2016-12-03
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Sezon biegowy 2017 uważam za otwarty. Może wreszcie triatlon? (czytano: 730 razy)
Po kilku tygodniach roztrenowania (wpis na blogu - "Koniec sezonu biegowego 2016") zabieram się wreszcie za przygotowania na następny sezon. Ciężko było nie biegać, kiedy się chce biegać. W okresie roztrenowania udało mi się nawet zaliczyć nieplanowany wcześniej bieg. Ale to już przeszłość. Teraz czas na solidny trening. Plan na początek - 6 km przez 6 dni w tygodniu. Potem zwiększenie kilometraża przez dodawanie 10-tek i dłuższych dystansów.
Jakie są oczekiwania odnośnie 2017 roku? Po pierwsze - lepsza forma niż w tym roku. Zbliżenie się do 40 minut na 10 km, a może złamanie tej bariery.
Jakie są plany startowe? Najważniejszą imprezą będzie Dziwnowska Liga Biegowa - biegi 6,7 - 21,1 km z dojazdem rowerem, a w razie złej pogody samochodem. Pod tę ligę będę trenował. Półmaraton na wiosnę wymaga dużej liczby kilometrów w zimie. Wystartuję też oczywiście w biegu 4 mile Jarka. Planowane biegi z dojazdem rowerem: Dziwnów, Wolin, Wisełka, Międzyzdroje (?), Kamień Pomorski (zastanawiam się czy startować i jaki bieg), Świnoujście (parkrun i może jakiś jeszcze bieg). Planowane biegi z dojazdem samochodem - Dźwirzyno, Świerzno. Wygląda to może niezbyt okazale, ale mi wystarczy.
Niebiegowo, to kijki w Świerznie, a może jeszcze gdzieś indziej? Może jeszcze jakiś start w kolarstwie jak będzie coś w pobliżu. Może w końcu triatlon w Golczewie, bo ten jest najbliższy. Tylko tutaj problemem jest pływanie, a dokładniej treningi pływackie. Najbliżej basen mam w Świnoujściu. Może będę robił małe triatlony - dojazd do Świnoujścia rowerem (60 km w dwie strony), 5 km parkrunu i godzinka pływania. Ile przez tę godzinkę mogę przepłynąć? Któż to wie. Podstawową rzecz mam opanowaną - potrafię pływać. Na grzbiecie to nawet mogę długo płynąć, żabką - niespecjalnie, kraulem - bardzo szybko się męczę. W lecie może popływam sobie w jeziorze Kołczewskim (200 metrów od domu) i w morzu (3 kilometry od domu), ale to może nie wystarczyć. Start byłby bez pianki, bo na jeden raz nie opłaca się kupować. Tak - jeden start w tri to max. A może zrobię sobie taki triatlon dla siebie? Na plaży można odmierzyć dystans i pływać w tą i z powrotem wzdłuż plaży. Bezpiecznie - bo można pływać nie głębiej niż do szyi. Kiedyś to naprawdę dużo kilometrów w ten sposób robiłem - stylem grzbietowym oczywiście i chciałem nawet zaliczyć jakiś długodystansowe pływackie zawody. Potem na rower, bieg i triatlon zrobiony. Jest jednak jeden problem - bardzo nie lubię zimnej wody, a w morzu to zazwyczaj jest zimna.
Są jeszcze inne możliwości - biegi ultra, BnO, biegi górskie, duatlon. Chciałem niedawno przebiec ultra Szczecin - Kołobrzeg. Może przebiec? Biegi na orientację - nie orientuję się co w okolicy jest organizowane. Biegi górskie - coś daleko mam do gór. Duatlon - jak coś w okolicy będzie to wystartuję.
Koszty: paliwo, witaminy, wpisowe do Dźwirzyna i Kamienia Pomorskiego (może jeszcze gdzieś, któż to wie). Zakupić też muszę buty, bo te w których już długo biegałem rozkleiły się. Skleiłem, ale wątpię czy długo w nich pobiegam. Mam parę nowych, ale zawsze lubię mieć zapas. Te nowe są o wiele lżejsze od starych, więc może dobrze, że w nich zacznę biegać. Może to śmieszne dla niektórych, którzy mają po kilka czy kilkanaście par, ale zawsze trenowałem i startowałem tylko w jednej parze (po plaży zakładam inne - stare i mogę w nich taplać się w morzu do woli). Może kupię dwie pary różnego koloru i będę biegać w różnych kolorach na lewej i prawej nodze? Zawsze tak chciałem zrobić.
Może ktoś czytając pomyśli sobie - biedak nie ma pieniędzy na bieganie. To nie tak. Po prostu - lubię bardziej biegać niż startować. Kiedyś było może na odwrót, chociaż któż to wie. Do biegania wystarczą dobre buty i dobre witaminy. Reszta już mniej.
Sezon biegowy 2017 uważam za otwarty.
Dziennik treningowy
5.12 - poniedziałek
6 km (T2) - 31.40
Rozpocząłem więc sezon biegowy 2017.
6.12 - wtorek
6 km (T2) - 30.50
Miałem przyspieszyć ostatnie 500 metrów, ale zapomniałem. Myślałem o wpisie do bloga na temat pewnego cyklu biegów, którego byłem pomysłodawcą i organizatorem.
7.12 - środa
6 km (T2) - 32.30
Koło 0 stopni, ale przy lekkim lodowatym wietrze w twarz, to myślałem, że twarz zamarznie.
8.12 - czwartek
6 km - 30.30
Huśtawka temperatury. Dzisiaj 8 stopni i silny wiatr. Pod wiatr też zimno.
9.12 - piątek
6 km - 31.20
Bieg jak bieg - mokro, ale nie padało.
Wieczorem jak chciałem kilkanaście minut poćwiczyć ciężarkami, to odezwał się kręgosłup. Po kilku minutach zrezygnowałem. Trzeba słuchać się organizmu.
10.12 - sobota
Bez treningu.
Cały dzień padało. Za to wieczorem udało mi się popodnosić trochę ciężarków. Kręgosłup się nie odezwał. Może i dobrze, że nie biegałem. Za to w poniedziałek planuję dyszkę.
11.12 - niedziela
Bez treningu.
12.12 - poniedziałek
10 km - 52.50
Pierwsza dyszka to zadyszka :)
13.12 - wtorek
6 km (T2) - 31.30
Po mroźnej nocy było bardzo twardo i wyboiście-zajebiście :)
14.12 - środa
6 km (T2) - 31.10
Troszkę lepiej niż wczoraj. Miekko, bo już po mrozie.
15.12 - czwartek
10 km (T2+1)- 54.20
Umęczyłem się, chociaż tempo żółwia.
16.12 - piątek
6 km (T2) - 31.40
17.12 - sobota
6 km (T2) - 31.40
18.12 - niedziela
Bez treningu.
19.12 - poniedziałek
10 km - 52.50
Szosa była mokra więc nie biegłem po trasie przełajowej T2. Tam też było zapewne mokro.
20.12 - wtorek
6 km (T2) - 31.20
Sucho na tyle, że można się zmierzyć z trasą T2.
21.12 - środa
10 km (T2+1) - 31.40
Kolejna dyszka po kartoflisku jak to ktoś się wyraził na tym portalu.
22.12 - czwartek
6 km - 29.44
Nie popatrzyłem w internecie czy będzie deszcz i trochę siąpiło. Nie biegam w deszczu - tak sobie postanowiłem. Jednak na dobre wyszło, bo mnie trochę pogoniło i złamałem 30 minut.
23.12 - piątek
10 km - 50.20
Do półmetka myślałem, że złamię 50 minut, ale nie złamałem.
24.12 - sobota
6 km - 29.30
Bieg wigilijny trochę żywszym tempem.
25.12 - niedziela
Bez treningu.
26.12 - poniedziałek
10 km - 51.50
Drugi dzień świąt. Prognozy były deszczowe. Było pochmurno i mokro, ale deszcz nie padał. Na lotniczej mapie burzowo-opadowej też nie było widać nadciągających opadów. Więc pobiegłem. Temperatura 10 stopni, więc czapka z daszkiem na głowie. Tempo jako takie. Po przybiegnięciu zaczęła się taka ulewa, że hej. Żona widząc pompę z nieba spytała się - biegałeś? Odpowiedziałem - udało mi się. Ile to razy nie udawało się?
27.12 - wtorek
6 km (T2) - 29.46
Znowu złamane 30 minut, tym razem na o wiele trudniejszej trasie.
28.12 - środa
10 km (T2+1) - 52.30
Biega się :)
29.12 - czwartek
6 km (T2) - 30.50
30.12 - piątek
10 km (T2+1) - 55.00
Kiepskie tempo, ale podłoże zmrożone, więc trzeba było uważać.
31.12 - sobota
Bez treningu.
Awaria kanalizy, potem jeden browarek i jakoś się nie złożyło biegać. A miałem plan pobiegać na maxa 5 km - solidaryzując się z Parkrunem.
01.01.2017 - niedziela
Bez treningu.
02.01 - poniedziałek
12 km - 1.01.00
Tak to wydłużyłem dystans do 12 kilometrów. Postanowiłem biegać trzy razy w tygodniu dłuższe dystanse (poniedziałek, środa, piątek) i trzy razy krótsze (3 - 6 km), ale szybciej. Jeśli pogoda lub inne okoliczności nie pozwolą biegać, to przynajmniej te trzy dłuższe treningi będą minimum.
03.01 - wtorek
5 km - 22.37
2,5 km - 11.16, przedostatnie 0,5 km - 2.14, ostatnie 0,5 km - 2.08
Lekko mżyło więc trzeba było jak najszybciej wrócić do domu. Ponieważ chciałem spróbować się z dystansem Parkrunowym, więc padło na 5 km. Pierwsza połówka pod wiatr, druga z wiatrem. Dwie górki w jedną stronę, dwie górki w drugą. Rozgrzewka 5 minut, górki, bez adrenaliny startowej, więc jestem teraz gdzieś na 22 minuty.
04.01 - środa
12km - 1.01.00
Początek biegu przy dobrej pogodzie, choć czasem wiatr mocniej dmuchał. Po nawrocie na 5 km, zaczął się bieg pod ostry wiatr i jeszcze na dodatek zaczął padać grad. Istny argamedon. Dobrze, że miałem czapkę z daszkiem. Daszkiem osłoniłem twarz i jakoś to poszło.
05.01 - czwartek
6 km - 32.20
Co tak słabo? Po pierwsze był śnieg i ślisko, po drugie wczoraj zapaliły się sadze w moim kominie i trochę się namęczyłem z tego powodu. Nawet nie oglądnąłem TCS (Turniej Czterech Skoczni w skokach narciarskich jak ktoś nie wie).
06.01 - piątek
12 km - 1.06.20
Słabiutko, ale po śniegu trudno biegać.
07.01 - sobota
Bez treningu.
Trochę drapie gardło, więc postanowiłem zrobić sobie wolne od biegania. I tak udało mi się pobiec trzy dwunastki.
08.01 - niedziela
Bez treningu.
09.01 - poniedziałek
14 km - 1.21.20
Dużo śniegu na drodze, więc bieg był tak wolny, że postanowiłem zrobić 14 km.
10.01 - wtorek
6 km - 30.30
Po śniegu też można szybciej. Ale to było max. Bez śniegu spokojnie było by poniżej 30 minut.
11.01 - środa
14 km - 1.15.00
Śnieg dalej na drodze, ale trochę bardziej ubity. Czas ponad 6 minut lepszy niż w poniedziałek. To efekt nie tylko lepszej nawierzchni, ale też sprężenia się.
12.01- czwartek
6 km - 30.00
Odwilż - trochę twardego, trochę miękkiego, trochę mokrego. Nie złamałem 30 minut. Dokładnie było 30.02. Jutro zapowiadają mocne opady deszczu ze śniegiem, więc może nie pobiegnę? Gdybym nie pobiegł, to jeszcze jest sobota na długi bieg. Ostatecznie w niedzielę mógłbym pobiec, a w poniedziałek bieg na 6 km.
13.01 - piątek
Bez treningu.
Na siłę mógłbym pobiec, ale nie 14 km, tylko 6 km, ponieważ opady śniegu były obfite. Ale po co na siłę? Jutro będzie więcej siły do 14 km.
14.01 - sobota
14 km - 1.16.50
Bez rewelacji, ale za to po lodowatej szosie.
15.01 - niedziela
Bez treningu.
16.01 - poniedziałek
16 km - 1.26.40
Lekka odwilż, więc mokre buty.
17.01 - wtorek
6 km - 29.54
Starałem się, żeby złamać 30 minut i się udało. Na początku wpadłem jedną nogą w głęboki śnieg i nieco zimno mi się zrobiło w bucie.
18.01 - środa
16 km - 1.25.00
Trochę szybciej niż kilka dni temu, ale może lepsza szosa. Bardzo mi zmarzły ręce w cienkich rękawiczkach przy plus 1. Już poprzednio przy plus 2 mi zmarzły, ale się tym nie przejąłem zbytnio. Druga para wełnianych do ubrania następnym razem przy długim biegu.
19.01 - czwartek
6 km - 29.57
Złamałem 30 minut, ale wydawało mi się, że będzie lepiej. Na 2,5 km gonił mnie piesek. Musiałem się odwrócić i go zniechęcić. Wulg poszedł.
20.01 - piątek
Bez treningu.
Odwilż - plus 5 stopni. Wszystko płynie, więc postanowiłem zrobić sobie dzień przerwy przed następną szesnastką.
21.01 - sobota
16 km - 1.21.40
5 km - 24.50, 10 km - 50.30, 15 km - 1.16.40
Niezły trening. Ale żeby się odbył w tym tempie trzeba było zrobić przerwę wczoraj. Jeszcze szosa mokra, ale wczoraj była "mokrzejsza". Widziałem jastrzębia, który przysiadł na drzewie rosnącym koło szosy. Piękny ptak. Koło szosy po której biegłem odbywało się też polowanie z naganką. Słyszałem jeden strzał. Dobrze, że nie we mnie. Przebiegając koło myśliwego spytałem się - czy coś padło. Odpowiedział, że nie. Przebiegając koło naganiacza spytałem - mokro i bagno? Coś tam odpowiedział, ale nie pamiętam co. Lubię sobie pogadać podczas biegu :)
22.01 - niedziela
Bez treningu.
23.01 - poniedziałek
18 km - 1.34.50
5 km - 26.10, 10 km - 52.30, 15 km - 1.19.00
Już na samym początku wiedziałem, że tempo będzie słabsze niż w sobotę, ale próbowałem przynajmniej biec równo.
Dystanse dłuższe z każdym tygodniem o 2 km. W następnym tygodniu planuję biegać po 20 km i to będzie max. I tak przygotowuję się tylko do półmaratonu.
24.10 - wtorek
6 km - 29.39
Idealne warunki do biegania. temperatura plus 2, szosa czarna.
25.01 - środa
18 km - 1.34.00
5 km - 25.30, 10 km - 51.20, 15 km - 1.17.40
Zacząłem lepiej niż dwa dni temu i skończyłem lepiej. Człowiek musi się przyzwyczaić do dłuższych biegów i się przyzwyczajam.
26.01 - czwartek
Bez treningu.
Po pierwsze - trochę gardło było niepewne, po drugie - trzeba dbać, żeby się nie przetrenować. Co to znaczy 6 km wobec 18? Chociaż te 6 km biegam szybciej, to może coś daje.
27.01 - piątek
18 km - 1.32.30
5 km - 25.10, 10 km - 51.20, 15 km - 1.17.20
Na 15 km tylko 20 sekund lepiej niż dwa dni temu, za to ostatnie 3 kilosy zrobiłem w oszałamiającym tempie i już było 90 sekund lepiej. Powoli oswajam się z dłuższymi dystansami. Wczoraj jeszcze dodatkowo był dzień przerwy, więc miałem duuużo energii.
28.01 - sobota
6 km - 28.19
3 km - 14.20, 5 km - 23.52, przedostatnie 0,5 km - 2.18, ostatnie 0,5 km - 2.09
Wow. Ale prędkość ponaddźwiękowa. Temperatura plus 1, sucha szosa - tylko się ścigać. Czas 5 km złapałem, ponieważ chcę zobaczyć ile bym uzyskał w Parkrunie. Chociaż i tak stać mnie na o wiele lepszy czas.
29.01 - niedziela
Bez treningu.
Od poniedziałku treningi będę notował w nowym wpisie na blogu - "Przygotowania do DLB 2017".
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu marekpawelec (2016-12-04,20:50): Widzę, że start w triathlonie chodzi Ci po głowie. Nie zastanawiaj się czy startować, tylko wybierz imprezę i zacznij się przygotowywać. Będzie to świetne urozmaicenie monotematycznych treningów biegowych. Pozdrawiam i trzymam kciuki. Jarek42 (2016-12-04,22:16): Triatlon już wybrałem - widać to na załączonej mapie paulo (2016-12-05,08:07): bardzo dużo biegania jak na zimę. Nie potrafiłbym tak... Ale jak chcesz takie plany zrealizować to chyba musisz :) Jarek42 (2016-12-05,11:06): Żeby być lepszy niż w 2016, to muszę dużo biegać. Nie przesadzę na pewno. Jak organizm powie nie, to nie. marekpawelec (2016-12-05,19:49): A ile wybiegałeś w 2016 jeśli to nie tajemnica ? Jarek42 (2016-12-05,21:14): Żadna tajemnica. Kliknij na starty na moim profilu, tam wszystko pisze. Cały rok goniłem formę, bo zimą mało biegałem, więc teraz pobiegam więcej.
|