2015-01-23
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| „Gdybyś był bogaty” (czytano: 356 razy) (POPRAW WPIS , ZMIEŃ ZDJĘCIE , USUŃ ZDJĘCIE)
PATRZ TAKŻE LINK: http://joogle.pl/wadca-wszechwiata-2013/
Pewnego dnia dzwoni do ciebie pan/pani o ciepłym głosie. Uprzejmie informuje, że w trosce o wysoką jakość usług, rozmowa będzie rejestrowana. Pyta, czy wyrażasz na to zgodę. Wyrażasz, bo niby czego miałbyś się obawiać, przecież to pracownik banku, który od lat obsługuje twoje konto. O co chodzi? Bank w osobie miłego pana/pani proponuje ci rozważenie skorzystania z kredytu w wysokości 100000 lub 150000 złotych. Na dowolny cel. Okres spłaty to dwa do pięciu lat. Wysokość rocznego oprocentowania waha się w zależności od indywidualnych możliwości finansowych klienta. Jeśli chcesz się dowiedzieć więcej, bank zaprasza na rozmowę w dogodnym dla ciebie terminie. Pożyczka cię nie interesuje, więc żegnasz pana/panią i zapominasz o rozmowie po kilku minutach. Czego mógłbyś się dowiedzieć, gdybyś się zdecydował posunąć dalej? Na przykład tego, że widełki to w tym przypadku 13-27 proc. Jeśli bank wysoko oceni twoją wiarygodność kredytową, otrzymasz lepsze warunki. Powiedzmy, że zostałeś wyceniony na 15 proc. w skali roku i przyznano ci na spłatę cztery lata. Pracownik banku zapewnia, że to bardzo dobre warunki pożyczki. W świetle założeń wyjściowych faktycznie, dostajesz oprocentowanie nieznacznie wyższe od minimalnego, zaś okres spłaty jedynie o rok krótszy niż maksymalny. Po prostu trafiłeś los na loterii. Teraz szybki rachunek dla łatwej w obliczeniach, okrągłej kwoty: pożyczasz 100000 złotych. Aby zaspokoić bank, wystarczy każdego roku zasilić go kwotą 15000 złotych i trochę podsypać górką. Rozłożywszy to na dwanaście rat, co miesiąc musisz odliczyć od swoich przychodów co najmniej 1250 złotych na poczet odsetek, plus pewną sumę, aby powoli niwelować kwotę bazową. Jeśli chcesz zachować równomierne tempo spłaty i nie narażać się na konieczność znacznego zawyżania miesięcznej raty, owa suma powinna być nie mniejsza niż 2083,33 złotych. Razem daje to kwotę 3333,33 złotych miesięcznie. To przecież zaledwie jedna trzecia twoich miesięcznych przychodów, więc nie ma powodu do zmartwień. Już wiesz, co cię czeka, jeżeli zdecydujesz się na pożyczkę. Za bagatelną sumę 160000 złotych, będziesz mógł sobie zafundować dwa trzytygodniowe wyjazdy do średniej klasy kurortu na drugiej półkuli, albo zasiądziesz za kierownicą nowiutkiego autka (co prawda tylko klasy B, za to z opcją de lux, cokolwiek to w tym przypadku znaczy). Ewentualnie możesz skorzystać z okazji i jeśli dołożysz drugie tyle, tzn. co najmniej kolejne 100000, być może uda ci się na rynku wtórnym nabyć jakąś klitkę w mrówkowcu na obrzeżach miasta. Oczywiście, zamiast przejeść kwotę pożyczki, możesz też w coś zainwestować. Zarabiając 10000 złotych miesięcznie nie jesteś w stanie udawać nawet płotki na giełdowym parkiecie, dlatego w grę wchodzi co najwyżej jakiś skromny biznesik typu kupuj-sprzedaj, może ze trzy budki z kebabem albo ogrzewany stragan na strzeżonym bazarku. Tak czy inaczej, 100000 w garści otwiera przed tobą w tym kraju kolosalne możliwości, oczywiście pod warunkiem, że faktycznie zarabiasz 10000 złotych miesięcznie. Jeśli zarabiasz jedynie połowę tej kwoty, robi się trochę niewesoło, zwłaszcza, że menedżer niskiego szczebla, którym zapewne jesteś, to po personelu sprzątającym i portierach pierwszy cel do odstrzału w przypadku redukcji zatrudnienia w twojej firmie, a że gospodarka hula jak osiemdziesięcioletnia suchotnica ze stanem przedzawałowym, ofiary być muszą. Ale ty przecież nie jesteś ofiarą. Potrafisz się oprzeć pokusie i nie wyciągnąć ręki po pozornie łatwą kasę. Jeszcze tylko krótkie pytanie do pana/pani z banku: właściwie dla kogo ten kredyt? Odpowiedź jest prosta: dla wszystkich chętnych. Wiadomo, ludzie zarabiający co najmniej 10000, walą do banków drzwiami i oknami, żeby pożyczyć na opisanych warunkach dziesięciokrotność swoich miesięcznych przychodów. Skoro nie zarabiasz jak przejęci troską o państwo parlamentarzyści, ty lub twoi bliscy musicie mieć w swoim posiadaniu coś, co stanowi dla banku łakomy kąsek jako zabezpieczenie pożyczki. Jeśli nie obraz van Gogha, ani perły Królowej Bony, to zapewne w grę wchodzi jakaś nieruchomość. Ponieważ wedle szacunków samych banków, co najmniej jedna piąta wszystkich udzielonych do tej pory w Polsce kredytów konsumpcyjnych nigdy nie zostanie spłacona, bank proponujący ci pożyczkę może w ogóle nie być zainteresowany jej zwrotem, natomiast chętnie podreperuje statystyki przejmując niemal za bezcen mieszkanie lub działkę. Teraz już wiesz, dlaczego zadzwonili właśnie do ciebie.
Hektar lasu, trzy tony śledzi, czy sto kilometrów drogi, to konkrety. Wymierna, jednak w istocie nieprzeliczalna na pieniądze wartość, decydująca o poziomie życia wszystkich, którzy z owych dóbr korzystają, zaś tak zwana „gospodarka finansowa”, to jedynie teatr absurdu, w którym wystawiana jest zawsze tylko jedna sztuka pt. „Zysk”. Jej scenariusz nieodmiennie bazuje na chciwości trawiącej zarówno widzów, aktorów, reżysera oraz dyrektora i resztę pracowników. Problem polega na tym, że ilość miejsca w teatrze jest ograniczona, zaś bilety wyprzedano na całe pokolenia naprzód. Choć współczesna ekonomia posługuje się aparatem matematycznym, ma z nauką tyle wspólnego, co wyciąganie królika z kapelusza.
Wyobraź sobie opustoszały kurort nad brzegiem martwego morza. Gorący wiatr niesie tumany pyłu przesycone odorem ropy i porywa porzucone na podjeździe ubrania. Na wielkim telewizorze w hallu oglądasz dzikie tłumy, przewalające się przez ulice światowych metropolii. Ludzie plądrują wszystko, co wpadnie im w ręce. Po chwili obraz znika i pozbawiony prądu odbiornik milknie. Ostatni hotelowy boy szarpie cię za ramię i krzyczy, że trzeba uciekać. W każdej chwili mogą zjawić się szabrownicy, którzy chętnie wyrównają rachunki ze znienawidzonym światem „bogaczy”, na przykład topiąc kogoś w brudnym basenie. Wiesz, że nigdy już nie wrócisz do domu. Zresztą, nawet gdyby był jakiś sposób aby przebyć dzielące cię od niego przestrzenie, i tak nie ma już do czego wracać. Wszędzie panuje chaos, pochłaniający resztki iluzji zwanej cywilizacją. To miały być twoje najlepsze wakacje. W zasadzie powinieneś teraz myśleć o bliskich, o jakiejś drodze ratunku, miejscu, w którym mógłbyś się ukryć, jednak poprzez wszechogarniającą obojętność przebija jedno wspomnienie. Przymykasz oczy i niemal czujesz ściskaną w dłoni słuchawkę. Przymilny głos rozgrzewa niczym markowa whisky: „Zapraszamy serdecznie do skorzystania z oferty naszego banku”.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |