2017-09-11
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| 35. PZU Wrocław Maraton – 10.09.2017.r. (czytano: 264 razy)
Czas szybko płynie, już niedziela, już maraton …
Często zapominam jaki czas na danym maratonie uzyskałem, ale nigdy nie zapominam jak się z tam czułem, jak tam było, jakie wrażenia pozostały, jaka tam była atmosfera … Dlatego tak często wracam ponownie na te same maraton. Tak też jest z Maratonem Wrocławskiem. Kolejny raz tu jestem i myślę, że nie ostatni …
Było to wydarzenie naprawdę ciekawe, aby o nim w kilku słowach napisać, nie mniej jednak spróbuję …
35 jego edycja organizowana 10.09.2017 roku przyciągnęła mnie ponownie. Nie dlatego, że miała być wyjątkowa, ale dlatego, że lubię we Wrocławiu biegać. Obecna edycja to zarazem Mistrzostwa Europy Weteranów w Maratonie. Szkoda, że aby być klasyfikowanym w tych mistrzostwach trzeba było opłacić wyższą opłatę startową. Ja pozostałem przy tej niższej …
Nie tak dawno byłem i biegałem we Wrocławiu na Półmaratonie Nocnym, teraz zawitałem tam więc ponownie.
Opłatę startową opłaciłem jeszcze bardzo dawno, kiedy była ona najniższa i w niedzielny poranek, a nawet jeszcze w nocy, udałem się do Wrocławia. Na stadion Olimpijski przybyłem dość szybko tak, że nie musiałem się śpieszy, aby zdążyć na start na czas. Rozmowy z kolegami i półgodzinna drzemka spowodowały, że czas oczekiwania na start minął mi bardzo szybko.
Nie ważne ile pokonałeś maratonów, ile przebiegłeś kilometrów, jak jesteś dobrze przygotowane do danego startu. Zawsze trzeba pamiętać, że maraton to taki bieg, który łamie najsilniejszych i rzuca ich na kolana. Ale tylko po to, żeby ci dobrze przygotowani i najsilniejsi mogli sobie udowodnić, że są naprawdę silni i że mogą wstać i pobiegną dalej … Z takiego też założenia wychodziłem na start do tego biegu. Tydzień wcześniej start w XXXVIII Wolgast Marathon i uzyskany tam wynik 3.33 trochę mnie podbudował. Sadziłem, że jestem słabszy i biegam wolniej. Nic nie wskazywało na to, że złamię tam 3.40. Jednak okazało się, że nie jest tak tragicznie jak sądziłem. Co prawda do najlepszego wyniku z ubiegłego roku ( 3.14 ) brakowało jeszcze sporo nie mniej jednak byłem zadowolony i liczyłem w kolejnych startach w tym roku na lepsze wyniki.
Jeszcze kilka dni przed startem nie wiedziałem jaką strategie przyjąć na Wrocław jednak mail od Witka Gidel i informacja, że jest zającem na 3.30 i jego sugestia, skłoniła mnie do tego, aby właśnie z nim rozpocząć pierwsze kilometry. Postanowiłem z nim wystartować, a potem w zależności od samopoczucia na trasie podjąć decyzję co dalej …
Mając to wszystko w pamięci udałem się na linię startu …
Na sam start przybyłem kilka minut wcześniej …
Start wyznaczono na godzinę 9.00 …
Wreszcie upragnione pierwsze metry maratonu. Adrenalina i to wszystko co na początku pobudza, to wszystko dlaczego biegniemy, to co wszystkich nakręca - było ze mną …
Początek to jak najszybsze złapanie właściwego rytmu biegu. Kontrola nad samym sobą, aby przy dużym tłoku stracić jak najmniej sił …
Wreszcie tabliczka z napisem 5 km.
5 km - czas 24.51 - miejsce 1037
Jest w miarę luźno i biegnę swoim tempem. Chociaż trzeba uważać, aby w tłoku nie nabawić się kontuzji. Trzymam się grupy na 3.30, jestem w niej raczej z przodu, a chwilami nawet na początku … Po dłuższej rozmowie z Witkiem przed biegiem, teraz prawie nie rozmawiamy ze sobą, chociaż Witek często rozmawia z uczestnikami grupy na 3.30. Tak z doświadczenia wiem, że ci co najwięcej rozmawiają najszybciej odpadają z grupy …
10 km - czas 49.48 - miejsce 1049
W dalszym ciągu nic ciekawego się nie dzieje. Nie odczuwam zmęczenia, o ile biegnąc takiego zmęczenia się nie odczuwa. Biegnie mi się swobodnie. Czas i kilometry mijają szybko. Szczególnie czas mija zdecydowanie za szybko …
Zastanawiamy się w grupie czy na połówce, będzie zegar z czasem. Aby dokładnie zweryfikować nasz pomiar. Jest … widzimy go jak biegniemy, chociaż każdy zając ma swój własny. Jak udaje się zauważyć uczestnikom grupy, pokonujemy poszczególne kilometry z dokładnością do kilku sekund do zaplanowanego czasu. To zasługa osób dyktujących tempo …
21 km - czas 1.44.49 - miejsce 1010
Wszystko jest ok. Biegniemy zgodnie z założeniami.
Biegnę cały czas w grupie Wika, który prowadzi stawkę. Pozostali biegacze prowadzący grupę na 3.30 biegną z tyłu. I ta koncepcja jest chyba słuszna, jest kilka grup na 3.30 i wszyscy nie tłoczą się razem. Chociaż de fakto wszyscy biegniemy wspólnie, biegniemy praktycznie bardzo blisko siebie …
Powoli daje się odczuć, że niektórym biegaczom brakuje siły. Mijamy ich … To widać też po miejscach jakie zajmuję po poszczególnych odcinkach trasy …
30 km - czas 2.28.59 - miejsce 894
Mijamy 30 km, dają się słyszeć głosy, że teraz może być ściana. Ja zawsze mówię, że nie ma ściany - jest maraton.
Na którymś z kolei maratonie zauważam, że jego uczestnicy bardzo tracą na punktach z piciem. Ja na nich praktycznie nie zwalniam, lecz inni się zatrzymuję i często powstaje tu dużą lukę między nimi, a mną. Dlatego trudno jest utrzymać równe tempo i biegnąc cały czas z grupą. Na 33 km postanowiłem to wykorzystać. Przed punktem z piciem wyszedłem na czoło grupy i zaraz po pobraniu kubka z izotonikiem przyśpieszyłem. Spowodowało to, że oderwałem się na około 80 - 100 metrów. Były siły, była motywacja, czemu nie zaatakować, czemu nie spróbować. Jak się okazało to wszystko było, ale nie było szybkości. Szybkości, która by mi umożliwiła budować przewagę. Tak, że zdobyta przewaga nie powiększała się co mnie trochę martwiło. Jednak motywacji do samotnego biegu dodawał fakt, że cały czas wymijałem innych biegaczy, tych którzy sukcesywnie słabli. Zyskiwałem też, chociaż nieznacznie na kolejnych punktach z piciem …
40 km …
Biegną dalej samotnie, jednak czuję, że grupa na 3.30 już mnie nie dogoni. Chociaż mam nad nią nie aż tak dużą przewagę. Wiem, że złamię na pewno 3.30.
Przede mną brama Stadionu Olimpijskiego, ostanie 400 metrów, długa prosta i wbieg na bieżnię stadionu …
Wreszcie wbiegam na bieżnię …
Kończę maraton w czasie 3.29.00 ( netto 3.28.26 ) z czego jestem biorąc pod uwaga moją aktualną formę zadowolony. Daje mi to 605 miejsce na 4630 biegaczy, którzy ukończyli maraton i odpowiednie miejsca w kategorii wiekowej M 50: 71 / 494.
Po raz kolejny okazało się, że bieganie z dużą grupą ma wiele zalet. Przede wszystkim nie trzeba koncentrować się na utrzymaniu tempa biegu. Jest z całą pewnością łatwiej. Nie traci się tyle sił. Grupa cięgnie. Jednak jednym z ważniejszych problemów szczególnie dla mnie jest pobieranie płynów na punktach z napojami. Bardzo wiele osób po prostu te punkty blokuje, a niektórzy pokonują w nierównym tempie, co zawsze spowalnia całą grupę … No cóż takie jest życie …
Na koniec przypomniała mi się taka sekwencja. Nikt nie powiedział, że ukończenie maratonu jest łatwe, przyjemne, ale na pewno jest warte tego wysiłku, który jest potrzebny, aby pokonać 42 km. Jednak trzeba tu powiedzieć, że jak mi się wydaje biorąc wszystkie maratony w których złamałem 3.30, ten właśnie zaliczał się do tych, w którym tego wysiłku włożyłem chyba nie, aż tak strasznie dużo, chociaż na pewno było go sporo …
Sama organizacja maratonu godna jubileuszu jakim była 35 jego edycja. Po zakończeniu masaże, picie i jedzenia bez ograniczeń. Tak trzymać …
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |