Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [6]  PRZYJAC. [136]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
kryz
Pamiętnik internetowy
Opowieści dziwnej treści.

Krzysztof Ryzner
Urodzony: 1960-01-27
Miejsce zamieszkania: Jarosław
187 / 316


2017-05-10

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
07.05.2017.r. - 5. Maraton Lubelski. (czytano: 280 razy)



… trasa tego Maratonu pokaże Wam najpiękniejsze zakątki Koziego Grodu … - tak piszą i reklamują ten bieg jego Organizatorzy … Jak wszyscy Organizatorzy tak i Organizatorzy Maratonu w Lublinie starają się robić wszystko, aby przyciągnąć uczestników biegu do siebie. Bo co jest wart maraton bez jego uczestników. Nawet najlepszy spektakl musi mieś swoich aktorów. W dzisiejszych czasach właśnie maraton jest dobrą reklamą miasta i regionu. Tym co napędza koniunkturę i reklamuje miasto na zewnątrz. Na pewno bieg ten ma w sobie to coś czego nie mają inne maratony. Nie do powtórzenia była tu przede wszystkim meta zawodów. Ostatnie metry maratonu prowadziły Aleją Kultur przez korytarz budynku Centrum Spotkania Kultur w Lublinie. A sama meta znajdowała się zaraz po wybiegnięciu z budynku. Szkoda, że w obecnej edycji ten element zmieniono i metę usytuowano obok budynku w tylnej jego części …
Ciekawostką jest też to, że Maraton Lubelski nazywany jest często „ jedynym górskim maratonem miejskim ”. Jest w tym sporo racji. Lublin to miasto leżące na kilku wzgórzach, stąd też takie, a nie inne ukształtowanie terenu na jego trasie. Szczególnie podbieg między 34, a 39 km każdy chyba zapamięta. Start biegu usytuowany jest na Placu Teatralnym nieopodal właśnie wspomnianego Centrum Spotkań Kultury.
To miało być trzecie moje podejście do tego maratonu. W maratonie tym startowałem już dwukrotnie. No może za dużo powiedziane, że startowałem. Ale nie będę tych startów dobrze wspominał, bo wypadły one blado. A szczególnie ten pierwszy można uznać za małą kompromitację. Właśnie ze względu na trasę maratonu. A w szczególności chodzi tu o wspomniane ukształtowanie terenu. Właśnie w swoim pierwszym starcie przeliczyłem się z siłami … miało być pięknie, a wyszło jak wyszło …
Datę tego Maratonu ustalono na 7 maja 2017.r. i co by nie powiedzieć wiedziałem już w 2016.r., że na niego przyjadę. Bo data ta pokrywa się praktycznie z datę urodzin mojego wnuka Przemka. A więc nie mogło być inaczej …
Przyjechałem do Lublina z Jarosławia w sobotnie przedpołudnie i zaraz przed południem ulaliśmy się z wnukiem do Biura Zawodów. A następnie do ogrodu Saskiego pooglądać pawie co było dużą atrakcję dla małego dziecka. Po obiedzie zjedzonym u córki udaliśmy się wraz z Przemkiem ponownie do Biura Zawodów. Przybyliśmy około 17.00 i automatycznie załapaliśmy się na Pasta Party. Ku naszemu zdziwieniu każdy dowolnie mógł zjeść serwowane kluski. Kluski były naprawdę dobre i bardzo smakowały naszemu Przemkowi. Niech się uczy i wdraża, może coś z niego wyrośnie. Na początek niech zaczyna od jedzenia, tak sobie pomyślałem …
Potem spacer po Krakowskiem Przedmieściu, następnie przejście przez zabytkowe Stare Miasto i wizyta na Lubelskim Zamku …
Niedzielny poranek …
Na start maratonu przybyłem otępiały i dziwnie spowolniony. Można by powiedzieć nawet, że znudzony … Ale atmosfera przedstartowa trochę mnie pobudziła …
Za każdym razem przed biegiem zdawało mi się, że jestem przygotowany do biegu dobrze i za każdym razem było inaczej niż zakładałem i sądziłem. Może nie źle, ale właśnie inaczej. Wiedziałem, że w trakcie biegu, a w szczególności w maratonie wychodzą na jaw konsekwencje drobnych błędów, nie tylko tych z jego początku. Ale też i tych popełnionych jeszcze w domu, przed biegiem. Nie zjesz odpowiedniego śniadania, nie śpisz dobrze poprzedniej nocy, nie trenujesz w upale, bagatelizujesz drobne kontuzje, przedwcześnie podejmujesz decyzje o skróceniu treningów, a w szczególności za dużo biegasz w krótkich odstępach czasu po sobie maratonów itp. Zastanawiałem się czy starty 23.04.2017.r. na maratonie w Warszawie ( 3,29 ) i tydzień potem w Krakowie ( 3.26 ) będą miały wpływ na reakcję mojego organizmu na trasie. Co prawda zakładałem pokonanie tego maratonu raczej spokojnie w czasie 3.45. Ale jednak nikt za mnie tego nie miał zrobić …
Zastanawiałem się także nad trasą biegu. Doświadczeni biegacze potrafią wykorzystać zalety każdej trasy, nawet tej ciężkiej. Ci słabsi biegną wprawdzie tą sama trasą, ale nie uczestniczą w tym samym wyścigu. Pozostali co najwyżej już na początku się męczą … Zastanawiałem się przed startem do której grupy sią zaliczę w tym maratonie. Głównym celem moim było jednak przebiegnięci go i utrata jak najmniej sił i energii. Gdyż szykowałem się do startu w następną niedzielę w 7. Maratonie Opolskim na którym chciałem wypaść co najmniej przyzwoicie …
Start punktualnie o 9.00 …
Zacząłem wraz z dwoma zającami i sporą grupą biegaczy na 3.45. Raczej spokojnie …
Już wkrótce miałem się przekonać czy biegłem mądrze. Czy w głowie sobie wszystko dobrze poukładałem. Czy narzuciłem sobie odpowiednie tempo, i zachowałem wystarczająco dużo sił ma końcówkę maratonu. A może nie utrzymałem nóg w ryzach, zacząłem za ostro, nadwyrężyłem mięśnie, straciłem dużo płynów. Możliwe też, że zacząłem za wolno i się tym tempem po prosty męczyłem. Czy skończyło mi się paliwo. Tym bardziej, że postanowiłem po raz pierwszy od jakiegoś czasu pobiec maraton bez żelu, który tradycyjnie zawsze jadłem między 28 – 30 km. I to był mój pierwszy jak sądzę i nie jedyny błąd jaki zrobiłem …
3 – 4 km mijamy Lublin Arenę stadion piłkarski na którym w czerwcu mają być rozgrywane Mistrzostwa Europy chyba do 21 lat, U 21 …
5 km - raczej sennie … jeszcze spora grupa biegaczy. Czas szybko płynie.
Zająłem miejsce zaraz za zającami na 3.45 i tak beż emocji trzymam ich tempo.
Naprawdę jest duszno, parno i ciepło. Temperatura przekracza zapewne 15 C.
10 km - 52.57
21.1 km - 1.51.26, około 1 minuta zapasu na planowany czas 3.45 … Grupa na 3.45 coraz mniejsza. Mnie czas płynie dość wolno, tak na dobrą sprawę bez emocji … Biegnąc i pokonują kolejne kilometry wydaje mi się, a przynajmniej takie mam uczucie, że większą część dystansu biegniemy po górę. Są to dość długie podbiegi nawet kilkukilometrowe …
30 km - 2.38.44, jeszcze nic nie zapowiada kryzysu. Zaczyna się chmurzyć i zaczyna kropić najpierw słaby, a potem coraz mocniejszy deszcz. Spada temperatura.
31 – 32 km zaczyna się kryzys, przychodzi nagle, bardzo szybko tracę siły. Zaczynam odstawać od grupy. W biegu ulicznym, a szczególnie w maratonie im bliżej jesteś rywala tym skuteczniej potrafisz z min walczyć, albo się go trzymać. W moim przypadku jeżeli różnica jest większa niż 10 metrów, nić bezpośredniej rywalizacji zanika. Nie jestem wtedy w stanie walczyć skutecznie … Tak się też dzieje tutaj … Na 32 kilometrze skończyło mi się paliwo. Brak żelu dawał się mocno we znaki. Nogi odmawiały posłuszeństwa. Już dawno na takich nogach nie biegałem. Zagryzałem zęby i starałem się zwalczyć ból. Ale nogi przestały mnie słuchać. Nic nie pomagało. 33 km zaczyna strasznie padać, jednocześnie spada gwałtownie temperatura.
Czułem jak umysł i ciało powoli wyjaławiają się z pozytywnych emocji …
Leje naprawdę bardzo mocno, a tu od 34 km rozpoczyna się około 4 – 5 km podbieg, gdzieś do 39 km. Naprawdę selektywny, zważywszy taż, że jesteśmy po 35 km. Pamiętałem co kiedyś gdzieś wyczytałem, że „ maraton może stać się ukrzyżowaniem ”. Ta myśl właśnie w tym deszczu i na tym podbiegu przyszła mi do głowy. Jak trudno jest znowu przebierać nogami, gdy się w takich okolicznościach ma je po porostu skostniałe … Uznałem jednak, że rzeczywiście mam szansę dobiec do mety i to trzeba wykorzystać. Starałem się mocniej biec. Jednak nogi mnie nie niosły.
Wreszcie ponad 2 km zbieg do mety. Ukończyłem maraton w czasie 3.51.59 ( 3.51.41 ). Byłem więc zadowolony, ale tylko z tego, że walczyłem do końca …
Tak więc po raz trzeci Lublin mnie pokonał. Tego się naprawdę nie spodziewałem i to mnie mocno zaskoczyła. Dało mi to wiele do myślenia przed niedzielnym Maratonem w Opolu. Czy jestem zmęczony, czy tak jak w roku ubiegłym na 3 kolejnym maratonie właśnie w Lublinie miałem kryzys. A potem tydzień później nabiegałem w Krakowie 3.17 … Już w niedziele wszystko się okaże.

Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora


andbo (2017-05-16,08:41): Ja niestety też poległem - nie udało się "rozmienić czwórki". Ale tak to już jest w naszym Kozim Grodzie, że przeważnie z górki i pod górkę. Niemniej zapraszam w przyszłym roku, będzie okazja do poprawki ...







 Ostatnio zalogowani
stanlej
20:49
Wojciech
20:28
MariuszS10
20:27
schlanda
20:20
ab
19:39
chris_cros
19:28
Komancz
19:17
CZARNA STRZAŁA
18:38
Bibol
18:16
Pawel63
18:00
VaderSWDN
17:59
smszpyrka
17:20
42.195
17:14
platat
17:11
anielskooki
17:00
kwierzba
16:53
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |