Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [17]  PRZYJAC. [1517]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Jarek42
Pamiętnik internetowy
Biegnę więc jestem, jestem więc biegnę

Jarek Kosoń
Urodzony: 1962----
Miejsce zamieszkania: Kołczewo
91 / 295


2017-04-22

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
III Dziwnowska Liga Biegowa - 3 bieg (półmaraton). Cienka czerwona linia (czytano: 633 razy)

 

Jest tylko cienka czerwona linia między rozsądkiem a szaleństwem.

Plan treningowy 2-tygodniowy zrealizowałem w 100%. 6 dłuższych biegów 14 - 20 km, przeplatanych szóstkami. W tygodniu przed startem planowałem rozluźnienie i 3-4 biegi. Były 3 szósteczki w niezłym tempie, ale się przeziębiłem i mój start stał pod znakiem zapytania.
Święta niestety spowodowały, że waga nieco poskoczyła, chociaż się trochę ograniczałem. Przez 3 dni od środy do piątku na obiad makaron, w piątek makaron też na kolację.
Noc przed biegiem niezbyt dobrze przespana, tak zresztą jak i kilka poprzednich. Niestety w moim wieku to nawet przeziębienie z dużym katarem wybijają ze snu. O godzinie 5.30 decydujący moment - pojadę czy nie pojadę. Temperatura 36,5, więc jadę. Teraz trzeba zmierzyć formę - waga 76,0 kg. Na 3 godziny przed startem, czyli koło 6.00 - śniadanie. 5 małych kromek chleba z margaryną i miodem plus kubeł herbaty. Wsypałem 2 łyżeczki cukru, nie jedną jak zawsze. Może cukier się przyda na biegu :) Pomyślałem sobie - może zacząć jeść przed startami makaron? Nie praktykowałem tego, więc nie będę robił doświadczeń przed półmaratonem, ale jest to jakiś pomysł.
Spakowałem się, ubrałem od razu w to w czym będę biegał. Przewidywana pogoda na bieg - 5-7 stopni, odczuwalna poniżej zera! Wiatr silny zachodni, czyli będzie pod wiatr z powrotem. Ubieram się wiec - góra na długo, czapka z daszkiem (przy takiej temperaturze odczuwalnej może czapka?), dół na krótko, ale w grubszych spodenkach, opaski uciskowe na uda. Gdybym tych opasek uciskowych nie miał może bym ubrał długie spodnie?
Ponieważ nie jestem zbyt zdrowy, więc te 7 kilometrów jadę samochodem.
Wyjazd - 8.20. Przyjazd - 8.30. Trochę poczekałem w samochodzie, wciągnąłem opaski uciskowe, założyłem biegowe skarpety i już byłem prawie gotowy na bieg. Coś nas mało było, ale cóż - dystans nie najkrótszy a i pogoda zapowiadała się wietrzna i lodowata. Przywitałem się z biegaczami, pomogłem w ustawianiu bramy startowej, no i oczywiście zarejestrowałem się na bieg. Gdzieś byłem czwarty, numer - 297. Krótka rozgrzewka, zdjęcie spodni, bluzy dresowej i nieoczekiwanie założenie czapki bawełnianej. Tak sobie pomyślałem - będzie wiało i jakoś nie uśmiecha mi się trzymać czapki z daszkiem, żeby mi jej nie zwiało. Zbliżała się godzina 9.00. 25 biegaczy ustawiło się na starcie. Jeszcze pamiątkowe zdjęcia i...
10
9
8
7
6
5
4
3
2
1
0
START

hostowane

Rozpocząłem bieg ostrożnie, pamiętając, że nie jestem w pełni sił. Biegnę spokojnie na czwartym miejscu. Dwóch odchodzi mi, trzeciego się trzymam. Przy tablicy koniec Międzywodzia łapię czas - 7.43. Z tyłu słyszę, że ktoś biegnie. Po jakimś czasie dobiega do mnie Marcin - ten Marcin, który na poprzednim półmaratonie odebrał mi miejsce na podium. Biegniemy tak razem do Dziwnowa. Zamieniliśmy kilka słów. Ja się użaliłem na przeziębienie, on z kolei na ból w kręgosłupie. Każdy dźwiga swój krzyż. Przy tablicy - początek Dziwnowa zapomniałem o międzyczasie, z powrotem zresztą też. Dobiegamy do mostu, na moście wiatr szaleje. Dobiegamy do Polo Marketu, gdzie był punkt odżywczy. Wziąłem kubek z wodą, trochę wypiłem, trochę zwolniłem i Marcin urwał mi się. Biegnę więc sam. Wybiegam z Dziwnowa i widzę, że doganiam biegacza. Okazało się, że to ktoś sobie biegł treningowo. Po jakimś czasie wyprzedziłem też trenującą biegaczkę. Dobrze jest kogoś wyprzedzać. Dobiegam do Dziwnówka, wbiegam w uliczkę gdzie ma być nawrotka. Z uliczki wbiegam na drogę leśną, bo organizator tak przesunął tę nawrotkę, żeby był pełny półmaraton. Przy nawrotce biorę kubek z wodą i kawałek banana. Oczywiście zapominam o włączeniu międzyczasu. to już trzeci półmaraton i ani razu mi się to nie udało. Grzesiek coś jest blisko za mną, Zdzisiek biegnie z żoną, więc dzisiaj nie będzie groźny. Próbuję wydłużyć krok. Przed Dziwnowem słyszę, że ktoś mnie dogania. To był Grzesiek. Mówi, że chce pobiec sobie ze mną i nie będzie się ścigał. Dobra dobra :). Biegniemy tak razem aż do promenady. Ktoś nas jeszcze dościga z teamu Grześka i tak przez chwilę biegniemy we trójkę. Pod górkę Grzesiek przyspieszył i zaczyna się oddalać. Zostaliśmy we dwójkę próbując jakoś jeszcze dojść, ale to było za mocno. Zbliża się skręt w lewo z promenady do miasta. To miejsce w którym można się pomylić i Grzesiek prawie się pomylił. W ostatniej chwili zreflektował się, że trzeba skręcić. Ciekawe czy bym pobiegł za nim gdyby nie skręcił? Kiedyś tak już pobiegłem. Trzeba jednak podczas biegu trochę myśleć, a nie patrzeć co robią inni. Po skręcie ostro z górki i dobieg do mostu. Przebiegamy przez most i ostatnia prosta do mety. Ta prosta jest dosyć długa. Przed Międzywodziem dogania nas ktoś. Biegniemy we trójkę. Grzesiek biegnie przed nami jakieś kilkadziesiąt metrów. Postanawiam coś jeszcze w tym biegu zrobić. Wydłużam krok. Urywam jednego z biegaczy, drugi trzyma się. Grzesiek już jest bliżej. Gdybym miał trochę sił, które zabrało mi przeziębienie, to może bym go dogonił? Przy tablicy koniec Międzywodzia łapię czas - 1.31.23. Doliczam te 8 minut i stwierdzam, że dzisiaj to jest kiepścizna. Ten który biegł za mną wyprzedził mnie. Starałem się go przytrzymać, ale na końcowych metrach przed skrętem na metę już temu nie podołałem. Finisz jakoś mi nie wyszedł energicznie.
META

Czas - 1.39.41, czyli od tablicy koniec Międzywodzia - 8.18 (w poprzednim półmaratonie - 8.03). Tak to jest - na początku biegu, na luzie przebiegłem 7.43. Końcówki nie udało się więc jako tako przebiec. Miejsce 7 na 25 startujących. Tempo 4.43 min/km, a miało być w okolicach 4.30. W kategorii znowu pierwsze miejsce dla Grześka, który przybiegł kilkadziesiąt sekund wcześniej.
Po biegu od razu wsiadam w samochód i po 10 minutach jestem w domu. Taki był plan. Po co stać na wietrze, jeśli zdrowie szwankuje? Ucieczka z pola walki? Może nie ucieczka, ale planowe wycofanie się.

Cienka czerwona linia. Biec czy nie biec. Chory czy nie chory? Ciekawe jak osłabiony organizm zareaguje na dawkę 21 kilometrów. W moim wieku lepiej nie przeprowadzać eksperymentów medyczno - sportowych. Ale co tam - raz się żyje.

Jak będę miał wyniki, to obliczę klasyfikację generalną i tutaj przedstawię. Coś mi świta, że będę w niej na 2 miejscu. Przynajmniej na chwilę znajdę się na podium.

Dzień po biegu...
Katar jakby przeszedł, gorączki nie ma, więc eksperyment się udał? Nie jestem jeszcze tego taki pewien. Co by nie mówić - nie polecam.

Czołówka biegu:
1. Tomasz Magalski - 1:27:12
2. Przemysław Troszczyński - 1:27:41
3. Grzegorz Jamroziak - 1.35.07
4. Marcin Zych - 1:38:27
5. Grzegorz Materka - 1:39:11
6. Andrzej Polanowski - 1:39:30
7. Jarosław Kosoń - 1:39:41
8. Waldemar Brzękała - 1:41:10
9. Grzegorz Stępniak - 1:45:12
10. Joanna Paczyńska - 1:46:11
11. Dorota Kowalska - 1.46:29
11. Zdzisław Kowalski - 1:46:29


Klasyfikacja generalna Dziwnowskiej Ligi Biegowej 2017 - po 3 biegach:

hostowane


Zdjęcie - organizator


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu







 Ostatnio zalogowani
BemolMD
08:27
chris_cros
08:25
michu77
08:13
bobparis
07:58
Admin
07:47
Ryszard N.
07:11
kos 88
06:46
jaro109
06:25
biegacz54
06:20
schlanda
05:26
Piotr Fitek
02:04
BuDeX
00:12
mariuszkurlej1968@gmail.c
23:22
fit_ania
23:21
Świstak
22:54
Robak
22:37
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |