2013-12-30
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| ...jak to się zaczęło (czytano: 1117 razy)
widziałam na własne oczy w szkole jak pewna dziewczyna, którą znałam z widzenia złapała chłopaka, który ją nachalnie "obmacywał" i po prostu... majgnęła nim o ziemię! :)
kilka dni później poznałam Sylwię osobiście i dzięki niej postanowiłam pójść na pierwszy trening judo...
Sylwia trenowała judo już prawie 3lata i była jedną z najlepszych dziewczyn w sekcji - miała dziewczyna predyspozycje i co najważniejsze była bardzo agresywna na tatami
z uwagi, że Sylwia była już zawodniczką średniozaawansowaną nie trenowałam z nią na początku - dopiero gdzieś po 6-7miesiącach miałam okazję być jej sparingpartnerką :)
na treningach judo przekonałam się na własnej osobie jak skuteczne mogą być rzuty, podcięcia i co znaczy "duszenie"
zaawansowane dziewczyny rzucały na treningach tysiące razy manekina ważącego 70-80kg
po jakimś czasie - dziewczyna taka ważąca 48-52kg rzucała takiego manekina jakby ważył mniej niż... worek cementu :)
wtedy to był dla mnie totalny szok, gdy zobaczyłam jak Sylwia była w stanie rzucić o glebę tego gościa co ją "obmacywał" :)
judo jest niestety sportem dość kontuzyjnym, ale i zarazem bardzo skutecznym!
założenie dźwigni albo skuteczne duszenie potrafi w ciągu kilku-kilkunastu sekund doprowadzić do wygrania walki przez ippon!
sama na sobie przekonałam się będąc duszona na treningu czy zawodach, a także sama dusiłam swoje przeciwniczki! :)
postanowiłam do perfekcji opanować dwie techniki - jedną teoretycznie łatwiejszą: Okuri-ashi-harai i drugą już trudniejszą - wymagającą pewnego zaawansowania w stażu treningowym: Harai-goshi
w praktyce wyglądało to tak, że jak wychodziłam na tatami z dziewczyną początkującą, to rzucałam i podcinałam ją jak chciałam :)
natomiast, gdy wychodziłam na tatami z dziewczyną trenującą 2-3lata, to ona ze mną robiła praktycznie, to co chciała :)
nie należy do przyjemności bycie rzucaną, gdy zostaje się oderwanym stopami od podłoża i za moment z całą siłą uderza się o tatami i przygniata cię w dodatku ta rzucająca! :)
trenowałam trzy razy w tygodniu i chciałam jak najszybciej dołączyć do dziewczyn średniozaawansowanych
po 6-7miesiącach dostałam ten przywilej i byłam tym manekinem - tylko, że żywym! :)
nie powiem, że sprawiało mi przyjemność ciągłe zaliczanie "gleby" ale cierpliwie pozwalałam na to, aż pewnego dnia...
...aż pewnego dnia na treningu podczas walki powaliłam na "glebę" dziewczynę z 2kyu! :)
po prostu tak ładnie mi się ułożyła na bioderku, że... nie mogłam tego nie wykorzystać :)
przez te 4lata treningów byłam na kilku zgrupowaniach, obozach, nie zdałam w sumie 2egzaminów na stopnie uczniowskie kyu i 2razy skutecznie potrafiłam obronić się na ulicy! :)
w pewnym momencie zdałam sobię sprawę i pogodziłam się z tym, że w judo nie ma dla mnie miejsca...
nie byłam w stanie przekroczyć kolejnej bariery, aby ewentualnie w przyszłości osiągnąć coś znaczącego w tym sporcie...
teraz jak mi coś odbije, to pójdę sobie na trening, bo drzwi dla mnie są ciągle otwarte do "dojo" ale co poza tym???
najdzie mnie też czasami chwila, że zakładam w mieszkaniu swoją "judogę" i wykonuję w niej domowe czynności, a i zdarzy mi się w niej usnąć :p
C.D.N...
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Piotr Fitek (2014-10-14,12:22): "nie byłam w stanie przekroczyć kolejnej bariery, aby ewentualnie w przyszłości osiągnąć coś znaczącego w tym sporcie..." a to był jedyny Twój cel?
|