2008-01-01
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Po Biegu Radości, Sylwestromym zresztą zwanym (czytano: 1343 razy)
Prawie niemożliwe okazało się wykonalne...
Przed samym startem powiedziano nam, że trasa ma nie 10 km, ale 10,4 km. Niby niewiele, ale zawsze.
Pobiegłem zgodnie z założeniami, choć nieco szybciej niż zakładałem. Wpadłem w małą grupkę biegaczy i postanowiłem się jej trzymać. A skoro sił starczało to biegłem. No i wybiegłem 49,39 na tym wydłużonym dystansie. Szczęście wielkie i radość nieopisana. I wracające wciąż pytanie - Dlaczego tak późno wpisałem się do grona amatorów biegających i startujących w biegach ulicznych. Nic to - stało się i teraz trzeba iść do przodu. Nic straconego. Dobrze że starczyło sił, by w ogóle się zebrać.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |