Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [2]  PRZYJAC. [10]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Marco7776
Pamiętnik internetowy
Bieganie w miejscach nieoczywistych

Marek Ratyński
Urodzony: 1976-07-12
Miejsce zamieszkania: Warszawa
28 / 75


2016-12-29

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Subiektywny ranking moich maratonów cz. 1 (czytano: 599 razy)

 

Dwadzieścia maratonów za mną. W piętnastu, różnych krajach. Każdy w innym mieście. Każdy był inny, wszystkie - wyjątkowe. Nie ma takiego miejsca/biegu, którego bym nie polecił. Ale pobawiłem się i ułożyłem z nich ranking.
Dlaczego warto tam pojechać ? Z biegowych i nie tylko biegowych powodów. Jak można to zrobić tanio i co otrzymujesz w zamian ?
Zapraszam do mojego subiektywnego rankingu:

1. Nicea - Cannes (listopad 2014)
Obecna cena pakietu startowego: 55 Euro dla pierwszego tysiąca
zarejestrowanych, później 70 Euro

Ten maraton znalazł się na pierwszym miejscu ze względu na wyjątkową trasę i okolice. Start o wschodzie słońca, z Promenady Anglików w Nicei (w 2016 start przeniesiono, ze względu na zamach terrorystyczny w okolice stadionu Nice, nie wiem, czy na stałe), potem wzdłuż nadmorskich miejscowości, Antibes, koło Muzeum Picassa, na słynny bulwar w Cannes, w cieniu majestatycznych hoteli. Niemal przez cały dystans towarzyszy biegaczom szum fal i gorący doping kibiców. Widoki niezapomniane. Jeden, długi podbieg, zaraz za półmetkiem.
Organizacja wspaniała, bogaty pakiet (plecak), transport z mety na start.
W okolicy, oprócz pełnych atrakcji Nicei, Cannes i Antibes polecam wycieczkę do Monaco (20 minut koleją), w drugą stronę na plaże Saint Tropez i w góry, do słynnego z wyrobu perfum Grasse.
Dojazd: samolotem bezpośrednio do Nicei lub tanimi liniami do Mediolanu, a potem pociągiem wzdłuż wybrzeża Morza Liguryjskiego (via San Remo). Warto !
Nicea w listopadzie nie jest miastem drogim, jest raczej ciepło, chociaż zdarzają się ulewy (można spędzać wówczas czas w licznych muzeach). Tanią, dobrą konsumpcję zapewniają azjatyckie bary oraz liczne, uliczne punkty gastronomiczne z miejscowymi specjałami (m.in. socca i sałatka niceiska)

Uzyskany czas - 3:06:09 dał mi 304 miejsce wśród niemal 7000 uczestników



2. Istambuł (listopad 2012)
Aktualna cena pakietu: 40 TRY (około 50 zł)

Maraton wyjątkowy, ze względu na egzotykę i możliwość przebiegnięcia mostem z kontynentu azjatyckiego na europejski. Start tuż przed mostem (autobusy dowożą), potem długi, gwałtowny zbieg i wzdłuż wybrzeża Zatoki Bosfor, zabytkowym mostem nad Złotym Rogiem, po historycznej części miasta, w stronę lotniska i z powrotem wzdłuż Morza Marmara, z finałowym podbiegiem i metą przy Błękitnym Meczecie.
Biegowi towarzyszą nawoływania muezinów na modlitwy i specyficzny, stambulski klimat (trzeba to poczuć osobiście albo poczytać Pamuka).
Trasa nie najłatwiejsza, z kilkoma podbiegami i wiatrem od morza.
Istambuł to pięknie położone miasto z zabytkami kultury judeo-chrześcijańskiej, prawosławnej i muzułmańskiej. Monumentalne i z gorącą atmosferą. Raj zakupowy.
Koniecznie trzeba odwiedzić tradycyjny Hamman (w SultanAhmed jest ich mnóstwo), obejrzeć na pokazie taniec derwiszy i napić się mlecznego napoju z ulicznego straganu. Tanie, dobre, uliczne jedzenie i mnóstwo zwiedzania. Polecam rejs po Bosforze do "wrót" Morza Czarnego. W listopadzie pogodnie i ciepło (ale nie za ciepło).
Możliwość tanich noclegów, w zabytkowej dzielnicy miasta mnóstwo małych "pensjonatów", zaadaptowanych mieszkań. Może nie są zbyt przestronne ale atmosfera meczetów i śpiew muezina na "dzień dobry" rekompensowały -przynajmniej mnie- wszelkie niedogodności. Ja czułem się w tym mieście bezpiecznie.
Połączenia z lotniskiem w Istambule w wielkim wyborze
Pakiet startowy skromny, bez pasta party, ale z dojazdem na start.

Czas: 3:22:41 i 198 miejsce na 2513 uczestników (kobiety klasyfikowane oddzielnie)





3. Rzym (marzec 2013, obecnie jest rozgrywany na początku kwietnia)
Aktualna cena pakietu: od 47 do 102 Euro, w zależności od momentu zapisu.
Uwaga: we włoskich maratonach trzeba posiadać "kartę biegacza" włoskiej
federacji lub być zrzeszonym w krajowym związku oraz mieć zaświadczenie od
lekarza medycyny sportowej. Bez tych dokumentów nie wpiszą na listę startową.
Kartę można kupić wraz z zapisem (droższa wersja)

Kolejne wyjątkowe miasto i bieg. Takiego nagromadzenia zabytków nie ma nigdzie indziej. I trasa maratonu prowadzi przez większość z nich. Początek na Fori Imperiali, potem na południe, koło Piramidy i Bazyliki Św. Pawła za Murami i powrót, obok Placu Św. Piotra, przez Piazza del Poppolo, koło schodów hiszpańskich i Piazza Navona, z powrotem do Colosseum i Fori Imperiali. Wszędzie mnóstwo kibiców i turystów a na mecie "legioniści" tworzą szpaler.
To duży, tłumny maraton, na kilkanaście tysięcy uczestników. Trasa płaska, z licznymi zakrętami i dużą ilością bruku. Tłok. Pakiet startowy bogaty, w tym karnet na darmową komunikację i karta muzealna (albo zniżka na nią). Pasta party. No i medal jest jedyny w swoim rodzaju, specjalnie stylizowany - według mnie prawdziwe dzieło sztuki.
Nie będę tu wymieniał licznych atrakcji turystycznych i kulinarnych Rzymu, wspomnę tylko, że warto odwiedzić obrzeża miasta z Katakumbami, a także zachwycające - Ostię Antikę, Ogrody Tivolii (około 20 km od miasta) i pozostałości willi cesarza Hadriana. O tej porze roku jest tam mało turystów, a warto, bo ogrody "budzą się do życia", a pogoda jest bardzo przyjemna.
Transport jest bardzo różnorodny, w końcu "wszystkie drogi prowadzą do Rzymu"  To tylko 1,5 h lotu. Noclegi najtańsze w okolicach dworca kolejowego i na Zatybrzu. Blisko centrum.

Czas 3:17:24 pozwolił mi zająć 892 miejsce na 10665 uczestników.




4.Porto (listopad 2013)
Aktualna cena pakietu startowego: 45 Euro w pierwszym terminie

Maraton na krańcu Europy, w pięknym, melancholijnym mieście z niesamowitym "bonusem" w pakiecie - darmowym koncertem Fado, w rodzaju "the best of".
Trasa prowadzi wzdłuż wybrzeża Atlantyku, potem Douro, przez Pont Luis do Vila Nova de Gaia i z powrotem. Trasa trudna, pagórkowata, ostatnie kilometry lekko pod górę. Bardzo urokliwe widoki nabrzeży miasta, dużo kibiców na starówce. W pakiecie również nieograniczone pasta party, butelka Porto na mecie (do wyboru słodkie i wytrawne) oraz koncert Fado w centrum Expo. Organizacja znakomita.
Porto i północna Portugalia (Braga, Coimbra, Aveiro, Mateus) to piękne miejsce do spędzenia jesiennego urlopu wśród winnic, średniowiecznej kultury i zapachu wytrawnego Porto. Rezydencje, stare świątynie, gondole a dookoła przyjaźni ludzie, pomocni na każdym kroku. I piłka nożna ! Bardzo cieszyłem się, że Portugalia została w tym roku Mistrzem Europy, wspominając ten entuzjazm miejscowych w barach i knajpkach w starym Porto. A stare Porto (i leżąca po drugiej stronie Vila Nove de Gaia usiana faktoriami winnymi) jest wspaniałe. I bardzo smaczne, począwszy od porannej, obowiązkowej naty z kawą, przez obiadowe bacalao (dorsz) aż po wieczorną lampkę wina, które jest tutaj bardzo tanie. Bo Porto to tanie miasto, w listopadzie ciepłe, choć nieco zamglone. Zabytkowym tramwajem można dojechać nad morze. Dużo tanich kwater, można znaleźć tanie loty i wypożyczalnie aut.

W tym maratonie byłem 287 na 2755 uczestników, z czasem 3:12:47



5.St.Petersburg (czerwiec 2014)
Aktualna opłata startowa: 1000 RUB czyli ok. 75 zł

Maraton "Białych nocy" rozgrywany w czasie, kiedy słońce nad Petersburgiem "nie zachodzi", co czyni to miasto jeszcze bardziej wyjątkowym.
Oprawa maratonu skromna, podobnie jak pakiet. Brak pasta party (w 2014). Wszystko rekompensuje fantastycznie poprowadzona trasa ze startem i metą przed Pałacem Zimowym, a w międzyczasie wzdłuż kanałów Petersburga, przez liczne wyspy (Pietropawłowskiej nie omijając), kładki , arterie z reprezentacyjnym Newskim Prospektem na czele. Obsługa na trasie bardzo solidna, podobnie jak wsparcie pacemakerów. Trasa nie należy do najłatwiejszych ponieważ podbiegi pod mosty, kładki co prawda nie są wymagające ale bardzo częste. Pogoda, mimo końca czerwca, nie przekracza 20*C.
A samo miasto, bardzo przyjazne, ludzie również. Łatwo się z nimi porozumieć nawet przy słabej znajomości rosyjskiego, przydaje się jednak czytanie "cyrylicy" ze względu na to, że większość szyldów i innych napisów jest sporządzonych w tym alfabecie. Duże, sieciowe naleśnikarnie i inne, lokalne jadłodajnie szybkiej obsługi a także bary z lokalnym jedzeniem, pozwalają się najeść do syta (i smacznie).
Mnóstwo do zwiedzania, od sztandarowych, monumentalnych budowli i muzeum do ciekawostek, takich jak "Muzeum chleba", muzeum osobliwości w Kunstkamerze i krążownik "Aurora". I obowiązkowy rejs po Newie i kanałach z nocnym podnoszeniem mostów. To największe przeżycie ze wszystkich jakie towarzyszyły mi na moich maratońskich wycieczkach.
A wszystko to w blasku dnia aż do pierwszej, drugiej w nocy.
Poza tym, jak się trochę wyjedzie za miasto… carskie rezydencje z Carskim Siołem i Petrehofem na czele.
Największy wydatek to dojazd do miasta, łącznie z obowiązkową wizą (najłatwiej załatwiać przez biuro pośrednictwa ponieważ w przypadku błędów wpadamy w spiralę biurokratyczną lub nasz wniosek może zostać odrzucony bez podania przyczyn). Ja poleciałem Aeroflotem, który poza niższymi cenami od polskich linii lotniczych, ma jeszcze catering na pokładzie, w cenie rejsu. Nocleg znalazłem w najpopularniejszym serwisie noclegowym na świecie i nie należał do drogich, choć warunkom również do średnich trochę brakowało (ale był na Newskim Prospekcie).

Uzyskałem czas 3:12:45 i zająłem 201 miejsce na 2216 uczestników.




6. Walencja (listopad 2015)
Aktualna opłata startowa: 42 Euro w pierwszym terminie

Doskonale zorganizowany maraton, w wydarzenie zaangażowane jest całe miasto.
Start i meta w futurystycznym centrum rekreacyjnym, finisz na kładce położonej na basenie (robi wrażenie!). Po drodze bieg wzdłuż wybrzeża Morza Śródziemnego, dzielnica uniwersytecka, starówka i Plaza del Toro (Arena Byków). Bieg masowy. Tłoczno.
Walencja reklamuje się jako "miasto sportu" i rzeczywiście tak to wygląda. W korycie dawnej rzeki olbrzymie tereny rekreacyjne, kilometrowe ścieżki biegowo-rowerowe.
Urokliwa, średniowieczna starówka z "oryginalnym" Świętym Graalem w Katedrze.
Mnóstwo barów z popisową paellą i horchatą (napój mleczny). Bardzo smacznie ale nie tanio. Najszersza, długa plaża jaką widziałem. Jest atmosfera na Starym Mieście.
Mimo listopada bardzo ciepło, co nieco przeszkadza na maratonie, choć trasa jest bardzo płaska i osłonięta. Daje to jednak rzadką możliwość kąpieli morskiej w Europie, pod koniec roku 
W pakiecie startowym jest również posiłek przedmaratoński tu nazwany "paella party".
W 2015, kiedy nie było jeszcze bezpośrednich lotów tanimi liniami do Walencji, polecieliśmy do Alicante, które również warto odwiedzić, będąc w okolicy. Podobnie jak Elche, miasto z największym gajem palmowym w Europie.
Nocleg, jak na listopad, tani. Wyżywienie i codzienne wydatki w Walencji powyżej średniej.

Uzyskałem czas 3:13:14 i zająłem 1756 miejsce na 14074



To tylko sześć z dwudziestu wyjątkowych maratonów, w jakich miałem szczęście brać udział. O pozostałych, równie ciekawych i wartych przeżycia napiszę wkrótce…



Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


paulo (2016-12-29,13:52): Rzym, Nicea albo Walencja, która z opisu trochę przypomina Poznań :) Chciałoby się wszędzie :) Marku, miejsca w których byłeś i czasy piękne :)







 Ostatnio zalogowani
BuDeX
00:12
kos 88
23:49
mariuszkurlej1968@gmail.c
23:22
fit_ania
23:21
Świstak
22:54
Robak
22:37
szalas
22:34
staszek63
22:06
uro69
22:01
edgar24
22:00
elglummo
21:57
marekcross
21:36
Beata72
21:26
jacek50
21:01
JW3463
20:50
Jerzy Janow
20:32
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |