2014-05-25
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| a później już jakoś poleci czyli Bieg Ślubny w Czarnowie (czytano: 1389 razy)
a później już jakoś poleci czyli Bieg Ślubny w Czarnowie
Był wtedy bardzo gorący, czerwcowy dzień. W izbie noworodków tłum. Godzina odbioru nowych istnień. Pielęgniarka wyczytała mnie. Podszedłem i dostałem zawiniątko. „Główka jest z tej strony, proszę pana”. Zajrzałem i usłyszałem ciche piśnięcie. „Cześć dziecko”. A potem pomyślałem – ech, teraz tylko wydać cię za mąż a później już jakoś poleci.
Pierwsze kroki, pierwsze słowa. Przedszkole i pierwsza przyniesiona piosenka (ciebulka, ciebulka, oklągła jak kulka, bulaczka szukała, zatańcować chciała). Szkoła podstawowa i nuda na wywiadówkach, bo z racji bardzo dobrych ocen nikt nie chciał na mnie tracić czasu. A gdzieś w 3 klasie usłyszałem – będę dziennikarką. I wszystko dalej skierowane było na ten cel.
Ogólniak a w jego trakcie warsztaty dziennikarskie. W klasie maturalnej przez prawie rok kursy przygotowawcze do egzaminu na UW. Na dziennikarstwo oczywiście. Wstawanie o 3 w nocy, budzenie jej, robienie dla niej śniadania i wyjazd na autobus do Warszawy. Ona walczyła, ja jej tylko pomagałem. I tak w każdą sobotę. Dzień, kiedy jej koleżanki spędzały często czas w dyskotekach.
Pięć lat studiów Warszawie, w ostatnich latach połączone już z pracą, pracą dla zdobycia doświadczenia. Spełniały się jej marzenia.
Mojej radości i mojej dumy.
A wczoraj ja, który przebiegłem 4 maratony, 19 półmaratonów i wiele innych tras, z ogromnym wzruszeniem, którego nie poznałem na żadnym z tych biegów, poprowadziłem ją na dystansie ok. 30m. Do ołtarza, gdzie czekał na nią Paweł.
Po uroczystości był czas weselnej zabawy.
A dzisiaj…
Na ten pomysł wpadła Renia, teściowa córki. Zaproponowała Bieg Weselny w Czarnowie.
Z Anią i Pawłem przygotowaliśmy atrybuty profesjonalnego biegu. Zamówione zostały medale, bo przecież „blacha musi być”. Przygotowałem też numerki startowe, na których nie zabrakło, bo jakby miało być inaczej, sponsorów, czyli firm dwóch teściów. Pomiar elektroniczny nie miał sensu w tej zabawie ale nie zrezygnowałem do końca z czipów. Każdy z uczestników otrzymał w pakiecie paczkę chip…sów. Bezzwrotnych. Poza tym w pakiecie był też batonik energetyczny i woda.
Ja sam pobiegłem tym razem nie w mojej czerwonej koszulce z napisem „miałem szczęście…” ale w pewnej szczególnej, której nigdy wcześniej nie założyłem, bo czekała na taką właśnie okazję. Koszulce z mojego debiutu w maratonie, w 13 Poznań Maratonie. Czy mogła się przytrafić lepsza okazja na jej założenie?
Do biegu wystartowało 13 osób. Biegła teściowa córki, Renia, która zaczęła biegać, kiedy dowiedziała się kiedyś, że ja biegam. Biegł wujek Pawła, Zbyszek, który dawno temu przebiegł maraton w 3:50. Biegła też jego córka Ania, bohaterka mojego wpisu i jej młodszy brat Grześ. Biegli znajomi Ani i Pawła.
Bieg składał się z dwóch części. Pierwsza to 2,5km, druga 5km. Do pierwszej wystartowali wszyscy. Grupę pilotowali na rowerach Marek, teść córki, i jego kolega. Tempo było bardzo relaksacyjne, by biegający sporadycznie dali radę. Było bieganie i maszerowanie ale wszyscy ten etap w upalnej pogodzie ukończyli.
Do drugiego etapu wyruszyli po krótkiej wizycie w punkcie odświeżania (taki też był) Zbyszek, jego dzieci Ania i Grześ oraz ja. Od startu utworzyły się dwie grupki. Ania i Grześ w przodzie, Zbyszek i ja w tyle. Było ostro, bo mimo upału tempo skoczyło do 5:10. Jak bieg to bieg. Ania z Grzesiem powiększali przewagę a Zbyszek i ja razem. Potem trochę ja zostałem, przed metą Zbyszek. Wygrała Ania, drugi był brat Grześ, potem ja i Zbyszek.
Na mecie czekały medale, woda, prysznic a potem pobiegowe jedzonko czyli pyszne flaczki i poweselne smakowitości, z tortem włącznie. A później...
a później już jakoś poleci…
Żart zmienił się w słowa prawdziwe, opisujące to co się stało w dzisiejszym dniu. Poleciało. A w czasie biegu, chociaż trudnego, bo w upale, jakiś wewnętrzny spokój i wiara, że…
będą mieli szczęście…
ps. Moja wyobraźnia sięga już dalej i podpowiada mi, że kiedyś usłyszę taką opowieść o mojej kolekcji medali – ten medal to dziadek wyglał za malaton w Poznaniu a ten za zyciówkę w Ostlowie, a w tym biegu dziadek...
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Admin (2014-05-26,10:47): Mogę tylko pogratulować.. Gratulacje! :-) (2014-05-26,10:50): genialne!... i wszystkiego najlepszego dla młodej pary. bartus75 (2014-05-26,14:33): Gratulacje pomysłu i wykonania :))) Hung (2014-05-26,16:40): Pozazdrościć takiego szczęścia i zgrania. jachu (2014-05-28,20:05): Organizatorowi Biegu Ślubnego w Czarnowie gratuluję. Stawka zawodników wyśmienita (rekord trasy będzie trudny do pobicia). Pakiet startowy - full wypas. Punkty odświeżania i ich zawartość pewnie były bez zarzutu. Również posiłek regeneracyjny = flaczki + tort - mniam, mniam. birdie (2014-05-30,22:46): Grześ, czy Panowie w jaskrawożółtej i czerwonej koszulce to bracia bliźniacy ? :) kasjer (2014-05-31,08:27): bracia ale nie bliźniacy :) jest jeszcze jeden brat, w granatowej koszulce z logo Zawiszy, cała trójka rzeczywiście bardzo podobna do siebie (w żółtej mój zięć :) ) nggreg (2014-06-20,16:06): Gratulacje i wszystkiego najlepszego dla młodej pary.
|