2014-09-20
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Więc biegnijmy z deszczem (czytano: 1260 razy)
O piątej rano obudził mnie szum. Nie było to morze, ani szum telewizora. Zresztą telewizory już nie szumią to się zorientowałem, że to na pewno coś za oknem. Patrzę, a tam ściana deszczu. Leje konkret i nawet nie raczy na chwilę przestać, żeby sprecyzować dalsze warunki pogodowe. Na 10:00 zaplanowana kolejna odsłona Gliwickiej Parkowej Prowokacji Biegowej, a warunki optymizmem nie nokautują.
Chyba jeszcze przed ósmą jeden z głównych organizatorów (Andrzej Szelka) przybył na miejsce zawodów i oświadczył na Facebooku, że bierze się do pracy. Pewnikiem było, że zawody się odbędą.
Na 14stą powinienem być na ślubie, więc nic nie stoi na przeszkodzie, żeby przebiec się wraz z GPPB"ą i jeszcze przed południem zacząć się szykować do wyjazdu na ślub. Tak tez uczyniłem. Pogoda się poprawiła, wziąłem najgorsze buty, bo tylko błota można było się spodziewać i podjechałem na zawody. Organizatorzy oczywiście nie zawiedli i na wysokim poziomie kontrolowali przebieg zawodów.
Po wczorajszym treningu ze Sklepem Biegacza myślałem, że będzie dziś ciężko. Pierwsze okrążenie spokojnie jak na moje możliwości. W drugim trochę mnie już chwyciło zmęczenie, ale w trzecim, myśląc już o ślubie kuzyna, użyłem rezerwowych nóg i pognałem na metę.
Wspaniale po takiej ulewie się biegało. Wszak przed startem komary miały niezłą imprezę. Żarły gdzie popadnie.
A na ślubie bardzo fajnie. Prawie się spóźniliśmy, bo o 13:58 zajechaliśmy pod kościół, więc witanko z wszystkimi rozłożone na etapy, czy tam pętle jak kto woli :)
Potem tradycyjnie, jak to po kościele... potem jeszcze "taniec z gwiazdami" i odwrót. Synek bardzo szczęśliwy, że rodzice przed 20stą byli już nazad. Taka sytuacja.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |