2014-10-13
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| MARATON - bieg i marsz czyli ludzie bez ambicji!!! (czytano: 4749 razy)
...stają na starcie ...biegną ...idą ...dochodzą do mety ...stają się maratończykami! :)
dla mnie osobiście - ludzie bez ambicji - ludzie, którzy tak naprawdę nie wiedzą, że oszukują samych siebie!
...po co to robią???
znam osobiście trzy osoby, które uważają się za maratończyków - jedna z nich ma już "zaliczone" 11 maratonów - druga 4 maratony i ta jedna niedawno zaliczyła swój debiut...
wiem, że żadna z tych osób nie przebiegła ani razu całego maratonu od startu do mety!
jeden taki "ktoś" z tych osób tak chełpi się tym, że jest maratończykiem, że już w końcu nie wytrzymałam i wypaliłam mu prosto w twarz:
- Z tego co wiem - przynajmniej tak uważają niektórzy - maratończykiem jest tylko ten co przebiega ten królewski dystans od startu do mety, a nie pokonuje ten dystans marszobiegiem - oznajmiłam :)
- Monia! czy Ty zdajesz sobie sprawę ile zdrowia i wysiłku potrzeba, żeby przebiec maraton?? Nikt z biegaczy tych amatorsko biegających nie jest w stanie przebiec całego maratonu od startu do mety bez postojów i marszów - zresztą sama widziałaś jak był w naszym mieście maraton Dbam O Zdrowie jak to wygląda na żywo - przekonywał mnie P.
- I co chcesz mi powiedzieć, że żaden z tych amatorów co startuje w maratonach nie jest w stanie przebiec maratonu od startu do mety bez przechodzenia do marszu i postojów?? - mówiłam lekko podniesionym głosem
- Monia! jestem absolutnie przekonany, że poza tymi co biegają maraton w granicach 3:20 nikt nie przebiega całego maratonu - odpowiedział P.
- Hm?? czyli co - mam rozumieć, że maratończykiem jest każdy i ten co przebiega ten dystans i ten co raz biegnie, raz maszeruje i zatrzymuje się tak?? - próbowałam dociec prawdy
- Monia! ważne, żebyś zmieściła się w limicie czasu! Poza tym skoro stare babki i chłopy dają radę, to tym bardziej Ty dasz radę i spokojnie pykniesz maraton w "cztery z hakiem" - przekonywał P.
- Może wyda Ci się to dziwne co teraz powiem, ale dla mnie maraton to jest jak egzamin w judo - masz braki, czegoś nie umiesz, to nie możesz zaliczyć egzaminu i dlatego kiedyś tam nie zdałam na brązowy pas...
To była sprawiedliwa porażka, bo wiedziałam i czułam to, że nie jestem godna nosić brązowego pasa i uwierz mi na słowo, źle bym się czuła gdybym taki egzamin zaliczyła, bo ktoś przymknął oko...
Nie interesuje mnie zaliczenie maratonu marszobiegiem, bo poczułabym się, że oszukałam samą siebie - jeśli już, to mnie interesuje przebiegnięcie maratonu, a nie "zaliczenie" tak jak to robią inni!
...dalsza rozmowa ze znajomym przerodziła się w kłótnię - wytknęłam mu, że ma za mało ambicji sportowej i postawiłam go w jednym szeregu z tymi starymi babkami i chłopami :)
...w porę ugryzłam się w język, bo już chciałam mu powiedzieć, że dla mnie i w moim mniemaniu nie jest maratończykiem :)
Kilka dni temu jechałam na rowerze z koleżanką i spotkałam znajomego Pana, który wiem, że biega sobie sam dla siebie...
Postanowiłam do niego zagadać... padło pytanie - ile dzisiaj ma do przebiegnięcia - odpowiedział, że chce przebiec 40kilometrów i na razie przebiegł prawie 23kilometry...
Namówiłam Kingę, żeby pośledzić tego Pana i tak sobie za tym Panem jechałyśmy w bezpiecznej odległości...
10kilometrów wg. licznika rowerowego ten Pan przebiegł poniżej godziny i... cały czas biegł!
Niestety Kinga mnie opuściła więc byłam zmuszona śledzić tego Pana sama :)
Nie wiem czy ten Pan biegł non stop 40kilometrów, ale ja jechałam za nim rowerem ponad 17kilometrów i przez ten cały czas biegł!
3 lub 4 razy popijał tylko coś z bidonu, który miał ze sobą...
...o godzinie 14:22 zatrzymał się i zaczął coś sprawdzać/ustawiać w telefonie - zapewne sprawdzał zapis treningu w endomondo :)
Moim zdaniem ten tajemniczy Pan spokojnie by przebiegł cały maraton od startu do mety i on wtedy by w pełni zasługiwał na bycie prawdziwym maratończykiem!
p.s. A wy??? ...zaliczacie tylko te maratony biegiem-marszem-biegiem-marszem i nigdy nie będziecie prawdziwymi maratończykami!!!
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Jacekh (2014-10-13,06:49): Mam 48 lat, wczoraj w Poznaniu wystartowałem 6-ty raz w maratonie. Przez 5 edycji zawsze po 30 km, gdzieś tam miałem tzw. "Ścianę". Czasami wcześniej, czasami później. Wczoraj pierwszy raz udało mi się od początku do końca przebiec, bez przechodzenia do marszu. Po 30 km mijałem wielu maszerujących i najbardziej się bałem, że znów mnie "zarażą" (autentycznie byłem zły na nich, chociaż ich rozumiałem). Na szczęście się udało. Potwierdzam, że przebiegnięcie jest możliwe ale wymaga to wiele przygotowania/poświęcenia. mccuv (2014-10-13,08:16): a ultramaratony? Czy ultramaratończykiem nie można nazwać kogoś kto podczas BIEGU zatrzyamł sie po to by ze 2-3 godzinki się zdrzemnąć? Admin (2014-10-13,08:59): Poglądy przedstawione w tym blogu są rozbierzne z poglądami redakcji, ale każdy ma prawo do swoich poglądów i swojego punktu widzenia - dlatego też blog trafił na stronę główną. raldek99 (2014-10-13,09:14): Kompletnie się z Tobą nie zgadzam. Kim jesteśmy, żeby oceniać innych ludzi, i to jeszcze tak ostro? Niech każdy sobie biega jak chce, jeden niech pędzi, inny maszeruje, a jeszcze inny truchta czy biegnie sobie tyłem albo na rękach. Co Ci w tym przeszkadza?
Równie dobrze ja mógłbym napisać, że Ty się do niczego nie nadajesz bo robisz błędy ortograficzne w swoich wpisie. Czy to ma oznaczać że nie powinnaś pisać bloga? Oczywiście że nie. Tak więc zanim kogoś zaczniemy oceniać i to tak negatywnie tylko dlatego, że musiał przejść do marszu podczas biegania, to trzy razy się zastanówmy i napiszmy lepiej coś pozytywnego, zamiast narzekać. robaczek277 (2014-10-13,09:23): wedlug mnie trzeba na to zerknac troszke inczej bo wydaje mi sie ze co innego chwalic sie 10 maratonami ktore sie przeszlo-przebieglo (zaliczylo) a co innego cieszyc sie z pokonywania wlasnych slabosci w milym towarzystwie. Wydaje mi sie ze duzo ludzi biega bo chce a nie dla wynikow. Ja ze swoich 8 maratonow przebieglem 7 ale nie czuje sie lepszy od tych co zaliczyli 8 maratonow bo moze dla nich to bylo wieksze wyzwanie i wysilek. Nie tylko wyniki sie licza. Ale zgadzam sie ze przechwalanie sie liczba maratonow, gdzie zadnego sie nie przebieglo nie jest cool. Ja chyba bym sie nie nazwal maratonczykiem jak bym przeszedl maraton. To samo mam z ultra, tylko dlatego ze wiekszosc moich biegow ultra przebieglem w calosci czuje sie z tego duzmny i wiem ze wlozylem duzo pracy aby to zrobic. ROCKMEN (2014-10-13,09:26): ale foto super:) yacoll (2014-10-13,09:27): Jak ma się powyższe zdjęcie (skądinąd całkiem ładne ;-) ) do treści wpisu...?! Bo chyba nie ogarniam... snipster (2014-10-13,09:28): po części się z Tobą zgodzę ;) są też i sytuacje awaryjne - kontuzje... aaa tak z innej beczki to miłe zdjęcie :p Omega (2014-10-13,09:43): Totalna ignorancja. Zdecydowana większość debiutujących maratończyków przechodzi do marszu i jest to normalne, wynika to też z treningów. Nikt do debiutu nie przygotowuje się biegając na treningach po 40 km, a chyba tylko takie treningi dają gwarancje przebiegnięcie w debiucie całego dystansu bez przejścia do chodu. Kiedy schodziłem poniżej 3 godzin na maratonie, również się zatrzymywałem, aby sznurować buty i się rozciągnąć. Według autorki nie jestem maratończykiem... śmiech na sali :) Proponuje się solidnie przygotować do maratonu i przekonać się na własnej skórze jak to wygląda. egojack (2014-10-13,09:58): Moje zdanie na temat pokonujących maraton trochę biegnąc, trochę idąc, trochę stojąc...Czy im się należy szacunek - bezwzględnie TAK, za to, że się w ogóle ruszyli, nieco potrenowali, i przebyli ten dystans. Celowo piszę pokonali, przebyli, bo z pewnością nie można mówić, że go przebiegli. Oni go nie przebiegli, oni go umęczyli. Współczuję tym wszystkim, którzy na trasie maratonu walczą aż 5-6 godzin, bo są nieprzygotowani (lub kontuzjowani, czy zmęczeni po innych biegach). To musi być prawdziwa męka...
sxi555 (2014-10-13,10:12): nie rozumiem takiej postawy, wychodzę z założenia, że należy pozwolic ludziom cieszyc się z ich sukcesów, zaraz znajdzie się ktoś lepszy i powie, że maraton powyżej 2.30 to nie prawdziwy maraton, a najlepiej to na mecie paśc trupem nawiązując do tradycji ;-) kasjer (2014-10-13,10:15): Prywatnie dzielę sobie biegi na wygrane i przegrane. Wygrany to taki bieg, w którym nie zaliczyłem marszu czy postoju. Przegrany to taki w którym zaliczyłem marsz. Dlatego powiem, że pokonałem już 4 maratony ale tylko 2 pzebiegłem. A co do maszerujacych na maratonach to mnie denerwuje to, ze czasem idą najlepszym torem biegu i trzeba ich omijać. I jeszcze jedno - ilośc maszerujacych jest wprost proporcjonalna do wysokości limitu czasu. Sorry ale ustawianie limitu na maraton np. na 7godz to juz dla mnie totalna porażka. Organizatorzy chwalą sie frekwancja a nie czasami biegaczy i rozdaja w ten sposób złudzenia o byciu maratończykiem. dario_7 (2014-10-13,10:26): "ludzie bez ambicji - ludzie, którzy tak naprawdę nie wiedzą, że oszukują samych siebie"... - czyżby? Poznałem setki maratończyków, tych biegających szybciej i tych wolniej. I o żadnym z nich nigdy bym nie powiedział, że jest bez ambicji. Bywa, że ten docierający na metę maratonu jako ostatni jest największym zwycięzcą. duck (2014-10-13,11:04): Dla mnie maratończykiem jest każdy, kto ukończył maraton w limicie czasu przewidzianym w regulaminie. W żadnym przypadku nie czuję się bardziej maratończykiem od koleżanek i kolegów, którzy maszerują od 30km. Szczerze mówiąc, to ich podziwiam, widząc jak walczą z bólem, skurczami, brakami w wytrenowaniu. Jestem przekonany, że po kilku takich maratonach dobiorą sobie oni właściwą strategię, tempo, sposób odżywiania na trasie, co pozwoli im przetruchtać maraton. Kot1976 (2014-10-13,11:12): Czyli jeśli w strefie bufetu przeszedłem parę kroków by się spokojnie napić, to automatycznie przestaję być maratończykiem, a staję się człowiekiem bez ambicji? O cholercia, cały misterny plan w pizdu. :-(
Cóż - każdy ma prawo do swojej opinii. Moja jest inna Szanowna Autorko.
Pozdrawiam.
zolv (2014-10-13,11:14): Zgadzam się z Tobą! Powiem więcej! Prawdziwych maratończyków jest jak na lekarstwo. Przecież nikt kto przebiegł maraton i nie padł i nie umarł z wykończenia na mecie NIE MOŻE nazywać sibie maratończykiem!!! Wszyscy to jacyś przebierańcy.
Żenujący post, zero zrozumienia tematu. marcin m. (2014-10-13,11:29): ...nie zabrzmi to zbyt skromnie, ale mam powód do dumy, bo na 22 maratony - 20 maratonów przebiegłem od startu do mety bez żadnych postojów, marszobiegów - dlatego mam prawo czuć się uprawniony, że jestem maratończykiem :o) ...tylko dwa maratony mnie pokonały - mój pierwszy debiutancki 30. Maraton Warszawski na 37-kilometrze, który chciałem pokonać z marszu bez żadnych przygotowań(!!!) i 10. Maraton Komandosa ...stwierdzam także ze smutkiem, że nigdy w życiu nie wygram z Maratonem Komandosa - skala trudności po prostu przerasta moje możliwości! :o) ...biegacz długodystansowy jest ze mnie żaden i mogę nawet napisać o sobie, że ze swoimi śmiesznymi wynikami w maratonie jestem patałachem biegowym, ale maraton nie stanowi już dla mnie Wielkiego Wyzwania :o) ...na 30. Kaliskiej Setce będę próbował biec non stop przez 50 kilometrów i co najważniejsze na pewno będę biegł "czysty" bo nie uznaję, żadnego dopingu! ...a wracając do tematu, to na swoim przykładzie wiem, żeby maraton przebiec od startu do mety, to trzeba biec równym, powolnym tempem - na "połówce" nigdy nie mam czasu poniżej 2:12 :o) ...na ostatnim Bałtyckim Maratonie biegła przede mną kobieta, a raczej maszerowała i biegła i co??? ...miała na mecie wynik lepszy ode mnie o 8 minut - "pobieła" poniżej 5:00 :o) ...ja mimo wszystko trzymam się swoich "żelaznych zasad" - nie ważny czas i miejsce - moim celem jest zawsze przebiec maraton od startu do mety, a tych marszo-biegowców uznaję za "gorszy sort" i dla mnie nie są i nigdy nie będą prawdziwymi maratończykami!!! ...gdyby to ode mnie zależało - co jest nierealne, to każdy przechodzący do marszu w maratonie powinien być dyskwalifikowany!!! ...na koniec chciałbym pochwalić Admina, że miał odwagę wrzucić tego bloga na pierwszą stronę - mam nadzieję, że nie kierował się tylko seksownym, prywatnym??? zdjęciem blogerki :o) hehehe ...to fakt - Monika jest bardzo atrakcyjna i umie kokietować! :o) hehehe bartus75 (2014-10-13,12:08): chyba tylko ze względu na zdjęcie trafiło toto na główną piotruch (2014-10-13,12:37): Podejście porażka - stosując tzw. metodę gallowaya osiągnąłem ostatnio lepsze czasy niż cały czas biegnąc zawody np. 44:20 na 10 km wobec poprzednich 45:15. Czyli że co nie mogę tego uznać za życiówkę bo przeplatałem bieg marszem ! TO JAKAŚ BZDURA. Truskawa (2014-10-13,13:15): Poglądy rzecz prywatna i w zasadzie nic mi do tego. Zastanawiam się jednak dlaczego osoba, nie mająca jeszcze za sobą tego rodzaju doświadczenia zabrała głos. Przebiegnij maraton, zmierz się sama ze sobą i może wtedy krytykuj?Ja wiem, że dzisiaj młodzież ma być pewna siebie i kwestionować autorytety tylko chyba nikt wam nie mówi, że czasami można zrobić tym krzywdę sobie. Czytając Twój wpis towarzyszyło mi nieznośne zażenowanie. Nie jestem w stanie zajrzeć tu ponownie. dzemek (2014-10-13,15:17): Każdy ma prawo do wyrażania swoich poglądów i wcale nie czuję się dotknięty słowami autorki tego bloga. Z mojej strony wygląda to tak, że zawsze zakładam przebiegnięcie maratonu ale na punktach odżywczych czasem przechodzę do marszu. Raz pokonałem dystans maratonu marszobiegiem, ponieważ...chciałem spróbować jak to jest. I o dziwo, później doszedłem do siebie po 3 dniach (czyli mogłem normalnie chodzić) a nie po 5 dniach (jak to zawsze miało miejsce). Każdy stara się przebiec dystans maratonu - ale czasem pojawiają się niespodziewane okoliczności, które zmuszają człowieka do przejścia w marsz. Czasem takie maszerowanie trochę rozluźnia nogi i potem można dalej biec. Ja tam nie wściekam się na autorkę bloga, ma swoją opinię i wyraziła ją w dość łagodny sposób :) Pozdrowienia. (2014-10-13,16:24): ja zawsze staram się przebiec dystans, bo oczywiście jest to możliwe trenując nawet tylko 3 razy w tyg. Każdy jednak powinien działać zgodnie ze swoim sumieniem, więc jeśli ktoś uzna, że zrobił dobrą robotę dobiegając do 30km a pozostałe 12km maszerując i uważa, że jest maratończykiem, to nie polemizuję. Dla mnie konieczność przejścia do chodu jest osobistą porażką (pomijam wiązanie butów itp), ale każdy z nas ma inne cele, inne założenia. yacoll (2014-10-13,16:50): "metoda Gallowaya to półprodukt, a czyż nie ma różnicy pomiędzy zjedzeniem czekolady i wyrobu czekolado podobnego" LOL, Chłopie, stosując metodę marszobiegu Galloway"a ludzie łamią trójkę w maratonie... Jak choćby ten gość: http://news.runtowin.com/2010/04/27/marathon-pr-run-walk-run.html To jest Twoim zdaniem PÓŁPRODUKT...? Dyskusja o tym czy maraton - żeby być uznany za pełnowartościowy - musi być w całości przebiegnięty czy też nie, jest zupełnie jałowa. Liczy się uzyskany rezultat, byle był uzyskany zgodnie z przepisami (a przecież chodzenie zabronione nie jest). Przypomina mi się historia z lat osiemdziesiątych, gdy pierwsi skoczkowie narciarscy próbowali skakać stylem "V". Początkowo byli przez sędziów karani za styl (sic!) i pomimo uzyskiwania większych długości (i bezpieczniejszego lotu!) - przegrywali z powodu decyzji sędziów. Po pewnym czasie obie metody zrównano, nowego nurtu nie dało się zatrzymać... Podobnie jest z bieganiem maratonów :) Nie "każmy" ludzi pokonujących maraton marszobiegiem "za styl", bo to niesprawiedliwe i bezsensowne. Hung (2014-10-13,18:04): "- Z tego co wiem - przynajmniej tak uważają niektórzy - maratończykiem jest tylko ten co przebiega ten królewski dystans od startu do mety" - Niektórzy tak uważają i tego się trzymajmy. Podczas ostatniego mego maratonu, w końcówce, kilka razy dobiegałem do zawodnika, który przemieszczał się marszobiegiem. Jednak finisz miał lepszy i był przede mną na mecie. Pociesza mnie to, że według Twojego rozumowania, to ja jestem maratończykiem a nie on, bo ja cały czas biegłem. Choć na mecie był pierwszy,to ja jestem zwycięzcą. henry (2014-10-13,21:30): Bardzo młoda osoba , mająca do tego niezłe wyniki biegowe i bardzo mądrze to napisałaś. Maratończykiem nie można być pokonując dystans marszobiegiem. Sam się nieraz dziwię , że mając obecnie 66 lat jestem gdzieś w pierwszej grupie a za mną tysiące "maratończyków" obwieszonych bidonami i plecakami człapią do mety. Ja0306 (2014-10-13,21:59): Hm, Maraton, ważny Długi Dystans, jednak jeżeli liczyć zatrzymania na samo napicie się na punkcie zasilania to już nie jest się maratończykiem to trudno, tak mam zawsze, to dotyczy Maratonów gdzie miałem czasy od 03:05 do 03:15. Reszta to rzeczywiście miała punkt stawania a nawet przerwy przez wizytę w toalecie. maratony bym lepiej przebiegał gdyby czasem na 35km czy 40km nie wylatywała na mnie ściana.
Maratonów mam ponad 13, czyli 15-16 obecnie za sobą, pokonałem je jak siły pozwalały i rozsądne zasilanie napojami z postojem. Maratonów nie biegam obecnie. Mahor (2014-10-13,22:09): Brawo dla Admina.Sprytnie wykorzystał kontrowersyjny wpis i wrzucił go na główną stronę.Włożył kij w mrowisko a efekty widać w komentarzach.Na Maratonach wiało nudą ostatnio...Gratuluję autorce pomysłu.Poraziłaś czytelników niemal jak prądem.Ale w sumie najzabawniejsze są komentarze pod Twoim wpisem.Cały przekrój zachowań i reakcji, od oburzonych,śmiesznych, dziwnych i w przeważającej ilości(bezpośrednich lub dyskretnych) chwalipiętów.Zapowiadają niektórzy zmierzch Maratów Polskich.Nic z tych rzeczy,zawsze coś się trafi... sandan (2014-10-13,22:38): dlaczego autorka nie pokazala dolu? =Andrzej= (2014-10-13,22:55): Mam 2-DANA "z marszu" i dwa zliczone maratony "z biegu"...czy jestem już maratończykiem ,czy jeszcze judokom? MONNA (2014-10-13,23:42): przede wszystkim szczere gratulacje dla Panów: Jacek Haja, Jacek Będkowski, Grzegorz Perlik, Marcin Maculewicz, Karol Szmelik, Marek Piotrowski, Henryk Czerniak i zapewne także dla Pani Aleksandry Niwińskiej :) ...ja to wiem i wiedziałam od początku, że jest spore grono amatorów-maratończyków, którzy ten królewski dystans przebiegają od startu do mety i bardzo Wam wszystkim tego zazdroszczę! :) ...nie spodziewałam się i nie zabiegałam o to, żeby mój prywatny wpis w blogu trafił na stronę główną maratonypolskie.pl ...skoro jednak tak się stało, to chcę napisać, że do biegania mam stosunek obojętny - bardziej wolę basen, rolki i moją miłość JUDO :) ...bardzo dużo biegałam jak trenowałam na poważnie judo - czasy, które mam na wizytówce pochodzą z tamtego okresu ...na dzień dzisiejszy więcej jeżdżę na rolkach i pływam - nie pamiętam kiedy ostatnio treningowo przebiegłam 10kilometrów??? ...dziękuję Wszystkim za wpisy - niestety mój punkt odniesienia do maratończyków nadal jest niezmienny - musisz ten dystans pokonać biegnąc non stop od startu do mety!!! Combos (2014-10-14,02:33): Co u licha wpis nt. maratonu kogoś, kto uprawia jakieś ćwiczenia gimnastyczne, pomajtał trochę rączkami i nóżkami a nigdy maratonu nie przebył, robi na głównej stronie maratonów polskich? Tych, co przebyli maraton mogą oceniać tylko ci, co sami przebyli maraton. A cała reszta, cóż... nie, nie może. To po pierwsze. Po drugie - znam maratończyków, którzy trafiwszy na ścianę przeszli jakiś tam odcinek a i tak skończyli poniżej 3:45. Po trzecie - maraton maratonowi też nierówny. Pamiętam taki Wrocław 2011. Epicki. Serio, EPICKI! (tak, właśnie to mam na myśli). Karetki odwiozły kilkadziesiąt osób, w zasadzie od 32-go km słyszałem non stop sygnał karetek, sporta część pacemakerów poschodziła z trasy. Chyba z połowa uczestników przeszła do marszu. PS. co do tych "ćwiczeń gimnastycznych" w kontekście judo... trochę to porównanie przekłamane. Chciałem pokazać autorce, by nie oceniać czegoś, czego nie poczuło się na własnej skórze. (2014-10-14,07:36): @Admin: "rozbieżne" pisze się przez Ż a nie RZ. Tyle w temacie wpisu. kratke (2014-10-14,07:56): Nie zgodziłbym się z wpisem, gdyby dotyczył ludzi, którzy "gallołejują" maraton w końcówce z powodów niezależnych od siebie, bo... Różnie bywa.
Ale zgodzę się z wpisem w kontekście startujących w maratonach hord ludzi nieprzygotowanych. 3 miesiące przygotowań w stylu "2 razy w tygodniu wyszedłem pobiegać 25 minut ale codziennie udostępniam motywujące teksty z biegowych fanpejdżów na fejsie", potem 7-godzinny towarzyski marszotrucht (więcej marszu niż truchtu, ale i tak w końcówce ledwie idę) do mety i "jestę maratończykię". Dla wielu maraton to pierwszy start z zawodach biegowych! Gdzie pokora, gdzie stopniowe zwiększanie dystansu, gdzie czas i miejsca na poczucie atmosfery swoich pierwszych zawodów w ogóle (na piątkę na przykład), pierwszą dychę, pierwszy dłuższy przełaj, pierwszy, drugi, trzeci półmaraton? I późniejsze ukoronowanie wysiłków w postaci PRZEBIEGNIĘTEGO maratonu? Moja opinia jest taka, że trzeba poznać swój organizm, nauczyć się go rozumieć i biegać DLA SIEBIE, dla zdrowia, dla przekraczania kolejnych granic, dla przyjemności, a nie dlatego, żeby na fejsa wrzucić fotę z medalem... Żeby było jasne, raz jeszcze powtórzę, nie chodzi mi o obniżanie rangi osiągnięcia w postaci ukończenia maratonu tylko dlatego, że ktoś przeszedł do marszu, bo "coś się stało", chodzi mi o to, żeby startować w maratonie PRZYGOTOWANYM, wtedy ukończenie "wbrew słabości", marszem, czołganiem się, jakkolwiek, JEST OSIĄGNIĘCIEM. Pokora, to dla mnie słowo klucz w ocenie własnych przygotowań do maratonu i późniejszym określaniem się jako maratończyka. Ktoś kto za "długie wybieganie" uznaje 8 kilometrów i robi to razy dwa, a potem kończy maraton w 6,5 godziny nie jest dla mnie maratończykiem. I tyle.
No i nie sprowadzajcie sprawy do absurdu, wiadomo, że na punktach odżywiania wielu przechodzi do marszu, nie tylko w maratonie... Robert1969 (2014-10-14,11:27): Po pierwsze, w żadnym regulaminie nie jest napisane, że maraton należy przebiec od startu do mety, bez przystanków i przerw na marsz. Więc porównanie do egzaminu na pas w judo, delikatnie rzecz ujmując, zupełnie nietrafione.Gdyby regulamin egzaminu na brązowy pas w judo dopuszczał możliwość popełnienia błędu to popełniający błąd ma prawo taki egzamin zaliczyć. Jak na razie ukończyłem 2 maratony, obydwa z przerwami na marsz, z czego myślę biegiem pokonałem 38-40 km a reszta to marsz, zmieściłem się w limicie, przestrzegałem regulaminu więc uważam, że mogę się uważać za maratończyka. Z Twojego tekstu wynika, że nie ukończyłaś maratonu więc może warto się zmierzyć z tym dystansem żeby przekonać się co to jest ukończenie maratonu.
A co do samego marszu w czasie maratonu to polecam sięgnąć po książki Jeffa Galloweya, który w swoich metodach treningowych bardzo poleca przerwy na marsz. Kot1976 (2014-10-14,11:29): W końcu ktoś to napisał ( komentarz powyżej ). Sprawa tutaj została sprowadzona do absurdu - przyznaję, na punktach odżywczych idę. Parę kroków, ale jednak. Co więcej jak zachciało mi się wysikać po drodze to do toi-toia też nie wbiegłem. Więc zdaniem Autorki i rzeszy komentujących nie jestem "prawdziwym maratończykiem"??? Więc drodzy maratońscy puryści powiedzcie - jak nie wbiegnę do toi-toia, to najlepiej, żebym zszedł z trasy, bo poniosłem porażkę i te parę kroków przeszedłem??? Trochę trąci Monty Pythonem. :-D
I gwoli ścisłości - w maratonie jest dość wymierny sposób by ocenić, kto był lepszy. Osoba z lepszym czasem. Sądząc po komentarzach nie wszyscy o tym wiedzą. Cieszę się, że mogłem Wam pomóc wyjaśniając tą kwestię. :-)
Miłego dnia! :-) Piotr Fitek (2014-10-14,12:16): Ja tylko do tego "- Monia! jestem absolutnie przekonany, że poza tymi co biegają maraton w granicach 3:20 nikt nie przebiega całego maratonu - odpowiedział P." nieprawda :) ewa1 (2014-10-14,15:43): MONNA-jesteś bardzo mądrą dziewczyną,w pełni się zgadzam z Tobą.Co to za maratończyk jak pół drogi spaceruje a potem chwali się jaki to wspaniały biegacz.To półprodukt który tylko hamuje drogę. vaszek (2014-10-14,16:47): Witam. Uważasz że kto nie przebiegł całej trasy nie jest maratończykiem??? Czy piłkarz który grał w finale mistrzostw świata i został zdjęty w 75 minucie spotkania nie jest mistrzem świata??? Powiem szczerze, że udało mi się ukończyć maratony bez chodzenia, ale były i takie w których chodziłem. Zawsze zakładam sobie zrobienie lepszego czasu niż miałem. Niestety nie zawsze to się udaje, brak treningu, zła dyspozycja, za szybkie tempo i następuje wtedy ściana. Czy myślisz,że jest to brak ambicji??? Czy jestem maratończykiem jak ukończyłem bieg w tempie komfortowym w którym się nie zmęczyłem i uzyskałem czas np. 4 godz lub 5 godz ale przebiegłem cały dystans??? Uwierz mi nikt nie zakłada sobie przed startem chodzenia :) Pozdrawiam i do spotkania na startach. amatorszczak (2014-10-14,19:43): Autorko wpisu "MARATON - bieg i marsz czyli ludzie bez ambicji!!!" ,a co z maratonem przerywanym - czyli bieganie metodą Gallowaya .
Dla przypomnienia ,metoda Gallowaya polega na tym, że od samego początku, w sposób zaplanowany robimy podczas biegu przerwy na marsz.
Najszybszy "galloway" pokonał maraton w 2:28 , czy ten biegacz jest/był bez ambicji ? darek17 (2014-10-15,13:28): Witaj Moniko! Zgadzam się z Tobą w 100%. Abo coś w życiu robimy na maxa albo nie robimy tego wcale. Przebiegnięcie maratonu w całości nie wymaga wielkich poświęceń. Pokonałem 6 maratonów w 2,5 roku + 2 na treningu bez wody w tempie 3.30.Robiłem treningi 30km przy 21 stopniowym mrozie bez telefonu (skręcenie nogi 5 min. i sopel lodu :)). Trenuje zimą o 5 rano w lesie jest ciemno las śnieg po łydki, sarny, dziki, wilki. Jest ryzyko jest zabawa. Trzeba mieć charakter. kiził (2014-10-15,19:04): wsadziłaś kij w mrowisko dziewczyno ;-))
Też staram się trenować i startować na maksa ale przeciwieństwie do mojego przedmówcy stać mnie na słabości bez nadymania się. I nawet w rekordowych poniżej 3:20 startach zdarzało mi się przechodzić do marszu. kryzys nie dotyka tylko "nadęciaków" chyba że intelektualny. Ja rozumiem że na 42km. zdarza się wiele i ten co sobie podejdzie dla mnie też jest MARATONCZYKIEM kiził (2014-10-15,19:31): Jeszcze dodam odnośnie 3:20 że mój najszybszy maraton w którym musiałem przejść do marszu to XICracovia z czasem 3:19:25 ;-) Magda (2014-10-16,12:02): dla mnie autorytetem jest August Jakubik, twierdzi on, że nie powinno się biegać maratonów, jeżeli nie jesteśmy w stanie zmieścić się w 4h, bo to po prostu niezdrowe. Jeśli przyjąć to jako wykładnię, to taki kolega Maculewicz, który chełpi się że ileś maratonów przebiegł, miałby je niezaliczone, bo nawet nie otarł się o ten czas... marcin m. (2014-10-17,08:29): ...do Raczyńskiej-Ciszak < Magda >
Objawy perimenopauzy mogą pojawić się już około 35 roku życia, chociaż większość kobiet zaczyna być ich świadoma dopiero 10 lat później.
Perimenopauza z widocznymi objawami może trwać od kilku do ponad dziesięciu lat.
Perimenopauza to okres lat przejściowych prowadzących do menopauzy, jak i po jej wystąpieniu – kilka lat przed i po ostatniej miesiączce w życiu kobiety.
Wtedy to większość kobiet zauważa u siebie niektóre objawy zmian hormonalnych, takich jak: uderzenia gorąca, zmiany nastrojów, bezsenność, zmęczenie.
...czy zamieszczając swój post miałaś Madziu wymienione objawy??? :) :) :)
...to "uderzenia gorąca" biorąc pod uwagę obecną aurę - suuuper sprawa Madziu! :) :) :)
|