2014-08-14
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Przeprosiny z panem McKenzie (czytano: 972 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: http://biegiemprzezpola.blogspot.com/2014/08/przeprosiny-z-panem-mckenzie.html
21 lipca dopadł mnie ból w na pograniczu łydki i zgięcia kolanowego. Dziwny, uwierający. Nasilał się w momencie odbicia. 22 lipca (przez nieżyjącego znajomego żartobliwie zwanego "Imieninami Wedla" - kto wie dlaczego?) miałem problemy z chodzeniem. Po tygodniowej pauzie wyszedłem na mały sprawdzian. Bolało dalej. I tak minęły mi trzy tygodnie ze sprawdzaniem bólu w poniedziałki. W międzyczasie zapisałem się do ortopedy, u którego wylądowałem 13 sierpnia. Diagnoza? O tym za chwilę.
Biegowo straciłem trzy tygodnie, właściwie kolejny też muszę liczyć jako stracony, bo opis RTG będzie w przyszłą środę. Jakieś dwa dni temu stwierdziłem, że grzeszę nie robiąc nic. Wobec tego postanowiłem przeprosić się z panem McKenzie, a właściwie z jego metodą. Cóż to i po co się stosuje? Musimy się cofnąć do lutego 2014 roku.
W lutym, jak to w lutym. Zimno, śnieg. Biegało się fajnie. Do tego stopnia, że raz zabrałem mą córkę na wycieczkę. Ona na sankach, do sanek dowiązana lina z pętlą, pętla założona na barki i hej, biegniemy. Zrobiłem tak parę kilometrów, po których zaczęła boleć mnie noga tuż poniżej kolana. Jakiś czas później w ramach treningu zrobiłem podbiegi 10x200/200. Pod koniec noga bolała jak diabli. Zatem pauza, przeszukanie internetu i wyszło, że to objawy typowe dla ITBS. Po polsku zespołu pasma biodrowo-piszczelowego. I cóż? Ćwiczenia, ćwiczenia, wszystko by wzmocnić. I nic.
Koniec końców padło na poszukiwanie fizjoterapeuty. Trafiłem do pani Justyny Koseckiej, która nieźle mnie powyginała, wypytała i postawiła banalną diagnozę. Żadne ITBSy, a kręgosłup do bani.
Jako zadania domowe dostawałem kolejne ćwiczenia. I faktycznie pomogły. Co z tego, skoro człowiek istota leniwa. Jak przestało boleć to po krótkim czasie przestało się ćwiczyć.
Teraz, przy okazji nowego bólu, w nowym miejscu postanowiłem wrócić co McKenziego. Dlaczego? Ćwiczenia nieźle wzmacniają mięśnie stabilizujące kręgosłup. W marcu, po krótkim czasie zauważyłem, że biegam równiej, stabilniej. Trzeba do tego wrócić w ramach prostej zasady. Chcesz biegać szybko ćwicz mięśnie obręczy biodrowej i barków. A tak poza tym ćwiczenia są o tyle przydatne, że przy siedzącej pracy pomagają utrzymać właściwą postawę (co ostatnio znów zaniedbałem).
A co mnie boli obecnie? Tak jak napisałem na wstępie - pogranicze łydki i zgięcia kolanowego. Ortopeda stwierdził, że może to być torbiel Bakera. Wypytał czy nie boli mnie kolano. No czorta. Zero bólu w kolanie. Nic mi się tam nie działo. Pożyjemy, zobaczymy co na to rtg. Póki co porozmawiałem dziś z Krzyśkiem, który zmagał się z Bakerem. Stwierdził, że co lekarz to teoria, ale torbiel lubi pojawiać się gdy coś się dzieje w kolanie.
Póki co ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć. Plecy i barki. (Gdyby ktoś chciał zobaczyć dwa ćwiczenia zapraszam na blog, link powyżej.
A tak na deser. Mam okazję zostać dwutygodniowym testerem zegarka Soleus Fit. Jesteście ciekawi co to za cudo i jak się to sprawuje? Ustrojstwo tańsze od Garmina Forerunner 10 raptem o 49 zł. Sam jestem ciekaw czy jest warte swojej ceny, czy w tym przedziale cenowym nie byłoby lepiej zainwestować w Garmina.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |