2014-03-02
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| VIII Bieg Morsów Króla Neptuna, czyli choróbsko nie ma ze mną szans :) (czytano: 258 razy)
Jeszcze dzień wcześniej pod wieczór walczyłem z gorączką, ale zestaw różnych lekarstw i ciepłe łóżeczko jakoś postawiły mnie na nogi. Półmaraton miał być częścią długiego wybiegania, bo mimo iż do maratonu w Łodzi pozostał miesiąc z kawałkiem, to w moich treningach brakowało dłuższych dystansów, takich przynajmniej 30-kilometrówek. Biegłem razem z Jankiem i w planach było spokojne bieganko - tak by zmieścić się w 2 godzinach, tym bardziej, że czułem jeszcze w nogach wczorajsze bieganie po plaży i obawiałem się też, czy gdzieś po drodze nie dopadnie mnie z powrotem złe samopoczucie. Na szczęście ogólnie biegło się nam dobrze – w sumie tylko raz miałem chwilę zwątpienia, gdy dotarliśmy na półmetek, a świadomość, że czeka mnie jeszcze drugie tyle biegania jakoś mnie nie ucieszyła, jednak szybko mi przeszło – a że dodatkowo wzajemnie się nakręcaliśmy i dopingowaliśmy, wyszło nam "odrobinkę" lepiej niż zamierzaliśmy (1:51:12) – co jednak dobrze wróży na przyszłość, bo widać, że moc w nogach jest i nawet choróbsko nie ma ze mną szans ;). Po biegu dokręciłem jeszcze 9,9km, więc plan został wykonany ;).
P.S. Bieg Morsów to w pierwszej kolejności bieg na 100km, którego uczestnicy już o świcie ruszyli na trasę. Mijając tych śmiałków, nie mogłem wyjść z podziwu nad ich wyzwaniem. Wielki szacun!
P.S.2 Po wrzuceniu treningów na endomondo uświadomiłem sobie, że w tym tygodniu wybiegałem aż 106,6km - a biorąc pod uwagę, że odbyło się to tylko w 5 dniach treningowych, średnio robiłem półmaraton dziennie ;). Ostro!
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |