2016-06-26
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| 26.06.2016 - Maraton Pędziwiatra - Gliwice. (czytano: 197 razy)
Jakoś tego maratonu nie miałem w swoich planach na ten rok. Czynnikiem, który mnie zmobilizował był Marek D., osoba na pewno wszystkim znana w kręgach maratończyków. Zawsze ubrany na żółto w żółtej koszulce z napisem Pędziwiatr, zawsze uśmiechnięty i zawsze robiący dużo ruchu wokół siebie. Jakoś wypadało do niego przyjechać. Tak, że w ostatniej chwili zapisałem się na ten bieg. Jako, że nie miałem z kim jechać zmuszony byłem skorzystać z usług PKP.
W sobotę rano udałem się na dworzec w Opolu i bez problemów kupiłem bilet. Odjazd pociągu do Gliwic zaplanowano na godzinę 7.02 tak, że bez problemu miałem się zameldować w Gliwicach po godzinie 8 i dotrzeć na start biegu oddalony o kilka km, który zaplanowano na godzinę 10.00. Na pytanie zadane w kasie Pani sprzedającej bilety czy, aby ten pociąg nie jest spóźniony otrzymałem dziwną acz szczerą odpowiedź, że oni o spóźnieniach pociągu dowiadują się od pasażerów. I to właśnie miałem przetestować na własnej skórze.
Po kilku minutach okazało się że wskazany pociąg jest spóźniony na początku o 200, a potem o 240 i 250 minut. Co wskazywało, że pociąg nie jedzie tylko gdzieś stoi. Jako, że następny pociąg przyjeżdżał z Opola do Gliwic dopiero o 9.12, postanowiłem zadzwonić do Marka i odwołać swój przyjazd. Jednak kolega jak to kolega wyjechał po mnie na dworzec i tuż przed biegiem zameldowałem się na miejscu startu.
Sam Maraton można by nazwać raczej Cross Maratonem. Trasa jego usytuowana była nieopodal stadionu Piasta Gliwice w terenie zalesionym. Bieg był połączony z Gliwicką Parkową Prowokacją, jednak maratończycy biegli 8 pętli całej trasy. Start i metę usytuowano na niedużej polance, gdzie mieściło się całe zaplecze biegu wraz z Biurem Zawodów.
Trasa biegu była co prawda płaska, ale z dużą ilością ostrych zakrętów. Nie był to bieg na rekordy. To miała być raczej inwestycja w przyszłe starty w tym roku. Inwestycja w organizm. Trudno się zmusić w takich warunkach do biegania 40 km. Jednak start w zawodach to co innego. Trudnością dość sporą trasy było też niezbyt równe podłoże. Utrudniało ono rytmiczne bieganie. Dość mocno wybijało ono z właściwego rytmu biegu. Jednak sama trasa była w mojej ocenie bardzo przyjemna. Tym bardziej, że ja bardzo lubię biegać okrążenia.
Sam start do biegu nastąpił po rozgrzewce, którą zafundowali biegaczom Organizatorzy, tuż po godzinie 10.00.
I tu zaczęły się dopiero schody. Dzień wcześniej sprawdziłem pogodę w internecie i okazało się, że w kolejnym dniu upałów w dniu maratonu ma być w Gliwicach 34 C. W sobotę rano jak wstałem w Opolu było już o 5.15 - 24.0C. To wszystko ze stojącym powietrzem i bezchmurnym niebem miało nas mobilizować do przebiegnięcia 42 km.
Wystartowałem jak na te warunki za ostro. Próbowałem zwolnić, ale nogi jakoś mnie same niosły nie najgorzej. Już po 10 km wiedziałem, że może być nieciekawie. Półmaraton pokonałem w czasie 1.42.45. Co w tych warunkach oznaczało duże kłopoty pod koniec maratonu.
Do 30 km jeszcze organizm wytrzymywał temperaturę ponad 30 C, ale ostatnie 10 km to była męka oraz walka z samym sobą. Jednak jak się okazało nie mijali mnie, ani ja nie mijałem też innych biegaczy. A więc wszyscy przechodzili to samo. Każdy nie walczył z dystansem, nie walczył z czasem, walczył z własnymi słabościami. Myślę, że w tych warunkach większości biegaczy coś podpowiadało, aby z tym skończyć. Jakiś głos mówił dość … Tym bardziej, że po przebiegnięciu kolejnych pętli wbiegało się na linię mety.
Wreszcie upragnione ostatnie okrążenie. Zacząłem się jakoś bardziej mobilizować. Nie chciałem dać plamy. Skończyło się na 3.40.52 i 5 miejscu w klasyfikacji generalnej w co do końca nie mogłem uwierzyć.
Na mecie od razu otrzymałem informację o miejscu na który ukończyłem maraton, picie i co najważniejsze, naprawdę zimne piwo. Piwo co tu dużo mówić wypiłem praktycznie w kilka sekund. Jednak dzięki uprzejmości Organizatorów dostałem też drugie. To było to coś co przywracało wszystkich do żywych. Organizm zaczynał pracować …
Organizacja biegu naprawdę bardzo dobra. Uruchomiono dodatkowy punkt z napojami na trasie. Duża troska organizatorów o każdego maratończyka. Piękny medal na mecie. Duża porcja makaronu. Wspomniane zimne piwo. Oraz masaż, na który można się było załapać wcale nie czekając w długiej kolejce.
Maraton okazał się naprawdę bardzo trudny dla niektórych zawodników. Na liście startowej było 54 biegaczy z tego biegu nie ukończyło 8.
Jeszcze raz chwała Organizatorom. Takich biegów więcej.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora wigi (2016-06-26,18:15): Ty to masz zdrowie, tylko pozazdrościć. To już dziewiąty maraton w tym roku... ziutek58 (2016-06-27,08:45): Krzychu! jesteś Zwariowany! Biegać maraton w takich warunkach to naprawdę duże wyzwanie. Dlatego należy Ci się Wielki Szacun. Wynik super.
|