2013-10-02
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Oddam żele w dobre ręce (czytano: 2012 razy)
To się zdarzyło w niedzielę, około 2,5 tygodnia temu. Wróciłam ze sztafety Poznan Business Run z planem zrobienia długiego wybiegania. Byłam głodna, a nie chciałam się zapychać, zjadłam więc galaretkę energetyczną. Do plecaka biegowego wsadziłam bukłak z ponad litrem izotonika. I ruszyłam. Biegło mi się źle, czasami nawet bardzo źle. Aby dać sobie "kopa" na 8km wciągnęłam żel energetyczny. Nic to nie pomogło. Gorzej, to mi chyba zaszkodziło. Było mi mdło, niedobrze. Walczyłam ze sobą i z każdym pokonanym kilometrem. Wtedy też postanowiłam - kończę z tym świństwem. Dodatkową inspiracją była dla mnie poznana na obozie biegowym w Szklarskiej Agnieszka. Otóż Agnieszka jest weganką. Taką z pasji, a nie z przymusu. Obserwowałam ją, gdy na trasę brała rodzynki, daktyle, własnej produkcji izotoniki na bazie syropu klonowego, cytryny i soli. Postanowiłam spróbować.
Pierwszy test był trochę ryzykowny, przypadł bowiem na najdłuższe, 30 km-owe wybieganie. Trudno,zobaczymy - pomyślałam. I??? Biegło mi się super. Izotonik na bazie miodu, cytryny i soli morskiej był wyśmienity. Aż żałowałam, że wzięłam tak mało na trasę...Drugi test przypadł w ubiegłą niedzielę, w trakcie 24 km-owego wybiegania. Znów było super. Żołądek nie strajkował, nie było mi mdło. Zero dyskomfortu.
I teraz pytanie. Skoro jest dobrze, to czy za dwa tygodnie zabrać na trasę maratonu moje naturalne wspomagacze czy mimo wszystko zaryzykować z żelami, galaretkami i sztucznymi izo? A może nie zabierać nic aby nie dźwigać dodatkowego bagażu i polegać na ofercie punktów odżywyczych? Oto jest pytanie.
W każdym razie - galaretki energetyczne i tabletki izotonika produkcji Izostar chętnie oddam w dobre ręce! Serio!
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora snipster (2013-10-02,19:55): niezły dylemat... kiedyś miałem podobny :) mam dwa sprawdzone żele które mi pasują oraz taką galaretkę, reszta mi nie podchodzi albo nie sprawdzałem nawet. Na wybiegania nie zabierałem izotoników, tylko wodę. Wodę, ponieważ na różnych imprezach zawsze jest woda, a jak jest izo to różnej maści, które potrafi siąść na żołądku i można się przejechać. Izo stosuję jedynie PO ;) Odnośnie biegu to możesz liczyć na banany, ale możesz i trafić na zielone, wtedy to kaplica. Aga Es (2013-10-02,20:18): No dylemat mam Piotrek olbrzymi:) paulo (2013-10-03,08:22): Agnieszko, ja od dwóch lat wspomagam sie na zawodach naturalnymi izotonikami (miód, cytryna, sól) i naprawdę juz sobie nie wyobrażam bez tego biec. Dodatkowo można sobie wziąć małą tabliczkę czekolady, a na trasie dojeść jakimś bananem i juz tylko pozostaje być dobrej mysli, że się dobiegnie cało i zdrowo :). Tego Tobie życzę :) kaisa (2013-10-03,09:47): Aga, jeśli mogę coś poradzić, to oto moja praktyka, która sprawdziła się i na karkonoskim, i na maratonie. Przez pierwsze 3/4 trasy biorę naturalne żele (na karkonoskim swój robiony z daktyli, bananów, soli, miodu, orzechów; we wrocku - żel isostar mało chemiczne, dobre, jak dżem). Na finisz mam jakiś żel z "dopalaczem" (typu kofeina, tauryna), syfiasty, chemiczny, ale daje kopa i nawet jak na żołądku nie siądzie, to nie zdąży nic napsuć bo brany na koniec wyścigu. Spróbuj sobe te Isostary, są naprawdę ok! Aga Es (2013-10-03,22:14): Dzięki za rady!!!
|