2016-03-20
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Mój Półmaraton Żywiecki 2016 :0) (czytano: 495 razy)
20.03.2016 Hym... dzień jak co dzień? Nie, w żadnym wypadku! Dziś pierwszy dzień wiosny :0) Może wiosna nie przywitała nas piękną „wiosenną” pogodą, ale za to my uczciliśmy jej powrót biorąc udział w półmaratonie w Żywcu. Zebraliśmy się raniutko „Harpagańską” ekipą w sile: (Isa, Agnieszka,Wiola, Irek, Krzysztof, Wojtek, Łukasz i ja Paweł) wyruszając „naszymi stalowymi rumakami” na podbój „żywiecczyzny”. Nasi kierowcy szybko i sprawnie dostarczyli nas na miejsce parkując tuż koło rynku. We wspaniałych humorach odbieramy pakiety startowe - niektórzy szybko, bo byli na „W” ;) innym troszkę zeszło :0) Tu znajomi, tam znajomi, tutaj fotka tam ulotka czas nam mijał w oka mgnieniu. Jak na 17-tą edycję to organizacyjnie sporo niedociągnięć. Poczynając od małej ilości miejsc do przebrania się i przeczekania w cieple do pory startu (cała góra hali sportowej zagrodzona przed wejściem, a spokojnie weszło by tam ze 200 osób). Wiem co mówię, bo my tam weszliśmy :0) Tuż przed startem rozgrzewka i ustawiamy się do biegu, a tu co? Jeden wielki chaos. Biegacze tłoczą się w ciasnej uliczce, a tłum 2500 ludzi napiera by zmieścić się przed linią startu. Totalna masakra, żadnych stref startowych, „wolna amerykanka”. Jedyny plus tego był taki, że było ciepło od tłumu :0) Startujemy. Pełna koncentracja, bo trzeba uważać żeby nie zostać podeptanym i nie potrącić maruderów którzy zamiast iść na tyły pakują się na czoło biegu. Sam nie wiem jakim cudem (pomimo biegu slalomem) udało się biec w miarę dobrym tempem te pierwsze km? Początek nie napawa optymizmem sporo biegaczy mnie wyprzedza (może ja też jestem takim maruderem) :0) ale patrząc na czas 1km jest ok. Drugi kilometr i zaczyna się kłopot, za mocno zasznurowałem lewego buta i zaczyna boleć mnie piszczel. Szag by to trafił myślę ... „może przejdzie za chwilkę” i naciągając but próbuję poluzować sznurowadła. Nic z tego, mija piąty km, a mnie zaczyna cierpnąć noga. Zły na siebie, że nie podjąłem tej decyzji wcześniej, schodzę na bok i poprawiam sznurowadła. Tak, to trzeba było zrobić od razu, a nie martwić się o sekundy straty. Siódmy km ... nareszcie zaczynam czerpać przyjemność z biegu bo noga już „dochodzi do siebie”. Zaczynam nawet trochę wyprzedzać. Mniej więcej od 10km zaczyna się prawdziwa zabawa. Do góry i w dół, oto cały urok górskiego biegu ulicznego. Trasa niezwykle urokliwa, niestety szczyty gór mocno zamglone, pogoda nie rozpieszcza nas, więc atrakcji turystycznych za wiele nie było. Punkty z wodą mocno oblegane, ale jakoś da się zrobić łyka, czego nie mogą powiedzieć ciut wolniej biegnący zawodnicy, bo zabrakło im kubków. Jak opisał nam Łukasz „popijałem żel z pięciolitrowej butelki” niezłe jaja :0)( tylko czy im było do śmiechu?) Od 16km to już selekcja. Dwa długie podbiegi uczą pokory, sporo ludzi maszeruje. Ja biegnę dalej i to całkiem fajnym tempem, co tracę na podbiegu niweluję zbiegając. 19 km koniec kieratu teraz już tylko z górki. W około sporo kibiców dodaje nam woli walki. Niestety tuż przed metą znowu chaos organizacyjny ludzie zawężają (i tak ciasną uliczkę), że ciężko finiszować na ostatnich metrach. Żeby tego było mało, jakiś nieodpowiedzialny tatuś biegnie (zastawiając całą wolną przestrzeń) z dwojgiem małych dzieci. Ja rozumiem, że to jet fajna sprawa dla tych dzieciaków, ale pytanie do tego tatusia CZY TO BYŁO DLA NICH BEZPIECZNE!? Nasze gwiazdy Wiola, Aga i Irek na trybunach szaleją mobilizując nas na ostatnich metrach. Jest upragniona meta, niezły czas i kolejny fajny medal do kolekcji. Niestety nie dla wszystkich, bo „ktoś coś pogubił” i medale zaginęły. Co z tego że doślą , to już nie to samo :0( Dziewczyny zbierają resztę Harpaganów na mecie i wracamy na halę sportową (na nasze tajne miejsce) :0) Na szczęście posiłku na mecie nie zabrakło nikomu, nawet naszym kibicom (tutaj duży plus dla organizatora) :0) Dzięki Harpagani za miło spędzony dzień pełen humoru, wrażeń, potu i zadowolenia z pokonania kolejnego biegowego wyzwania :0)
Paweł
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |