2013-12-05
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Nocny Maraton z Przygodami dla Słuzb Mundurowych i Ich Sympatyków-RYŚ (czytano: 2316 razy)
Gdy niedługo po Maratonie w Poznaniu,Darek podesłał mi linka,którego otrzymał z "zaproszeniem" na bieg czytałam go z lekko otwarta buziuchną. My i bieg na orientację?kompas?mapy?
My jak my,ale ja???w życiu nie miałam styczności z tym,no może poza mapa ,gdy Pani wołała mnie w podstawówce do odpowiedzi,ale to było dawno i nieprawda:))).No zgodziłam się tym bardziej,że Darek nie miał okazji biec w tym roku maratonu,a poza wszystkim lubię z Nim biegać:).W biegu brały udział drużyny 3-4 osobowe.Potrzebowaliśmy jeszcze przynajmniej 1 osoby i pierwszą myślą był Andrzej-Sopel:)-zgodził się(następny wariat na tle biegania). Nie miałam pojęcia "jak" to się biega ale moją taktyką było biegać ZA, za Darkiem i Andrzejem a czasami obok:)))).Przed 15 listopada na stronie została umieszczona lista startowa z czasami o której każda drużyna będzie startować-my jako Nas Troje start mieliśmy wyznaczony na 19:19...start pierwszej drużyny miał nastąpić o 19:00.
Jak dzieciaki..cieszyliśmy się jak dzieciaki,gdy dostają nową zabawkę i zaczynają się nią bawić.
Mapkę i "pakiet startowy" mieliśmy otrzymać na 3 minuty przed naszym startem...wśród sztucznego dymu,hałasu spikera nastąpił start pierwszej drużyny,nas dzieliło od nich tylko i aż 19 minut....19 minut kręcenia się ,poprawiania czołówki ...wywołali nas..do ręki wręczono mi pakiet...co z czym i do czego???????długopisy,pełno papierków,hałas -nie mogę się skupić..dostrzegam mapę podaję ją chłopakom,ja szukam dalej co potrzebne a co schować-karta startowa i tu muszę zaznaczyć,że najważniejszy "papierek" na biegu,nasz wybór niestety padł na mapę,ale na czymś człowiek musi się uczyć:).
3.2.1... start adrenalina nas niesie...gdzieś:)))
Trochę zakręceni od tej nowości,motamy się,ale biegniemy,ponosi nas tempem więc Darek nas stopuje.
Do zaliczenia 12 PK(punktów kontrolnych) z przygodami:)))
Nasz pierwszy punkt i lekkie błądzenie,nadrabiamy kawałkiem trasy,ale w końcu trafiamy i .......zadanie.Na tym punkcie ja jako "najlżejsza" miałam być podciągnięta na linie do góry przy drzewie,gdzie był umieszczony dzwonek,którym miałam zadzwonić....co za fajna zabawa.Zadanie zaliczone-biegniemy dalej i znów błądzimy,gdzieś w oddali widać migające światła czołówek,które pojawiają się i znikają .Trafiamy do 1 PK-zaliczając go.Najciekawszym i najbardziej wymagającym dla mnie punktem był 3,do którego aby dotrzeć brnęliśmy po torach,po drodze błotnistej,z koleinami,wreszcie w lesie,gdzie po paru dniach deszczowych woda tworzyła pułapki-kałuże,które w ciemności ciężko było zauważyć.Punkt 3 i strażnicy z kolejnym zadaniem:pseudo skażenie terenu musimy ubrać maski gazowe,kapitan cały sprzęt-masakra:))))wytyczonym szlakiem oznaczonym (chyba)neonowymi kółeczkami,niedawno wydeptaną ścieżką,wśród chaszczy,kniei musieliśmy dobiec w głąb lasu,gdzie mieliśmy odebrać pakunek,który miał wrócić na punkt3....zaliczone.
Tu odkrywamy,że według mapy biegniemy od tyłu-cóż ważne chyba,że punkty są zaliczane?
Następne odcinki to dużo biegania przy autostradzie po polach,mokrej trawie zaczynam czuć nogi,w połowie dystansu modlę się tylko o to,żebyśmy nie błądzili-bo wiadomo czym to grozi...ale idzie Nam coraz lepiej depczemy po piętach konkurencji.Kolejne punkty i kolejne zadania:polana,na której bawimy się w strzelanie,szukamy snajpera,udzielamy pierwszej pomocy,składamy karabin, nic nie widząc-w końcu to przygody służb mundurowych,na każdym punkcie coś.Jeżeli nie zaliczasz zadania lub za długo je wykonujesz dostajesz karne minuty.
W butach pluska woda by polepszyć czas biegamy już na skróty przez pola,brodząc w jakiejś kapuście czy czymś,czy to aby ostatnie kilometry,że z takim zapałem jeszcze biegniemy po tych polach???to niesie nas adrenalina,że uda nam się po prostu uda:)))
Kurcze to takie fajne uczucie,gdy udaje Ci się coś w środku rozpiera takie ciepło-przecież to tylko bieganie?ale morze radości-fajnie,że biegam:).
Meta z czasem 6:25:49,wg Andrzeja 44 kilometry w nogach jesteśmy bardzo zadowoleni:))).Podajemy kartę startową,Pan sprawdza i.....nie mamy zaliczonego jednego punktu!jak to?siadam na krześle,cała radość uleciała.Okazało się,że punkt M od którego mielismy zaczynać miał być zaliczony 2 razy my mieliśmy tylko raz-no trudno nauczka na przyszłość,wiedza nabyta.W sumie Darek miał rację pomimo goryczy,nie warto przekreślać fajnych wspomnień z tego biegu.Tak naprawdę pomimo niedociągnięć regulaminowych(które przecież mamy czytać-i przeczytaliśmy i to parę razy)bieg był bardzo udany,organizacja rewelacyjna.Wypiliśmy herbatki i poszlismy się przespać na parę godzin.Zakończenie było szybkie i sprawne.
Dwa dni dochodziłam do siebie-prawie jak po ultra.Za to prawie nic mnie nie bolało,może to metoda jaką się biega takie biegi na orientację,biegniesz-przerwa,biegniesz-przerwa.....Czekam na następną edycję:))))
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu dziesiatka (2013-12-05,16:39): Lublin?:) Namorek (2013-12-05,21:25): Następnym razem będzie lepiej :-) żiżi (2013-12-06,21:32): Jaki Lublin?!szukałam Afryki:))) żiżi (2013-12-06,21:33): Oczywiście Romku:) jacdzi (2013-12-08,07:04): Co tam drugie M. Zaliczyliscie w sumie wszystkie punkty i ponad 6 godzi swietnie sie bawiliscie. To najwazniejsze. michu77 (2013-12-08,09:55): czyli... udało się ;p Ostatnio na poznańskiej imprezie na orientację zawaliłem przedostatni punkt - podbijając jakiś inny w pobliżu. Ale byłem zły... żiżi (2013-12-08,21:04): Jacku dokładnie tak zareagowaliśmy po chwili wyciszenia,nie warto było psuć sobie tak fajnej zabawy:) żiżi (2013-12-08,21:05): Nie dziwię Ci się Michał-ale nie pierwszy i nie ostatni pewnie raz:)
|