2018-08-10
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| XXXI Półmaraton Lipcowy - Okonek 2018 (czytano: 692 razy)
Wpis prawie miesiąc po imprezie z braku czasu.
Tym razem wybrałem się do miejscowości Okonek w województwie Wielkopolskim na półmaraton. Bieg odbył się 14 lipca 2018 w godzinach popołudniowych. Trasa składała się z czterech pętli po 5,3 km. Trasa z atestem PZLA, płaska.
Z uwagi na to, że start biegu miał nastąpić o godzinie 18:00 w podróż do Okonka wybrałem się około 14:30. Przed południem obowiązki domowe a popołudniu, tylko ja i moje bieganie :-). Po godzinie 16stej dotarłem na miejsce. Hmm było trochę wcześnie, biuro zawodów puste, obsługa wypatrywała biegaczy. Czym bliżej do godziny startu tym więcej pojawiało się zawodników. Oczywiście pakiet odebrałem szybciutko, bez tłoku. jeszcze wymiana paru zdań z osobami poznanymi na miejscu i czas na krótką rozgrzewkę na Okoneckim stadionie.
Wreszcie wybija godzina 18:00 i ruszamy.
Od samego początku biegnę spokojnie, równym tempem. Nie wyrywam się jakoś do przodu bo mam świadomość, że po kwietniowym maratonie na półtora miesiąca odpuściłem sobie rygor treningowy. Forma radykalnie poszła w dół. Po pierwszej pętli organizator zamulił trochę z podaniem wody na punkcie, który znajdował się za linia start/meta, no ale sobie myślę w końcu to dopiero nieco ponad 5 km więc jakoś nad tym za mocno nie ubolewałem. Gdyby ta sama sytuacja powtórzyła się po drugiej pętli to już bym kierowniczkę od wody poprosił o kubeczek z płynem. Od ukończenia drugiej pętli było już OK. Właściwie od samego początku bieg poukładał się pod względem kolejności, przynajmniej do mojego miejsca w stawce. Oczywiście były pojedyncze przypadki, że mnie ktoś wyprzedził lub ja kogoś. Cały czas biegłem ze spokojnym oddechem, biegło mi się naprawdę dobrze patrząc na moja formę. Sił mi zaczynało brakować po rozpoczęciu czwartej pętli ale cały czas sobie wmawiałem, że jeszcze tylko piątka i jadę do domu. I tego się trzymałem.
Cisnąłem teraz ile, tylko mogłem. Czułem teraz, że płuca zaczyna mi rozrywać. Nogi się jakoś kręciły, dystansu ubywało i w końcu dobrałem na kilkaset metrów przed meta, gdzie na każdej pętli była nawrotka. Już wiedziałem że zaraz koniec, że zawiśnie na szyi nagroda w postaci medalu. Będzie można się napić i odpocząć. Po zakończeniu biegu karnie poszedłem oddać chip do koszyka, wrzuciłem i w tył zwrot po zupkę. A tu niespodzianka, bo można było sobie od razu sprawdzić swój wynik i miejsce open i w kat wiekowej przykładając chip do maty na stole, jak to jest robione w marszach Nordic Walking. Człowiek uczy się na błędach i teraz trzeba było czekać aż wyniki wywieszą na tablicy bo swojego chipa już nie znalazłem. Hmm do tablicy się tez nie dopchałem. Cóż, myślę poczekam na ceremonię. Z tego co na trasie udało mi się policzyć to wychodziło, że jestem około 20 miejsca open. Zaświtała taka myśl, że może jakieś 3 miejsce w kat wiekowej udało się nabiegać zważywszy na to, że w open dekorują pierwsze 6 miejsc. No i tak czekam. W końcu wołają kategorię M40-44. Wyczytują trzecie miejsce, niestety nie moje nazwisko, wyczytują drugie miejsce, też nie moje nazwisko to już się odwracałem i chciałem iść usiąść i porozmawiać z innymi biegaczami. Nagle wyczytują pierwsze miejsce w kategorii M40-44 i moje nazwisko. Szok, wielka radość. Moje pierwszy raz najwyższe podium w kat. wiekowej. Największy puchar wędruje w moje ręce.
Co prawda to był niewielki bieg, bo tylko sklasyfikowanych 83 zawodników ale i tak się bardzo cieszę, że pokonałem wszystkich rywali w mojej kat. wiekowej. Open byłe 18sty. Jadąc na ten półmaraton miałem założenie, żeby zejść poniżej 01:35:00 i udało mi się. Czas jaki mi zmierzono to 01:35:23.
W przyszłym roku planuje ponowny strat w Okonku, jeśli oczywiście jakaś kontuzja nie pokrzyżuje mi planów. Zapewne będę w lepszej formie niż w tym roku
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |