2017-09-23
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Parkrun Świnoujście #63 - wreszcie rekord. Liczba dnia - 20 (czytano: 1444 razy)
Tydzień treningowy przed startem - ilościowo identycznie jak w tamtym tygodniu, czyli jedna słabsza dyszka, dwie dyszki z szybkimi podbiegami i dwie piętnastki. Ilościowo tak samo, jakościowo trochę lepiej.
Wstałem o 5.30, w czym pomógł mi budzik w moim biegowym zegarku. Szybkie ważenie - 72,6 kg, szybkie pakowanie i szybkie śniadanie. Temperatura 14 stopni, czyli znacznie cieplej niż tydzień temu. Postanowiłem trochę poeksperymentować z ubiorem i na górę ubrałem t-shirt i moją niebieską biegową bluzę. Wyruszyłem do Świnoujścia o 6.12. Szybciej jechałem, bo w tamtym tygodniu akurat trafiłem na zamknięty przejazd kolejowy i akurat gdy dojechałem otworzył się. Dzisiaj dojechałem i musiałem 2 minuty czekać. Przyjazd koło promu - 7.59. Czas przejazdu 1.45 odejmując te 2 minuty. Ubiór był trafiony, chociaż gdyby było kilka stopni cieplej trzeba by było jechać w samej bluzie. Na promie założyłem drugą bluzę, żeby się nie wyziębić. W parku jak zwykle objechałem trasę parkrunu. Jakby dzisiaj było więcej ludzi niż tydzień temu. Przywitałem się, porozmawiałem z jednym z organizatorów o bieganiu, przebrałem się, rozgrzałem i stanąłem na starcie. Faworytem do zwycięstwa był Robert, ale kilku biegaczy było też niezłych.
START
Ruszyłem jak zwykle ostatnio najszybciej z wszystkich. Po kilkuset metrach oddałem bez żalu prowadzenie. Utworzyła się duża grupka i bez problemu utrzymywałem się w niej. Na końcu pierwszego okrążenia biegło nas w czołowej grupie sześciu. Robert przyspieszył i pierwsze miejsce było załatwione. Do prostej gdzie zawsze słabłem dobiegło nas czterech. Jeden gdzieś się zawieruszył. Postanowiłem jak najdłużej się trzymać grupki. Po kilkuset metrach dałem jednak za wygraną, ale tempo starałem się zachować jak najlepsze. Po wbiegnięciu na asfalt wiedziałem że będzie dobrze. Czas około 19.25 gwarantował znaczne poprawienie rekordu. Sił już nie miałem za dużo, ale myślałem sobie - wszystko co dam dodatkowo, to dodatkowe sekundy zabrane z rekordu, więc pędziłem ile mogłem.
META
Czas 20.19, czyli o 25 sekund poprawiony rekord. A tak się kręciłem jak g.... w przeręblu (sorry za określenie, ale chyba trafne) koło tych 20.44 i się wykręciłem wreszcie. Miejsce 5 na 77 startujących. Według współczynnika wieku byłem pierwszy przekraczając magiczną liczbę 75% (75,64%). Wynik ten plasuje mnie na 10 miejscu wśród uczestników parkrun Świnoujście w historii. Po pierwszym moim starcie też byłem na 10 miejscu, ale ludzie biegają i się poprawiają.
1. Olha KAZYMYROWA 79.71 %
2. Piotr BAKAN 79.18 %
3. Daria Marcelina POTOMSKA 77.46 %
4. Maciej ŁUKASIEWICZ 76.63 %
5. Kamil STĘPIEŃ 76.24 %
6. Eugeniusz ORLIKOWSKI 76.15 %
7. Jacek GIBA 76.11 %
8. Robert DERDA 75.83 %
9. Steffen STEINIGK 75.79 %
10. Jarosław KOSOŃ 75.64 %
Policzyłem sobie dla mojego wieku (55 lat) - 100% to czas 15:22, 80% - 19:12, 76,90% - 19:59. Łatwo się liczy :)
Liczba dnia - 20. Tyle sekund brakuje mi do marzeń, czyli do czasu 19:59 na parkrunie. Wydawało mi się, że to jest mało realne, ale marzenia są już blisko. Trzeba tylko ostro i z głową trenować.
Czas na powrót. Znowu eksperyment ubraniowy - góra koszula termiczna i czapka z daszkiem. Dół jak tydzień temu - spodenki w których biegłem. Nie chcę się ciepło ubierać, bo powrót jak zwykle będzie na maksa.
Wyjazd spod promu - 10:11, przyjazd do domu - 11:32, czyli czas przejazdu 1:21, słabiej niż tydzień temu. Międzyzdroje - Kołczewo - 35:31, nieco lepiej niż tydzień temu, ale daleko od rekordowego osiągnięcia.
Czołówka biegu:
1. Robert Derda 19:45 (71,22%)
2. Damian Mikiewicz 20:01 (64,95%)
3. Mikołaj Antkowiak 20:04 (64,95%)
4. Remigiusz Joppek 20:07 (73,32%)
5. Jarosław Kosoń 20:19 (75,64%)
6. Robert Rumistrzewicz 20:30 (63,01%)
7. Grzegorz Momot 21:10 (71,97%)
8. Piotr Kudaś 22:11 (58,15%)
9. Ryszard Pilz 22:12 (72,22%)
10. Tomasz Ulewiński 22:41 (67,45%)
Ładnie to wygląda. Gdybym wytrzymał do końca zakręciłbym się koło 20 minut. Może następnym razem? Ale na pewno nie za tydzień, bo za tydzień bieg w Dziwnowie.
Podsumowując - to był znowu dobry trening szybkościowo-wytrzymałościowy (lub na odwrót). Forma rośnie :)
Zdjęcie - Piotr Zgraja. Decydująca końcówka biegu.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |