2016-09-21
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Trzydziesty trzeci i czwarty z czterdziestu - u źródła (czytano: 1501 razy)
Powoli doganiam swoje marzenia i coraz częściej zastanawiam się co dalej. Osiąganym, choć wciąż nieosiągniętym celem jest ukończenie czterdziestu maratonów przed czterdziestymi urodzinami. Celem trudnym, ale nie niemożliwym - brzmi jak z jakiegoś wiecu przedwyborczego...
Wszystko zaczęło się w lipcu 2014 roku, a pomysł "czterdzieści na czterdziestkę" stanowił jedynie pretekst do pisania biegowego bloga. Zależało mi na pisaniu o czymś konkretnym, żeby blog miał treść, otwierał nowy sposób myślenia o bieganiu, a kolejne wpisy były poświęcone spotykanym ludziom i ich uczuciom, którymi bieganie darzą. Czyli w zasadzie wszystko potoczyło się nie tak jak miało:-) W lipcu 2014 roku wydawało mi się, że czasu mam aż nadto, że jadąc na każdy kolejny maraton będę mógł wyselekcjonować rozmówcę, poświęcać mu start, przebiegać cały dystans czterdziestu dwóch kilometrów, żeby odnaleźć, zrozumieć fenomen biegania u jego źródła. Nie w tłumie, ale w odczuciach pojedynczego biegacza. To miało być takie para socjologiczno-psychologiczne studium o bieganiu, które przy okazji zaspokajałoby moje literackie;-) ambicje.
Codziennie odkrywałem bieganie na nowo, niestety nie zawsze byłem wystarczająco odważny, żeby wielokrotnie bardzo osobiste obserwacje publikować.
Pierwszy z problemów, które naturalnie, że się pojawiły, był natury fizycznej - nie mogłem zacząć "kolekcjonować" maratonów przez nawiedzające mnie kontuzje. Kiedy po serii zabiegów rehabilitacyjnych wreszcie zacząłem - również nie było łatwo. Rzecz w tym, że żeby przebiec maraton musiałem się koncentrować "w sobie", skupiać myśli na osiągnięciu mety i kalkulować każdy, najmniejszy krok. W takich sytuacjach ma się wszystko gdzieś - cały świat wkurza i jedynym kierunkiem, do którego ma się ochotę brnąć jest "do wewnątrz". Z czasem przyszło jednak wybieganie "na miarę moich możliwości", lecz wówczas pogoda stawiała pod znakiem zapytania kolejne starty, a czasu nieustannie ubywało. W samej tylko pierwszej połowie 2016 roku amplituda temperatur, w jakich biegałem maratony wyniosła ponad czterdzieści stopni, a nie opuszczałem centralnej Europy. Bieganie to wytrwałość.
Jest jeszcze coś, co pokrzyżowało... Nie, nie pokrzyżowało. Sprawiło, że sam nabrałem dystansu do pierwotnego pomysłu na bloga. To coś widziałem w oczach biegaczy. Bieganie generalnie jest dobre, ale nie wszystkim uprawiającym ten sport bieganie pomaga stawać się dobrymi, ok - lepszymi, ludźmi. Kropka. Kropka, bo to wątek na osobny wpis.
Tyle przeróżnych motywacji do biegania, co biegaczy. Bardzo błyskotliwe odkrycie;-) Wiem, dziękuję. Ale to co ludzi do biegania nakręca można prosto podzielić na te wszystkie pożyteczne przyczyny i na te... próżne. Tu również kropka.
Filmowy Forrest Gump pytany jaki jest cel jego biegania odpowiedział, że poprostu chcialo mu się pobiegać. Celowo pisze "filmowy", bo "powieściowy", a więc ten oryginalny, choć miał mnóstwo różnych przygód, to biegaczem nigdy nie został. Prostota odpowiedzi, jaką Gump udzielił, czy raczej tkwiąca w tej odpowiedzi szczerość jest głęboko ujmująca i prawdziwa. Bo może i różne motywacje powodują, że wychodzimy biegać, ale po paru, "parunastu" latach, gdy w nogach kilometraż kilkuletniego samochodu, biega się, bo to przyjemne. Ideologizowanie biegania może i jest potrzebne, ale jak się to ma do rzeczywistości, skoro ci, którzy teoretycznie tę filozofię tworzą i wyznaja sami jej... nie rozumieją, skoro poddają się industrializacji biegania. Bieganie to przyjemność. Bieganie to prostota. Kropka.
Te i dziesiątki innych myśli przewijały mi się przez głowę w trakcie ostatnich dwóch startów, 10 września na
58 Witunii Weekend Maratonu - 4:31:20
oraz 18 września w trakcie
I Maratonu Puszczy Bydgoskiej - 4:02:55
Nauralnie powyższe obserwacje przenikały się z tymi chwilami w trakcie biegu, kiedy nie myśli się absolutnie nic. Kiedy osiąI"mga się tak pożądany stan przemienienia w wiatr, w drogę, w otaczającą przestrzeń. Kiedy ma się wrażenie, że samemu się nie poruszcza, że to wszystko wokół płynie w czasie.
Zbliża się koniec września 2016 roku. Do zakończenia czasowego limitu, który sobie narzuciłem pozostał miesiąc. Stan licznika pokonanych maratonów - trzydzieści cztery. Nie powiem, żeby dopadła mnie nerwowość, ale odpadła mi możliwość biegania maratonów w Witunii. Po ostatnim maratonie, ze względu na atrakcyjny sezon biegowy i znikome zainteresowanie maratonami u Rysia Kałaczyńskiego, Bracia-Starsi-w-Biegu postanowili o zawieszeniu organizacji maratonów do listopada. Skoro tak, ja rownież pomyślałem o pewnym ułatwieniu i postanowiłem wydłużyć sobie ostateczny termin realizacji "40 na 40" o trzy dni i czterdziesty maraton, jeżeli się naturalnie uda, przebiec dwudziestego trzeciego października w Toruniu.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu paulo (2016-09-22,07:53): ważne są cele, bo według mnie one aktywizują do aktywności i wychodzenia z domu :) snipster (2016-09-22,11:11): Bieganie to przyjemność i prostota :) zgadzam się ;) sojer (2016-09-22,23:19): Primo: biegnę w Toruniu
Secundo: biegnę (raczej) stadnie i towarzysko czyli na 5 godzin
Tertio: secundo może się zmienić z racji tego, że w Maratonie Warszwskim odpuszczam walkę o życiówkę (w tym tygodniu dopadła mnie infekcja i dzielnie z nią walczę),
Quatro: Toruń wypada w moje 40. urodziny :D
(kurtyna) ;) grzegor74 (2016-09-23,20:22): K....., trzymam kciuki za realizację planu. Wierzę, że Toruń uwieńczy starania. BTW, też biegnę, więc może przebędziemy ten dystans razem :) haruki (2016-09-23,21:56): Paulo, problem z tym, że u mnie jak u Piwowskiego w "Rejsie": "...skoro wiadomo, że mamy konkretne cele i konkretne dążenia, i wiemy za czym mamy... Jeżeli mamy tęsknoty, to wiemy jakie są to tęsknoty i bardzo są one konkretne...";-)
Tomku, góra z górą... Bardzo się cieszę! Tym bardziej, że dojrzawa mi w głowie odpowiedź na postawione we wstępie pytanie "co dalej" i Ty jesteś częścią odpowiedzi!!! Obiecałem przyjacielowi, że poprowadzę go w maratońskim debiucie poniżej czterech godzin. Rozumiem, że na "po mecie" rezerwować stolik u Lenkiewicza?
Grześ, dzięki za wiarę. Póki co wszysko gra. Nic nie stuka, nie puka, zawieszenie miękko pracuje. Podejrzanie naturalną rzeczą wydaje mi się powodzenie pomysłu...
|