2016-07-01
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Supermaraton w wersji la(k)tte (czytano: 1898 razy)
Nie chcę biegać ultra
przynajmniej na razie
takie było założenie
za cel w tym sezonie stawiam sobie coś zupełnie innego
karmienie piersią
Ostrożnie wybieram górskie starty
Myśląc o tym co mogłabym
gdzie i kiedy pobiec
uważam przy tym aby nie przesadzić z ilością kilometrów
w swych planach celuję raczej w biegi towarzyszące niż główne
Przeglądając kalendarz biegów górskich
mój wzrok zatrzymuje się jednak na jednym z biegów
Supermaraton Gór Stołowych
tam nie ma krótszej alternatywnej trasy
nie ma zmiłuj
taki jest ten bieg
coś więcej niż zwykły górski maraton
ale jeszcze nie jest to ultra pełną gębą
Waham się
bo mam sentyment
bo bieg z mojego górskiego debiutu
coś co tygryski lubią
coś bliskiego temu kim byłam zanim stałam się matką do kwadratu
tak to jest dobry pomysł
a właściwie super pomysł :-)
Zapisuję się na bieg kilka miesięcy przed startem
i długo długo udział w tych zawodach
stoi dla mnie pod jednym wielkim znakiem zapytania
czy dam radę się przygotować?
czy nie zaszkodzę sobie i dziecku biegnąc tak długo?
Jedyne co wiem na temat karmienia piersią i biegania
to szczątkowe informacje wyczytane gdy starszy syn był na cycku
a ja ten czas który on poświęcał na wypełnianie brzuszka
wypełniałam czytaniem "Urodzonych biegaczy"
Podobno gdzieś kiedyś już jakieś kobiety to robiły
i biegały nawet ultra
a nie tylko po bułki do sklepu.
No i jest jeszcze Kozica Północy co mi szlak przetarła
mama która ukończyła 65km TUTa
zajmując trzecie miejsce wśród pań
a na mecie nakarmiła piersią niespełna roczną córeczkę Misię.
To mnie ośmiela
choć wiem że ja jej mogłabym buty biegowe czyścić
i to co dla niej wykonalne mi może się nie udać
postanawiam jednak spróbować
Do odważnych świat należy
choć zawsze byłam zdania że między odwagą a głupotą jest bardzo cienka granica
Dlatego cały okres przygotowań biorę bardzo na poważnie
Choć biegam amatorsko
będąc na urlopie macierzyńskim
mam na bieganie tylko i aż cały ten czas którego nie poświęcam dziecku.
W praktyce wychodzi różnie.
Czasem wstaję w nocy i jestem tak zmęczona że nie daję rady z rana zrobić treningu
a potem nie ma już czasu
w inne dni daję radę zrobić dwa treningi dziennie
biegowy i siłowy.
No właśnie siła
to słowo klucz w moich przygotowaniach
Biegi górskie choć wielu uważa za łatwiejsze od płaskich
tak naprawdę wymagają większego zaplecza
tu nie da się nic oszukać
nie wystarczą tylko pojemne płuca
Zresztą kondycyjnie ja zawsze byłam słaba
cała moja nadzieja więc przygotowaniu ogólnorozowjowym
Jako instruktor ćwiczeń siłowych i kulturystyki
jestem można powiedzieć trenerem personalnym sama dla siebie.
To mój atut
Mieszkanie w którym spędzam teraz większość czasu staje się moją siłownią.
Na drążku w łazience podciągam się co rano zanim umyję zęby
a o sztangę potykam się jak wstaję z łóżka
No ale jak tu ćwiczyć z dzieckiem na ręku
no więc zaczynam ćwiczyć dosłownie z dzieckiem na ręku
na początek tylko przysiady i wykroki
ale z czasem rozszerzam zakres ćwiczeń
i tak czas mija
bieganiem się specjalnie nie martwię
w tej materii o mój rozwój dba Trener Marzeń
i na postępy nie trzeba długo czekać
w 7miesięcy po porodzie robię życiówkę na 10km w Sulejówku
Rzecz dla mnie o tyle ważna
że długo męczyłam się z brakiem postępów przed ciążą
a tu proszę coraz lepsze wyniki z biegu na bieg sypią się jak z rękawa
Na pewno po części wynika to z przerwy
i świeżości jaką dzięki temu czasowi zyskałam
Co tu dużo mówić
bieganie ultra zamula
spowalnia
człowiek czuje się jakby biegł z zaciągniętym ręcznym hamulcem.
Niestety jest to cena jaką płaci się za bieganie w wersji no limit.
Dochodzę do wniosku że wbrew temu że mi się to nawet podoba
i że wokół słyszę że nieźle mi wychodzi
to jednak nie jest to dla mnie
Na przekór powszechnej tendencji do biegania ultra
wybieram inny kierunek.
Od mojego górskiego debiutu
w Maratonie Gór Stołowych 2012
celem moich marzeń zawsze były góry
zakochałam się
to był i jest mój świat
Opór który one stawiają jest moją nieustanną motywacją
każdy krok to wyzwanie
każdy oddech to walka
z samą sobą
każdy powiew wiatru to niepokój
Nigdzie tak nie czuję się sobą
jak w biegu krętym górskim szlakiem
i dystans nie ma tu znaczenia
znaczenie mają GÓRY
Choć nigdy nie byłam szybka
trochę krótsze biegi górskie
ku mojemu miłemu zdziwieniu dają mi tyle samo frajdy co te dłuższe
no i jest kolosalna różnica w regeneracji po półmaratonie
w porównaniu z wielogodzinnym maratonem.
W ramach przygotowań do Supermaratonu Gór Stołowych
wybieram więc więc krótsze starty w Karkonoszach i Tatrach
Dobre zarówno wyniki jak i czasy w tych biegach
napawają mnie optymizmem
wciąż jednak docelowy start
wywołuje w kościach lekki dyskomfort.
Wreszcie nadchodzi ta chwila ten moment
aby wszystko sprawdzić i się przekonać.
Zanim jednak jeszcze docieram na miejsce
prognozy pogody straszą burzami i tropikalnym upałem
podtrzymuję jednak decyzję o starcie
Spróbować warto
a zawsze też mogę odpuścić
tego nauczyło mnie macierzyństwo
nie zawsze wszystko mogę mieć
to co ważne nie powinno przesłonić tego co najważniejsze
zdrowia mojego i moich dzieci
to dla nich chcę być sprawna
przez długie lata życia
Bieganie było i zawsze będzie
karmienie piersią jest przez tą krótką chwilę w życiu
dlatego jest to dla mnie absolutny priorytet
aby tego daru natury nie stracić przy okazji realizacji swoich pasji.
Stając na starcie głęboko w to wierzę
Nie mam ciśnienia
choć wygląda to może zawadiacko
śniadanie na pół godziny przed startem
rogalik
nutella
lekka kawa latte i już wcale nie takie lekkie dziecko przy piersi
czasu na rozgrzewkę brak
jednak zapowiadająca się upalna pogoda
sprawia że ograniczam się do lekkiego truchtu na miejsce startu
a tam spotkań więcej niż minut
kilka zdjęć cyka z dzieckiem na ręku Moja Szybsza Połowa
jeszcze jedno z trenerem
na dobry początek i już słyszę końcowe odliczanie
Nie zdążam przejść w dalszą cześć stawki
ruszam z drugiej linii
wśród samych wymiataczy
lecz nie ulegam presji tłumu
Spokojnie swoim tempem do celu
No właśnie ostatnio na górskich półmaratonach
biegło mi się jakby ciut za szybko
a tu czuję się wreszcie w sam raz.
Na trasie nieustannie spotykam dawno niewidzianych biegowych przyjaciół
Doświadczony ultras z moich rodzinnych stron wyraża podziw dla mojego tempa
Widzę że mocno ciśniesz słyszę
tak? pytam ze zdziwieniem
Myślałam żeby jeszcze przyspieszyć ale wobec tego może jeszcze zwolnię - odpowiadam
Biegnie mi się świetnie
W cieniu drzew podwiewa przyjemny chłodek
trasa początkowo jest łatwa i dość płaska jak na bieg górski
kusi więc aby nieco przyspieszyć na zbiegach
nie ulegam temu szaleństwu
moje czwórki będą mi jeszcze bardzo długo potrzebne.
Wśród pędzących w dół niczym pocisk
dostrzegam znajomego z Górnej Półki
jakiś czas później spotykamy się na podbiegu
chwilę biegniemy obok siebie
później on gdzieś znika
a przede mną wyrastają pierwsze wielkie płaskie kamienie
Koncentruję się na pokonywaniu skałek
prześlizgiwaniu się między wyrastającymi w najdziwniejszy sposób głazami
w powietrzu unosi się wilgoć i zapach mchu
bardzo lubię tą konkretną część trasy
Do pierwszego punktu wyprzedzam kilka kobiet
za jednym z kamieni
wyrasta z aparatem sam budowniczy trasy
i krzyczy brawo jesteś 4
oooo dziękuję za informację
wieść że idzie mi aż tak dobrze dodaje mi sił do walki
czuję się bardzo dobrze
na pierwszym punkcie dolewam więc wody do bidonu
zjadam ćwiartkę pomarańczy i dalej w drogę
Trasa robi się cięższa głównie przez większe odkryte połacie terenu
gdzie już całkiem mocno grzeje z nieba uparte słońce.
Staram się utrzymywać się w biegu nawet gdy jest lekko pod górę
jednak szybko reflektuję się że ta taktyka przy tej pogodzie prędzej mnie zabije
niż doprowadzi do mety
Znacznie więc zwalniam i walczę z ciągłym pragnieniem
tabletka z elektrolitami nadaje słodkawy posmak wodzie którą piję
to zdecydowanie nie pomaga
na dodatek mam tej wody zbyt mało
Zanim się orientuję jaki błąd popełniłam
zaczynam mieć zawroty głowy
zdaję sobie sprawę że jestem przegrzana
wypłukana z płynów i spłukana z tego co było w bidonie.
Wtedy zdarza się cud
Proszę biegacza którego widzę przed sobą
o łyka wody z jego bukłaka
Biegowy Samarytanin oddaje mi swoją resztkę wody bez chwili wahania
i dodaje że za chwilę powinniśmy być na punkcie
Z moich wyliczeń wynika że to jeszcze ponad 2km
i niestety tak też jest
jednak woda z orsalitem cudownie stawia mnie do pionu
Na drugim punkcie do bidonu wlewam wodę i nic nie dodaję
trudno
najwyżej będę ssać tabletki z elektrolitami
wodą z nimi nie mogę się napić
Arbuzy to co innego
jeden kawałek słodkiego soczystego owocu
orzeźwia i skutecznie gasi pragnienie
biorę jeszcze jeden kawałek na drogę i ruszam dalej.
Przede mną trudny kawałek trasy
Długi prawie płaski asfaltowy odcinek w pełnym słońcu
demotywuje wielu biegaczy
lekkim truchtem mijam kilkanaście idących osób
Być może moja przewaga wynika z tego że wiem co jest za zakrętem
wiem że trzeba tu biec
bo kawałek dalej jest długie podejście i biec już się nie da
No może Trener marzeń dał radę choć truchtać
jednak teraz gdy na moim zegarku zbliża się trzecia godzina biegu
co znaczy że jest już południe
nawet marsz w pełnym słońcu pod górę
okazuje się być ciężki
zwalniam dość mocno ale wokół siebie widzę wciąż te same osoby
to znaczy że nie jest jeszcze ze mną tak źle
W Pasterce jestem po 3h 42min biegu
wśród obecnych kibiców nie widzę Mojej Szybszej Połowy z Okruszkiem
ale to dobrze jest zbyt gorąco aby czekał tu na mnie z tak małym dzieckiem
Choć czuję się już okropnie zmęczona
podrywam się do biegu bardziej siłą woli niż mięśni
by być szybciej na mecie przy dziecku
Wybiegając z punktu spotykam starego znajomego komandosa
pyta jak się czuję zagrzewa do walki
w tym upale nie orientuję się że on sam
właśnie zszedł trasy
Naginam do przodu przez łąkę
i dalej w dół w stronę szumiącej wody wodospadu
niestety tym razem świadomość tego co jest za chwilę
nie pomaga trzymać tempa
Długi podbieg na Mały Szczeliniec
wyciska ze mnie siódme poty
ratuję się szotem kofeinowym
jednak po jego wypiciu nie czuję różnicy
moje ciało krzyczy dość
ja jednak wciąż je namawiam i negocjuję
Zaczynam myśleć o coli na trzecim punkcie
i o muzyce
pomaga też woda ze strumyka którą polewam głowę.
U podnóża podejścia na Szczeliniec wypijam dwa kubki coli
i wyjmuję telefon z kieszeni
niestety bateria w nim podobnie jak ta w ciele
jest na skraju wyczerpania
Energii starcza na trzy piosenki
ale dobre i to
jakby trochę ożywam biegnąc w stronę Błędnych skał łapię drugi oddech.
Wokół siebie o dziwo nie widzę teraz już prawie nikogo
Co jakiś czas pojawiają się pojedyncze osoby
które albo wyprzedzam ja albo mnie wyprzedzają i lecą dalej
Nie pamiętam kiedy ostatnio tak miałam
w jednym miejscu zmęczenie i rozkojarzenie powodują
że biegnę prosto zamiast skręcić w prawo
niemal natychmiast orientuję się jednak w pomyłce i zawracam na właściwą trasę
Zaczynam rozumieć biegaczy z czołówki którzy czasem gubią trasę
taki samotny bieg wymaga ciągłego skupienia i uwagi.
Na szczęście dla mnie do mety jest już bliżej niż dalej
w kolejnym punkcie odżywczym
można oprócz arbuzów i truskawek skosztować soczystych truskawek
zjadam trzy i biegnę dalej
Na wylocie z punktu znów spotykam Doświadczonego Ultrasa z moich rodzinnych stron
nieco dziwi mnie fakt że jest tuż przede mną
zdaję sobie też sprawę że od czasu informacji z pierwszej ręki
nie wyprzedziła mnie żadna kobieta
czyżbym była czwarta?
Na ostatnim odcinku podwiewa lekki wiaterek
choć nogi mylą mi się już z kamieniami
myślami jestem już na mecie.
Ostatni zbieg lecę na łeb na szyję
czyli przy obecnym zmęczeniu jakieś 5:20min/km :-)
lecz dla aktualnie wydaje się to być szalone tempo
w Karłowie kibice krzyczą
Polska-Szwajcaria 1:0
jakby to mi miało pomóc myślę sobie
i przypomina mi się że właśnie trwa mecz
chłopak biegnący za mną krzyczy:
- a kto strzelił?
Jak on może myśleć o takich rzeczach
ja już mam siłę tylko na to aby przebierać jakoś nogami
skupiam się bardzo aby dobiec pod same schody
ale i tak ostatnie 50m muszę przejść
Staję w bramie do raju z napisem
650m +250m
nie wiem czy mam się cieszyć czy płakać
strasznie się wlekę
turyści kibicując bardzo pomagają
wysilam się na uśmiech
choć ledwo lezę
i naglę słyszę:
- 100m i za zakrętem meta!
Mobilizuję wszystkie rezerwy i podrywam się do biegu
Zaraz po wbiegnięciu na metę
padam na deski
i rozglądam się za swoim Okruszkiem
jest z Moją Szybszą Połową
on też dał radę wytrzymać bez mamy 6h 57min
dostał kaszkę i deserek
ale lekkim marudzeniem na mój widok sygnalizuje
że chciałby do cycusia.
Podnoszę się do pionu
zjadam kilka kawałków arbuza
popijam wodą
jeden kubeczek poświęcam aby obmyć pierś z potu
siadam sobie sobie w kąciku na stołeczku
przystawiam Okruszka i on ssie długo szczęśliwie
jest pokarm
uff udało się.
W maraton górskim w którym z powodu upałów z trasy zeszło kilkadziesiąt osób
zajmuję 56miejsce open i jestem 5 kobietą na mecie
choć teraz dla mnie są to drugorzędne statystyki
Choć Supermaraton Gór Stołowych był dla mnie super
cieszę się chwilą
nie myślę o kolejnych długich startach
nie planuję więcej kilometrów
bo na pierwszym planie mam teraz miłość do gór i drogę mleczną
ultra może poczekać
cierpliwe jest.
Ps. Ten bieg dedykuję wszystkim mamom, które tak jak ja na co dzień walczą z przemęczeniem, niewyspaniem, a jednocześnie marzą i tęsknią za swoją biegową pasją. Dziewczyny da się, mamy tę moc!
Mojej Szybszej Połowie wielkie dzięki za to, że zechciałeś się zatrzymać abym ja mogła biec :-*
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Aneta78 (2016-07-03,14:17): Super, podziwiam i oby więcej takich relacji, karmienie jest piękne i daje moc :) Patriszja11 (2016-07-04,10:25): Bardzo dziękuję :-) i zgadzam się mamy karmiące mogą biegać i to naprawdę dobrze, obie czynności są bardzo naturalne. Mam nadzieję że coraz więcej kobiet będzie łączyć pasję z macierzyństwem naprawdę można.
|