2013-09-08
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| III Półmaraton Iławski, czyli bieg po medal, którego nie było :) (czytano: 480 razy)
Przyznaję, że w Iławie zjawiłem się przede wszystkim wyjątkowo po... medal :). W dwóch pierwszych edycjach były to niepowtarzalne, przepiękne szklane dzieła sztuki. Gdy zobaczyłem dwa lata temu taki u znajomego, od razu go pokochałem i zapragnąłem mieć. Rok temu z powodu kontuzji nie brałem udziału w biegu, sądziłem więc, że w tym roku w końcu będę miał to cudo, a tu niestety... klops. Uprzedzając nieco fakty – okazało się, że tym razem uczestnicy dostali medal niewielki i mosiężny. Co prawda, nie mówię, że ten był zły, bo też był ładny, ale jednak te wcześniejsze wyróżniały Iławę wśród innych medali.
Do Iławy wyjechaliśmy we czwórkę: Janek, Piotrek, Bartek i ja. Każdy z nas z innymi założeniami. Janek miał próbować łamać 1:45, a Piotr miał mu w tym pomóc. Bartek też nastawiał się na pobicie swego najlepszego czasu. Ja – medalowy kolekcjoner, hehe – nastawiłem się raczej na zabawę. Stąd miało być bez szaleństw, bez patrzenia na zegarek i nakręcania się na jakiś konkretny czas, po prostu dobra zabawa i podziwianie widoków. Żeby sobie w tym pomóc postanowiłem nie sprawdzać Garmina. Tylko kontrolnie zerknąłem na niego na 1km (4:57), a potem jeszcze tylko raz na 10km (49:30). A tak w ogóle nie kontrolowałem czasu i tempa, tylko biegłem jak mi pozwalały nogi – nie za wolno co prawda, ale też bez większego katowania mięśni. Okazało się, że to przyniosło zaskakujące efekty, bo jednak aż tak dobrego czasu na mecie się nie spodziewałem (1:41:44). A trzeba zaznaczyć, że pogoda, czyli prażące słońce i wiatr w twarz oraz lekko pofałdowana trasa nie sprzyjały szybkiemu bieganiu. Jak widać, bez nastawiania się na konkretny wynik, bez żadnych dużych wymagań, bez zbędnego spinania się też można fajnie i przyzwoicie biegać. Pozostaje tylko pytanie: jakby to było, gdybym jednak – wiedząc, że lecę aż tak dobrze – spróbował zaatakować jeszcze lepszy czas? Tym bardziej, że... wcale się nie zmęczyłem. Czułem się raczej jak po dłuższym, ale spokojnym, treningu. Ale żalu nie ma. Miał być wielki fun i był! Z Iławy wracaliśmy wszyscy naprawdę zadowoleni – ja, bo naprawdę świetnie się bawiłem; Janek, bo poprawił swą życiówkę o prawie 5 minut (brawo!); Piotrek, bo też wykonał swoje zadanie; tylko Bartek nie osiągnął zamierzonego celu, ale jest tak dobrym zawodnikiem, że to tylko kwestia czasu, gdy wykręci oczekiwany rezultat.
A co do samego biegu – rewelacja! Organizacja świetna, wszystko zostało przeprowadzone sprawnie i z profesjonalnym rozmachem. Trasa była wręcz wyśmienicie wymierzona i oznaczona (Garmin pikał równo przy każdej tabliczce z oznaczeniami kilometrów, a na mecie pokazał dokładnie 21,095m) i – co równie ważne – zabezpieczona, bo wolontariusze harcerze sumiennie tego pilnowali. Do tego dochodzi jeszcze sprawna obsługa punktów odżywczych, kurtyny wodne, które bardzo pomagały, super dopingujący kibice, niektórzy nawet sami tworzyli swoje spontaniczne punkty odświeżania. Po biegu był świetny bufet z 3 rodzajami makronów (było tego tak dużo, że potem panie obsługujące same proponowały liczne dokładki) oraz losowanie licznych i atrakcyjnych nagród. Czego chcieć więcej? No może tylko wspomnianego przeze mnie medalu. Ale tu ostatecznie również – uwaga! – spotkała mnie bardzo miła niespodzianka. Medal z pierwszej edycji kilka dni po biegu został mi… przesłany przez organizatorów! Niesamowite zaskoczenie, niespotykany gest. Moja własna inwencja twórcza i kilka maźnięć flamastrem i mam teraz niepowtarzalny – bo jedyny! – szklany medal z trzeciej edycji półmaratonu iławskiego :).
I jeszcze coś. W mojej przygodzie biegowej zwiedziłem już wiele miejsc, zarówno dużych miast, jak i miasteczek i wiosek. Ale jeszcze tak... czystego i zadbanego miasta nigdzie nie widziałem, przynajmniej w okolicy startu i mety nie widać było najmniejszego nawet brudu czy śmieci. Park i alejki urzekały swą zielenią, zresztą krajobraz i widoki na całej trasie były rewelacyjne!
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Piotr Fitek (2013-10-14,20:11): było super z Wami jechać :) Jedna uwaga " Janek miał próbować łamać 1:45, a Piotr miał mu w tym pomóc." to moje zającowanie/prowadzenie Janka wyszło w czasie biegu na 2-3km.
|