2014-04-01
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| podsumowanie marca 2014 (czytano: 476 razy)
Podsumowanie marca 2014
Ilość przebiegniętych kilometrów: 477km
Ilość dni treningowych: 25
Średnia kilometrów na bieg: 19,08km
Udział w zawodach:
2.03.2014, Gdańsk, VIII Bieg Morsów Króla Neptuna, dystans: 21,097km, czas: 1:51:12 (bieg z Jankiem)
8.03.2014, Gdańsk-Brzeźno, Parkrun Gdańsk #110 (z okazji Dnia Kobiet), dystans: 5km, czas: 25:14
29.03.2014, Gdańsk-Brzeźno, Parkrun Gdańsk #113, dystans: 5km, czas: 24:04 (bieg z synkiem w wózku)
Szok! Rekordowy miesięczny kilometraż – w porównaniu z tym luty wygląda bardzo mizernie (227km), bo przebiłem go przecież ponad dwukrotnie. W sumie wiedziałem, że będzie tego dużo, ale jednak nie sądziłem, iż wyjdzie tego aż tyle. Mój poprzedni rekord wynosił równe 400km (i to również był marzec) i byłem przekonany, że już nigdy nie uda mi się osiągnąć podobnego wyniku – a co dopiero go przebić! – bo wówczas nabiegałem to w czasie długiego urlopu, gdzie miałem dużo wolnego czasu, więc pozwalałem sobie na długie i częste treningi. Jednak teraz biegało mi się naprawdę świetnie, wręcz nie mogłem się doczekać na kolejny wyjście, ciągle było mi mało i mało, a czasem musiałem walczyć z sobą i zmusić się, by już zakończyć trening, choć nogi chciały więcej i więcej ;). Co jednak najważniejsze – mimo takiego obciążenia, czułem się wyśmienicie i może poza 2-3 wyjątkami nie było żadnego zmęczenia, zniechęcenia, ciału też nic nie dolega, nogi są całe, a kontuzje i urazy wyjątkowo szczęśliwie mnie ominęły. Jedyne co może ciekawić to fakt, że były to z reguły bardzo równe treningi, gdzie tempo oscylowało między 5:25 a 5:40 i tak sobie myślę, że wpadłem w pewien rodzaju automatyzm – po prostu zaczynałem trening, wyłączałem się, wsłuchiwałem w muzykę bądź audiobook, a nogi robiły swoje. Czy to dobrze, czy źle – zobaczy się już za dwa tygodnie, gdy zmierzę się z królewskim dystansem (ostatecznie będzie to jednak Warszawa, a nie Łódź). W każdym bądź razie z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że okres przygotowawczy do maratonu przepracowałem naprawdę solidnie, bo w tym roku mam już przebiegnięte ponad 1000km. Trochę jednak żałuję, że start nie jest już w ten weekend, bo nadal czuję wielką moc, a pierwsza dekada kwietnia to już przecież nie będzie takie biegowo intensywne szaleństwo – bo planuję jeszcze tylko 4-6 wyjść – a raczej skupienie się już na odpoczynku i regeneracji.
No i jestem raczej pewien, że tego rekordowego osiągnięcia już nie przebiję – no chyba, że będzie się zbliżał kolejny maraton, a ja będę miał długi urlop ;).
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |