2015-01-31
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| podsumowanie stycznia 2015 (czytano: 903 razy)
Podsumowanie stycznia 2015
Ilość przebiegniętych kilometrów: 216km
Ilość dni treningowych: 12
Średnia kilometrów na bieg: 18km
Czas spędzony na bieganiu: 20h:11m:26s
Udział w zawodach:
6.01.2015, Sopot, Bieg Noworoczny, dystans: 21.097km, czas: 1:51:58, tempo: 5:18/km
10.01.2015, Gdańsk-Brzeźno, Parkrun Gdańsk #152, dystans: 5km, czas: 26:37, tempo: 5:19/km
17.01.2015, Gdańsk-Brzeźno, Parkrun Gdańsk #153, dystans: 5km, czas: 24:35, tempo: 4:55/km
24.01.2015, Gdańsk-Brzeźno, Parkrun Gdańsk #154, dystans: 5km, czas: 25:48, tempo: 5:10/km
24.01.2015, Sopot, Zimowy Bieg Po Plaży Grand Prix Sopotu Timex Cup 2015, dystans: 8.1km, czas: 46:57, tempo: 5:48/km
31.01.2015, Gdańsk-Brzeźno, Parkrun Gdańsk #155, dystans: 5km, czas: 25:20, tempo: 5:04/km
Obiecałem sobie, że w tym roku bardziej zluzuję z bieganiem, że nie będę biegał zbyt dużo i często, że zadowoli mnie w zupełności zaliczenie jakiś 2500km, czyli miesięcznie około 209km. Na razie słowa dotrzymałem (a w porównaniu z zeszłym rokiem, gdy w styczniu miałem 337km, to jest naprawdę niewiele) i mam nadzieję, że będzie tak dalej. W sumie to i tak nie wiem, czy bez tego mego postanowienia wyszłoby mi więcej, bo tak naprawdę męczę się ostatnio bieganiem. Mimo kilku dni przerwy między treningami, nie jestem do końca wypoczęty, a wręcz nieustannie czuję zmęczenie. A już bieganie trzy dni z rzędu – co kiedyś było normą! – daje mi wyjątkowo mocno kość, a przecież dawniej zdarzało mi się biegać nawet 6 razy w tygodniu i nic mi nie dolegało, a jeden dzień odpoczynku wystarczał, by się zdążyć zregenerować. Teraz w styczniu miałem aż 19 dni odpoczynku, ale wcale tego nie odczułem, a dodatkowo moje nastawienie też stało się dziwne, bo często nie cieszyła mnie świadomość wyjścia na trening, a kilka dni wolnego przyjmowałem wręcz z wielką ulgą i radością – co kiedyś było nie do pomyślenia! Gdybym jeszcze biegał szybko, gdybym dawał sobie porządnie w kość, to jeszcze bym to zrozumiał, ale ja wręcz poruszam się leniwym tempem. I mimo wszystko w większości nie czuję komfortu czy luzu. Wychodzi na to, że w lutym trzeba będzie chyba jeszcze bardziej odpuścić, ale to by oznaczało – przy 28 dniach – odpuszczenie dobie aż 3/4 miesiąca. A przecież za niecałe trzy miesiące czeka mnie maraton w Warszawie, a po kolejnych trzech tygodniach ten sam dystans w Gdańsku – i bez odpowiedniego przygotowania się nie obejdzie. Może to tylko jednak taki chwilowy słabszy okres i niebawem wszystko wróci do normy? Przekonam się o tym za miesiąc, przy kolejnym podsumowaniu, i ewentualnie wówczas będę się martwił, co z tym zrobić.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |