 4.05 (pierwsze 0,5 km - 2.02)
2 km - 4.19
3 km - 4.20
4 km - 4.20
5 km - 4.11 (ostatnie 0,5 km - 2.02)
Dzień wcześniej bez treningu, za to ostatnio robię bardzo głębokie przysiady z przytrzymaniem w przysiadzie i bolą mięśnie nóg i achillesy. Środkowe kilometry do poprawki. Pierwszy kilometr na lekkim luzie i w takim tempie muszę zaczynać piątki. Tylko trzeba wytrzymać do końca.
07.07 - niedziela
10 km (T2 + 4km) - 51.40
0,5 km - 1.59, 3 km - 15.09, ostatnie 3 km - 15.29, ostatnie 0,5 km - 2.10
Rekord trasy. Trochę szybciej pod górki, ale już było w tym roku o wiele bardziej energetycznie.
08.07 - poniedziałek
10 km (T1) - 47.54
0,5 km - 2.07, 1 km - 4.22, 3 km - 14.02, 5 km - 24.07, ostatnie 3 km - 13.58, ostatni 1 km - 4.20, ostatnie 0,5 km - 2.07
Niezły bieg. Rekord tegoroczny na treningową dyszkę (poprzedni najlepszy wynik - 49.22, 11 marca), chociaż tych dyszek niewiele biegałem, więcej szóstki. Co prawda pogoda sprzyjała - 15/16 stopni i deszczyk czasem, ale noga naprawdę podawała. Długi rękaw, czapeczka z daszkiem, spodenki pływackie. Te spodenki były w sam raz na ten deszczyk.
09.07 - wtorek
10 km (T2 + 4km) - 53.11
0,5 km - 2.12 3 km - 15.26, 5 km - 26.06, ostatnie 3 km - 16.02, ostatnie 0,5 km - 2.20
Dwa dni pod rząd mój organizm jakoś szybko nie chce biegać. Dlatego też najgorszy wynik trasy, gorszy o 2 sekundy.
10.07 - środa
10 km (T1) - 49.45
0,5 km - 2.15, 1 km - 4.37, 3 km - 14.46, 5 km - 25.07, ostatnie 3 km - 14.16, ostatni 1 km - 4.20, ostatnie 0,5 km - 2.09
Półmetek ponad 25 minut, czyli marne szanse na złamanie 50 minut. Ale nie dzisiaj. Przyspieszenie na drugiej połówce, szczególnie na ostatnich 3 kilometrach, a jeszcze szczególniej ona ostatnim kilometrze.
11.07 - czwartek
10 km (T2 + 4 km) - 49.43
0,5 km - 2.04, 3 km - 14.47, 5 km - 24.54, ostatnie 3 km - 14.29, ostatni 1 km - 4.18, ostatnie 0,5 km - 2.08
Rekord trasy to od razu poniżej 50 minut. O 2 sekundy lepiej niż wczoraj na asfalcie. Jutro dzień przerwy, a pojutrze parkrun Świnoujście - jubileuszowy, bo 3 latka istnienia. Tak na 20.30 może jestem, więc trzeba powalczyć o jak najlepszy wynik i może najlepszy współczynnik wieku. Bo złamać 20 minut to raczej nie jest możliwe.
12.07 - piątek
Bez treningu.
13.07 - sobota
5 km - 21.03
Bieg na Parkrunie Świnoujście. O 12 sekund szybciej niż tydzień temu, ale niestety powyżej 21 minut.
14.07 - niedziela
10 km (T2 + 4 km) - 52.13
0,5 km - 2.12, 3 km - 15.42, 5 km - 26.15, ostatnie 3 km - 15.16, ostatni 1 km - 4.49, ostatnie 0,5 km - 2.17
Ciężko się biegło na początku. W drugiej połówce lżej i od razu lepsze czasy.
15.07 - poniedziałek
10 km (T1) - 49.48
0,5 km - 2.17, 1 km - 4.39, 3 km - 14.49, 5 km - 25.10, ostatnie 3 km - 14.21, ostatni 1 km - 4.21, ostatnie 0,5 km - 2.10
Od półmetka myślałem tylko, żeby zachować tempo potrzebne do złamania 50 minut. Udało się zachować tempo i na ostatnim kilometrze przypieczętować sprawę.
16.07 - wtorek
10 km (T2 + 4 km) - 51.33
0,5 km - 2.09, 3 km - 15.13, 5 km - 25.44, ostatnie 3 km - 15.09, ostatni 1 km - 4.33, ostatnie 0,5 km - 2.13
Lepiej niż 3 dni temu, a to najważniejsze. Na 6 kilometrze deszcz oczekiwany od długiego czasu. Ale dlaczego akurat w czasie biegu?
17.07 - środa
10 km (T1) - 49.11
0,5 km - 2.15, 1 km - 4.35, 3 km - 14.39, 5 km - 24.53, ostatnie 3 km - 14.13, ostatni 1 km - 4.25, ostatnie 0,5 km - 2.07
Szybciej niż 2 dni temu. Druga połówka szybsza. Po nawrocie było lekko w twarz, więc myślałem, że będzie kiepsko. Ale było dobrze.
18.07 - czwartek
10 km (T2 + 4 km) - 51.17
0,5 km - 2.16, 1 km - 4.32, 3 km - 15.00, 5 km - 25.33, ostatnie 3 km - 14.57, ostatni 1 km - 4.31, ostatnie 0,5 km - 2.05
Szybciej niż dwa dni temu. Pierwsze 0,5 km o wiele wolniejsze. Jakoś chyba nie będę biegł tego odcinka na maksa (jak to postanowiłem robić), bo tu będzie szybko, ale potem wolno.
19.07 - piątek
Bez treningu.
20.07 - sobota
5 km - 20.37
Parkrun Kołczewo #16
21.07 - niedziela
10 km (T2 + 4 km) - 51.34
0,5 km - 2.19, 3 km - 15.07, 5 km - 25.27, ostatnie 3 km - 15.22, ostatni 1 km - 4.44, ostatnie 0,5 km - 2.13
Taki sobie trening. Na 6 kilometrze znowu deszcz.
22.07 - poniedziałek
10 km (T1) - 49.57
0,5 km - 2.17, 1 km - 4.39, 3 km - 14.45, 5 km - 25.12, ostatnie 3 km - 14.36, ostatni 1 km - 4.29, ostatnie 0,5 km - 2.12
Na półmetku wiedziałem, że muszę mocno popracować nad złamaniem 50 minut. Popracowałem i złamałem. Bez tego trening byłby słabszy, więc łamię swoje barierki, bo nie są to bariery.
23.07 - wtorek
10 km (T2 + 4 km) - 48.43
0,5 km - 2.10, 1 km - 4.32, 3 km - 14.32, 5 km - 24.17, ostatnie 3 km - 14.25, ostatni 1 km - 4.33, ostatnie 0,5 km - 2.11
Wprowadziłem prawidłową pracę ramion (kąt 90 stopni, ruch do przodu i z barków). Namachałem się, ale widać efekty. Lepiej się biegnie. Rekord trasy przy okazji poprawiony dokładnie o minutę.
24.07 - środa
10 km (T1) - 47.44
0,5 km - 2.11, 1 km - 4.24, 3 km - 13.58, 5 km - 23.44, ostatnie 3 km - 14.15, ostatni 1 km - 4.32, ostatnie 0,5 km - 2.14
Najlepszy wynik w tym roku na tej trasie. 28 stopni, słońce.
Dalej biegam z prawidłową pracą ramion i najlepszy czas tegoroczny na tej trasie. Jak zwalniam, albo jest pod górkę, to zwiększam intensywność pracy ramion. Jest jakoś łatwiej biegać. Czuję, że biegnę też bardziej stylowo i energicznie. Może to przypływ formy, bo nie wszystko z ramion zapewne.
Kupiłem nową wagę, bo stara zaczęła szwankować. Nowej generacji, więc wyniki są dokładniejsze. Przed biegiem - 73,4 kg, po biegu - 72,4 kg, więc dokładnie 1 kilogram wypociłem na trasie.
25.07 - czwartek
10 km (T2 + 4 km) - 49.32
0,5 km - 2.09, 1 km - 4.31, 3 km - 14.41, 5 km - 24.41, ostatnie 3 km - 14.35, ostatni 1 km - 4.37, ostatnie 0,5 km - 2.13
No i sprawdzone. Dobra praca rąk zwiększa tempo biegu. To żadne odkrycie, ale ja odkryłem. Co prawda na zawodach gdy szybko biegnę, to i tak ręce pracują lepiej niż na treningu, ale teraz będę pilnował tych rąk.
26.07 - piątek
Bez treningu.
27.07 - sobota
5 km - 21.19
Czas niezbyt dobry, ale po dwóch tygodniach ładowania akumulatorów można było się tego spodziewać. Teraz BPS przd piątką w Kamieniu Pomorskim. Tylko szósteczki z dwoma dniami bez treningu.
28.07 - niedziela
6 km (T2) - 28.37
0,5 km - 2.06, 1 km - 4.22, 3 km - 14.19, ostatnie 3 km - 14.18, ostatni 1 km - 4.27, ostatnie 0,5 km - 2.06
28/27 stopni w słońcu. Nawet niezłe bieganie.
29.07 - poniedziałek
6 km (T1) - 28.23
0,5 km - 2.09, 1 km - 4.22, 3 km - 14.12, ostatnie 3 km - 14.23, ostatni 1 km - 4.23, ostatnie 0,5 km - 2.09
30 stopni w słońcu.
Wyrównują się moje czasy na trasach T1 i T2, czyli po asfalcie i po górkach. Po górkach oczywiście trudniej, więc przy takiej samej dyspozycji będzie zawsze gorszy czas. Przy lepszej - nawet czasem lepszy.
30.07 - wtorek
Bez treningu.
31.07 - środa
6 km (T2) - 29.41
0,5 km - 2.13, 1 km - 4.38, 3 km - 15.02, ostatnie 3 km - 14.39, ostatni 1 km - 4.36, ostatnie 0,5 km - 2.11
Bieg nie na maxa, ale i tak złamane 30 minut.
Podsumowanie lipca:
19 x 10 km = 190 km
3 x 6 km = 18 km
4 x 5 km = 20 km
5 x 0 km = 0 km
--------------------------------------
razem 228 km (5 km startowych) i 12 km rowerem
01.08 - czwartek
6 km (T1) - 27.35
0,5 km - 2.09, 1 km - 4.23, 3 km - 13.46, ostatnie 3 km - 13.49, ostatni 1 km - 4.25, ostatnie 0,5 km - 2.09
Ostatni trening przed piątką w Kamieniu Pomorskim. Wystartowałem około godziny 15, czyli tej o której będzie bieg w Kamieniu. Jakoś tak wyszło - musiałem jechać do miasta, więc trening nietypowo po południu. Na śniadanie makaron z gulaszem - tak samo będę jadł przed biegiem w Kamieniu. Bieg swobodny, czasy niezłe jak na taki spokojny trening.
02.08 - piątek
Bez treningu.
03.08 - sobota
5,3 km - 22.18
Bieg w Kamieniu Pomorskim.
Niestety - zabłądziłem i pobiegłem więcej. W sumie to nie ja zabłądziłem, tylko ci co biegli przede mną, a ja za nimi pobiegłem. Około 21 minut na 5 kilometrów, więc trzymam mniej więcej poziom, ale do 20 minut nie mogę się zbliżyć. Brak wytrzymałości szybkościowej czy czegoś tam.
04.08 - niedziela
6 km (T2) - 29.14
1 km - 4.34, 3 km - 14.35, ostatnie 3 km - 14.39, ostatni 1 km - 4.37, ostatnie 0,5 km - 2.14
Miałem nie biegać, ale biegałem. Coś widzę, że za duża różnica czasowa jest między biegami treningowymi a biegami startowymi. Dlatego też będę kontynuował raz w tygodniu bieg startowy.
05.08 - poniedziałek
10 km (T1) - 49.57
0,5 km - 2.15, 1 km - 4.37, 3 km - 14.56, 5 km - 25.20, ostatnie 3 km - 14.14, ostatni 1 km - 4.17, ostatnie 0,5 km - 2.05
Na półmetku wiedziałem, że jak nie powalczę, to nie złamię standardowej 50-ki. Na 7 kilometrze już to było prawie niemożliwe, ale walczyłem. Wywalczyłem na styk. Nie ma to jak samo-doping. Wyszedł przez to szybszy trening niż wolne klepanie kilometrów. A szybkości mi potrzeba.
06.08 - wtorek
10 km (T2 + 4 km) - 51.28
0,5 km - 2.11, 1 km - 4.36, 3 km - 15.11, 5 km - 25.57, ostatnie 3 km - 15.09, ostatni 1 km - 4.47, ostatnie 0,5 km - 2.17
Wreszcie powyżej 50 minut. Ile można szaleć?
07.08 - środa
10 km (T1) - 50.11
0,5 km - 2.11, 1 km - 4.28, 3 km - 14.43, 5 km - 25.14, ostatnie 3 km - 14.35, ostatni 1 km - 4.48, ostatnie 0,5 km - 2.24
Miałem złamać 50 minut i już prawie złamałem, ale na ostatnim kilometrze "zasnąłem" i nie pocisnąłem jak należy. Na wytłumaczenie mogę podać fakt, że wybiłem się z uderzenia znajdując forsę na ulicy. Wróciłem po nią i straciłem kilka sekund, nie mówiąc o straceniu rytmu. Mówią, że pieniądze leżą na ulicy i rzeczywiście leżą, tylko trzeba je zauważyć. O jakiej kwocie mówię? Bajońska suma - 2 złote. Ciekawe, po jaką minimalną kwotę bym się wrócił? Po grosza chyba nie, chociaż ponoć przynosi szczęście, wiec może?
08.08 - czwartek
10 km (T2 + 4 km) - 52.48
0,5 km - 2.141, 1 km - 4.38, 3 km - 14.56, 5 km - 25.21, ostatnie 3 km - 16.16, ostatni 1 km - 5.05, ostatnie 0,5 km - 2.28
Słabiej, coraz słabiej. Jeszcze do 5 kilometra jako tako, później coraz gorzej. Na szczęście jutro przerwa w treningu.
09.08 - piątek
Bez treningu.
10.08 - sobota
5 km - 20.42
Parkrun Kołczewo #18
Fajny czas, pomimo że było 28/29 stopni. Może zacznę się zbliżać do magicznej dla mnie bariery 20 minut? Nic na siłę, bo może to zakończyś się kontuzją
11.08 - niedziela
6 km (T2) - 29.57
0,5 km - 2.18, 1 km - 4.49, 3 km - 15.13, ostatnie 0,5 km - 1.57
Wczorajszy bieg dał mi w kość. Świadczą o tym czasy pierwszego kilometra i późniejszy bieg. Pół kilometra przed metą, żeby złamać 30 minut musiałbym złamać 2 minuty na 0,5 km. Wydawało mi się to nierealne. Ale wydłużyłem krok, dodałem obszerniejszą pracę ramion i złamałem. Może bieganie poniżej 4 minut na kilometr jeszcze wróci? Przynajmniej na piątkę.
12.08 - poniedziałek
6 km (T1) - 29.07
0,5 km - 2.11, 1 km - 4.31, 3 km - 14.46, 5 km - 24.46, ostatni 1 km - 4.21, ostatnie 0,5 km - 2.04
Taki sobie trening z szybszą końcówką. Jutro przerwa treningowa. Trzeba zbierać siły przed startem w sobotę.
13.08 - wtorek
Bez treningu.
14.08 - środa
6 km (T2) - 30.29
1 km - 4.49, 3 km - 15.39, ostatnie 3 km - 14.50, ostatni 1 km - 4.28, ostatnie 0,5 km - 2.02
Na 3 kilometrze wiedziałem, że złamać 30 minut będzie ciężko. Nie złamałem oczywiście, ale trochę przyspieszyłem i na ostatnim kilometrze jeszcze dodałem. Nie biegłem na siłę szybko, bo trzeba kumulować energię na ważny dla mnie start w sobotę. Zresztą każdy start jest dla mnie ważny.
15.08 - czwartek
6 km (T1) - 29.17
0,5 km - 2.16, 1 km - 4.37, 3 km - 14.44, 5 km - 24.53, ostatnie 3 km - 14.33, ostatni 1 km - 4.24, ostatnie 0,5 km - 2.13
Ostatni trening przed startem w Dziwnowie. Forma jako taka jest, tylko trzeba z głową pobiec. Tak gdzieś oszacowałem u siebie - 70% wytrenowanie, 15% strategia, 15% głowa.
16.08 - piątek
Bez treningu.
17.08 - sobota
9,436 km - 40.37
Start w XXI Biegu Cztery Mile Jarka
18.08 - niedziela
Start w biegu po schodach w Latarni Morskiej w Świnoujściu
19.08 - poniedziałek
6 km (T2) - 30.58
0,5 km - 2.16, 3 km - 15.31, ostatnie 3 km - 15.27, ostatni 1 km - 4.47, ostatnie 0,5 km - 2.20
Ta się zapatrzyłem na nowe oznakowanie 1 km, że nie zmierzyłem czasu. Złamać 30 minut nie byłem w stanie i nawet nie próbowałem.
20.08 - wtorek
6 km (T1) - 29.52
0,5 km - 2.22, 1 km - 4.48, 3 km - 15.34, ostatnie 3 km - 14.18, ostatni 1 km - 4.23, ostatnie 0,5 km - 2.06
Na półmetku szanse złamania 30 minut były małe. Ale przyspieszenie na ostatnim kilometrze i jest złamana ta bariera.
21.08 - środa
6 km (T2) - 31.24
1 km - 4.43, 3 km - 15.27, ostatnie 3 km - 15.57, ostatni 1 km - 4.55, ostatnie 0,5 km - 2.25
Coraz wolniej.
22.08 - czwartek
6 km (T1) - 29.03
0,5 km - 2.11, 1 km - 4.27, 3 km - 14.29, ostatnie 3 km - 14.34, ostatni 1 km - 4.26, ostatnie 0,5 km - 2.08
Dosyć szybko, ale nie za szybko, żeby energii zostało na sobotę
23.08 - piątek
Bez treningu.
24.08 - sobota
5 km - 21.06
1 km - 4.09
Start w Parkrun Świnoujście i w zawodach pływacko - biegowych.
25.08 - niedziela
10 km (T2 + 4km) - 53.21
0,5 km - 2.21, 1 km - 4.53, 3 km - 15.35, 5 km - 26.20, ostatnie 3 km - 16.33, ostatni 1 km - 5.29, ostatnie 0,5 km - 2.25
Wolno, ale po ciężkim poprzednim dniu i wysoka temperatura 27/28 stopni.
26.08 - poniedziałek
10 km (T1) - 52.22
Bez międzyczasów, bo zapomniałem spisać. Wolno, bo wysoka temperatura 23/28 stopni. P
Po kilku godzinach pojechałem jeszcze do Wolina 2x14 km.
27.08 - wtorek
6 km (T2) - 29.52
0,5 km - 2.11, 1 km - 4.34, 3 km - 14.56, 5 km - 25.27, ostatnie 3 km - 14.56, ostatni 1 km - 4.25, ostatnie 0,5 km - 2.00
Miałem pobiec dyszkę, ale było upalnie 30/32 stopnie więc postanowiłem przebiec szóstkę, ale szybko. Dyszki szybko bym nie był w stanie przebiec. Nie chcę się zamulać wolnymi treningami, bo we wrześniu mam starty na krótkich dystansach. Nie było jakoś zabójczo szybko, ale ostatnie 0,5 kilometra przebiegłem w najszybszym tempie tego treningu.
28.08 - środa
6 km (T1) - 29.57
0,5 km - 2.24, 1 km - 4.47, 3 km - 15.15, 5 km - 25.30, ostatnie 3 km - 14.42, ostatni 1 km - 4.27, ostatnie 0,5 km - 2.10
Znowu 30 stopni i słońce, więc znowu szósteczka. Pierwszy kilometr o wiele wolniej niż wczoraj, ale potem się rozkręciłem i na ostatnim kilometrze powalczyłem o złamanie 30 minut. Udało się. Na dychę bym ledwo dychał i pobiegł jakieś wolne smuty. Jutro może uda się przebiec dyszkę.
29.08 - czwartek
6 km (T1) - 30.57
0,5 km - 2.22, 1 km - 4.56, 3 km - 15.49, 5 km - 26.10, ostatnie 3 km - 15.08, ostatni 1 km - 4.47, ostatnie 0,5 km - 2.20
Znowu upał - 28/29 stopni, więc znowu krótszy dystans niż 10 km. Tym razem jednak słabiutko. 2 i 3 kilometr zaważył na czasie. Druga połówka szybsza, ale do złamania 30 minut było bardzo daleko.
30.08 - piątek
Bez treningu.
31.08 - sobota
5 km - 20.57
Parkrun Kołczewo #19.
0,5 km - 1.56, 1 km - 3.59, 2 km - 8.10, 3 km - 12.27, 4 km - 16.45, 4,5 km - 18.51
Za szybko początek, ale 21 minut złamane.
Podsumowanie miesiąca:
6x10=60 km
1x9=9 km
13x6=78 km
4x5=20 km
1x1=1 km
---------------
razem 168 km, w tym 20 km na zawodach
dodatkowo:
kolarstwo - 125 km
pływanie - 1 km
01.09 - niedziela
Bez treningu.
Miała być szóstka, ale późno wróciłem z pracy, więc robię sobie wolne, zamiast we wtorek. Teraz 4 dni szóstki.
02.09 - poniedziałek
6 km (T2) - 29.10
0,5 km - 2.13, 3 km - 14.34, 5 km - 24.48, ostatni 1 km - 4.22, ostatnie 0,5 km - 2.02
Po przerwie skikałem po górkach. Czuję, że siły brak, ale jako tako jest.
03.09 - wtorek
6 km (T1) - 29.46
0,5 km - 2.12, 1 km - 4.32, 3 km - 14.50, 5 km - 25.05, ostatni 1 km - 4.41, ostatnie 0,5 km - 2.19
Coś końcowy kilometr słaby, więc złamanie 30 minut tylko o trochę. Siąpił deszczyk więc zamiast 15 minut, to 12 minut rozgrzewki. 3 minuty może to i niedużo, ale jak pada deszcz to jest dużo.
04.09 - środa
6 km (T2) - 28.52
0,5 km - 2.12, 1 km - 4.31, 3 km - 14.36, 5 km - 24.29, ostatnie 3 km - 24.23, ostatni 1 km - 4.23, ostatnie 0,5 km - 2.03
Początek jak wczoraj, ale ostatni kilometr nie jak wczoraj, więc czas o wiele lepszy, chociaż po górkach.
05.09 - czwartek
6 km (T2) - 28.08
0,5 km - 2.11, 1 km - 4.30, 3 km - 14.19, 5 km - 23.54, ostatnie 3 km - 13.49, ostatni 1 km - 4.14, ostatnie 0,5 km - 1.59
Trochę mocniej pocisnąłem i wynik jest lepszy. Pojutrze trzeba będzie o wiele szybciej pocinać, dlatego też jutro zarządziłem regenerację organizmu.
06.09 - piątek
Bez treningu.
07.09 - sobota
6,5 km (około) - 29.08
Start w DLB.
08.09 - niedziela
6 km (T1) - 28.34
0,5 km - 2.19, 1 km - 4.40, 3 km - 14.27, 5 km - 24.07, ostatnie 3 km - 14.07, ostatni 1 km - 4.27, ostatnie 0,5 km - 2.16
Niezły czas. Wniosek - wczoraj nie dałem z siebie wszystkiego. Padało od rana, ale podczas biegu tylko trochę siąpiło. Skróciłem rozgrzewkę do 7 minut, żeby mnie mniej zmoczyło. Jutro dyszka i cały tydzień dyszki. Trzeba w końcu naładować te akumulatory. Nie będzie łatwo, bo zapowiadają deszcze. Muszę też skończyć remont płotu i go pomalować.
09.09 - poniedziałek
6 km (T1) - 27.52
0,5 km - 2.16, 1 km - 4.33, 3 km - 14.10, 5 km - 23.41, ostatnie 3 km - 13.42, ostatni 1 km - 4.10, ostatnie 0,5 km - 2.00
Deszcz, więc zamiast wolnej dyszki - szybka szóstka. Była naprawdę szybka jak na moje treningi, a ostatni kilometr był bardzo szybki.
10.09 - wtorek
6 km (T1) - 28.55
0,5 km - 2.19, 1 km - 4.41, 3 km - 14.53, 5 km - 24.45, ostatnie 3 km - 14.02, ostatni 1 km - 4.10, ostatnie 0,5 km - 1.59
O wiele wolniej niż wczoraj, ale druga połówka szybsza. Na ostatnim kilometrze dopingiem było złamanie 29 minut.
11.09 - środa
10 km (T1) - 49.16
0,5 km - 2.13, 1 km - 4.33, 3 km - 14.47, 5 km - 25.04, ostatnie 3 km - 14.18, ostatni 1 km - 4.17, ostatnie 0,5 km - 2.04
Zaświeciło słońce i wreszcie dyszka. Po szosie, bo górki może jeszcze błotniste. Chciałem złamać 50 minut i złamałem, chociaż w końcówce musiałem się sprężać.
12.09 - czwartek
10 km (T2) - 49.37
0,5 km - 2.09, 1 km - 4.31, 3 km - 14.40, 5 km - 24.47, ostatnie 3 km - 14.29, ostatni 1 km - 4.18, ostatnie 0,5 km - 2.03
Starałem się biec szybko, na początku i później zresztą też, z silną pracą ramion. Na 7 kilometrze było 8 sekund ponad limit złamania 50 minut, ale postarałem się i złamałem. Ostatni kilometr prawie taki sam jak wczoraj. Miałem jutro zrobić przerwę, ale zrobię taką średnią szósteczkę po górkach, żeby nadrobić stracone kilometry w tygodniu.
13.09 - piątek
6 km (T1) - 28.36
0,5 km - 2.16, 1 km - 4.36, 3 km - 14.25, 5 km - 24.19, ostatnie 3 km - 14.11, ostatni 1 km - 4.17, ostatnie 0,5 km - 2.04
Ja do biegania, a tutaj ulewa. Poczekałem godzinkę i pobiegłem nie po górkach, ale po szosie. Nie chciałem biegać w terenie po mokrym.
14.09 - sobota
5 km - 20:44
Parkrun Kołczewo #20
0,5 km - 1.58, 1 km - 4.01, 2 km - 8.20, 3 km - 12.31, 4 km - 16.41, 4,5 km - 18.45
Nierówne tempo. Pierwszy kilometr za szybko, drugi za wolno.
15.09 - niedziela
6 km (T2) - 29.32
0,5 km - 2.06, 1 km - 4.25, 3 km - 14.42, 5 km - 25.10, ostatnie 3 km - 14.50, ostatni 1 km - 4.22, ostatnie 0,5 km - 2.05
Trochę w drugiej połówce zwolniłem i musiałem gonić 30 minut. Dogoniłem i złamałem.
16.09 - poniedziałek
6 km (T1) - 27.57
0,5 km - 2.03, 1 km - 4.14, 3 km - 13.58, 5 km - 23.43, ostatnie 3 km - 13.59, ostatni 1 km - 4.14, ostatnie 0,5 km - 2.00
Pierwsze 0,5 km - długi krok, silna praca ramion i swobodnie. Jednak taki styl mnie męczy, ale czas blisko 2 minut. Nierówne tempo. Chciałem złamać 28 minut więc ostatnią pięćsetkę przycisnąłem.
17.06 - wtorek
Bez treningu.
Miało cały dzień padać, więc zrobiłem wreszcie dzień przerwy po 10 dniach biegania. Co prawda cały dzień nie padało, ale i tak nie biegałem. Trzeba przecież trochę odpocząć przed startem w DLB. Za to w piątek zrobię sobie luźną przebieżkę, która powinna dać mi więcej poweru w sobotę. W środę i czwartek trochę pocisnę, ale nie na całym dystansie. Pierwszy i ostatni kilometr może?
18.09 - środa
6 km (T1) - 27.56
1 km - 4.03, 3 km - 14.05, 5 km - 23.58, ostatnie 3 km - 13.51, ostatni 1 km - 3.58, ostatnie 0,5 km - 1.55
Miał być pierwszy i ostatni kilometr szybki, ale ostatni kilometr trochę przesadziłem. Było co prawda z lekkim wiatrem bocznym lub w plecy, ale poniżej 4 minut to jest coś. Szczególnie, że ostatni kilometr najpierw jest pod górkę, później z górki. Pierwsze pół kilometra nie chwyciłem, bo nie zauważyłem kreski - było pod słońce i dodatkowo szosa był brudna.
19.09 - czwartek
6 km (T2) - 28.01
0,5 km - 1.57, 1 km - 3.58, 3 km - 13.51, 5 km - 23.55, ostatnie 3 km - 14.10, ostatni 1 km - 4.06, ostatnie 0,5 km - 1.58
Do 5 kilometra było lepiej niż wczoraj, chociaż po górkach, ale ostatni kilometr choć szybki, to nie superszybki i kilka sekund gorzej.
20.09 - piątek
6 km (T1) - 29.26
0,5 km - 2.05, 1 km - 4.30, 3 km - 14.55, 5 km - 24.59, ostatnie 3 km - 14.31, ostatni 1 km - 4.27, ostatnie 0,5 km - 2.08
Miało być na luzie i pierwsze i ostatnie 0,5 km szybsze. Tak więc było i nawet złamane 30 minut.
21.09 - sobota
4,4 km - 28.24
22.09 - niedziela
6 km (T2) - 30.59
0,5 km - 2.17, 1 km - 4.50, 3 km - 15.32, 5 km - 26.14, ostatnie 3 km - 15.27, ostatni 1 km - 4.45, ostatnie 0,5 km - 2.13
Słabsze tempo, więc wczoraj było mocno jak dla mnie.
23.09 - poniedziałek
10 km (T2) - 49.29
0,5 km - 2.15, 1 km - 4.36, 3 km - 14.52, 5 km - 25.05, ostatnie 3 km - 14.24, ostatni 1 km - 4.18, ostatnie 0,5 km - 2.02
24.09 - wtorek
10 km (T1) - 49.32
0,5 km - 2.15, 1 km - 4.38, 3 km - 14.39, 5 km - 24.44, ostatnie 3 km - 14.37, ostatni 1 km - 4.25, ostatnie 0,5 km - 2.06
Podobnie czasowo jak wczoraj, tylko po szosie. Szybciej pierwsza połówka, wolniej druga.
25.09 - środa
Bez treningu.
26.09 -czwartek
6 km (T2) - 29.21
0,5 km - 2.08, 1 km - 4.26, 3 km - 14.38, 5 km - 24.59, ostatnie 3 km - 14.41, ostatni 1 km - 4.22, ostatnie 0,5 km - 2.00
Tempo takie sobie, tylko na ostatnich 500 metrach było szybciej.
27.09 - piątek
Bez treningu.
Zatrzymał mnie dzisiaj deszcz. Może to i dobrze. Jutro pobiegnę średnią szóstkę i będzie moc w niedzielę.
28.09 - sobota
6 km (T1) - 28.46
0,5 km - 2.11, 1 km - 4.28, 3 km - 14.27, 5 km - 24.30, ostatnie 3 km - 14.19, ostatni 1 km - 4.16, ostatnie 0,5 km - 2.06
Miało byś w średnim tempie i wyszło trochę lepiej niż w średnim, o pół minuty lepiej niż przed poprzednim startem.
29.09 - niedziela
10 km - 42.21
Start w Wolinie. Planuję powalczyć, więc ostrożnie na początku, bo potem nie będzie na to siły. Jak zaplanowałem tak zrobiłem.
30.09 - poniedziałek
6 km (T1) - 28.37
0,5 km - 2.18, 1 km - 4.42, 3 km - 14.52, 5 km - 24.12, ostatnie 3 km - 13.45, ostatni 1 km - 4.25, ostatnie 0,5 km - 2.11
Miałem nie biegać, bo zapowiadali cały dzień deszcz. Ale znalazłem okienko pogodowe bez deszczu i pobiegłem. Ostatnie 10 minut w ulewnym deszczu. Niezły czas jak po ostrym wczorajszym biegu.
Podsumowanie miesiąca:
5x10km=50km
1x7km=7km
17x6km=102km
1x5km=5km
1x4km=4km
------------------------------
Razem 168 km (w tym 21 km na zawodach)
dodatkowo - 78 km kolarstwa
01.10 - wtorek
Bez treningu - deszcz.
02.10 - środa
10 km (T1) - 48.51
0,5 km - 2.12, 1 km - 4.32, 3 km - 14.31, 5 km - 24.21, ostatnie 3 km - 14.22, ostatni 1 km - 4.16, ostatnie 0,5 km - 2.02
Przed biegiem była ulewa, chociaż deszczów nie zapowiadali. Bieg więc po mokrym podłożu, ale w czasie biegu nie padało, a nawet czasem wyglądnęło słońce. Nawet niezłe tempo jak na trening.
03.10 - czwartek
6 km (T1) - 28.30
0,5 km - 2.09, 1 km - 4.27, 3 km - 14.30, 5 km - 24.15, ostatnie 3 km - 14.00, ostatni 1 km - 4.15, ostatnie 0,5 km - 2.05
Taki sobie trening z szybką pierwszą i ostatnią 500-ką.
04.10 - piątek
6 km (T1) - 28.53
0,5 km - 2.14, 1 km - 4.35, 3 km - 14.37, 5 km - 24.32, ostatnie 3 km - 14.16, ostatni 1 km - 4.21, ostatnie 0,5 km - 2.10
Przepalenie mięśni przed jutrzejszym startem. Spokojnie, chociaż w niezłym tempie.
05.10 - sobota
21,1 km - 1:36:52
Start w półmaratonie DLB.
06.10 - niedziela
Bez treningu.
07.10 - poniedziałek
6 km (T1) - 29.14
1 km - 4.28, 3 km - 14.22, 5 km - 24.34, ostatnie 3 km - 14.52, ostatni 1 km - 4.40, ostatnie 0,5 km - 2.17
Pierwsza połówka szybsza, druga wolniejsza. Wolniej niż dzień przed startem w półmaratonie, czyli mógł mnie ten półmaraton wymęczyć. Dlatego nie można szastać startami i treningami, bo zdrowie jest najważniejsze.
8.10 - wtorek
Bez treningu.
Ja do biegu, a tu pada. Odpuściłem sobie.
9.10 - środa
6 km (T1) - 29.29
0,5 km - 2.17, 1 km - 4.45, 3 km - 15.16, 5 km - 25.19, ostatnie 3 km - 14.13, ostatni 1 km - 4.10, ostatnie 0,5 km - 2.02
Gdyby nie bardzo szybki ostatni kilometr trudno byłoby złamać 30 minut.
10.10 - czwartek
6 km (T2) - 29.33
0,5 km - 2.14, 1 km - 4.33, 3 km - 14.51, 5 km - 25.09, ostatnie 3 km - 14.42, ostatni 1 km - 4.24, ostatnie 0,5 km - 2.03
11.11 - piątek
6 km (T1) - 28.36
0,5 km - 2.09, 1 km - 4.22, 3 km - 14.23, 5 km - 24.18, ostatnie 3 km - 14.13, ostatni 1 km - 4.24, ostatnie 0,5 km - 2.07
Miał to być luźny bieg przed sobotnim sprawdzianem na 5 km. Po czasach widać, że nie za bardzo był luźny.
12.10 - sobota
Miałem biegać, ale padał deszcz, więc sobie odpuściłem.
13.10 - niedziela
5 km - 20.50
0,5 km - 1.57, 1 km - 3.59, 2 km - 8.11, 3 km - 12.32, 4 km - 16.47, 4,5 km - 18.49
Parkrun Kołczewo #21
14.10 - poniedziałek
6 km (T2) - 29.18
1 km - 4.22, 3 km - 14.28, ostatni 1 km - 4.24, ostatnie 0,5 km - 2.10
Nie włączyłem międzyczasu na 5 kilometrze i środkowe kilometry są niewiadomą. Druga połówka na pewno wolniejsza.
15.10 - środa
6 km (T1) - 27.48
0,5 km - 2.02, 1 km - 4.16, 3 km - 14.02, 5 km - 23.39, ostatnie 3 km - 13.46, ostatni 1 km - 4.09, ostatnie 0,5 km - 1.54
Od początku było szybko, a na końcu to już bardzo szybko. Tak sobie pomyślałem na 5,5 km, że jest szansa złamać 28 minut i między innymi dlatego wyszło 1.54. Nawet nie czułem, ze było tak szybko. Mam więc zapas szybkości, który zresztą ostatnio wykorzystuję z powodzeniem na zawodach .
16.10 - środa
Bez treningu.
17.10 - czwartek
6 km (T1) - 28.50
0,5 km - 2.11, 1 km - 4.28, 3 km - 14.37, 5 km - 24.37, ostatnie 3 km - 14.13, ostatni 1 km - 4.13, ostatnie 0,5 km - 1.58
Znowu ostatnie 500 metrów poniżej 2 minut. Tak trzeba, żeby wyrobić sobie dobry finisz.
18.10 - piątek
6 km (T1) - 29.24
0,5 km - 2.19, 1 km - 4.45, 3 km - 15.18, 5 km - 25.20, ostatnie 3 km - 14.06, ostatni 1 km - 4.04, ostatnie 0,5 km - 2.01
Miało być luźno w przeddzień startu i tak było prawie do końca, gdzie trochę przyspieszyłem. No trochę więcej niż trochę.
19.10 - sobota
6,850 km - 28.03
Start w DLB na crossowej trasie.
Rekord pobity, który od ponad 3 lat się trzymał (28.34 z 2016 roku).
20.10 - niedziela
Bez treningu.
21.10 - poniedziałek
6 km (T2) - 29.46
0,5 km - 2.10, 1 km - 4.33, 3 km - 15.01, 5 km - 25.28, ostatnie 3 km - 14.45, ostatni 1 km - 4.18, ostatnie 0,5 km - 2.05
Wreszcie po górkach. Ostatni kilometr przebiegnięty z myślą o złamaniu 30 minut, ale i tak ostatni ostatni kilometr szybko biegam.
22.10 - wtorek
6 km (T1) - 27.14
0,5 km - 2.05, 1 km - 4.18, 3 km - 13.52, 5 km - 23.14, ostatnie 3 km - 13.22, ostatni 1 km - 4.00, ostatnie 0,5 km - 1.57
Chyba najszybsza szóstka w tym roku. Obliczyłem tempo - 4:32 min/km. Ta najszybsza jest strasznie wolna. Dlatego właśnie nie mam szans na złamanie 20 minut na 5 km, o 40 minutach na 10 km nie mówiąc. Ale nie mam sił na szybciej. Trochę poprawiło moją szybkość bieganie szybkich piątek i szybkie pierwsze i ostatnie kilometry. Równocześnie jestem w stanie na zawodach przebiec o wiele szybciej dystans do dyszki, a półmaraton w tempie najszybszego treningu. Jak zawodowiec, tylko, że na niziutkim poziomie.
23.10 - środa
Bez treningu.
24.10 - czwartek
6 km (T1) - 26.54
0,5 km - 2.06, 1 km - 4.17, 3 km - 13.45, 5 km - 23.04, ostatnie 3 km - 13.09, ostatni 1 km - 3.50, ostatnie 0,5 km - 1.54
Wreszcie poniżej 27 minut, co oznacza tempo zaledwie 4:29 min/km. To mój rekord tegoroczny. Ostatni kilometr bombowy.
25.10 - piątek
6 km (T1) - 28.21
0,5 km - 2.07, 1 km - 4.27, 3 km - 14.27, 5 km - 24.11, ostatnie 3 km - 13.54, ostatni 1 km - 4.10, ostatnie 0,5 km - 2.04
Dzień przed sprawdzianem na 5 kilometrów. Miał być ostatni bieg DLB na 5 km, ale został przesunięty o dwa tygodnie. I tak zresztą bieg ten będzie miał charakter rekreacyjny, więc jakby dzisiaj był, to ten sprawdzian na piątkę zrobiłbym w niedzielę.
26.10 - sobota
5 km - 20.46
0,5 km - 1.59, 1 km - 4.01, 2 km - 8.16, 2,5 km - 10.25, 3 km - 12.32, 4 km - 16.45, 4,5 km - 18.46
Za szybki pierwszy kilometr i następne były wolniejsze. Ostatni kilometr też szybki. Muszę zaczynać wolniej, chociaż wydawało mi się, że nie biegnę na początku na maksa. Pierwsza połówka pod wiatr, więc było ciężko. Z wiatrem już nie udało się nadrobić strat z pierwszej połówki.
27.10 - niedziela
Bez treningu.
Po mocnym biegu trzeba odpocząć. Może jeszcze trochę pociągnę szósteczki, bo planowałem pobiec w jakimś Biegu Niepodległości, a w Wolinie jest organizowana ZLB, czyli Zimowa Liga Biegowa na dystansach od 3 do 7 kilometrów, czyli szósteczki na to w sam raz. Wstyd tam nie pojechać. Nie dadzą człowiekowi odpocząć, ale sezon i tak kończę z końcem listopada.
28.10 - poniedziałek
6 km (T1) - 29.06
0,5 km - 2.12, 1 km - 4.36, 3 km - 14.53, 5 km - 24.46, ostatnie 3 km - 14.13, ostatni 1 km - 4.20, ostatnie 0,5 km - 2.02
Miało być po górkach, ale spadł deszcz tuż przed treningiem i było po szosie.
29.10 - wtorek
6 km (T2) - 29.17
0,5 km - 2.07, 1 km - 4.25, 3 km - 14.43, 5 km - 24.54, ostatnie 3 km - 14.34, ostatni 1 km - 4.23, ostatnie 0,5 km - 2.05
Wreszcie po górkach.
30.10 środa
6 km (T1) - 28.33
0,5 km - 2.11, 1 km - 4.34, 3 km - 14.32, 5 km - 24.20, ostatnie 3 km - 14.01, ostatni 1 km - 4.13, ostatnie 0,5 km - 2.04
9 stopni i pierwszy raz w długich lajkrach.
31.10 - czwartek
6 km (T2) - 28.58
0,5 km - 2.08, 1 km - 4.27, 3 km - 14.39, 5 km - 24.43, ostatnie 3 km - 14.19, ostatni 1 km - 4.15, ostatnie 0,5 km - 1.58
Podsumowanie października:
1x21km=21km
1x10km=10km
1x7km-7km
18x6km=108km
8x0km=0km
---------------------------
23 dni biegania - 156km
plus 14 km jazdy rowerem
01.11 - piątek
Bez biegania.
Wszystkich świętych - jakoś nie wypadało biegać.
02.11 - sobota
Bez biegania.
Deszcz.
03.11 - niedziela
Parkrun Kołczewo #23
5 km - 20.59
0,5 km - 2.05, 1 km - 4.11, 2 km - 8.27, 3 km - 12.40, 4 km - 16.53, ostatnie 0,5 km - 2.04
Opisywałem ten bieg w innym wpisie, ale powtórzę - nierówno. Nie potrafię przebiec piątki w równym tempie po 4.10 min/km, ale 20.50 przebiegnę.
04.11 - poniedziałek
Bez treningu.
Deszcz plus początek roztrenowania.
05.11 - wtorek
6 km (T1) - 28.53
0,5 km - 2.19, 1 km - 4.41, 3 km - 14.42, 5 km - 24.43, ostatnie 3 km - 14.11, ostatni 1 km - 4.10, ostatnie 0,5 km - 2.05
06.11 - środa
6 km (T1) - 29.41
0,5 km - 2.23, 1 km - 4.55, 3 km - 15.41, 5 km - 25.17, ostatnie 3 km - 14.00, ostatni 1 km - 4.24, ostatnie 0,5 km - 2.10
Pierwsza połówka wolna, przyspieszenie na drugiej. Nie mogłem biegać po górkach, bo ciągle pada i na tej trasie zapewne jest bardzo mokro i ślisko.
07.11 - czwartek
6 km (T1) - 29.40
0,5 km - 2.24, 1 km - 4.55, 3 km - 15.49, 5 km - 25.25, ostatnie 3 km - 13.51, ostatni 1 km - 4.15, ostatnie 0,5 km - 2.05
Jutro planuję Parkrun Kołczewo, bo pojutrze zakończenie DLB 2019 i będzie tam tylko bieg bez rywalizacji. Więc było wolno, chociaż na drugiej połówce pobiegłem szybciej. Wyszedł czas prawie taki sam jak wczoraj.
08.11 - piątek
5 km - 20.31
Parkrun Kołczewo #24
0,5 km - 1.59, 1 km - 4.01, 2 km - 8.08, 3 km - 12.20, 4 km - 16.28, 4,5 km - 18.30
Rekord życiowy i rekord współczynnika wieku na 5 kilometrów.
09.11 - sobota
4,5 km - 21.13
Bieg kończący DLB w formie rekreacyjnej.
10.11 - niedziela
6 km (T1) - 30.49
1 km - 4.55, 3 km - 15.39, 5 km - 25.57, ostatnie 3 km - 15.10, ostatni 1 km - 4.52, ostatnie 0,5 km - 2.23
Przed startem luźno.
11.11 - poniedziałek
5 km (5,15 km) - 21.04
Bieg w Świerznie.
12.11 - wtorek
Bez treningu.
13.11 - środa
6 km (T2)- 30.46
0,5 km - 2.18, 1 km - 4.44, 3 km - 15.16, 5 km - 25.59, ostatnie 3 km - 15.30, ostatni 1 km - 4.47, ostatnie 0,5 km - 2.19
Wreszcie po górkach, bo przestało padać. Wolno, bo za bardzo się nie spieszyłem po starcie w zawodach i po przerwie w treningu.
14.11 - czwartek
6 km (T1) - 28.54
0,5 km - 2.10, 1 km - 4.27, 3 km - 14.21, 5 km - 24.22, ostatnie 3 km - 14.33, ostatni 1 km - 4.32, ostatnie 0,5 km - 2.13
Już szybciej niż wczoraj, ale bez rewelacji.
15.11 - piątek
6 km (T2) - 28.45
0,5 km - 2.06, 1 km - 4.19, 3 km - 14.17, 5 km - 24.22, ostatnie 3 km - 14.28, ostatni 1 km - 4.23, ostatnie 0,5 km - 2.05
Miało być szybciej niż wczoraj i było szybciej, ale nie za wiele. Ale za to po górkach, więc trudniej jest. Jutro spokojnie, bo pojutrze wyjazd do Wolina na bieg na 3 km w ramach Zimowej Ligi Biegowej. Nowej imprezy biegowo - kijkowej. Zastanawiałem się czy biegać tam, czy robić roztrenowanie. Cóż - za blisko, żeby nie biegać, a roztrenowanie zrobię, tylko mniejsze niż w tamtym roku. Zresztą już robię, bo kilometraż jest mały.
16.11 - sobota
6 km (T1) - 31.13
0,5 km - 2.22, 1 km - 4.56, 3 km - 15.52, 5 km - 26.52, ostatnie 3 km - 15.21, ostatni 1 km - 4.21, ostatnie 0,5 km - 2.10
Ostatni trening przed startem na 3 km. Na rozgrzewce coś mi się naciągnęło przy żebrach, ale na biegu nie przeszkadzało. Dzisiaj odpuszczam ciężarki. Jutro start na 3 kilometry, więc musi być szybko, chociaż pierwszy kilometr na luzie. Muszę się rozgrzać porządnie.
17.11 - niedziela
3 km - 12.08
Start w Zimowej Lidze Biegowej w Wolinie.
18.11- poniedziałek
Bez treningu.
19.11 - wtorek
6 km (T2) - 29.09
0,5 km - 2.13, 1 km - 4.36, 3 km - 14.51, 5 km - 24.38, ostatnie 3 km - 14.33, ostatni 1 km - 4.31, ostatnie 0,5 km - 2.10
W żywym tempie po górkach.
20.11 - środa
Bez treningu.
21.11 - czwartek
6 km (T1) - 28.39
0,5 km - 2.13, 1 km - 4.31, 3 km - 14.26, 5 km - 24.19, ostatnie 3 km - 14.13, ostatni 1 km - 4.20, ostatnie 0,5 km - 2.07
Roztrenowanie w szybkim tempie. Pojutrze sprawdzian na 5 km.
22.11 - piątek
Bez treningu.
23.11 - sobota
5 km (T1) - 21.18
0,5 km - 1.58, 1 km - 4.01, 2 km - 8.21, 3 km - 12.43, 4 km - 17.07, ostatni 1 km - 4.11, ostatnie 0,5 km - 2.05
Parkrun Kołczewo #25. Nie wiem czy to dobrze czy źle, ale przy roztrenowaniu może dobrze. Zastanawiam się nad trasą - trochę pagórkowata. Gdyby było po płaskim, to taki sprawdzian miałby większą wiarygodność. A może 3 km byłoby lepsze, żeby trochę zwiększyć prędkość przelotową i przynajmniej 4:05-4:10 min/km biegać dyszkę?
24.11 - niedziela
Bez treningu.
25.11 - poniedziałek
6 km (T12) - 28.53
1 km - 4.28, 3 km - 14.28, 5 km - 24.21, ostatnie 3 km - 14.25, ostatni 1 km - 4.32, ostatnie 0,5 km - 2.10
Jeszcze tydzień roztrenowania w szybkim tempie. Dzisiaj było szybko (jak na mnie na treningu oczywiście, bo w sumie to słabe tempo).
26.11 - wtorek
Bez treningu.
27.11 - środa
6 km (T12) - 28.53
0,5 km - 2.13, 1 km - 4.37, 3 km - 14.35, 5 km - 24.31, ostatnie 3 km - 14.18, ostatni 1 km - 4.22, ostatnie 0,5 km - 2.06
Czas identyczny co dwa dni temu, ale była inna droga do jego osiągnięcia. Szybszy ostatni kilometr musiał być, bo było wolniej do 4 kilometra.
28.11 - czwartek
Bez treningu.
29.11 - piątek
5 km (T1) - 21.38
0,5 km - 1.59, 1 km - 4.03, 2 km - 8.28, 3 km - 12.57, 4 km - 17.26, ostatni 1 km - 4.12, ostatnie 0,5 km - 2.04
Parkrun Kołczewo #26. Ostatni trening w sezonie biegowym 2019.
30.11 - sobota
Bez treningu.
Podsumowanie listopada 2019:
12x6k=72km
6x5km=30km
1x3km=3km
11x0km=0km
-------------------
Razem 105 km (w tym 13 km na zawodach).
Plus 14 km jazdy rowerem.
Link - strona Maratonu po Plaży
Zdjęcie - certyfikat IV Maratonu po Plaży. Miał to być jedyny w tym roku Maraton po Plaży, ale odbyły się jeszcze dwa. W ten sposób zakończyłem ten cykl biegów.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |