2017-10-28
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| 22.10.2017.r. - 19 Piepenbrock Dresden Marathon (czytano: 474 razy)
22.10.2017.r. - 19 Piepenbrock Dresden Marathon
Nie patrz w przeszłość tam już byłeś i wszystko widziałeś. Idź naprzód w nieznane tam będzie ciekawiej … Postanowiłem wybierając Maraton w Dreźnie skorzystać z tych gdzieś wcześniej zasłyszanych słów … Nie biegaj tam gdzie biegałeś, wybierz coś nowego tam odkryjesz coś niekoniecznie lepszego, ale na pewno wejdziesz w nieznane. To cię na pewno zaciekawi …
Ale dlaczego właśnie wybór padł na Drezno, dlaczego ten, a nie inny Maraton. Może właśnie dlatego, że niemiecki, a żona jest germanistką, może właśnie dlatego że uwielbiam historię, a właśnie w Dreźnie nie można narzekać na brak takowych atrakcji. Może właśnie dlatego, że August Mocny i Hrabina Cosel, może właśnie dlatego, że …
… tak, że w końcu wybór padł właśnie na ten, a nie na inny maraton …
20.10.2017.r. piątkowy wieczór … właśnie Ewa wyjeżdża z Jarosławia, potem syn Kuba z Krakowa i na końcu ja wsiadam do pociągu w Opolu.
Sobota rano 21.10.2017.r. godz. 09.52 jesteśmy w Dreźnie. Szybko do Biura Zawodów, do hostelu w którym mieszkamy i tramwajem na Zwinger.
Nie można być w Dreźnie i nie zwiedzić Zwingera. Ten ogromny kompleks budynków jest prawdziwa perłą architektoniczna miasta. Pałac wybudowany przez Augusta Mocnego, który lubował się w przepychu i luksusie. Obecnie jest kompleksem muzealnym.
Zaczynamy … Wpadamy w wir zwiedzania. Jesteśmy temu pochłonięci bez reszty. Zapominamy o jutrzejszych biegach … Zwiedzamy Muzeum Historyczne, Salę Matematyczno – Fizyczną z imponującymi przyrządami techniki, Muzeum porcelany i przede wszystkim Galerią obrazów Starych Mistrzów. Podobno obok Luwru i Ermitażu posiadającą największe zbiory na świecie. Dzieła Tycjana, Rubensa, Rembrandta, Canaletta, czy Rafaela robią niesamowite wrażenie. Wisienką na torcie jest tutaj „ Madonna Sekstyńska ”. Do wieczora mamy co zwiedzać.
Wieczorem pozostają Tarasy Bruhla, Kościół Marii Panny, Opera Sempera, Katedra Świętej Trójcy, Malowidło Ścienne „ Orszak Książęcy ”, Zamek Hrabiny Cosel, żeby wymienić tylko te najważniejsze. Wiele z nich oglądamy tylko z zewnątrz. No ale cóż, wrogiem naszym jest czas … Wreszcie upragniony hostel i wymarzone łóżko. Pozostaje postawić sobie jedno pytanie ? Jak po takim mączącym dniu mamy jutro biegać. Ale schemat wyjazdów zagranicznych jest w moim przypadku zawsze prosty, zawsze ten sam. Zwiedzanie, zwiedzanie, zwiedzanie, a dodatkiem do tego wszystkiego jest bieg. I tego się trzymamy. Sen przychodzi natychmiast …
22.10.2017 niedziela - dzień maratonu. Jedziemy tramwajem do biura zawodów. Centrum Kongresowe robi wrażenie. Nie ma ścisku. Wszyscy biegacze czyją się tu dobrze i swobodnie. Ewa startuje na 10 km o 10.00. Ja z Kubą o 10.30. Organizatorzy wypuszczają półmaratończyków i maratończyków razem. Spotykam wielu Polaków.
Wreszcie upragniona godzina 10.30. Godzina startu. Pogoda wymarzona, momentami słońce, lekki wiatr, temperatura około 10 C. Tylko biegać. Jednak jak się okazuje czekamy z tego co zrozumiałem na Kenijczyka, który podobno miał kłopoty z dotarciem na start …
10.35 odliczanie i wymarzony start. Ja ustawiam się z zającami na 3.30 z zamiarem trzymania się ich tempa. Plan maksimum i minimum na ten maraton to nieznaczne złamanie 3.30. Nie chcą szaleć bo jestem trochę zmęczony i mam przed sobą dalsze zwiedzanie Drezna …
0 km - start, biegniemy szeroką aleją, nie ma dużego tłoku. Przy tylu biegaczach jest jakoś swobodnie. Zaraz mamy skręt w prawo i mocny, ale krótki podbieg na most na Łabie. Biegniemy w strona dworca kolejowego i w okolicę gdzie mieszkamy. Tak, że trasa jest mi znajoma … Biegnie mi się dobrze i swobodnie. Trochę kostki jednak przeszkadza, trzeba też uważać na tory tramwajowe …
5 km - teraz mamy chyba najcięższy podbieg na trasie. Dość stromy, jednak stosunkowo krótki. No może nie, aż tak bardzo krótki …
… Wbiegamy w dość długi tunel. Niesamowite dudnienie, jak by było słychać ryk silników samolotu. Robi to duże wrażenie, nie mogę ustalić źródła tego dźwięku. Jednak na końcu tunelu przy jego wylocie widzimy sporą grupę bębniarzy. Są niesamowici, ich zaangażowanie w to co robią robi duże wrażenie. Tak jak biegacze dają oni z siebie wszystko … Efekty ich bębnienia zapamiętam na długo …
10 km - zgubiłem zająca na 3.30, oglądam się do tyłu i go nie widzę. Pozostał gdzieś daleko. Teraz już tylko pozostaje mi biec samemu i liczyć na siebie … Jak widać z oznakowania trasy po 10 km będziemy już do końca biec tym samym odcinkiem trasy co go pokonamy na zakończenie maratonu. Na tym odcinku się trasa dubluje. Może i dobrze …
15 km - czuję się dobrze … Jem batona …
20 km - jesteśmy w samym centrum starego Drezna. Tu następuje rozgałęzienie trasy. Półmaratończycy biegną w prawo na metę, my w lewo na most koło Opery na drugie 20 km trasy …
21.097 m - czas 1.41.19 … trochę za szybko, szybciej niż zakładałem … Jednak instynktownie przyśpieszam. Zaczynam mijać kolejnych maratończyków. Teraz już wiem kto biegnie maraton. Zbiegamy nad Łabę. Biegniemy dość spory odcinek wzdłuż rzeki. Biegniemy trasą, którą wcześniej pokonywali biegacze startujący na 10 km …
25 km - zaczyna się jak dla mnie najbardziej nieciekawa część maratony. Zbiegamy z arterii głównej w prawo na osiedle domków jednorodzinnych. Jak dla mnie monotonia, monotonia, monotonia … Dobrze, że trwająca tylko niecałe 5 km …
… około 27 – 28 km - czuję ostry ból prawego kolana, zwalniam. Mija mnie Polak z Katowic. Kilka słów i każdy z nas biegnie swoje. Mam lekkie obawy o możliwość ukończenia biegu … Jednak jak się okazuje ból ustępuje i co jest najważniejsze nie wraca do końca biegu. Przyspieszam. Wracam do poprzedniego tempa biegu. Ale co straciłem to moje …
30 km - wbiegamy na drogę główną. Już trasę znam do końca, bo ten odcinek już biegłem. Muszę uważać bo na 31 km jest punkt z piciem i następny organizatorzy przygotowali dopiero po 37 … Trochę to w przypadku dużych upałów mogło by być ryzykowne. Jednak wzmaga się wiatr, chwilami jest dość mocny. Właśnie od około 30 km cały czas wieje i to jak zwykle biegaczom w twarz …
W dalszym ciągu wymijam biegaczy …
35 km - dają się we znaki trudy maratonu i wczorajszy dzień. Chyba trochę słabnę. Biegną bez zegarka, ale czuję to instynktownie … Teraz mnie wymijają jednostkowi biegacze, ale i ja wymijam innych …
40 km - fajny urozmaicony odcinek trasy, tak, że ostatnie kilometry się nie dłużą … Można już upajać się maratonem i pięknymi widokami. Po 41 km zegar odmierzający czas maratończykom. Widzą, że na mecie nie uda mi się złamać 3.25, ale walczę. Uskrzydla też doping kibiców …
42.195 - wreszcie upragniona meta, czas 3.26.02. Lepszy niż zakładałem … Jak się okazuje nie byłem, aż tak bardzo zmęczony. Na mecie piękny medal, herbata, banany, jabłka, ciasto, coca – cola i … upragnione piwo. Wypijam dwa … wszystko bez ograniczeń … Byłem z siebie dumny. Nikt pozna mną nie wiedział ile sił, trudu, samozaparcia kosztowało mnie dobiegniecie po raz kolejny do mety maratonu … Ale jak zawsze było warto, choć jak zawsze nie było lekko.
Na mecie Ewa i Kuba po swoich biegach już na mnie czekali.
Kilka uwag o samym maratonie. Drezno miasto ponad milionowe przepiękne. Maraton zorganizowany perfekcyjnie. Trasa jak dla mnie z wyłączeniem wspomnianego odcinka bardzo ładna i co jest najważniejsze trasa po której się fajnie biegało. W sumie pomimo kilku podbiegów na mosty na Łabie płaska. Nic dodać nic ująć. Wypada tylko polecić ten bieg tym wszystkim, którzy tam nie biegali. 20 edycja maratonu już 21.10.2018.r. …
… Krótki odpoczynek, krótka regeneracja sił i dalsze zwiedzanie. Na koniec dnia udało nam się też uczestniczyć we mszy w języku Polskim. Wieczorem dalsze spacery i zwiedzanie starego miasta. Wreszcie upragniony sen …
23.10..2017.r. poranna pobudka i dalsze zwiedzanie Drezna …
Główny punkt programu to Rezydencja Wettynów ( Zamek Drezdeński ). W zamku na polecenie, a kogo by innego jak Augusta Mocnego zbudowano skarbiec, który zwiedzamy. Nazwa Grunes Gewolbe oznacza zielone sklepienie i pochodzi właśnie od skarbcowego sklepienia. Mieści się on w zamku wraz z galerią sztuki. W zamku znajduje się największy zbiór klejnotów na świecie, robią niesamowite wrażeni. Jest ich tam ponoć 4 tysiące. W skarbcu tym znajdują się dwa niesamowite dzieła. Jedno to „ Zielony Drezdeńczyk ” - 41 karatowy zielony diament i drugie to „ Dwór w Delhi w dniu urodzin Wielkiego Mongoła Aurenga Zeba ”. August Mocny zapłacił za to dzieło dwa razy tyle co za piękny zamek myśliwski Moritzburg. Zwiedzamy, zwiedzamy i zwiedzamy … Jesteśmy niesamowicie zmęczeni zwiedzaniem, ale też pod wielkim wrażeniem tego co się w nim znajduje.
Czas szybko mija …
Wieczorem pozostaje nam tylko udać się na dworzec kolejowy w Dreźnie na wieczorny pociąg do Polski …
Każdy wyjazd ma swój początek, ma też i koniec. Jadąc w stronę Polski wspominamy i analizujemy tą wyprawę. Zarówno turystycznie jak i sportowo udała nam się bardzo … Już powoli planujemy następny maraton. Ale na razie nic nie mówimy, aby nie zapeszyć …
PS.
Ten kto kończy zawody jest silny. Ten kto kończy maraton jest potężny …
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |