2016-01-15
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Tabula rasa... (czytano: 1073 razy)
Jerzy, mój najmłodszy syn, jest mądrym chłopcem.
Posiada sporą wiedzę, jest ciekawy świata, a w dodatku jest lotny.
I tu czas na dygresję wprowadzającą.
Jerzyś dużo czyta, ale bardzo słabo pisze. Nie żeby miał mały zasób słów, on pisze (i zawsze pisał) bardzo słabo na poziomie graficznym. Chłopak nie trzyma się liniatury, litery w obrębie jednego wyrazu mają różną wielkość, jego pismo wygląda, jakby wyszło spod ręki osoby dotkniętej chrobą Parkinsona.
Co gorsza, Jerz ma wyraźny problem z odczytaniem tego, co napisał.
Nie jest więc niczym dziwnym, że pisać nie lubi. (Tu go akurat rozumiem, bo jako dziecko, do czwartej klasy podstawówki twierdziłam z wielką mocą, że ja się wypiszę ze szkoły, bo nie lubię pisać. Czytanie kochałam od zawsze. On ma tak samo.)
Nie jest też niczym dziwnym, że jako kochająca, ale i wymagająca mama, bałam się jego pójścia do czwartej klasy. No bo jakże on sobie poradzi, jeżeli bardzo słabo pisze. A najchętniej to w ogóle...
Koniec dygresji wprowadzającej.
Wczoraj byłam na zebraniu rodziców podsumowującym pierwszy semestr.
Okazało się, że moje dziecię radzi sobie wcale niezgorzej. Tak, jak to miało miejsce do tej pory, jest jednym z najlepszych uczniów w klasie, zachowuje się bardzo dobrze, tyle że gada. (Rozumien dyskomfort nauczycieli, bo w domu nie milknie również. To znaczy milczy tylko wtedy, gdy śpi. I nie da się ukryć, że jest to upiornie męczące! Oczywiście czas niespania, że go tak określę, kiedy śpi odpowczywamy akustycznie:)
Ale...
W czasie zebrnia dowiedziałam się o zadaniu domowym z języka polskiego mojego dziecka, które zyskało pewną sławę w pokoju nauczycielskim.
Rzecz miała się tak:
Pan zadał do domu zadanie. Pisemne.
Po czym w następnego dnia nie zebrał zeszytów z rzeczonym zadaniem, tylko poprosił kilka osób o przeczytanie swojej pracy na głos. Poprosił też Jerza.
Moje dziecko grzecznie wstało i płynnie przeczytało swoją pracę, która, co tu dużo mówic, była pracą dobrą, spójną i na temat. Jednakże polonistę coś tknęło i po wysłuchaniu wypracowania Jerzego, podszedł do niego i zajrzał mu do zeszytu.
Jak się okazało, w zeszycie w charakterze zadania domowego, które moje dziecko z taką swadą przeczytało, widniała pusta kartka. Mały skubaniec nie napisał nic!
Zaś całe wypracowanie (podkreślam: sensowne, spójne i na temat) "przeczytał" prosto z głowy.
Pan nie umarł ze śmiechu (choć to człowiek o sporym poczuciu humoru), nie okazał, że rozsadza go wesołość, tylko wpisał Jerzemu brak zadania. Moim zdaniem słusznie.
Gdy opowiedziałam rzecz całą memu najstarszemu synowi, Jakubowi, skomentował rzecz krótko:
- Nie powienien mu był dawać braku zadania, tylko ocenić, jeżeli to miało sens.
Ja orzekłam, że Jerz powinien dostać brak zadania, bo go nie miał, i ocenę, bo jego zadanie było bardzo dobre.
Potem z opowieścią udałam się do Jerza i zapytałam, jak to było.
Dziecko uczciwie opowiedziało, co i jak. Potwierdziło też, że zadanie było najlepsze w klasie.
Na moje pytanie, jak pan wpadł na to, że on tego zadania nie ma zapisanego, uroczy gówniarz odrzekł:
- Bo wiesz, mamo, mi się to zadanie tak fajnie czytało, że z tego wszystkiego zapomniałem patrzeć do zaszytu. No i pan się zorientował.
Jerzy jest moim najmłodszym dzieckiem.
Jego bracia potrafili - i wciąż potrafią - zaistnieć w szkole z dużym przytupem, ale tym zadaniem Jerzyk objął zdecydowane prowadzenie:)
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora (2016-01-15,14:46): świetna historia! jacdzi (2016-01-16,10:15): Jerzyk uzywa po prostu "sympatycznego atramentu"-tylko dla wtajemniczonych do odczytania. Nigdzie w regulaminie szkoly nie sprecyzowanego tego jaki atrament nalezy uzywac, a wiec wszystko bylo ok Piotr Fitek (2016-01-16,10:36): Świetna historia, brawa dla Jerzego! :)
Swoją drogą,ciekawe kiedy w szkołach zaczną pisać tylko na klawiaturze (jak my teraz), jeśli to kiedyś nastąpi ;) mkmilosz (2016-01-19,02:09): Jerzyk, Jerzyk ... to jest cos !!! nawet ja tak nie robilem :)
|