2015-05-02
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| 01.05.2015.r. - XIV Maraton Jelcz - Laskowice (czytano: 561 razy)
Otworzyłem drzwi i rano wyszedłem na pole. Wprawdzie myślałem o treningowym potraktowaniu Maratonu w Jelcz - Laskowicach, ale jednak trzeba było tam dojechać i wystartować.
Cel był jasny, złamanie 3.40, jednak zakładałem biec nie na pełny gaz.
W tym maratonie startowałem już w roku ubiegłem, a więc zarówno trasa jak i atmosfera tego biegu nie były mi obce. Trasa to cztery równe okrążenia, gdzie start i meta są w tym samym miejscu. Kiedy po raz enty przebiegniesz tą samą trasą wiesz gdzie dla ciebie zaczyna się prawdziwy wyścig. Tak też było w moim przypadku. Wiedziałem czego mogłem się na trasie spodziewać.
Wbrew pozorom trasa nie była łatwa. Dwa podbiegi na mosty na każdym okrążeniu oraz dużo odkrytego terenu były dodatkowym utrudnieniem.
Biorąc pod uwagę, że nie jest to maraton duży silny wiatr, który wiał na trasie był szczególnym utrudnieniem. Wiele odcinków biegło się samemu. Dlatego wiatr strasznie przeszkadzał.
Temperatura też nie była najlepsza. Nie było generalnie ciepło, ale zimny porywisty wiatr powodował, że tak na dobrą sprawę nie wiadomo do końca było jak się ubrać. Ja zaryzykowałem i pobiegłem w cienkiej kurtce, czego chwilami żałowałem. Ale na końcówce maratonu, przy narastającym chłodnym wietrze i zaczynającym podać deszczu bardzo się przydała.
Będąc trochę zmęczony ostatnimi startami postanowiłem ten bieg potraktować treningowo. Jednak na trasie wyszło trochę inaczej.
Biegłem po mimo wcześniejszych założeń na czas końcowy poniżej 3.30, z czego tak do końca nie byłem zadowolony. Pierwsze 10 km pokonałem w czasie 49.26. Potem minimalnie przyspieszyłem i na 20 km miałem wynik 1.38.21.
Na początku miałem lekki kryzys. Ale około 12 kilometra doszedłem do grupy. Grupa ta liczyła od 4 do 9 osób, co powodowało, że biegło nam się nieco lżej. Jednak mocne tempo i zmęczenie spowodowało, że około 34 km zacząłem tracić z nią kontakt i przy porywistym wietrze zaczęło się mi biec coraz gorzej. Grupa ta praktycznie około 34 km przestała istnieć.
Jednak w dobrym nastroju dotarłem do mety, chociaż końcówka to porywisty coraz mocniejszy zimny wiatr i zaczynający padać deszcz. Szczególnie mocno, gdy już przekroczyłem linię mety.
Ludzie często nie rozumieją skąd bierze się tak ogromna siła biegania. Biegam bo gdybym nie biegał stałbym się słabeuszem i ponurakiem, który całymi godzinami nie rusza się z domu. Biegam, aby uciec od rzeczywistości. Biegam, aby dotrzeć do mety. Biegam bo bieganie zawsze zabiera mnie tam, gdzie chcę dotrzeć.
Czego nam biegaczom brakuje ? Jesteśmy zdrowi, żyjemy według reguł, które sami ustanowiliśmy. To jest najważniejsza. A cała reszta to tylko dodatki.
Bogactwo należy liczyć według tego z czego człowiek potrafi zrezygnować i na jakim poziomie postawi sobie poprzeczkę. Jeśli oczekujesz mniej tak na prawdę dostajesz więcej. Biorąc pod uwagę starty, które miałem za sobą na przestrzeni dwóch ostatnich tygodni w Maratonach w Krakowie i Warszawie, chciałem w Laskowicach uzyskać wynik poniżej 3.40, Skończyło się na 3.30.50 z czego biorąc pod uwagę warunki na trasie byłem bardzo zadowolony.
Maraton Jelcz – Laskowice ponownie okazał się imprezą godną polecenia. Poznałem tu wielu nowych przyjaciół i to jest w sumie najważniejsze …
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora aniabazylia (2015-05-02,20:34): Krzysiu:), Gratulacje!...(3.30 treningowo:):)...to jakiś kosmos dla mnie).Masz wielkiego ducha, nie wspominając o jeszcze większej formie!
|