2015-02-28
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Chcesz osiągać wyniki, mieszkaj w Kenii. Bracia Robertson..... (czytano: 1105 razy)
Pobiec poniżej godziny w półmaratonie, czy to możliwe jeżeli nie ma się genów Kenijczyka czy Etiopczyka? Okazuje się że tak, pod warunkiem że postawimy wszystko na jedną kartę, całe swoje życie podporządkujemu bieganiu z przeprowadzką łącznie. I nie chodzi tutaj o same obozy wysokogórskie które są dobre tylko dla wybranych gdzie przygotowujemy się pod dany start, lecz po to by przebić się do światowej czołówki. Mowa o braciach Robertson.
Nie tak dawno pisałem o Zane Robertson który miesiąc temu w Marugane pobiegł w debiucie półmaraton w 59.47. Jest to trzeci wynik na świecie uzyskany przez zawodnika urodzonego poza Afryką. Historia z nim związana jest o tyle ciekawa iż jako junior nie miał wybitnych wyników, w wieku 16 lat 800m w czasie 1:54.45 czy na 3000m 8.35.00 (mnie osobiście te wyniki nie powalają, dziś juniorka na świecie potrafi biegać szybciej..)
W wieku 17 lat bracie przeprowadzają się do Kenii, tam mieszkają i swoje całe życie podporządkowują tylko bieganiu. Na efekty tego przedsięwzięcia trzeba było poczekać kilka lat, niech ktoś nie myśli że wyjedzie do Kenii i od razu przebije się do światowej czołówki. Można zerknąć chociażby na rozwój i progres wyników tych chłopaków. Marzenia są po to by je spełniać. Najłatwiej jest powiedzieć że gościu ma talent, tylko nijak ma się do do wszelakich artykułów na temat że Kenijczycy mają dłuższe Achillesy itp.
Poniżej przedstawiam progres wyników jak i skrót wywiadu jaki ukazał się zaraz po półmaratonie
19 listopada 1989
Zane Robertson
wiek 16 lat: 800m 1: 54.45 (Hamilton 14.12.2005)
19 lat 1500m 3:50.60 (Warszawa 15.06.2008)
21 lat 1500m 3:44.93 (Sollentune 01.07.2010)
22 lata 1500m 3:41.77 (Praga, 13.06.2011)
23 lata1500m 3:36.53 (Palo Alto, 29.04.2012)
24 lata 1500m 3:35.45 (Rieti, 08.09.2013), 5000m 13.13.83 (Heusden, 13.07.2013)
25 lat 1500m 3:34.19 (Rieti, 07.09.2014), 3000m 7:41.37 (Cork, 08.07.2014)
26 lat 10km 28:10 (Marugane, 01.02.2015), 15km 42:17 (Marugane 01.02.2015), 20km 56:40 (Marugane, 01.02.2015) półmaraton 59:47 (Marugane, 01.02.2015)
Jake Robertson
wiek 16 lat: 3000m 8:43.07 (Dunedin 17.01.2005) 5000m 14.28.37 (Hamilton, 14.12.2005)
17 lat: 5000m 14.56.60 (Wellington, 13.01.2006)
19 lat: 1500m 3:54.73 (Tallin 03.06.2008), 5000m 14:14.05 (Regensburg, 08.06.2008)
21 lat: 5000m 13:32.92 (Nijmegen, 26.05.2010)
22 lata: 5000m 13:22.38 (Nijmegen, 25.05.2011)
23 lata: 5000m 13:26.66 (Heusden, 07.07.2012)
24 lata: 5000m 13:15.54 (Heusden, 13.07.2013), 10000m 27:45.46 (Palo Alto, 28.04.2013)
25 lat: 5000m 13:29.69 (Glasgow, 27.07.2014)
DZIENNIKARZ: Z PEWNOŚCIĄ WIEDZIAŁEŚ OD POCZĄTKU, ŻE TO TWÓJ DZIEŃ. JAKIE MIAŁEŚ PLANY, STRATEGIĘ PRZED BIEGIEM? OCZEKIWAŁEŚ ZŁAMANIA 60 MINUT?
Zane Roberton: Stojąc na linii startu byłem niesamowicie pewny siebie. Już od października minionego roku wiedziałem, że jestem gotów połamać 60 minut w półmaratonie. Grupa z którą trenuję w Etiopii, składa się właśnie z zawodników z takiego poziomu, więc kiedy kończyłem treningi równo z nimi, dotrzymywałem im kroku, wiedziałem, że stać mnie na podobne wyniki do nich. Są tam między zwycięzca maratonu w Dubaju Hailu Lemi Birhanu, Assefa Tseygey Mekonin, czy brązowy medalista mistrzostw świata w maratonie Gueye Adola. Jednak jak wiadomo, trening a zawody to często dwa różne światy, więc byłem lekko poddenerwowany, nie chciałem zawieść zarówno siebie, jak i kolegów z grupy treningowej, którzy trzymali za mnie kciuki.
Z TWOJEJ PERSPEKTYWY, JAK WYGLĄDAŁ TEN BIEG?
Robertson: Początkowo czułem się wspaniale, kilometry upływały błyskawicznie, w pewnym momencie na 8-mym kilometrze Bernard Koech bardzo mocno ruszył do przodu, grupa poszła za nim, a ja spojrzałem na zegarek. Międzyczas 2:40, byłem w szoku, tak mocne tempo, a ja wcale nie czuje się bardzo zmęczony. To podbudowało mnie, na półmetku byłem pełen dobrej energii, wręcz euforii. Wysunąłem się wtedy na prowadzenie i biegnąc ramię w ramię z Koechem powiedziałem mu w języku Swahili: dawaj, ciśniemy poniżej godziny! Jednak potem tempo dało nam się wszystkim we znaku, kolejno odpadli z czołówki Benjamin Ngandu i potem na 16-tym kilometrze również Koech. Dogoniłem Kuirę i razem wpadliśmy później na stadion, adrenalina wręcz we mnie kipiała, wiedziałem, że to będzie wielki wynik, czułem zmęczenie ale jednocześnie wielką radość, stać mnie było na sprint 40 metrów przed metą, jednak Kuira zrobił to szybciej i wygrał. Tak szczerze mówiąc, to chyba będę miał koszmary przez ten finisz, wiem że mogłem wygrać ale wrócę z tego doświadczenia mocniejszym. Z drugiej strony moja radość z wyniku i spełnienia własnych oczekiwań jest wielka. Jednak chciałbym podkreślić, że traktuję to jako początek większych rzeczy. Twardo stąpam po ziemi i wiem, że w moim sporcie koncentracja i skupienie jest kluczowe aby osiągać duże wyniki.
MÓWISZ, ŻE TO DOPIERO POCZĄTEK, JAKIE WIĘC SĄ TWOJE NASTĘPNE CELE? PLANUJESZ STARTY NA BIEŻNI, 5000 LUB 10.000 METRÓW? MYŚLISZ O MISTRZOSTWACH ŚWIATA?
Robertson: Moim głównym celem jest koncentracja na poprawie życiówek na 1500 metrów, milę, 5000 metrów i później chcę bardzo mocno zadebiutować w biegu na 10.000 metrów. Chcę pobić rekordy Nowej Zelandii na jak największej ilości dystansów. Podobnie jak w półmaratonie, mam dobre przeczucia odnośnie 10.000 metrów i jeśli wszystko zagra stawiam się w roli kandydata do złota na mistrzostwach świata w Pekinie. Wiem, że może to wydać się dziwne, że tak pewnie wypowiadam się na temat dystansu na którym jeszcze nie biegałem, ale bardzo mocno wierzę w siebie. Gdybym zwątpił kiedykolwiek, już dawno bym przegrał.
WIĘKSZOŚĆ ROKU SPĘDZASZ W KENII I ETIOPII. CZEGO NAUCZYŁO CIĘ ŻYCIE TAM? JAK WYGLĄDA TWÓJ TRENING?
Czego nauczyłem się żyjąc w Kenii i Etiopii? Zdałem sobie sprawę z faktu, jak mocny może być twój umysł. Kiedy ciało jest zmęczone, czy to w zawodach czy na treningu, twój umysł może cię uratować. Kiedy razem z bratem przeprowadziliśmy się do Kenii początki były bardzo trudne, było wiele momentów załamań, gdzie niejeden by się już dawno poddał. Jednak siła woli, głowa sprawiła, że parliśmy do przodu i robimy to nadal. Przez te wszystkie lata treningów czy to w Kenii czy w Etiopii,
nauczyłem się też perfekcyjnie swojego ciała, odczytuję sygnały które mi daje, wiem co jest dla niego dobre a co nie. Wiem też, że dobrze działa na mnie układ: najpierw mocny trening bazowy w obozie Gianni Demadonny w Etiopii wspólnie z maratończykami z jego grupy, a następnie trening na bieżni w Kenii. Odszukanie właściwych proporcji, odpowiedniego balansu w moim treningu zajęło mi trochę czasu, szczerze mówiąc nadal popełniam błędy, ale staram się wyciągać z nich słuszne wnioski. Jedno mogę powiedzieć na pewno: Przetrwałem już tyle do tej pory w swoim życiu, że teraz jestem bardzo mocny
Spróbujmy się przyjrzeć bliżej temu jednemu z dwóch bliźniaków Robertsonów, którzy w wieku 17 lat podjęli brawurową decyzję o opuszczeniu swojej ojczyzny i osiedleniu się na stałe w Afryce. To niewątpliwie zaważyło na ich całym życiu i karierze, oraz miało decydujący wpływ na to kim obaj w tej chwili są i jakie wyniki osiągają. Wróćmy na chwilę kilka lat wstecz do Nowej Zelandii, gdzie obaj 14-letni bracia wzajemnie motywowali się do treningów i wspólnej rywalizacji.
"Często całe popołudnia i wieczory ścigaliśmy się na drogach dookoła naszego do domu" - wspomina Zane Robertson. "Kiedy jeden wygrywał, drugi po powrocie do domu zaraz chciał wyjść na kolejny wyścig, żeby się zrewanżować. Nasza mama nieraz siłą zaciągała nas do domu, kiedy robiło się ciemno. Wtedy więc urządzaliśmy sobie kolejną rywalizację, kto zrobi więcej przysiadów." Rok 2007 przyniósł konieczność wyboru dalszej ścieżki życiowej dla obu braci. Rodzina i znajomi z pewnością spodziewali się, że podążą oni klasyczną drogą każdego obiecującego sportowca rodem z Nowej Zelandii - stypendium sportowe na uczelni w USA i stopniowy rozwój sportowy i edukacyjny. Bliźniacy mieli jednak zupełnie inne plany.
Jake w 2006 roku podczas Mistrzostw Świata w Biegach Przełajowych w Japonii spotkał grupę Kenijczyków. Niemal z miejsca wpadł w ogromną fascynację ich sposobem bycia, podejściem do treningu i rywalizacji. Całe godziny spędził na rozmowach z nimi, chłonąc informację o życiu w Afryce. To wtedy w głowach bliźniaków zrodził się szalony pomysł spakowania swoich rzeczy, pożegnania z rodzinnym miastem Hamilton i wyruszenia do Kenii by tam na wysokich płaskowyżach w warunkach hipoksji trenować i rozwijać się jako biegacze.
"To było wielkie ryzyko, z perspektywy czasu wygląda to jak szaleństwo" - wspomina Zane. Krótki kontakt ze znajomymi Kenijczykami, załatwienie podstawowych spraw, zaowocowało szybkim przylotem do prawdziwej mekki biegaczy, jaką jest miasteczko Iten. Pierwsze kilka lat było niezwykle ciężkie. Obaj bracia mieszkali w baraku, lepiance, gdzie często brakowało podstawowych rzeczy związanych z codziennym funkcjonowaniem i higieną osobistą. Zane wspomina to miejsce jako "pustelnię" - obaj z bratem spali na jednym malutkim materacu, a całe ich życie krążyło jedynie wokół biegania, prostego jedzenia i snu.
Mimo to Zane jest zdania, że to właśnie te pierwsze kilka lat ukształtowało go jako biegacza i człowieka i wyrobiło ogromną siłę mentalną, jakiej nie sposób nabyć żyjąc w dogodnych luksusowych warunkach cywilizacji "białego człowieka".
"Przeszliśmy przez bardzo ciężki okres, taki jakiego doświadcza każdy młody Kenijczyk żyjący tu od dziecka. Jeśli przetrwasz te momenty, takie warunki, wiesz, że możesz przetrzymać wszystko, znieść każdy ból i pokonać każdą przeszkodę. Nie straszne ci są trudy treningowe i ból rywalizacji sportowej". Wielkim szczęściem dla obu braci i czynnikiem który pomógł w znoszeniu brutalnych warunków kenijskiego życia była możliwość spotkania na ścieżkach treningowych i wymiany doświadczeń z tak wybitnymi postaciami jak Patrick Sang - srebrny medalista olimpijski z 1992 roku, czy Saif Saaeed Shaheen - wybitny przeszkodowiec, rekordzista świata.
Obaj żywo zainteresowali się dwoma białymi chłopakami mieszkającymi w Iten, otworzyli przed nimi wiele drzwi, pomogli w organizacji warunków mieszkaniowych i treningowych. Wspólne treningi z takimi biegaczami dały braciom ogromną pewność siebie i pewność, że przeprowadzka do Afryki była trafną decyzją.
Rok 2011 to kolejny etap rozwoju afrykańskiej przygody. Zane zdecydował wtedy, że będzie dzielił swoje treningi na pobyt w Etiopii i Kenii. Idąc za poradami innych biegaczy zdał sobie sprawę, że etap pracy tlenowej lepiej wykonywać w wysokich górach w Etiopii, natomiast do Kenii wracać na ostatnie szlify przed zawodami i budowanie prędkości startowych. Rok 2013 przyniósł pierwsze efekty, potwierdzające słuszność drogi jaką obrali bracia. Zane we wrześniu tego roku, tuż po 14 miejscu jakie zajął na 5000 metrów na mistrzostwach świata w Moskwie, dołączył do najmocniejszej grupy treningowej jaka stacjonowała w Iten.
Jego wyniki zwróciły uwagę trenerów i menadżerów europejskich i tym samym znalazł się w jednej ekipie z takimi "gigantami" światowych biegów jak chociażby najlepszy junior maratończyk w historii Tsegaye Mekonnen czy Hayle Lemi Berhanu. Dla Zane"a był to krok milowy naprzód w jego karierze i treningu. Trenował według ścisłych planów w zawodowej grupie światowej klasy biegaczy. Jak wspomina na początku miał ogromne problemy z wytrzymaniem kolejnych sesji treningowych, dawało mu się we znaki wielkie zmęczenie. Jednak nagle, po kilku miesiącach, gdy organizm dostosował się do nowych warunków, równocześnie przyszły efekty w postaci świetnych wyników.
"Obecnie większość mocnych treningów kończę w ścisłej czołówce, pierwszej trójce bądź czwórce." - mówi Zane "To daje mi wielką pewność siebie, w końcu biegnę ramię w ramię z chłopakami z poziomu 2:04 w maratonie. Nazywają mnie tutaj Elvis z powodu mojego wyglądu w zwłaszcza długich czarnych włosów" - dodaje z uśmiechem. W Kenii i Etiopii, jeśli chodzi o trening nie ma drogi na skróty. W fazie przygotowań do sezonu Robertson mieszkający w sąsiedztwie z Haile Gebreselassie trenuje dwa razy dziennie, a jego kilometraż tygodniowy sięga nawet 180 km.
Typowe sesje treningowe to chociażby 4 razy 6 kilometrów na szosie w tempie 3:05/km przez pierwsze 5 kilometrów i ostatni kilometr mocny bodziec w tempie 2:50/km. Odpoczynek to kilometr w tempie 3:20. Efekty jednak są piorunujące. Tylko w 2014 roku Zane pobił swoje życiówki na 1500 metrów, milę, 3000 metrów (zarówno w hali i na dworze) oraz na dwie mile. Jednak największym sukcesem okazał się jego start na Igrzyskach Wspólnoty Brytyjskiej w Glasgow gdzie w biegu na 5000 metrów zdobył brązowy medal ulegając jedynie Kenijczykom: Calebowi Ndiku i Isiahowi Koechowi. "Mój cel obecnie to złamanie bariery 13 minut na 5 kilometrów" - mówi Zane.
"Ten brązowy medal zdobyty dla mojego kraju znaczył dla mnie bardzo wiele, stojąc na podium miałem przed oczami wszystko to co za mną, całe lata trudów, zwątpienia, codziennej walki ze słabościami. To niezwykłe uczucie, teraz wiem kim jestem, co już osiągnąłem, ale wiem też czego chcę i gdzie podążam. To moment, na który czekałem całe dotychczasowe życie" - dodaje Robertson.
Cały świat usłyszał o nim podczas wspomnianego półmaratonu w Japonii gdzie po sprinterskim finiszu uległ jedynie Kenijczykowi Paulowi Kuira. Wielu zastanawiało się z pewnością kim jest ten biały chłopak który nagle biegnie poniżej 60 minut. Oto właśnie Zane Robertson i jego historia. Jednak można być pewnym, że wielkie rzeczy jeszcze przed nim.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |