2017-03-28
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Wiecznie wietrzna niedziela w Krakowie (czytano: 290 razy)
14. Półmaraton Marzanny - Kraków
Date: 14.03.2017 r.Distance: 21,097 kmTime: 1:24:24 New PBPace: 4:00/kmOpen: 94/3197M30: 48/9305/10/15/20 km: 00:19:54 / 00:39:20 / 00:59:42 / 1:19:59Nie ma Cię na endo to nie istniejesz
Ciężko powiedzieć, kiedy dokładnie zaczęło się bieganie pod ten półmaraton. Czy pod koniec 1985 r. wraz z pierwszymi krokami czy początkiem grudnia 2016 r., kiedy to po leniwo-chorym listopadzie wróciłem do biegania. Wstępnie miał być zuryski maraton, a wyszedł krakowski pół... Nie pytaj, bo też zaczynam nie wiedzieć co się stało, o co chodzi i dlaczego tak, a nie inaczej.
Wiosna miała/ma stanąć pod znakiem półmaratonu i dyszek. Wybór padł na 14. Krakowski Półmaraton Marzanny... Czy mogło być inaczej? Tego już się nigdy nie dowiemy. Kraków: Błonia, wzdłuż Wisły, rynek, Wawel, Bulwary Wiślane, Błonia i meta... tak to miało wyglądać.
W grudniu 231 km.
W styczniu 247 km (z czego 161 km treadmill i 22 km trail running).
161 km treadmill
Warunki pogodowe (okres dawno niewidzianej zimy w Polsce, czyli sporej ilości śniegu i temp. na poziomie -20 stopni) oraz pewne inne okoliczności sprawiły, że zaprzyjaźniłem się z bieżnią mechaniczną. O tego typu bieżniach krążą różne opinie... moja w skrócie jest taka, że to rzecz przydatna.
22 km trail running
Tutaj mowa o rekonesansie pełnej trasy 3. Bieruńskiego Biegu Utopca i o samych zawodach na krótkim odcinku – 5.3 km.
Distance: ~5.3 km
Time: 00:20:28
Pace: 3:53/km
Open: 2/177
M30: 1/37
W lutym 133 km.
Ten luty akurat miał 28 dni, z czego ja 11 nie biegałem - dr House.
28 lutego próba generalna przed półmaratonem na Tyskich Paprocanach. Skorzystałem z okazji odbywającego się tam jednego z biegów Gran Prix na dystansie 10 km. Jeśli chodzi o trasę to... płaski ideał...
Distance: 10 km
Time: 00:38:08
Pace: 3:49/km
Open: 8/121
M30: 5/50
… a odnośnie innych aspektów:
Moje pierwsze "ściganie" na tzw. popularnych Paprach. Wynik widać, także każde se może... więc ja tu o czymś inszym.
5. bieg Gran Prix w Tychach, 5 km dla K, 10 km dla M, opłata startowa 5 zł, ręczny pomiar czasu, po biegu herbata, biszkopt (to zauważyłem). Do tej pory wszystko jak najbardziej OK. Przed biegiem udostępnione szatnie i – jak się to ładnie nazywa – zaplecze sanitarne czy jakoś tak. W skrócie – nie wiem czy mniej ładnie czy nie – WC i prysznic. Bieg urósł w moich oczach, gdyż/iż prysznic jest ważnym elementem całej tej biegowej układanki. No i gdy po biegu miałem nadzieję z niego skorzystać to... napotkałem się na kartkę z napisem w stylu "Awaria – toaleta i prysznice nieczynne" oraz zataśmowanymi drzwiami niczym w filmach kryminalistycznych, gdzie popełniono jakieś przestępstwo. Taka informacja widniała na dwóch toaletach. Teraz sprawa wygląda tak: jeśli to była awaria spowodowana awarią to OK. Jednak ja (i nie tylko ja) mam dziwne przeczucie, że to była tylko tzw. "awaria". Nie ukrywam, że nie wiem czy organizator wspominał w regulaminie coś o prysznicach. Może tak, może nie, ale jeśli takowe już widnieją na obiekcie i ktoś je do tej ściany przymocował, to może jednak dobrze byłoby je... mamy 2017 rok w cywilizowanym... w miarę... w coraz mniej... kraju.
A w końcu nie każdy jest morsem, żeby niczym Ci śmiałkowie, którzy podczas biegu moczyli się w jeziorze...
W marcu (do i z 19. włącznie) 171 km.
5. marca - na dwa tygodnie przed - dosyć ważne niedzielne bieganie w postaci DR 10 km + T21 10 km, które zakończyło się niepowodzeniem.
19. marzec 8.00
Wyjazd do Krakowa w tempie towarzyskim. Parking pod stadionem na ul. Reymonta, odbiór pakietu (tutaj nie będę się rozwodził – nr startowy oraz chip był) i szatnia. Szatnia była wydzielonym korytarzem z bezpośrednim wejściem do toalet. Niech będzie. Bez wieszaka czy ławki się obejdzie, ale... Można powiedzieć, że mieliśmy tu powtórkę z Tych. O tyle inną, że tutaj od razu była informacja, że prysznicy(-ów) brak. Ponoć do ostatniego dnia trwała o nie walka organizatorów, ale się nie udało. Obiekt stadionowy, podejrzewam, że szatni więcej niż dwie i nie ma prysznicy(-ów)... Wspominałem już, że mamy rok 2017, itp.?
Przebiórka i wyjście na zewnątrz. Wzdłuż stadionu w kierunku Błoni wszystko OK. Słońce, bezwietrznie, słychać myśli swoje i nie tylko. Ale jak tylko mury stadionu się skończyły to... pojawił się główny bohater – wiatr. Temperatura odczuwalna nagle spadła o kilka stopni i było wiecznie wietrznie.
Rozgrzewka i... trzy, dwa, jeden...
Start opóźniony o 5 minut, ponieważ mamy informację od organizatorów i zresztą widzimy, że ludzie dochodzą/dobiegają jeszcze na linię startu... Wspominałem już chyba, że mamy rok 2017 i – tu już nie zważając jaki kraj, tylko może bardziej ludzie - zegarki są całkiem w miarę ogólnodostępne.
5 minut później: trzy, dwa, jeden...
Pierwszy km na Błoniach w kierunku rynku przebiegał spokojnie...
A racja... założeniem na ten bieg było coś poniżej 01:23:00, ale wtajemniczeni (czyt. ja) mogli podejrzewać, że zważywszy na to i owo, to raczej nie bardzo, ale pozostawało zawsze coś poniżej 01:24:00, a to winno być w zasięgu...
… w granicach 4:00/km. Nawrotka przy alejach i... bum... Ludzie często opowiadali – jak jeszcze tam latali – że na lotnisku w Egipcie po otwarciu drzwi w samolocie witała ich fala uderzeniowa w postaci gorącego powietrza. Tutaj po nawrotce było podobnie tyle, że żywiołem nie była temperatura, tylko wiatr. A tak btw: pamiętacie Kapitana Planetę? Ziemia, ogień, wiatr, woda i serce? Tak tylko...
No ale pierwsze 10 km przebiegało zgodnie z planem i zakończyło się po 00:39:20. Warto tutaj nadmienić, że na 8 km spotkałem mojego prawie najlepszego Przyjaciela, najlepszego Trenera: w Krakowie, w Polsce południowej, a nawet i w całej Europie (i tym sposobem załatwiłem sobie niezły rabacik w Running Performance o którym tu mowa).
Początek 11 km to był moment, w którym należało przyśpieszyć... no właśnie – należało. 13 km przebiegał przez krakowski rynek, gdzie zazwyczaj... no ale nie tym razem...
Epickie były 17 i 18 km. Przebiegały wzdłuż Wisły – tzw. Bulwary Wiślane (aczkolwiek mogę się mylić). 17 km w 4:04, a 18 km nawet w 4:21 z tempem chwilowym na poziomie 5:19... oj działo się. Z twarzą czy bez jakoś udało się z tego wyjść i kolejne dwa kilometry napawały optymizmem. 19 km w 3:59 i 20 km w 3:52... Po finałowej nawrotce z Focha w aleje 3 Maja trochę się wyjaśniło skąd ten 20 km taki dobry... Pamiętasz jeszcze opowieść o Egipcie? Samolot, wysiadka, Kapitan Planeta? No to po nawrotce znowu było bum... i kolejny epicki kilometr... aż do samej mety.
Wiem, że 01:24:24, no ale...
Może odcinki z wiatrem trzeba było bardziej wykorzystać mając w perspektywie te pod wiatr? Ten mało ciekawy wniosek i jeszcze kilka innych mniej ciekawych daje trochę do przemyśleń...
Wracając do 17 km i 18 km to chyba motywował mnie tam darmowy obiad :-P, który jak się miało okazać czekał mnie na Świętego Wawrzyńca w White Camel. Przystawki tam dają takie, że warto zamówić cokolwiek, a po ich darmowym przyniesieniu (czyt. najedzeniu się do syta) cichaczem opuścić lokal ;-).
* czytałeś/-aś to na własną odpowiedzialność, także autor nie ponosi kosztów straconego czasu
** jeżeli nie zrozumiałeś/-aś większej połowy tekstów, a druga – ta mniejsza, wydała Ci się mało śmieszna... bywa
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |