2015-09-26
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| III Kluczbirski Bieg Przełajowy - 10 km (czytano: 243 razy)
Czy trzeba pobiec na koniec świata, aby odszukać nieodkryte miejsca, w których się jeszcze nie biegało. Wydaje się, że nie. W sobotę 27 wrześnie 2015.r. za namową kolegi Andrzeja, znalazłem się w Kluczborku. W tym dniu i w tym miejscu organizatorzy zafundowali nam biegaczom III Kluczborski Bieg Przełajowy. Około 10.40 znalazłem się w Biurze Zawodów.
III Edycja tego biegu to zawody na 5 i 10 km. Jako, że nie jestem sprinterem wybrałem dystans 10 km, który i tak jak dla mnie był za krótki. Bardziej preferuję jednak maratony. Jednak wiedziałem dobrze, że trzeba też trochę sobie odpocząć i potraktować niektóre zawody trochę zabawowo i treningowo. Tak też było w tym przypadku.
Pogoda już rano wyglądała na niezbyt ciekawą. Około 8.00 w Opolu jak się obudziłem wszystko wskazywało, że będzie deszczowo. Jednak pełni wiary w dobrą zabawę zameldowaliśmy się w Kluczborku. Po drodze zaczął padać deszcz. No, ale cóż …
Całą imprezę zorganizowano na stadionie Miejskim w Kluczborku, który znajdował się na terenie Wojewódzkiego Kampusu Sportowo – Rekreacyjnego. Bieg na 10 km, to dwa okrążenia trasy. Z tym, że po 5 km meldowaliśmy się ponownie na stadionie i wybiegaliśmy ponownie na drugą pętlę.
Założenia co do biegu były proste. Bieg ten chciałem potraktować jako zawody bez zbytniej spinki, ale wypadało złamać 46.00 minut, ale tylko tak dla przyzwoitości. Chociaż zdając sobie sprawę, że trasa to asfalt i drogi szutrowe oraz, że jest to cross, przy zmianie pogody mogło być różnie. Nie znałem też konfiguracji trasy, a ta nie była też trasą na rekordy.
Start nastąpił o 12.00.
Jak się okazało nie był to asfalt i szutr, ale praktycznie cały czas szutr.
Biegłem przed siebie i zastanawiałem się czy dogoni mnie czas. A ten czas to wspomniane 46.00. Wiedziałem, że czasu nie oszukam. Że, czas dla mnie się nie zatrzyma i może zawieść mnie nie pierwszy raz.
Jako, że meta też była ma stadionie, biegłem przed siebie raz z wiatrem raz pod wiatr. Zacząłem jak zwykle dość mocno, zanim zmęczenie dało o sobie znać. Pomimo krótkiego dystansu przypomniały mi się słowa piosenki, że „ … biegnę na skraj świata, sprawdzić co tam dzieje się. Jest tam przecież tyle nie odkrytych miejsc. A życie tak krótkie jest …” Tak też było w tym przypadku.
Pierwsze 2 km były mocne, potem zwolniłem. Największa trudność była między 2, a 3 km, gdzie biegło się pod wiatr bezpośrednio obok zbiorniku wodnego. Była to praktycznie ściana wiatru. Wiatr wiał naprawdę mocno. Jednak na tym też polegał urok tego biegu.
Pierwsze 5 km przebiegłem w czasie około 22.40. Potem ponowne przekroczenie linii mety i drugie okrążenie. Drugie okrążenie było trochę wolniejsze tak, że musiałem walczyć, aby uzyskać zakładane 46.00 minut. Po kolejnych kilkunastu minutach upragniony stadion i meta. Czas 45.59 A więc udało mi się przegonić goniącego mnie czasu.
Co do samej imprezy.
Na początku było dość zabawnie bo po pierwsze przyjechaliśmy i nie zaparkowaliśmy w odpowiednim miejscu, chociaż wydawało się to niezmiernie proste. A potem idąc z Biura Zawodów, kolega Andrzej zostało przez rowerzystę potraktowany jako pijak. Z czego było trochę śmiechu do samego końca imprezy. Ale tak jest z nami abstynentami.
Co do samej imprezy. Impreza zorganizowana naprawdę dobrze. Ale trzeba powiedzieć, że zaplecze jest do organizacji tego typu imprez naprawdę wyśmienite.
Co do osób obsługujących bieg, to zapadły nam w pamięci na pewno na dłużej pszczółki. Pszczółki, z którymi nawiązaliśmy bezpośredni kontakt już przed biegiem, zapewniły nam naprawdę wyśmienity posiłek po biegu. Chodzi tu zarówno o jakość jak i ilość posiłku. A trzeba przyznać, że gulasz był najwspanialszy i najsmaczniejszy jaki jadłem w ostatnich latach.
Będę się powtarzał. Na takich imprezach trzeba po prostu być.
Mój czas to wspomniane: 45.59
Open: 44 / 150
Kategoria M 50: 3 / 15
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora Wojtek_Tri (2015-10-12,23:21): No Krzychu,
Widzę, że żarty się kończą - zaczynają się pudła w kategorii.
Gratulacje i pozdrawiam kryz (2015-10-13,21:11): Jakoś tak wyszło ...
|