2014-04-09
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Test na Półmaratonie Rzeszowskim... (czytano: 1310 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: http://runrzeszow.pl/
Cóż, na wstępie napiszę o naszych prognozach pogody, gdzie wszystko to „babka na dwoje wróżyła” Trzy dni przed startem zapowiedzi były optymistyczne, zero chmur i temperatura około 17 stopni, w miarę upływu czasu zmiana szła szybko. Tak, że w niedzielny poranek kiedy miał być bieg już padał sobie deszczyk i temperatura nie zachęcała do wychodzenia z domu. Dzień wcześniej oczywiście odebrałem pakiet startowy i zapoznałem się nieco z trasą biegu. Wydawała mi się fajna, oby tylko nie lało... Przed dwunastą zameldowałem się już na starcie gdzie spotkałem Romka z którym będziemy startować we Frydmanie. Zagryzłem batonika popijając napojem energetycznym i lekko się rozgrzałem. Pogoda na szczęście już była łaskawa i co prawda nie było za ciepło, ale też nie padało i nie wiało. Start miał być o 12:30 Ustawiłem się koło „zająca” 1:50 razem z Romkiem choć on planował 1:45, to jednak pierwsze kółko chciał zrobić spokojnie. Na starcie ustawiło się około 1000 osób, potem okazało się, że jakieś 850, ale pewnie pogoda niektórych wystraszyła :-P Ruszyliśmy dość ostro... jak dla mnie oczywiście, Romek nadawał tempo. „Zająca” 1:50 zostawiliśmy gdzieś z tyłu. Na GPSie Romka tempo 5:00 – nieźle ! Stwierdziłem, że spróbuję utrzymać tempo do połowy, a potem zobaczymy... Szło całkiem dobrze, nawet od czasu do czasy przeprowadzaliśmy krótką konwersację. Na około kilometr przed połową Romek poszedł do przodu, hmmm a może to ja zwolniłem ? Nieważne wyrównałem tempo i dalej już swoim tempem. Połowę minąłem z czasem około 53 minuty, szybki rachunek i idę na 1:46 Trochę za szybko jak dla mnie, chyba... Wyrównać tempo i byle do P2 gdzieś na 15 kilometrze. Romek już gdzieś daleko z przodu walczy o 1:45, a ja myślę czy 1:50 jest dla mnie ? Na razie Goś z Balonikiem 1:50 mnie nie wyprzedza, czyli jest dobrze. W pewnym momencie jakaś dziewczynka z wagą jakieś 30 kg mnie wyprzedza, biegnę za nią. Wodopój... zwalniam, łyk czystej wody mijam dziewczynę. Przejść do marszu, czy nie...??? Biję się z myślami, ale patrzę w bok i porcelanowa dziewczyna mnie dogania. Decyduję... wyrównuję tempo, biegniemy razem. Zamieniamy kilka słów. Ja, że już trochę trenuję, ona... że w ogóle nie biegała, jedynie trochę w zimie na bieżni. Taaak, myślę sobie, że ja to przecież M40, a ona K20... najwyżej. To już jakieś ćwierć wieku różnicy ! Nieważne... biegniemy, byle do mostu jednego... drugiego. Biegniemy deptakiem wzdłuż Wisłoka. Przebiegamy most, ostatnie półtora kilometra, a tu nagle z lewej... balonik 1:50 ! O nie ! Tyko 1,5 km do końca ! Przyspieszam, wyprzedzam kilka osób. Oddech mam już ciężki. Wbiegam na ostatni most i prosta do mety. Mija mnie znowu balonik, trzymam się go z tyłu, zegar pokazuje, że mam jeszcze rezerwę. O co chodzi ??? Gość się zatrzymuje, chyba po prostu nieco wyrwał do przodu. Daję Maksa i mijam metę z... 1:49:04 na moim zegarze (netto) !!! Szok ! Dałem radę złamane 1:50 Brutto: 1:49:21 Po prostu nie wierzę, w najlepszych snach nie myślałem o tym. Na 851 zawodników 405 miejsce, to już nie jeden z ostatnich, to już... pierwsza połowa ! A sezon dopiero się zaczyna... Dzięki Romkowi i Asi, bo tak ma na imię porcelanowa dziewczyna, za trzymanie tempa i wspólne bieganie, a organizatorom za spoko imprezę i fajną trasę. Mam nadzieję, że za rok będzie podobna.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu jacdzi (2014-04-09,22:21): Jest sila!
|