2017-04-01
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| III Dziwnowska Liga Biegowa - 2 bieg. Błękitna strzała :) (czytano: 626 razy)
3 dyszki, 10x500m i 15x150m pod górkę - wszystko to z pełnym zaangażowaniem. Tak wyglądał tydzień treningowy na tydzień przed startem. W poniedziałek mocna dyszka po szosie. Niestety coś zaczęło od czasu do czasu kłuć w prawej pięcie. Dlatego też w następnych dniach zrobiłem trzy szóstki po crossowej trasie w tempie dosyć mocnym. W piątek mógłbym zrobić szóstkę wolniejszą, ale stwierdziłem, że nie ma sensu biegać pustych kilometrów. Więc ze sportu w tym dniu, to tylko 6 minut rozciągania i lekki spacerek. W czwartek na obiad kluski, w piątek na obiad i kolację też kluski. Może to nic nie da, ale przynajmniej będę miał świadomość, że coś zrobiłem dla swojej formy. W sobotę ma być ciepło, więc plany biegowe to start na krótko z opaskami uciskowymi na uda. Ponieważ te opaski uciskowe są niebieskie, buty też niebieskie, więc pomyślałem sobie, że koszulkę wezmę też niebieską. Błękitna strzała - chciałbym żeby choć troszeczkę taka ksywka przypasowała do mnie. Dosyć długa rozgrzewka (ale czy pełne 20 minut?), początek biegu ostrożny, końcówka uderzeniowa (przynajmniej kilkaset metrów). Czyli bez szaleństw. Fajnie by było, żebym przebiegł tempem z poprzedniego biegu, czyli około 4.27min/km. To mniej więcej 42 minuty na dystansie 9,440 km.
Sen miałem niezbyt dobry, ale coś tam spałem. Pobudka o 6.00. Najpierw obowiązkowa waga - 75,8 kg. Wczoraj i przedwczoraj było 76,1, czyli waga trzyma się jakoś, pomimo tego, że jem co chcę bez ograniczeń. Tylko wczoraj pomyślałem o diecie i były trzy posiłki bez dojadania pomiędzy.
6.00 - temperatura 9 stopni, więc zimno. Dzisiaj ma być około 20 stopni, ale nie wiadomo ile będzie w trakcie biegu. Dlatego też na górę założę nie koszulkę techniczną, ale cieplejszą -bawełnianą. Myślałem, że będę miał duży wybór, ale z błękitnych miałem tylko jedną - z biegu w Kołobrzegu. Śniadanie - chleb z miodem i margaryną popite dużą ilością herbaty. To już stały, sprawdzony zestaw. Teraz tylko spokojnie strawić, żeby podczas biegu nie było sensacji. Krótkie pakowanie i jestem gotowy na wyjazd rowerem oczywiście. Nie mogę stracić okazji do dodatkowego treningu kolarskiego.
8.00 - 11 stopni, wstające słoneczko. Na razie ziąb.
8.15 - wyjazd, 9.03 - przyjazd na miejsce startu. 48 minut spokojnie rowerkiem.
Strażacy już stawiają bramę startową, jest też organizator - Jurek Janawa. Chciałem się przejść nad morze, ale do samego morza nie dotarłem. Co będę sobie sypał piasek do butów. Po powrocie zapisałem się do biegu, chyba jako pierwszy. Coraz więcej biegaczy przybywało. Przyjechał też Grzesiek, ale mówił, że jest w słabej formie. Przebrałem się na niebiesko, trochę rozgrzewki, tak gdzieś 15 minut i czas na bieg.
START
Wystartowałem spokojnie jak zakładałem. Przede mną kilku faworytów i dwóch młodziaków. Tych młodziaków wyprzedziłem na trasie. Faworyci zostali z przodu. Dogonił mnie mój rywal z kategorii M50 - Zdzisiek, z którym w poprzednim biegu przegrałem o kilka sekund. Postanowiłem się go przytrzymać. Wybiegliśmy z Dziwnowa i skręciliśmy w las. Pod górkę, z górki, pod górkę, z górki. Można było się zasapać. Zdzisiek daje ostro, ja za nim. Doganiamy rywala i biegniemy w trójkę. Przed Dziwnówkiem ten biegacz nam trochę ucieka. Niestety w miejscu gdzie w tamtym roku pobłądziłem - też biegnie nie tam gdzie trzeba. Wołamy za nim - wraca się i biegnie już prawidłową trasą. Opuszczamy Dziwnówek. Zdzisiek ciśnie mocno. Ja mam coraz mniej sił. Gdzieś na 7-8 kilometrze odpuszczam. Oddalają się ode mnie. Walczę, ale sił malutko. Oglądam się do tyłu - ktoś w czarnym stroju biegnie dość daleko. Dobiegam do Dziwnowa. Jeszcze kawałek chodnikami i wbiegam na promenadę. Oglądam się znowu do tyłu - ktoś biegnie za mną w stroju Grześka. Trochę przyspieszam, ale ten ktoś szybko mnie wyprzedza. Nie byłem w stanie się go przytrzymać nawet kilka sekund. Nie było to Grzesiek, tylko jego kolega z klubu.
Dobiegam do miejsca, gdzie się skręca z promenady na metę. Ostatnie 100 metrów staram się przyspieszyć.
META
Dystans - 9,440 km, czas - 41.34, tempo 4.24 min/km. Miejsce - 7 na 42 startujących, 2 w kategorii M50.
Przebiegłem lepiej niż zakładałem, ale czuję niedosyt. Pierwsza połówka była trochę za mocna, ale jestem usprawiedliwiony, ponieważ trzymałem się Zdziśka. Sił starczyło do 7-8 kilometra. Gdyby starczyło do końca, to bym przebiegł mnie więcej jak w tamtym roku. Co do "błękitnej strzały", to pierwszą część zrealizowałem (ubranie na błękitno). Nad drugą trzeba jeszcze popracować :)
Zmieniłem bluzkę na suchą (ta w której biegłem była cała mokra), zdjąłem opaski uciskowe, nie zakładałem długich spodni, bo słoneczko ciepło przygrzewało. Dekoracja zwycięzców, zdjęcia i czas do domu. Przy tablicy koniec Dziwnowa jak zwykle włączyłem stoper i pojechałem szybko - tak szybko jak pozwalał rozwalający się chodnik dumnie nazwany ścieżką pieszo - rowerową. Za Międzywodziem ścieżka rowerowa już jest w lepszym stanie, więc docisnąłem jeszcze mocniej. Gdy ścieżka rowerowa się skończyła, to docisnąłem jeszcze bardziej na szosie. Czas - 29.23. Po zejściu z roweru moje nogi były drewniane. Byłem w domu przed 12. Rzuciłem się od razu na jedzenie jak jakiś jaskiniowiec. Jeszcze kubeł herbaty i można było zabrać się za pisanie bloga.
Bieg się skończył, ale za trzy tygodnie półmaraton. W następnym tygodniu zamierzam przebiec trzy razy dłuższy dystans przeplatany szósteczkami. Np. 14 km, 16 km, 18 km. W następnym tygodniu podobnie, tylko z dłuższymi dystansami (max 20 km). W tygodniu półmaratonu już tylko najwyżej dyszka. Czy to wystarczy na Zdziśka i Grześka? Któż to wie.
Czołówka biegu:
1. Tomasz Magalski 35.59
2. Robert Derda 36.28
3. Przemysław Troszczyński 38.50
4. Krzysztof Wilczyński 41.05
5. Zdzisław Kowalski 41.06
6. Grzegorz Jamroziak 41.21
7. Jarosław Kosoń 41.34
8. Andrzej Polanowski 42.06
9. Grzegorz Stępniak 42.14
10. Grzegorz Materka 43.09
Widzę teraz jasno jak niewiele zabrakło do 4 miejsca. Ale zabrakło. Więcej nie dało się zrobić. Może kilka sekund można było urwać. W tamtym roku na tej trasie uzyskałem 41.05, czyli jestem blisko.
Nie mogłem się powstrzymać i wrzuciłem wyniki do arkusza kalkulacyjnego.
Klasyfikacja DLB 2017 po 2 biegach (moje własne obliczenia):
Zdjęcie - organizator. Ostatnie metry na oparach.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |