2014-04-15
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| "GradoRuninng" (czytano: 717 razy)
… wyjrzałem za okno zobaczyć co się wyprawia, no proszę deszcz, grad, ogólnie się dzieje. Pomyślałem sobie idealna pora na trening, (to ten moment w którym ty sięgasz po piwo, a ja zakładam adidasy) Ubrałem swoje biegowe ciuchy, i założyłem adidaski. Rozgrzałem się i ruszyłem, grad w sumie zaczynał ustępować, ale zimny deszcz i wiatr dalej chciał ze mną walczyć (ale gupieloki pomyślałem, z motyką na słońce się porywają) wygrać ze mną chcieli phi. Kiedy po 5min nabierałem prędkości zauważyłem ze jestem troszkę dalej niż zwykle na treningu szybkościowym, zastanawiałem się co też takiego się stało, nic nie wymyśliłem, a deszcz zaczynał znów padać mocniej. Ciągle było mi za wolno, przyśpieszałem, a na plecach czułem jak nogi obrzucają mnie błotem. Fragment asfaltowy jak zwykle po krawężniku. Ku mojemu nie zdziwieniu samochody mijające mnie, nie miały zamiaru wykonać manewru mijania z prawidłowym odstępem, mało to wjeżdżały w wszystkie kałuże jakie był na drodze, idealnie pomyślałem, myślą że zrobią mi na złość, toż to śmieszne… każdy taki wasz gest czyni mnie bardziej naładowanym energią, a energie wyładowuje przyśpieszając tempo. No cóż, złośliwość i zazdrość ludzka nie zna granic, wiec naładowany przyśpieszyłem, robiąc swoje. Biegnę sobie żwawo dalej, kolejna atrakcja, kobieta spoglądając na mnie, stuka się palcem w czoło, hmm nie wiem boli ją albo co ? dziwne te ludzie jakieś dziś. Czując jak chlipie mi w adidasach, przyśpieszyłem jeszcze tępa, aby zagotować wodę w butach. Wbiegając sobie pod łazowska górkę, zatrzymałem się aby sprawdzić jak daleko goniły mnie psy, te to które wiecznie maja otwartą furtkę na świat, dziś im się chyba nie chciało ścigać, nie wiem może to ta pogoda. Spojrzałem na zegarek, łoj, łoj szybko to dziś leci, zrobiłem nawrót i przyspieszyłem jeszcze, stwierdziłem że skoro mogę to co sobie będę żałował. Wracając, psy nie wyszły już nawet za furtkę. Uśmiechnąłem się na sercu, bo to jeden z lepszych treningów. Kiedy byłem już blisko końca treningu, znów zaczął padać grad, był na tyle drobny, że nie miałem zamiaru się schować pod daszek, Czułem jak równo bije serce, a każdy krok był idealnie dopasowany, czułem się idealnie, (to ten moment kiedy wy myślicie że walczę o nic, a ja walczę o wszystko)
GradoRunning pomyślałem, co mnie tam jakieś runmagedony, huntrun, katorżniki i inne dupy wino i pianino, za kosmiczne pieniążki, jak ja tu sobie po wsi mogę pośmigać w ekstremalnych warunkach, bity gradem, nawalany deszczem, biegnąc pod wiatr, przeskakując nasze polskie dziury, napieprzany kałużówką przez przejeżdżające samochody( następnym razem zamówię sobie okładanie morką szmata po ryju), ucieczka przed psami, ale tymi zwykłymi psami, nie z pałeczką przy boku. Tyle atrakcji a to wszystko zupełnie za friko…
„CHWILO TRWAJ”
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |