2017-03-19
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| 19.03.2017.r. Kraków – XIV Krakowski Półmaraton Marzanny. (czytano: 291 razy)
19.03.2017.r. Kraków – XIV Krakowski Półmaraton Marzanny.
Nie był to mój pierwszy start w Półmaratonie Marzanny. Zaczynałem 30.03.2008.r. w piątej edycji tej imprezy ( 1.49.37 ). Była wtedy jak pamiętam piękna słoneczna pogoda … Wtedy jeszcze biegało się okrążenia wokół Błoni. Wtedy, chociaż był to już piąty półmaraton startowało tylko 403 biegaczy. Potem było jeszcze kilka startów. Tak, że obecny był moim czwartym. Może to nie dużo, ale jednak …
Jednak, zawsze atmosfera była tu i jest ta sama. Zmieniała się trasa biegu, pogoda, liczba uczestników, ale atmosfera była zawsze super … Dlatego postanowiłem miedzy innymi i dlatego znowu tu przyjechać.
W Grodzie Kraka tradycją stało się, że biegacze zaraz po utopieniu Kukły Marzanny na powitanie wiosny, startują w rywalizacji na trasie półmaratonu. Od kilku już lat zamiast okrążać wspomniane Błonia, biega się atrakcyjnymi miejscami Krakowa. Biega się zarówno bulwarami wiślanymi jak i obok Wawelu, a także zaułkami Krakowskiego Rynku …
Na bieg z synem zapisaliśmy się jeszcze w grudniu 2016.r. …
Do Krakowa przyjechałem w sobotni wieczór i prosto z dworca udałem się do Biura Zawodów, mieszczącego się na Stadionie Wisły Kraków …
… Nadszedł niedzielny poranek przed półmaratonem. Wstałem nie tak wczesnym rankiem, nie było się gdzie śpieszyć. Start do biegu zaplanowano dopiero na godzinę 11.00. Zjadłem śniadanie i wsiadłem wraz synem do autobusu, aby udać się na Krakowskie Kłonia, a konkretnie na stadion Wisły do Biura Zawodów …
Skąd w ostatniej chwili udaliśmy się na miejsce startu, aby nie tracić ciepła nagromadzonego w organizmie …
Wiedziałem, że z każdym przebytym kilometrem kształtujesz się ciało, ale też i swój umysł. Biegnie się zawsze głową. To co wymyśli głowa, ciało jest w stanie wykonać. No może nie zawsze … jednak ja w to zawsze wierzyłem i tego się trzymałem …
Jeszcze na początku marca miałem duże obawy o swoje przygotowanie do sezonu, ale start 05.03.2017.r. w Maratonie na Malcie ( 3.28 ) trochę mnie wzmocnił psychicznie. Wiedziałem, że nie jest tak ze mną źle, jak sądziłem przed sezonem …
Nie traktowałem startu w Krakowie jako startu docelowego. Był to bieg, w którym miałem sobie odpowiedzieć na kilka z góry postawionych pytań. Tak, że nie nastawiałem się na jakiś powalający wynik. Chciałem po prosto przebiec go w przyzwoitym czasie nie gorszym niż 1.39 … I z tego wyciągnąć wnioski na przyszłość. Tego też postanowiłem się trzymać na trasie biegu.
Godzina 11.00 - Krakowskie Błonia - Cichy Kącik, miejsce startu …
Stojąc i tradycyjnie podskakując, aby ogrzać zziębnięte mięśnie, tuż przed strzałem startera gotowy byłem do walki. W powietrzu czuło się emocje. Kiedy rozległ się sygnał do startu, na częściowo zachmurzonym niebie świeciło słońce. Temperatura na starcie wynosiło około 8 – 9° C … Wymarzony dzień na półmaraton, ale … No właśnie, zawsze jest to, ale … Tym, ale był dzisiaj bardzo mocny wiatr, który dawał się w wielu miejscach na trasie we znaki biegaczom. A więc pogoda nie rzuciła na kolana.
Chyba rzeczą trudniejsza od przebiegnięcia maratonu czy półmaratonu jest opisanie tego co widzi się na tym czy na innym kilometrze. Ja mam zawsze z tym duże kłopoty i problemy. Ciężko mi zawsze odtworzyć, to co widziałem i przeżywałem na trasie, a szczególnie na którym to było kilometrze …
Wiedziałem, że szczególnie na początku trzeba się kontrolować. Byłem kapitanem własnego stateczku. Wiedziałem, że jeżeli adrenalina przejmie nade mną władzę i kontrolę będę ugotowany już po kilku pierwszych kilometrach. Tym bardziej, że półmaraton nie jest moim ulubionym biegiem, i wolę, i chyba bardziej potrafię biegać maratony, które uwielbiam …
Pierwsze kilometry biegu połknąłem bez wysiłku. Wczuwałem się w rytm wyścigu. No może nie do końca. Trochę jednak walczyłem z samym sobą … Walczyłem też z biegaczami blokującymi trasę. No chyba niektórzy już na początku przecenili swoje możliwości ustawiając się …
Pierwsze 5 km pokonałem w czasie - 22.46 …
Już po kilku kilometrach nie miałem świadomości upływającego czasu. Nie patrzyłem na zegarek, nie kontrolowałem tempa biegu. Skupiłem się na trasie i przemierzanych kilometrach. Złapałem rytm, który potem utrzymywałem jeszcze przez kilkanaście kilometrów biegu. Widziałem tylko rywali biegnących tuż obok mnie i minimalny wycinek świata, który miałem tuż przed oczami.
Biegłem tak, kilometr po kilometrze …
Na 10 km miałem czas - 45.24. wtedy po raz pierwszy spojrzałem na zegarek. Jak się później okazało było to nieco za szybkie tempo jak na ten okres przygotowań. A tak naprawdę, to nie do końca zrealizowanych przygotowań do sezonu, a momentami ich braku …
15 km czas - 1.09.28, trochę ten moment w biegu odpuściłem i biegłem dość luźno, co od razu odbiło się na wyniku. Przyśpieszyłem, a może tylko mi się tak zdawało po 17 km …
W końcu upragnione Błonia i ostatnia długa prosta pod wiatr …
Linię mety przekroczyliśmy w czasie 1.39.38 ( 1.39.07 )…, a więc w czasie, który zakładałem. Potwierdziło się to, że jeżeli się nie biega to nie ma się wyniku …
W tym biegu jednak najważniejsze było sprawdzenie się na jakim etapie jestem obecnie, jak reaguje mój organizm i wyciągnięcie wniosków co da się zrobić, aby jeszcze poprawić, to co się da przed kwietniowymi i majowymi maratonami …
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |