2017-08-26
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Parkrun Świnoujście #59 - pogoń za rekordem (czytano: 690 razy)
Tydzień treningowy przed startem - 2 dyszki crossowe z szybkimi podbiegami, 3 dyszki po szosie, w tym 2 mocne. Nie oszczędzałem się. Piątek - dzień bez treningu.
Wstałem o godzinie 5. Waga - 72,8 kg, czyli podobna jak w poprzednich startach. Przed wyjazdem spojrzałem na termometr i zrobiło mi się od razu zimno - tylko 11 stopni. Wyjazd rowerem - godzina 6.06, przyjazd na prom w Świnoujściu - 7.55. Czas przejazdu - 1:49, czyli o 1 minutę lepiej niż tydzień temu. Pierwszą górkę podjechałem, dwie następne trochę podjechałem, trochę podszedłem. Zmarzłem tak w ręce, że jeszcze miałem lodowate jak się witałem ze znajomymi parkrunowcami. Sami mi to mówili. Następnym razem muszę wziąć rękawiczki biegowe. Są cienkie, więc w sam raz na kończące się lato.
W parku jak zwykle przejechałem rundkę po trasie parkrunu. Na starcie przywitałem się ze znajomymi, porozmawiałem trochę o tym i owym. Przebrałem się, standardowa rozgrzewka i byłem gotowy? na bicie rekordów.
START
Ruszyłem ostro, ale kilku biegaczy ruszyło jeszcze ostrzej. Od razu było wiadomo, że podiumowego sukcesu nie osiągnę. Robert tym razem ruszył też mocno i dzięki temu wygrał i pobił swoje PB. Biegłem w dosyć dobrym tempie. Dogonił mnie jeden z biegaczy i razem ukończyliśmy pierwsze okrążenie. Biegłem za nim starając się wytrzymać tempo. Ale gdzieś na kilometr przed metą oderwał się ode mnie. Szkoda, że nie wytrzymałem tempa. Po wbiegnięciu na ostatnią prostą asfaltową spojrzałem na zegarek - 20.18, czyli jest szansa na rekord. Przyspieszyłem, dobiegłem do mety, spojrzałem na zegarek - 20.49 i... znowu zabrakło kilku sekund.
META
Cóż - nie udało się pobić rekordu życiowego (20:44), chociaż w oficjalnych wynikach zmierzono mi czas niewiele gorszy - 20:45. Oficjalny czas, to oficjalny i taki sobie wpisuję. 6 miejsce na 95 startujących, 3 miejsce według współczynnika wieku, czyli jakieś podium jest :)
Na mecie można było dostać wodę, cukierki i ciastka. Sponsorzy ciągle działają. Trochę odpocząłem, porozmawiałem z moim stałym konkurentem - Ryśkiem, no i czas na powrót. Jeszcze wstąpiłem po drodze do promu do Lidla i kupiłem tam kurtkę, w której zapewne pojadę za tydzień na parkrun #60, o ile nie będzie padać oczywiście. Jazda w deszczu nie jest za bardzo przyjemna, a trochę przyjemności trzeba mieć.
Wyjazd spod promu - 10.52, Międzyzdroje (Netto) - 11.26, przyjazd do domu - 12.10. Tym razem bez zakupów w Netto, czyli jazda bez przerwy. Czas przejazdu - 1:18, czyli jest rekord przejazdu pobity o 1 minutę. Oczywiście nie zapomniałem zmierzyć czasu przejazdu Międzyzdroje - Kołczewo. 34:16 i nowy rekord trasy. W domu byłem o 12.10.
Wyniki czołówki:
1. Robert Derda 18:33 (75,83%)
2. Marten Hoppe 19:16 (71,11%)
3. Steffen Steinigk 19:37 (75,79%)
4. Krzysztof Wąsowicz 20:16 (63,98%)
5. Mikołaj Antkowiak 20:37 (63,22%)
6. Jarosław Kosoń 20:45 (74,06%)
7. Łukasz Jadach 21:10 (61,26%)
8. Tomasz Ulewiński 21:28 (71,27%)
9. Adam Brudnik 21:38 (70,42%)
10. Mateusz Kula 21:53 (66,26%)
11. Ryszard Pilz 21:53 (73,27%)
Podsumowując - rekordu biegowego nie było, za to kolarskie aż dwa :) Jeśli chodzi o bieg - nie było źle, ale zawsze może być lepiej. Gdybym przytrzymał się Mikołaja (imię znalazłem w wynikach), to bym świętował potrójny sukces.
Zdjęcie z drona - Rafał Ziółkowski. Gdzieś tam się pałętam z przodu w pomarańczowej koszulce DLB.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |