2014-03-16
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Dziesiątką bądź Jedenastka Wroactive (czytano: 1837 razy)
W tym sezonie postanowiłem starty dzielić na te „poważne” gdzie chcę powalczyć o życiówkę i te treningowe gdzie zakładam sobie zrealizowanie odpowiedniej, cięższej jednostki treningowej np. BNP, biegu tempowego etc.
Na pierwszy „poważny” start wybrałem debiutującą imprezę Dziesiątka Wroactive we Wrocławiu. Wszystko zapowiadało się rewelacyjnie: atestowana, płaska trasa, start i meta obok Stadionu Miejskiego we Wrocławiu i dobry termin czyli 16 marca. Na rzecz tej imprezy odpuściłem sobie start w Maniackiej Dziesiątce, która w poprzednich dwóch sezonach była pierwszą mocną dyszką sezonu.
Przygotowania do biegu szły bardzo dobrze, zima nas oszczędziła w tym roku więc udało mi się zrealizować wszystkie treningi szybkościowe. Celem było oczywiście poprawienie rekordu życiowego na dystansie 10 km, który wynosił 47:51. Realnie patrząc liczyłem na wynik 46:XX.
Niestety, wszystko zaczęło się psuć na kilka dni przed startem: najpierw przyplątała mi się jakaś choroba, która wyłączyła mnie z biegania w ostatnim tygodniu, do tego prognozy pogody zapowiadały deszcz i bardzo silny wiatr. Nie wyglądało to wszystko zbyt różowo.
Numer startowy odebrałem spokojnie w sobotę wieczorem, cała organizacja (wtedy) zrobiła na mnie dobre wrażenie. Dużo stanowisk, sprawne wydawanie numeru. Pakiet startowy z jakimiś skarpetkami, toną ulotek i chrupkami. Bez rewelacji, ale nie to jest istotą startu w takiej imprezie.
W niedziele na miejsce przyjechałem około 30 minut przed biegiem. Co chwila padający deszcz plus mocne porywy wiatru nie nastawiały mnie optymistycznie. Krótka 1,5 km rozgrzewka i zameldowałem się na starcie. Nie było widać żadnej bramy i napisu start, pewnie z obawy przed tym wiatrem nie została postawiona. Wszyscy wokoło pytają w którą stronę biegniemy, jak się za chwilę okazało jednak nie w tą, w którą wszyscy sądzili. Dalej zachowuję luz :) Chcę się skupić tylko na tym, żeby rozsądnie zacząć nie tracą za dużo sił na pierwszych kilometrach (które jak się okazało później były głównie pod wiatr). Ustawiam się blisko końca (co było w świetle późniejszych zdarzeń majstersztykiem), odliczanie organizatorki i ruszamy.
Początek biegu prowadził dookoła stadionu, trochę to było bez ładu i składu, na drodze przeszkody w postaci jakiś tablic, trasa nie otaśmowana – ale za to szeroka. Biegnę o wiele za wolno jak na bicie życiówki, ale szczerze powiedziawszy w tym momencie już o niej nie myślałem tylko o wietrze. Obiegamy stadion i konsternacja. Osoby przede mną kierują się w stronę bramy, a cała duża grupa czołowa biegnie drugie okrążenie dookoła stadionu. Jestem totalnie skołowany, ale wybieram opcję brama :). Na szczęście po minięciu bramy stoi oznaczenie 1 km – uff biegnę dobrze i to w czołówce biegu :). Jak się potem okazało na 2 km byłem w okolicach 130 miejsca na blisko 2 tys osób :) Cały czas mijają mnie wku…ni biegacze z czołówki, którzy bonusowo pobiegli dodatkowy kilometr.
Dalsza trasa bez wielkiej historii. Pierwszy kilometr okazał się za wolny – 4:51. Później aż do 9 biegnę tak jak należy czyli w przedziale 4:42-4:45. Przy tym wietrze nie było sensu szarpać się na nic więcej. Co prawda po nawrocie przez jakieś 2 km wiatr nie wiał, ale na 7 km zaliczyłem pierwszy mały kryzys, z którego jednak wyszedłem obronną ręką. Niestety ostatni kilometr to była prawdziwa tragedia. Na esplanadzie pod stadionem był mały podbieg, a do tego tak zaczęło dmuchać, że miałem wrażenie, ze stoję w miejscu. Kolejne kilkaset metrów to samo i ostatni kilometr zamiast najszybszy to był najwolniejszy 4:53. Zebrałem się jeszcze na 100-200 metrów przed meta, ale to już niewiele wniosło. Czas netto 47:48 czyli życiówka pobita o 3 sekundy :) Biorąc pod uwagę warunki myślę, że jest nieźle, następna atestowana dycha czeka mnie pod koniec kwietnia w Cieszynie. Mam nadzieję, że dla odmiany nie będzie upału :).
Co do oceny dzisiejszego biegu dałem 5 na wyrost. Złe oznaczenie trasy to duża porażka, rozumiem frustrację tych, którzy chcieli pobiec na wynik i musieli dołożyć dodatkowy kilometr. Sam pomysł biegania dokoła stadionu na średnio zabezpieczonej i nie otaśmowanej trasie też nadaje się do zmiany. Mam nadzieję, że po drobnych korektach bieg odbędzie się w przyszłym roku bo na pewno Wrocław zasługuje na dyszkę z prawdziwego zdarzenia.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Kot1976 (2014-03-19,11:26): Choć przez chwilę sprawdziło się, że ostatni będą pierwszymi. ;-) filips1 (2014-03-19,15:00): dzisiaj to się już z tego tylko śmieję , bo było minęło ale byłem mocno wkurzony .
|