Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [92]  PRZYJAC. [131]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
BULEE
Pamiętnik internetowy
BULEE (w końcu!) maratończyk

Dariusz Lulewicz
Urodzony: 1979-01-24
Miejsce zamieszkania: Gdańsk
253 / 466


2013-09-22

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Smutny biegowy weekend..., czyli Kocham Cię, Mój Aniołku! (czytano: 659 razy)

 

Zwariowany weekend, z prawdziwą huśtawką nastroju: od radości wspólnego biegu z synkiem po smutek związany ze stratą nienarodzonego dziecka...
W sobotę rano wybrałem się na gdański Parkrun z synkiem w wózku. To było całkiem spontaniczne, bo decyzję podjąłem ledwo dwie godziny przed startem. Planowałem dobiec w 25 minut, ale tłok na początku biegu uniemożliwiał szybsze bieganie i tam straciłem najwięcej. Jak nic, następnym razem stanę w pierwszej linii, hłe, hłe. Ale i tak byłem zadowolony, bo biegło mi się lekko, a Robert także cieszył się biegiem – w końcu po raz kolejny o ułamek sekundy szybciej od taty przekroczył linię mety :). Do domu wracaliśmy więc w dobrych humorach. Mój jednak już kilka godzin później został zburzony, gdy spadła na mnie smutna wiadomość – żona, która od kilku tygodni była w ciąży, źle się poczuła, a wizyta w szpitalu szokująco zdiagnozowała, że nasz kochany zarodek jest niestety martwy...
Odechciało mi się wszystkiego, nawet niedzielnego udziału w kolejnym biegu, tym razem w Crossowej Darży w Kępinie – miejscu, gdzie przecież zawsze z największą ochotą się zjawiam. Za namową żony jednak pobiegłem – tak ku pamięci, co dodatkowo zamanifestowałem symboliczną wstążeczką przypiętą do koszulki. Impreza okazała się bardzo kameralna, bo wystąpiło raptem 40 osób, ale miało to swój urok. Z mojej strony obyło się jednak bez szaleństw, zresztą leśna trasa i obawa o moje ścięgno nie pozwalały na szybsze bieganie. Ogółem wyszło trochę tak treningowo (czas końcowy to 50:05, normalnie zrobiłbym wszystko, by te 50 minut złamać) – wszystko po to, by oczyścić umysł, by odreagować, by zapomnieć. Częściowo się udało, bo atmosfera po biegu – jak zwykle w Kępinie – była wesoła i niepowtarzalna, bo mieliśmy ognisko, grzane winko, puchary dla wszystkich (odbierane na… czerwonym dywanie) oraz losowanie nagród. Pomógł też Janek, który dotrzymywał mi towarzystwa w czasie biegu i choć niezbyt wiele rozmawialiśmy, to z nim jakoś było mi o wiele lżej – za co wielkie dzięki!
Ten bieg był dla Ciebie, mój Aniołku! Kocham Cię!

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


soyo (2013-09-28,22:31): No to było nas 41 osób w Kępinie, bo Twoje Maleństwo pewnie towarzyszyło Tacie. Trzymaj się, pozdrowienia dla Ciebie i Twoich najbliższych.







 Ostatnio zalogowani
młodyorzech
13:07
kirc
12:58
BOP55
12:45
soolash
12:45
maur68
12:40
Lego2006
12:32
karhumek
12:30
lordedward
12:09
lachu
11:59
Romin
11:42
pszczelnik
11:41
kasjer
11:32
arco75
11:29
stanlej
11:27
runner
11:27
mario1977
11:21
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |