Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [31]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
jann
Pamiętnik internetowy


Jan Nartowski
Urodzony: 1959-03-24
Miejsce zamieszkania: Warszawa
102 / 169


2015-04-26

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Rock’n’Roll Madrid Maraton . (czytano: 335 razy)

 

Przepraszam za opóźnienie w pisaniu relacji z Madrytu, bo wiem, że czytanie po fakcie smakuje jak odgrzewane kotlety ale tydzień zaległości w domu i w pracy był dla mnie ciężki do nadrobienia.
Do Madrytu przylecieliśmy silną, 8 osobową grupą głównie na zwiedzanie. Przypadek sprawił , że ja z Januszem wzięliśmy ze sobą stroje biegowe aby w niedzielę 26 kwietnia wziąć udział w Rock ‘n’ Roll Maraton Madrid. Madryt to piękne miasto , stolica wielkiego imperium, którego ślady widać na każdym kroku. Szerokie aleje, wielkie place z monumentalnymi fontannami zachęcają do długiego zwiedzania, Zabudowa centrum neoklasycystyczna, bardzo ozdobna i bogata, wszędzie widać wielkie pałace, fontanny i wysokie domy mieszkalne. Do tego wspaniałe galerie Prado, Reina Sofia i Thyssen Bornamisza z arcydziełami europejskiego malarstwa. No i 10 linii metra, Maratończycy mają zniżkę na komunikację zbiorową, W piątek jedziemy do Toledo . To historyczne miasto, którego początki sięgają 2 w pne. oddalone od Madrytu raptem o 70 km. Pociągiem z prędkością 270 km/h podróż zajmuje niecałe pół godziny. Historyczne centrum Toledo jest prawie nieskażone współczesną zabudową, pełne kościołów i wąskich uliczek. W sobotę jedziemy po odbiór pakietów startowych. Po odstaniu godziny w kolejce do biura zawodów wchodzimy do dużej hali ekspozycyjnej, w środku już wszystko idzie sprawnie. Numer, chip, kolorowa koszulka techniczna, worek-plecak, jakieś gadżety, załatwiamy wszystko bardzo sprawnie, szybko obchodzimy targi sportowe, ceny dużo wyższe niż w Polsce i właściwie nic nowego. Wracamy do centrum i kontynuujemy zwiedzanie. Pogoda cały czas piękna 18-25 stopni C.
W niedzielę start maratonu o 9:00, z hotelu wychodzimy po 8 i w dziesięć minut jesteśmy na miejscu. Tłum gęstnieje z każdą chwilą, równolegle odbywa się bieg na 10 km i półmaraton, w sumie około 30 tys. ludzi. Nie widać depozytów ani szatni , ubikacji dość mało tworzą się długie kolejki. Po krótkiej rozgrzewce wchodzimy z Januszem do strefy startowej ogrodzonej wysoką siatką, jest dość tłoczno ale nie ciasno, można się trochę porozciągać. Polaków nie widać w ogóle, na liście startowej jest nas bardzo mało, około 50 osób z Polski. Pogoda w niedzielę gwałtownie się popsuła w nocy padał deszcz, niebo jest zachmurzone i znów zbiera się na opady. Ze względu na temperaturę zakładamy przed startem worki foliowe. Start następuje o 9:00. Wyrzucamy nasze folie i przekraczamy po dwóch minutach oczekiwania linię startu. Zaczyna się maraton. Planuję zmieścić się w 4 godzinach , szybciej nie pobiegnę, trochę mało ostatnio biegałem . Zaczynam 5:30/km przed nami 7 kilometrowa prosta , szeroka aleja Passeo del Prado. Na 4 km odłączają się w prawo biegacze na 10 km. Od 5 km zaczynają się bufety , które rozstawione są co około 5 km. jest woda i izotonik. Zaczyna siąpić przelotny deszcz z przerwami co 15 min. Jestem już rozgrzany ale na szczęście nie jest za ciepło. Na razie nic nie piję i nie chłodzę się. Na 7 km zawracamy i biegniemy w zwartej zabudowie do 10 km. Widzę, że Janusz ciśnie poniżej 5min/km. i odchodzi do przodu. Na 10 km skręt w lewo i biegniemy wąskimi ulicami z nawierzchnią asfaltową do 14 km, tam półmaratończycy biegną prosto w stronę parku a my skręcamy w prawo żegnani okrzykami „brawo maraton”. Cały czas na trasie dość dużo kibiców, którzy cały czas głośno nas dopingują. Czasem napierają na biegnących tak, że tworzy się wąskie przejście szerokości na 3-4 zawodników. Ale to mocno mobilizuje i dodaje adrenaliny. Ktoś z tłumu widząc polską koszulkę krzyczy z obcym akcentem „Polska, dobra robota”, Janusz też to usłyszał, widocznie pomimo kryzysu nasi też tu pracują. Wbrew nazwie maratonu na trasie nie widać dużo grających zespołów , co kilka kilometrów stoi jakaś kapela na scenie ale jest ich nie więcej niż na dużych maratonach w Polsce, może to wina marnej pogody. W bufetach pojawiają się pomarańcze, banany i żele. Ja z tego nie korzystam, nadal nic nie piję, delikatnie się chłodzę moją prywatną gąbką. Zaliczamy kilka podbiegów, nie są zbyt ostre ani długie ale w czasie maratonu to zawsze jest utrudnienie, w sumie na całej trasie zliczyłem łącznie 5 podbiegów. Po 2 godzinach, gdzieś na połówce maratonu, zaczyna padać mocniej, miejscami leje. Do 30 km biegnę całkiem lekko ale z niepokojem śledzę reakcje organizmu czekając na ścianę. Do 35 km trasa kluczy po Madrycie to w lewo to w prawo, na ulicach coraz większe kałuże, już nie próbuję ich omijać, czasem wpadam w wodę powyżej cholewki buta , przez moment but robi się ciężki i nieprzyjemnie zimny ale po chwili woda zostaje wyciśnięta z buta. Czuję już lekki kryzys, nie próbuję już cisnąć, ale ciągle biegnę, tempo powyżej 6 min/km. Jest dość chłodno, Cały czas nic nie piję ale pomimo ulewy chłodzę się coraz intensywniej, gąbka już nie wystarczy muszę polewać się z butelki. Na 37 km wbiegamy znów w aleję Passeo del Prado , z której startowaliśmy, za muzeum Prado jest już park, w którym będziemy finiszować. Czuję metę, to dodaje siły , lekko przyspieszam, podkręcam tempo trochę poniżej 6min/km. Po dwóch kilometrach skręcamy w prawo i jeszcze raz w prawo, 40 km za nami a przed nami już prosta, szeroka aleja parkowa Passeo Fernan Nunez z finiszem na końcu. Wyciągam z zakamarków spodenek polską flagę. Te ostatnie dwa kilometry biegnę z rękami w górze wzbudzając aplauz kibiców. Pomimo ulewy krzyk jest niesamowity, chyba do tej pory czegoś takiego nie widziałem. Przed samą metą czaka w deszczu nasza wycieczka głośno mnie dopingując. Spiker widząc polską flagę krzyczy „Brawo Polska”. Wpadam na metę . Czas 3:58:52 , miejsce 6076/12052. A więc początkowe założenia udało się wykonać. Janusz przybiega kilka minut po mnie. Zrobiliśmy co należało. Na mecie częstują nas pomarańczami i wodą, dość długo wychodzimy ze strefy mety prowadzeni barierkami ochronnymi. Wracamy do hotelu na piechotę, jest tak zimno, że cały się trzęsę. A wieczorem poprawa pogody więc wychodzimy na miasto w koszulce maratonu, obwieszeni medalami . W tłumie łatwo rozpoznać osoby, które biegły po medalach . Wylewnie się z nimi pozdrawiamy wymieniając krótkie uwagi.
W poniedziałek powrót do domu via Bruksela.
Kolejny zagraniczny maraton zaliczony. Wspaniała gorąca atmosfera, pogoda do biegania dobra, dla kibiców nieco gorsza. Trasa dość trudna, kręta z kilkoma podbiegami, miejscami bardzo wąska. Organizacja bez zarzutu, chociaż nie mogliśmy znaleźć szatni i depozytów to zapewne gdzieś były. No i świetni kibice.


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


paulo (2015-05-06,14:52): jak jest świetna atmosfera i kibice mimo ulewy dopisali, to naprawdę warto było. Fajne przeżycia. Gratuluję wyniku poniżej 4 godzin :)







 Ostatnio zalogowani
Andrea
00:03
STARTER_Pomiar_Czasu
23:04
Gryzli
22:36
INGL66
22:31
MagKosz
22:24
rys-tas
21:59
kos 88
21:54
BOP55
21:50
egus75
21:50
Stonechip
21:47
Admin
21:46
anielskooki
21:21
modzel11
21:20
rolkarz
21:14
Volter
20:55
bula
20:51
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |