2015-06-17
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| IX Grodziski "Słowak" (czytano: 642 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: http://maltanskibiegacz.blogspot.com/2015/06/ix-grodziski-pomaraton-sowaka-relacja.html
Gdyby 2 tygodnie temu ktoś powiedział mi, że wystartuję w 9 Półmaratonie „Słowaka”, uznałbym go za słabego żartownisia. Kontuzja mięśnia piszczelowego przedniego wydawała mi się na tyle poważna, że kwestia startu w tych zawodach zdawała się być tylko marzeniem. A jednak… po 2 tygodniach lekkich treningów noga zaczęła sprawować się coraz lepiej. Postanowiłem więc, że „Słowak” będzie takim nieco dłuższym treningiem. Bez szarpania, bez ścigania, po prostu 21 kilometrów spokojnego biegu, mającego odpowiedzieć na pytanie: jak tam się czujesz moja lewa nóżko?
Decyzję o wzięciu udziału w zawodach podjąłem właściwie późnym wieczorem w dniu poprzedzającym tę imprezę. Było to trochę wariackie posunięcie, ponieważ byłem kompletnie nieprzygotowany sprzętowo, logistycznie oraz mentalnie do „Słowaka”. Obawiałem się też o to, jak spisze się piszczel na dystansie 21 kilometrów. Szybki rzut oka na możliwości transportu, pakowanie i pora była iść spać.
Niedzielny poranek zaczął się dla mnie bardzo wcześnie, gdyż budzik zadzwonił już o 4:30. Mimochodem poruszałem kilka razy nogą przed zwleczeniem się z łóżka, po czym zadowolony z rezultatów, oznajmiłem żonie, że jedziemy. Czekała nas szybka podróż taksówką na dworzec PKS, skąd o 6:00 zabrał nas autobus. Po godzinie dotarliśmy do Grodziska. Była to nasza pierwsza wizyta w tym urokliwym mieście, które zrobiło na nas bardzo korzystne wrażenie. Szybko dotarliśmy do biura zawodów, które mieściło się w Grodziskiej Hali Sportowej. Tam też znajdował się depozyt, szatnie i natryski. Od momentu odebrania pakietu czas jakby przyspieszył. Nim się obejrzałem już musiałem się przebierać i zaczynać rozgrzewkę. O 8:40 wszyscy zawodnicy w uroczystym pochodzie przemaszerowali spod biura zawodów na linię startu. Kilkanaście sekund przed godziną 9:00 (jakieś problemy z odliczaniem) fala biegaczy ruszyła w trasę. Pierwsze kilometry dały mi pewien ogląd sytuacji i ustaliły tempo „na samopoczucie” w przedziale 4:35/4:40. W zaistniałej sytuacji nie pozostało mi nic innego jak cieszyć się biegiem i pozwiedzać nieco Grodzisk. Już od początku widać było, że mieszkańcy żyją tym biegiem, co wywołało u mnie radość, gdyż widywałem już puste ulice podczas zawodów. Warto wymienić takie ich inicjatywy jak chociażby: wystawianie własnych punktów z napojami oraz tworzenie prywatnych kurtyn wodnych, które miały ulżyć biegaczom. Przydały się one szczególnie podczas pierwszego okrążenia (trasa obejmowała 2 pętle), gdyż słoneczko dało się nam wówczas we znaki. Po ok. 10 kilometrach zrobiło się nieco przyjemniej, chociaż nadal było duszno i trudno łapało się oddech. Nim się obejrzałem znalazłem się na 18 kilometrze. Mniej więcej w tym momencie zawodnicy wbiegali z terenów podmiejskich, z powrotem do miasta. Tłum kibiców, którzy mocno dopingowali zawodników zachęcał do zwiększenia obrotów, jednak nie dałem się na to skusić, chcąc tylko w jak najlepszym stanie dobiec do mety. Jak pomyślałem, tak też zrobiłem. Bez szaleństw, bez finiszu, za to z ogromnym zadowoleniem z faktu, iż mogłem tu wystartować. Niewiele było zawodów, po skończeniu których byłem tak zadowolony. Tuż za metą odebrałem medal i czym prędzej udaliśmy się z powrotem do hali, by porządnie się rozciągnąć. W międzyczasie przyszedł sms z wynikiem. Bieg ukończyłem na 300 miejscu z czasem 1:38:12. Biorąc pod uwagę wszystkie przeciwności losu, uznałem, że to bardzo przyzwoity rezultat.
Do powrotnego busa mieliśmy ponad 1,5 godziny, więc udaliśmy się metę, by cieszyć się sportową atmosferą, wygrzać się na słońcu oraz oklaskiwać przybywających nadal zawodników. W drogę powrotną ruszyliśmy o 13:30. Brak klimatyzacji w PKS-sie spotęgował nasze i tak już spore zmęczenie.
Trzeba przyznać, że 9 Grodziski Półmaraton „Słowaka” będzie dla mnie wyjątkowy i już teraz wiem, że będę go bardzo ile wspominać. Po pierwsze dlatego, że były to naprawdę świetnie zorganizowane zawody; po drugie, za cudowną atmosferę; po trzecie dlatego, że po prostu je ukończyłem. Mała rzecz a cieszy…
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |