2016-06-11
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| NCDC Business Race, Szczecin, 11 czerwca 2016 (czytano: 803 razy)
Firmowa sztafeta, epizod drugi. Rok temu zajęliśmy tu z chłopakami 9-te miejsce i w tym mieliśmy ochotę na coś więcej ;-)
Ale do rzeczy, o co tak właściwie tu biega? Impreza powstała z inicjatywy firmy NCDC i jest adresowana do lokalnych przedsiębiorstw. Wszystkich, którzy są w stanie zebrać czworo wariatów czerpiących radość z nieustannego pokonywania podbiegów. Celem jest integracja, rywalizacja i dobra zabawa. Pomysł nieco wzorowany na podobnych imprezach, odbywających się w innych miastach, jest całkiem dobry jednak czegoś mi w tym wszystkim brakuje. Może wspomnianej integracji a może tego, że sama rywalizacja jest mało czytelna? Chyba wszystkiego po trochu. Co by jednak nie mówić, takie wydarzenia są warte promowania tak więc - jestem za i kibicuję, żeby za rok znowu spotkać się z wszystkimi w tym samym miejscu.
Pora na trochę więcej szczegółów. Jak to ze sztafetami bywa, czterosoobowa drużyna ma za zadanie przetransportować pałeczkę przez cztery pętle, o długości ok. 4km każda. Współorganizatorem jest miejscowa grupa specjalistów, znających się na bieganiu. Z premedytacją wytyczyli więc trasę w Parku Kasprowicza. Dla niewtajemniczonych trasa wygląda mniej więcej tak: pod górę - zawrotka - pod górę - zawrotka - pod górę - zawrotka - pod górę - pod górę - pod górę - na końcu schody, podbieg, lekko w dół i meta.
Wspomniałem o podbiegach na trasie? No tak, wspomniałem, w zeszłym roku mnie zmiażdżyły. W tym roku byłem na nie lepiej przygotowany. Do tego jako drużyna mieliśmy mocne wsparcie koleżanek i kolegów z firmy. Były transparenty, motywacja, team spirit jak się patrzy :-) W stosunku do ubiegłorocznego składu zmieniliśmy dwie osoby - na pierwszej zmianie pobiegł Krzysiek zamiast Marka, na drugiej Łukasz zamiast Jarka. Trzecia i czwarta zmiana tak jak w poprzednim roku - Maciek i ja. W odróżnieniu do roku 2015 zdecydowanie inna była pogoda, wtedy na początku padał deszcz i było mokro-parno. Tym razem słońce grzało każdemu bez przerwy :P
Na starcie stanęło ponad 120 ekip, prezentujących różny poziom, od razu zauważyłem co najmniej dwudziestu szybkobiegaczy - o miejsce w czołowej dziesiątce sztafet łatwo nie będzie. Wszyscy mają bardzo podobne koszulki, przygotowane na tę okazję przez organizatora - różnią się tylko grafiką na plecach, każda firma przygotowała swój własny piktogram, który pozwala szybko rozpoznać who-is-who.
Wystrzał startera i lecimy. Na pierwszej zmianie u nas Krzysiek, przybiega po około 21min co oznacza miejsce w okolicy 50-ego. Następny jest Łukasz - bez wątpienia najmocniejszy w naszej ekipie. Nadrabia bardzo dużo i dowozi nas w okolicy pierwszej dwudziestki, pokonując okrążenie po 16-tu minutach, no z malutkim haczykiem ;-) Trzecia zmiana to powtórka z zeszłego roku i Maciek. Troszkę stracił z tego co wypracowaliśmy w pierwszej połowie wyścigu ale i tak jest bardzo dobrze, dowozi nas w okolicy 25 miejsca. Coraz trudniej się obserwuje zawody bo wcześniejsze zmiany są dublowane przez co zawodnicy dobiegając do strefy zmian mieszają się bez przerwy. Czekając na swoją kolej patrzę na bezpośrednich rywali, którzy wyruszają w trasę ostatniego etapu. Ruszył Tomek, reprezentujący goleniowski oddział IKEA - może uda mi się go dogonić. W każdym razie biorę go jako punkt odniesienia i ruszam ze stratą około 2,5 minuty, bardzo dużo. Na starcie wpadam jeszcze na spacerujące z wózkami rodzinki i biegnę w nieco złym kierunku, nadrabiając z 50 metrów. Park to park, więc jest dla każdego, nie ma co narzekać :-) Potem pod górę - pod górę - pod górę i trochę zakrętów. Po drodze kibicują Łukasz z tatą a gdzieś w oddali na ostatniej zawrotce widzę właśnie Tomka. Trochę za daleko żeby go dogonić, mimo wszystko zmiana udana. Dobiegam na 14-tym miejscu przy owacji ludzi z Profi :D Nie udało się poprawić wyniku z poprzedniego roku, jednak konkurencja była dużo silniejsza. W tak mocnym gronie 14-te miejsce to duży sukces.
Po wyścigu, organizator przygotował mini piknik, rozdając wszystkim uczestnikom bardzo zdrowe pakiety - pokrótce, mięcha nie było :D W sumie sam piknik to chyba najsłabsza część imprezy. Na wystawionej scenie był krótki koncert, wręczone zostały nagrody najlepszym drużynom, dodatkowe nagrody przeznaczone dla zwycięzców tzw. wyzwań - każda drużyna mogła rzucić wyzwanie innej. I tak wszystko powoli sunęło do końca. Na tyle powoli, że nie zostaliśmy do końca. Tu drodzy organizatorzy trzeba jeszcze popracować jeśli mamy mówić o porządnej integracji. Organizacyjnie, nie można się do niczego przyczepić, poza właśnie jakimś ogólnym scenariuszem tego co ma się dziać "po".
Była to dopiero druga edycja firmowego wyścigu i mam nadzieję, że w kolejnych latach znowu pościgamy się w parku Kasprowicza. My łatwo skóry nie sprzedamy, już szykujemy ekipę na kolejny rok!
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |