Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [126]  PRZYJAC. [286]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
mamusiajakubaijasia
Pamiętnik internetowy
"Byle idiota pokona kryzys; to co cię wykańcza, to codzienna harówka" - Antoni Czechow

Gabriela Kucharska
Urodzony: 1972-08-26
Miejsce zamieszkania: Rudawa / Kraków
539 / 580


2014-08-10

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Dla ducha... (czytano: 1124 razy)

PATRZ TAKŻE LINK: http://www.youtube.com/watch?v=XbGiBB1ekN4



Najpierw (w piątek 1 sierpnia) pojechałam do Jeleniej Góry.

Tam rozmowy, rozmowy i jeszcze trochę gadania z Pawłem, a potem miły (acz raczej dość energiczny) spacer na Chojnik (jedynym jeszcze nie "zeuropeizowanym" szlakiem - takim wśród łąk, lasu i kamieni, korzeni i wykrotów), potem spacer w parku w Cieplicach (no cóż... do Cieplic mam słabość wielką i wieloletnią).

Potem w sobotę Maraton Karkonoski - tym razem na dystansie mini. Miałam problem z obmyśleniem tego biegu, bo limit czasu wydawał mi się odpowiedni na przepełzanie go, zaś wiedziałam, że dystans ultra w tym roku nie wchodzi w rachubę. Nic to - pobiegnę go za rok.
Magda Gudowska wydała mi "wytyczne organizatora", że mam skończyć poniżej trzech godzin, więc posłuszna jej słowu skończyłam w dwie i pół - świeża jak pierwiosnek i szczęśliwa jak zawsze w Karkonoszach.
No, żadna tajemnica, że kocham te góry i kocham ten bieg.
Spotkania z lubianymi a rzadko - z racji odległości - spotkanymi biegaczami, Leno, Basia, Haczykowie, Damek (ostatnio coś rzadko się z nim spotykam, bo zaczął preferować bieganie w górach) z Motylkiem, Ania z Witkiem, Leszek, Kufel, Mirza, a oprócz tego Jacek, prysznic, lody, kawa. Super!

Potem z Pawłem na imprezę (30 lecie ośrodka Monar w Mysłakowicach). Rewelacja!
Mieliśmy tam wpaść kurtuazyjnie (to znaczy Paweł nie kurtuazyjnie, tylko z przekonaniem) na jakieś dwie godzinki, a tymczasem zostaliśmy pół nocy i bylibyśmy tam pewnie jeszcze dłużej, tylko musieliśmy odwieźć do domu do Jeleniej jedną terapeutkę.
Swoją drogą, to ciekawa sprawa, jak też ten Paweł mnie zapowiadał. Bo że przedstawiał mnie "to jest Gabrysia" (mój lekki szczękościsk na Gabrysię, której nie lubię), to jeszcze nic, ale jeżeli nieznajomi ludzie pytali mnie, czy naprawdę przyjechałam z Krakowa, to znaczy, że byłam jakoś anonsowana wcześniej. Jako ciocia? ;)
No, de facto jestem żoną wujka, czyli ciocią - hehe:)

W niedzielę rano do domku :)

W niedzielę w nocy wrócił do mnie mój średni syn, koło drugiej w nocy poszłam spać, a już o piątej - świeża jak pierwiosnek (tfu! tfu!) udałam się z moim dzieckiem na pieszą pielgrzymkę na Jasną Górę.
Nie ukrywam, że nie ruszałam świeża. Ani ja, ani Jaś. Może to tłumaczy fakt, że na pierwszym noclegu poszłam spać o 19-stej i szczęśliwie dospałam do rana:) Jak grzeczne dziecko:)

Wróciłam wczoraj - szczęśliwa i zbudowana; los był dla mnie łaskawy, bo odciski zrobiły mi się dopiero w ostatnim dniu pielgrzymowania :)
Oczywiście dzięki cudownemu patentowi ze strzykawką insulinówką, został po nich już tylko malutki ślad :)

Wnioski:
Nie bałam się o swoją kondycję - i słusznie, ale chodzenie przez tydzień od rana do wieczora po asfalcie jest dość ekstremalnym doświadczeniem. Bieganie jest łatwiejsze:)
No, jednak te 25 kilometrów to pokonałabym w - powiedzmy - 3 godziny i miałabym luz. Marsz po asfalcie od ósmej rano do siódmej wieczorem (przerwy po drodze), w pełnym słońcu jest męczący :)

Jestem dumna z Jasia!
Podołał (choć po obozie harcerskim był szczęśliwy - i owszem - ale i umordowany nielicho), był przyjemny dla innych i łaskawy charakterologicznie dla mamy:)


No! I dlatego mnie nie było :)


A co dalej?
Ano dalej Bieg Katorżnika (nie biegnę), Bieg ku Madonnie - biegnę, Krynica - biegnę, Maraton Wrocław - biegnę? Tak, chyba biegnę, bo czemuż by nie. Przecież kocham ten bieg, a nie będę się wygłupiać z maratonem w Warszawie czy Poznaniu;) To dobre maratony, wiem o tym, ale ... serce ciągnie mnie do Wrocławia. Jadnak :)



A! I jeszcze jedno!
Po minionym tygodniu intensywnego pocenia się i latania z zapoconym plecaczkiem lepiącym się do pleców, dzisiaj będę tylko leżeć i pachnieć.
Jak rozpuszczona do granic odaliska:)
No, może, MOŻE ugotuję moim panom (dwóm) obiad. Ale niekoniecznie ;)







W linku Ane Brun nie mająca absolutnie nic wspólnego z tym wpisem.
Ale ja lubię Ane Brun:)

Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora


(2014-08-11,21:52): po takiej pielgrzymce czlowiek moze sie oduczyc myć ;-)







 Ostatnio zalogowani
42.195
05:30
biegacz54
05:14
Henryk W.
04:23
 Van Basten
03:52
Zając poziomka
02:31
Andrea
00:03
STARTER_Pomiar_Czasu
23:04
Gryzli
22:36
INGL66
22:31
MagKosz
22:24
rys-tas
21:59
kos 88
21:54
BOP55
21:50
egus75
21:50
Stonechip
21:47
Admin
21:46
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |