2016-01-25
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Falstart. (czytano: 680 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: https://www.youtube.com/watch?v=mLmAZPagmfc&spfreload=10
Stoicki spokój wypracowałam już dawno, przynajmniej w większości dziedzin swojego życia. No, czasem się nie da. Ale przeważnie nie mam z tym problemu.
Gdy więc powykręcało mnie w dwie strony od chłodu i przeciążenia pleców, a każdy nieostrożny ruch kończył się wyciem z bólu, przyjęłam całą sytuacją z należytym spokojem. Ot, kolejny tydzień nie pobiegam i nie poćwiczę.
Najgorzej było ze sprzęgłem, wciskanie go wyciskało jednocześnie morze łez. Nawet przez moment pomyślałam, że to byłby dobry katalizator, ale jeszcze się nie poddałam, więc przegoniłam tę myśl.
Ciało już prawie doszło do siebie. Prawie, bo... nie śpię. Tzn godziny czy dwóch nie uznaję za spanie. Nocki przestawiły mnie totalnie, nie potrafię wrócić na normalne tory. W zasadzie od tygodnia mogę spać w nocy. Ale do rana przewracam się z boku na bok. Żadna technika, która wcześniej działała teraz się nie sprawdza. Czuję że z dnia na dzień jest gorzej, jednak nie potrafię nic zrobić. Boję się tego trochę. Mózg czasem wpada w dziwny tryb pracy.
Pomimo to udaje się przechodzić powoli przez sesję. Na razie 3 oceny bardzo dobre. Rośnie apetyt na więcej, ale najtrudniejsze dopiero przede mną.
A w pracy czeka mnie maraton- dwie nocki, dzień przerwy, dwie nocki... 12h pracy....
Widziałam gdzieś dzisiaj odliczanie do wiosny. To już blisko. Za chwilę wyraźnie będzie widać wydłużający się dzień... Zostało mało czasu.
Czas, czas cię dogoni Scadio!
Autor zablokował możliwość komentowania swojego Bloga |