2018-04-07
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| IV Dziwnowska Liga Biegowa - bieg 2. Powrót po chorobie (czytano: 838 razy)
Tydzień treningowy przed zawodami, to powrót do biegów z choroby. 5 szóstek w różnym tempie. Co to da? Zobaczymy.
Czwartek i piątek na obiad makaron z własnoręcznie ugotowanym gulaszem (to moja specjalność). W piątek jeszcze ten zestaw na kolację i sprawy żywieniowe zostały wykonane.
Wstałem o 5:30. Ważenie - 73,0 kg, ale nie wiem czy to prawidłowy wynik (coś za mało), bo waga odmówiła posłuszeństwa i nie chciała jeszcze raz zważyć. Albo awaria albo słaba bateria. Kupię, to zobaczę. Śniadanie - standardowe o 6:30. O 7:00 temperatura 0 stopni. Brrr, jaka zimnica. Tak czy inaczej górę planuję na długo (cienka koszulka z długim rękawem i koszulka techniczna), dół na krótko z opaskami na podudzia. Prognoza na godzinę 10:00 - temperatura 9 stopni, temperatura odczuwalna - 6 stopni.
Po chorobie muszę się oszczędzać, więc dzisiaj dojazd na bieg samochodem. Wyjazd wcześniejszy niż ilość kilometrów - o godzinie 8.45, bo po drodze ze względu na remont drogi aż trzy światła, gdzie czasem trzeba dłuuugo czekać.
Przyjazd o godzinie 9.18. Czekałem długo na dwóch światłach, na trzecich przejechałem od razu. Kilka osób już było, a wkrótce przyjechał organizator. Zapisałem się do biegu wpisując w rubryce klub - Maraton po Plaży. To taki klub utworzony przeze mnie dla miłośników biegania długich dystansów po plaży. Byłem prawie ubrany do biegu, więc tylko ściągnąłem co miałem ściągnąć, założyłem opaski na podudzia i skarpetki i mogłem zacząć rozgrzewkę. Po raz pierwszy od kilku lat zapomniałem wziąć zegarka na bieg. Było to duże utrudnienie, bo nie wiedziałem za ile minut start. Później podczas begu było to mniej uciążliwe. Po prostu się biegło.
START
Jacyś młodzi pobiegli do przodu i wygrali. Zacząłem dosyć szybko, ale nie za szybko. Co rusz mnie ktoś przeganiał, ale postanowiłem nie szaleć na początku. Wreszcie doszedł mnie Zdzisiek. Doszedł i niestety nie potrafiłem się go przytrzymać. Ale przegoniłem najpierw jednego, potem drugiego biegacza i był tuż tuż przede mną. Goniłem długo, ale nie dogoniłem. Kątem oka widziałem, jak ktoś biegnie blisko za mną. Myślałem, że to Grzesiek, ale to był inny biegacz. Na ostatniej prostej trochę przycisnąłem i dystans do Zdziśka nieco zmalał.
META
Zdzisiek mówił, że miał czas 29:02, czyli powinienem mieć gdzieś 29:10. Patrzę na wyniki z poprzedniego roku i... pierwszy bieg 29:30, drugi bieg 29:20 (przy dodatkowych metrach po zabłądzeniu), więc te 29:10 byłoby niezłym czasem. Dwa lata temu zrobiłem na tej trasie 28:34, więc do rekordu sporo zabrakło. Trochę jeszcze pogaduszek i czas do domu. Po drodze wstąpiłem na Falochron Zachodni portu Dziwnów, który jest miejscem startu Maratonu po Plaży. Zrobiłem sporo zdjęć, aby je później umieścić na stronie Maratonu po Plaży. Do domu przyjechałem bez większych i mniejszych przygód.
Czekam teraz na wyniki, bo czasu nie jestem pewien. Jakie zająłem miejsce - też nie wiem.
Są wyniki. Czas - 29.17, 10 miejsce. Myślałem, że czasowo byłem bliżej Zdziśka. Startowało 43 biegaczy.
Wyniki czołówki:
1. Szymański Łukasz 25:55
2. Różański Dawid 26:07
3. Magalski Tomasz 26:29
4. Borysiuk Arkadiusz 26:30
5. Troszczyński Przemysław 27:38
6. Musiał Bartek 27:47
7. Zych Marcin 28:17
8. Śremski Adrian 28:55
9. Kowalski Zdzisław 29:02
10. Kosoń Jarosław 29:17
11. Wilczyński Krzysztof 29:26
12. Materka Grzegorz 29:48
13. Polanowski Andrzej 29:49
14. Ling Robert 29:52
15. Karczmarek Bartłomiej 30:48
16. Kalibabka Jerzy 30:47
17. Tarnowski Jarosław 30:51
18. Paczyńska Joanna 31:11
19. Kowalska Dorota 31:16
20. Ogrodowicz Katarzyna 31:44
Zdjęcie - organizator. Tak wyglądała sytuacja tuż przed metą - Zdzisiek z przodu, ja za nim, za mną Krzysiek i Grzesiek.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |