2016-01-04
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Sezon 2015 w liczbach... (czytano: 707 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: http://marudabiegnie.blogspot.com/
Oj słabiutki ten sezon, słabiutki… ale z drugiej strony może taka przerwa była konieczna. Kilometraż drugi rok z rzędu znacznie niższy niż wcześniej. Do tego dochodzi czas spędzony u fizjoterapeutów, masażystów i innych czarowników różnej maści… A wszystko to, przecież nie za darmo. Zaplanowane petardy … nie odpaliły… Ale z drugiej strony trochę więcej czasu spędzonego w górach, co wskazuje na kierunek w którym się będzie i w tym roku… kręcić nóżka.
Kilometraż:
2367km/1 rok, co daje 45 km/1 tydzień. To chyba poniżej granicy przyzwoitości…
Największy miesięczny dystans – 254km (VII), a najmniejszy 134km (XI - roztrenowanie). Za dużo problemów ze zdrowiem i z kontuzjami.
Starty:
50 startów w roku, to stanowczo za dużo. Oczywiście liczba zawiera m.in.13 startów w Parkrunie, jak również w innych biegach, w których wystartowałem tylko ze względu na bardzo bliską odległość miejsca startu od miejsca mojego zamieszkania. Często treningowo, towarzysko, bez sensu…
Życiówki:
Brak, ale też nie startowałem zbyt często na atestowanych trasach. 1 maraton, 1 półmaraton…
Najlepsze imprezy biegowe, w których brałem udział (moje prywatne TOP 5):
- Łemkowyna Ultra Trail;
- Grand Prix Dziewiczej Góry;
- Zakopiański Weekend Biegowy;
- Maniacka Dziesiątka;
- 2 razy Śnieżka ;
Najbardziej udany start?
Wymiernych sukcesów w zasadzie brak. Jakieś tam podium w kategorii, na słabiej obsadzonym biegu czy ukończenie całego cyklu jakiegoś biegu – trudno za taki uznać.
Cieszy udany dla mnie start w Łemkowyna Ultra Trail – na dystansie 70 kilometrów. Czas nie rzuca na kolana, ale był to dla mnie taki sprawdzian, czy w ogóle mam coś szukać na dystansach ultra. Czy też każdy start na czymś dłuższym będzie się dla mnie kończył kontuzją, i wymuszoną przerwą w bieganiu (Rzeźnik 2012, GWINT 2014, B7D 2014). Łemkowyna stała się dla mnie sygnałem , że warto iść w kierunku gór … i przy odpowiednim treningu, będzie można liczyć na dobre wyniki, a już z pewnością dobrze się bawić na kolejnych górskich wyrypach.
Ciekawe doświadczenia?
Bieganie w upale. Tego czego nie potrafię i szczerze nie znoszę. Start na dystansie ultra, w warunkach kiedy to, doradza się ludziom do minimum skrócenie jakiejkolwiek aktywności na zewnątrz, ze względu na wysokie temperatury, był z pewnością czymś nowym dla mnie. Zarówno podczas „3 razy Śnieżka”, jak i „Chudego Wawrzyńca” miałem okazję zmierzyć się trasą właśnie w takich afrykańskich wręcz warunkach, i poza faktem że przeżyłem to doświadczenie, trudno znaleźć coś pozytywnego.
2016?
Aktualnie jedynym celem , który jest mnie jako tako zmotywować do pracy na treningach, są góry. Biegi ultra, ale nie tylko. Niestety żadna nowa życiówka, żaden asfalt nie będą mnie w stanie zmusić do sięgnięcia po plan treningowy i „odrabiania pańszczyzny”. Mam jednak nadzieję, że na atestowane trasy za jakiś czas wrócę. W końcu 20 maratonów, 30 albo i więcej półmaratonów… o biegach na krótszych dystansach nawet nie wspominając, mogło trochę znużyć
Coś więcej skrobnę w kolejnym wpisie.
Sezon 2015 w zdjęciach można zobaczyć:
http://marudabiegnie.blogspot.com/
Fot.Tomasz Szwajkowski - impreza Endu Winter Run na poznańskiej Cytadeli.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora papaja (2016-01-05,14:40): Słabizny sezonu tu nie widzę, ale wiadomo, że każdy ma inne wymagania wobec siebie. Powodzenia w nadchodzącym sezonie! :) michu77 (2016-01-05,16:37): dokładnie... oczekiwania były większe... :P żiżi (2016-01-06,19:20): Skądś te kontuzje się biorą,może właśnie za dużo startów?ale widzę,ze bieganie w górach wciąga-pozdrawiam i życzę zdrówka w nowym sezonie:) michu77 (2016-01-08,10:43): ...a dziękuję, dziękuję... Wiesz, jak się wstaje zza biurka w wieku 30 lat i zaczyna biegać... to nasze mięśnie, ścięgna nie są zaadaptowane do tego wysiłku. Teraz jestem już duzo bardziej pod tym względem mądrzejszy... a poza doszły problemy z kręgosłupem 2 lata temu, a to już nie miało związku z bieganiem...
|