2017-11-11
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Parkrun Świnoujście #70 - rekord frekwencji (czytano: 821 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: http://www.parkrun.pl/swinoujscie/
To był chyba mój ostatni start w tym roku. Piszę chyba, bo nigdy nic nie wiadomo. Dzień wcześniej zapowiadano deszcze, więc zaplanowałem wyjazd samochodem. Później okazało się, że deszczu nie było, za to było zimno z lodowatym wiatrem, więc może dobrze, że samochodem.
Rano wstałem o 6.30. Ważenie wykazało 73,1 kg, więc ciągle trzymam wagę. Szybkie śniadanie, trochę internetu i wyjazd samochodem tuż po godzinie 7. Na miejscu byłem przed 8, a zaplanowałem prom na 8.20, więc trochę posiedziałem w samochodzie. Cóż - trzeba było później wyjechać. Prom o 8.20, na miejscu startu byłem o 8.40. Przy dojściu do promu wyczułem lodowate powiewy wiatru, więc na promie założyłem bluzę termiczną i na nią koszulkę z biegu w Dniu Flagi w barwach oczywiście biało-czerwonych. W końcu będzie to bieg w Dniu Niepodległości, więc do czegoś to zobowiązuje. Tradycyjna rozgrzewka i na kilka minut przed startem postanawiam pobiec jednak na krótko dół i góra. W moje ślady idzie Mirek. To znak, że będzie chciał powalczyć. Było nas takich tylko dwóch. Jeszcze przypiąłem kotylion, który wszyscy uczestnicy otrzymali od organizatora i można było startować.
START
Wystartowałem mocno, bo trochę podmarzłem. Pierwsze kilkaset metrów biegłem z Damianem. Zimny wiatr spowodował, że ręce zlodowaciały, ale ogólnie nie czułem zimna, więc na krótko było dobrym wyborem, chociaż rękawiczki przydałyby się. Na leśnej prostej dogonił nas Robert i tak w trójkę biegliśmy przez chwilę. Byli szybsi, więc zostałem w tyle. Oglądnąłem się do tyłu i blisko za mną biegło kilku biegaczy. Dogonił mnie Janusz i wydawało się, że mi ucieknie. Przytrzymałem się jednak i tak razem zakończyliśmy pierwsze okrążenie. Jeszcze kilka razy próbował mi uciec, ale kilka metrów straty zniwelowałem nie przyspieszeniem, ale równym tempem. Wkrótce dogonił nas Piotrek i Mirek. Powiedziałem do Mirka - niech rozebrani zwyciężą. Mirek pobiegł do przodu, ja za nim. Mirek tego dnia był lepszy, więc zostałem w tyle razem z Piotrkiem. Janusz nie wytrzymał tempa. Końcówka, przyspieszenie i medal w nagrodę. Niestety Piotrek miał więcej pary.
META
Czas 21.02, najgorszy w moich parkrunowych biegach. 5 miejsce na 198 startujących, co jest rekordem frekwencji parkrunu Świnoujście. Szkoda, że nie równe 200, ale nie ma co narzekać. Mogło być przecież gorzej, bo nawet medale nie przyciągnęłyby ludzi, gdyby padał deszcz. Według współczynnika wieku byłem drugi. Pierwszy był Piotrek Andrzejewski, dawniej mój stały konkurent. Był to dla niego pierwszy parkrun. Trzeci był niezmordowany Rysiek Pilz. Ubrałem się, zjadłem pyszne rogaliki i wafelki, porozmawiałem ze znajomymi i trzeba było się zbierać do domu. Na promie porozmawiałem z nieznajomym biegaczem, który później okazał się znajomym z facebooka. Dotarłem do domu o godzinie 11. Tak więc oszczędność czasu rower-samochód to gdzieś 2 godzinki - godzinka w jedną i godzinka w drugą stronę. Zaoszczędzone 2 godziny i równocześnie 2 godziny stracone, bo przecież bez 60 km jazdy rowerem to żaden trening.
Czołówka biegu:
1. Robert Derda 19:58 (71,04%)
2. Damian Mikiewicz 20.02 (64,73%)
3. Mirosław Zygmunt 20.37 (72,11%)
4. Piotr Kudaś 20:58 (61,53%)
5. Jarosław Kosoń 21:02 (73,06%)
6. Robert Rumistrzewicz 21:11 (60,98%)
7. Janusz Michalski 21:17 (69,85%)
8. Piotr Andrzejewski 21:33 (73,16%)
9. Hubert Padula 21:42 (62,44%)
10. Paweł Lesnau 21:58 (58,73%)
11. Adam Brudnik 22:00 (69,24%)
12. Ryszard Pilz 22:07 (72,49%)
Szkoda, że nie złamałem 21 minut. Było tak blisko i równocześnie tak daleko.
Zdjęcie - Piotr Zgraja
Link - oficjalna strona parkrun Świnoujście
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |