2013-11-28
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Studniówka IAAF Halowych Mistrzostw Świata Sopot 2014, czyli nie mam fotki z Kipketerem :) (czytano: 625 razy)
Ponad 700 amatorów lekkoatletyki uczestniczyło dziś w biegu ulicami Sopotu na 100 dni przez Halowymi Mistrzostwami Świata w Lekkoatletyce SOPOT 2014 – a wśród nich byłem również ja z Robertem. Wspólnie z nami biegły gwiazdy sportu – Wilson Kipketer, mistrz świata i medalista Igrzysk Olimpijskich, który w 2005 roku oficjalnie zakończył karierę oraz zawodnicy SKLA Sopot: Anna Rogowska, Karolina Tymińska, Marta Jeschke, Michał Lewandowski, Patryk Dobek i Mateusz Didenkow, a także mój dobry znajomy z biegowych tras, Radosław Dudycz, oraz prezydent Sopotu, Jacek Karnowski (dowiedziałem się przy okazji, że jest fanem Manchester United i... za to go lubię! ;)).
Na miejsce przybyliśmy ponad godzinę przed startem i trochę obawiałem się, że czas będzie mi się dłużył, a przede wszystkim, że Robert będzie się bardzo nudził i niecierpliwił. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca, bo niebawem pojawiło się coraz więcej miłośników biegania, w tym wielu znajomych i wspólne rozmowy umiliły oczekiwanie. Mały też był bardzo grzeczny, uśmiechnięty, z dumą obnosząc się bijącą po oczach swym kolorem kamizelką i czapką z logo mistrzostw, które otrzymali wszyscy uczestnicy biegu. Robertowi – baaaaaaaardzo zawstydzonego i onieśmielonego, jakby wiedząc, że ma do czynienia z legendą – udało się też zrobić wspólne zdjęcie z Wilsonem Kipketerem i... pod tym względem był lepszy od taty, który takiego zdjęcia wcale nie ma... A sam Kipketer to naprawdę sympatyczny człowiek, który cierpliwie rozdawał autografy i pozował do zdjęć.
Mający prawie 4km bieg – wiodący najpierw Moniakiem, później od sopockiego mola odbijający na alejkę nadmorską, na których trenuję, a mający swój finał w... środku hali Ergo Arena – miał charakter czysto rekreacyjny. Czas nie miał znaczenia, nikt się z nikim tu nie ścigał, a setka ludzi ubranych w czapki i jaskrawe kamizelki musiała niewątpliwie stanowić niezapomniany widok. Robert oczywiście rozparł się wygodnie w swoim pojeździe i w spokoju podziwiał widoki. Mi też biegło się super, bez zbytniego wysiłku, a finisz w Ergo Arenie sprawił, że poczułem się jak jakaś wielka gwiazda sportu ;). Zresztą atmosfera w hali była fantastyczna, wszędzie widać było, że to jest prawdziwe sportowe święto, a to przecież był dopiero wstęp – i jeśli same mistrzostwa będą zrobione również z takim rozmachem, to z pewnością będzie to niezapomniane wydarzenie. Każdy z uczestników dostał okolicznościowy dyplom i kilka drobnych gadżetów sygnowanych mistrzostwami oraz mógł sobie zrobić zdjęcia z głównymi ambasadorami imprezy, co tym razem z chęcią uczyniłem (Rogowska, Tymińska, Dudycz), po czym z żalem musiałem się żegnać ze znajomymi i niestety wracać do domu, bo Roberta czekała jego codzienna drzemka.
P.S. A na koniec jeszcze taka mała dygresja. Zwykle zawody organizowane są w weekendy. Wiadomo, czemu – bo to zwykle dni wolne od pracy. Jednak sopocka studniówka – mimo iż to i tak nie było równe sto dni – zorganizowana została o nietypowej porze (czwartek, okolice południa), gdzie większość ludzi przecież pracuje i uczy się, a mimo tego pojawiło się w Sopocie kilkaset chętnych osób. Ja pracuję popołudniami, więc nie miałem problemów z uczestnictwem, ale co z innymi? Czy biegacz to aż tak wielki fanatyk wszelkiego rodzaju świąt biegowych, że zrobi wszystko, by się tam pojawić, włącznie z wzięciem specjalnie na tę okazję urlopu? A może potajemnie wymyka się z roboty, nie mogąc odmówić sobie uczestnictwa? ;) A co z uczniami szkół – czy przybyli oni z prawdziwej chęci udziału, czy też dlatego, że nie musieli być w tym czasie w szkole? ;)
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu (2013-12-10,10:55): ależ oni byli właśnie w szkole ;) i za przyjście dostali szóstkę z wf-u hehe ;) Fajna mozaika fotek. Wpis też.
|